Lewica przedstawiła się jako siła kobieca, która chce restauracji sektora publicznego. "Program nie kłótnie - my socjaldemokratki właśnie tak rozumiemy politykę" - mówiła 23 maja 2021 posłanka Anna Maria Żukowska na niedzielnej konwencji Lewicy
"Dziś nie usłyszeliście o naszych przeciwnikach, o buldogach pod dywanem. Rytualne spory zastąpiłyśmy tym, czym powinna być polityka: rzetelną merytoryczną dyskusją o pomysłach na dobrą przyszłość" - mówiła posłanka Anna Maria Żukowska na niedzielnej 23 maja konwencji Lewicy.
"Mamy dość gierek, partyjnych układanek, dla Lewicy zawsze w centrum był i będzie człowiek" - to Joanna Scheuring-Wielgus.
Wydarzenie, które miało otworzyć debatę o Polsce po pandemii, pokazało elastyczność formacji: w lutym głosem Lewicy były partyjne młodzieżówki, teraz nową wizję polityki i Polski przedstawiały kobiety.
Na scenie nie zobaczyliśmy więc żadnego z trzech tenorów (Biedroń, Zandberg, Czarzasty). Były za to: Joanna Scheuring-Wielgus, Marcelina Zawisza, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Magdalena Biejat, Anna Maria Żukowska, Karolina Pawliczak, Anita Sowińska.
Kobiecy głos to walka o wiarygodność Lewicy jako formacji postępowej, ale też "swojej" - takiej, w której polityka jest blisko życia. A zdecydowanie łatwiej utożsamić się z posłankami Lewicy, które opowiadają o doświadczeniu wejścia na rynek pracy czy macierzyństwa, niż z częścią ich kolegów.
Szczególnie gdy ci zatrzymali się w czasie i wciąż, jak poseł Marek Dyduch, używają seksistowskiego języka.
Lewica mogła też uznać, że potrzebuje wizerunkowego liftingu. Po współpracy z PiS przy Krajowym Planie Odbudowy i ratyfikacji unijnego Funduszu Odbudowy formacja była pod ostrzałem opinii publicznej, także z lewicowej bańki, która zarzucała jej brudne układy i zdradę wartości nie mówiąc o zdradzie partnerów w opozycji.
Kontrowersyjne były też wypowiedzi liderów, nie mówiąc o nieudanym happeningu politycznym, jaki była fota Zandberga z hot dogiem na stacji Orlenu.
Kobiety miały przywrócić Lewicy powagę.
Szczególny był też początek konwencji. Posłanki minutą ciszy upamiętniły ofiary pandemii.
'To nie były łatwy rok. Czas pandemii, zamknięcia w domu, samotności, obawie o nasze zdrowie i zdrowie rodziny i przyjaciół. Wielu i wiele z nas straciło swoich najbliższych. Od początku pandemii zmarło 103 tys. Polek i Polaków. To tak, jakby z mapy Polski zniknął Koszalin lub Kołobrzeg. 103 tys. rodzin opłakuje swoje mamy, ojców, dziadków, przyjaciół i sąsiadów. Wszystkim tym, którzy odczuwacie smutek, składamy wyrazy współczucia" - mówiła Joanna Scheuring-Wielgus.
Gorzej, ale nie najgorzej, było z tytułowymi receptami dla Polski.
Podczas konwencji usłyszeliśmy garść dość oczywistych diagnoz:
Było też kilka (idealnie ogólnych) pomysłów na poprawę w pięciu kluczowych obszarach: zdrowiu, opiece, edukacji, pracy i klimacie. I kilka jaskółek na: lepszą pracę (urlopy dla wszystkich), tanie mieszkania czy szkołę XXI wieku.
Cała konwencja, wciąż bez udziału publiczności, była bardzo poprawna, momentami nawet za grzeczna.
Posłankom udało się jednak naszkicować spójną wizję państwa opiekuńczego, którą najlepiej podsumowała Anna Maria Żukowska.
Polska Lewicy to kraj, w którym:
Prof. Matyja w wywiadzie dla OKO.press mówił, że Lewica ma szansę dotrzeć do swojego elektoratu, jeśli stanie się nie tyle "głosem ludu", ile partią odbudowy sektora publicznego, o dużej wrażliwości. I tak też się przedstawiła.
A choć całość brzmi pięknie, to martwi brak opowieści o stronie budżetowej. I to chyba najbardziej zaskakujące w całej konwencji: posłanki nie odniosły się do burzliwej debaty na temat sprawiedliwego systemu podatkowego po prezentacji przez PiS założeń nowej polityki fiskalnej.
I choć wcześniej o podwyższeniu podatków dla najbogatszych życzliwie wypowiadał się m.in. Włodzimierz Czarzasty, to inny z liderów, Robert Biedroń kilka godzin przez rozpoczęciem konwencji w "Kawie na Ławę" w TVN24 przyznał, że "nie będzie zgody Lewicy na podnoszenie podatków".
"Po pandemii, po tym wszystkim, co PiS zgotowało w Polsce, po tym jak przedsiębiorcy tracą swoje biznesy, jak ludzie tracą miejsca pracy, jak szpitale ledwo zipią, wy chcecie podnosić podatki ludziom, opłaty, składki?" - pytał Biedroń.
Największym echem odbiły się postulaty dotyczące pracy.
Magdalena Biejat zaczęła od walki ze śmieciówkami ("musimy przestać pozwalać, by wyzysk się opłacał"), by zaprezentować spójniejszą wizję rynku pracy, w którym mamy nie tylko stabilne zatrudnienie, ale też prawo do chorowania i odpoczynku, a pracodawcy nie tylko je respektują, ale wręcz cieszą się, że wypoczęty pracownik to lepszy pracownik.
"Co trzecia osoba chorująca na grypę chodzi do pracy. Stać nas na to, żeby pozwolić ludziom spokojnie chorować" — mówiła posłanka, prezentując postulat zapewnienia 100 procent dochodów na zwolnieniu lekarskim.
Temat "kary za chorowanie" zaistniał w debacie publicznej dzięki pandemii. Wiele osób, w obawie przed obniżeniem dochodu, mimo objawów chodziło do pracy, co było jedną z napędowych kolejnych fali zakażeń.
"Jeżeli ktoś zarabia na poziomie płacy minimalnej i ma prawo do zwolnienia lekarskiego, to dla niego to, że dostanie 80 proc. wynagrodzenia, jest często potężnym ciosem w budżet domowy" — mówiła w rozmowie z OKO.press Maria Libura, ekspertka zdrowia publicznego.
Lewica chce też zawalczyć o prawo do 14-dniowego urlopu dla wszystkich, w tym samozatrudnionych. "Robimy to, bo zależy nam na innowacyjności, konkurencyjności, ale przede wszystkim na ludziach" — mówiła Biejat.
To zdecydowanie krok w dobrą stronę, bo polski pracownik to przepracowany pracownik.
Z danych OECD z 2019 roku wynika, że statystyczny Polak lub Polka w 2019 roku w pracy spędzili 1 806 godzin. Spośród unijnych krajów znajdujących się w zestawieniu bardziej przepracowani byli tylko Grecy (1 949).
Mniej od nas w pracy spędzili mieszkańcy krajów regionu: Czechy (1788 godzin), Węgry (1725 godzin), Estonia (1711 godziny), Słowacja (1695 godziny), Łotwa (1661 godziny), Litwa (1635 godzin).
Za to statystyczny Niemiec w pracy spędza 1 386 godzin w roku. Niemieckie prawo gwarantuje minimum urlopowe na poziomie 24 dni, ale dużej części pracowników do 30 dni urlopu gwarantują układy zbiorowe.
Lewica postuluje też podniesienie płacy minimalnej w budżetówce do poziomu 3,5 tys. zł, a także wraca do pomysłu budowy tanich mieszkań na wynajem dla młodych.
Społeczne mieszkalnictwo z niskim czynszem to pomysł, który Lewica wynegocjowała z PiS w Krajowym Planie Odbudowy. Mieszkania mają być dostępne dla tych, którzy są za bogaci na zasoby komunalne, ale za biedni na kredyt czy najem na rynku prywatnym. W Polsce ten problem dotyka szczególnie młodych, co widać w statystykach. Według danych Eurostatu aż 45,1 proc. Polek i Polaków w wieku 25-34 lat wciąż żyje z rodzicami. Ten stan praktycznie nie zmienia się od 2011 roku.
„Ludzie z dochodami przekraczającymi próg uprawniający do ubiegania się o lokal komunalny, a jednocześnie zarabiający na tyle mało, że nigdy nie kupią mieszkania na wolnym rynku, zawsze byli zostawieni sami sobie. Mówimy o dużej grupie osób – ludziach, którzy pracują, ale nie stać ich na to, żeby gdziekolwiek mieszkać. Gminne mieszkania w przyzwoitym standardzie o obniżonym czynszu to dobre rozwiązanie” – mówiła OKO.press dr Agata Twardoch.
"Pandemia ukradła najmłodszym kawałek dzieciństwa, a nastolatkom wolność i radość z życia. Pandemia zamknęła ich w domach, pogrążyła w lęku i skazała na edukację zdalną albo żadną" — mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i przypominała statystyki, z których wynika, że ostatnie miesiące pogorszyły dobrostan psychiczny najmłodszych Polek i Polaków.
"Zaledwie w ciągu pierwszych trzech miesięcy 2021 roku 271 dzieci podjęło próbę samobójczą. To o 271 za dużo. Nigdy więcej takich statystyk. Chcę psychologa w każdej szkole, dostępnego zawsze, gdy uczeń go potrzebuje. Psycholog to wsparcie w rozwoju, poczucie bezpieczeństwa, czasem zwykła rozmowa, a czasem ratunek" - mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
W wizji Lewicy znalazło się też kilka fundamentalnych zmian w podejściu do edukacji, o które od lat zabiegają nauczyciele i eksperci. Chodzi szczególnie o odchudzenie podstawy programowej ("liczy się jakość, a nie ilość"), postawienie na kompetencje ("damy wam przestrzeń na krytyczne myślenie, rozwiązywanie problemów i dociekanie"), a także zajęcia, które odpowiadają na wyzwania współczesności ("zamiast lekcji historii, edukacja zdrowotna, klimatyczna i pracownicza").
"Edukacja to nie wyścig, to ogromna część życia. Po roku niepewności powrót do szkoły nie może być stresem. Chcę, by każdy rok szkolny zaczynał się do najważniejszego: budowania więzi, współpracy z rówieśnikami i poznawaniem na nowo. Jedyne zaległości do nadrabiania to zaległości z bliskości, przyjaźni i szczęścia" — mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Lewica zaproponowała, by każde dwa pierwsze tygodnie roku szkolnego, były czasem poświęconym wyłącznie integracji.
Dziemianowicz-Bąk wróciła też do obiecanego, ale niezrealizowany przez PiS, programu ciepły posiłek, który walczyłby z - wciąż powszechnym - problemem niedożywienia wśród dzieci. "Każdy uczeń mógłby zjeść ciepły posiłek w stołówce; posiłek, za który rodzice nie zapłacą złotówki, o który nie trzeba będzie prosić czy się wstydzić".
Lewica chce też programu uczniowskich wymian z rówieśnikami z zagranicy, a także podniesienia wynagrodzeń nauczycieli. Pensje oświatowców, zgodnie z postulatem największego związku nauczycieli ZNP, miałyby być powiązane ze średnim wynagrodzeniem.
Marcelina Zawisza w liczbach zebrała diagnozę niedofinansowanego systemu opieki zdrowotnej: 15,7 mld zł długu szpitali, 68 tys. brakujących lekarzy i starzejący się zawód pielęgniarki (dziś średnio 53 lata), a do tego 103 tys. nadmiarowe zgony w pandemii.
Dlatego Lewica zaproponowała podniesienie nakładów na ochronę zdrowia do 7,2 proc. PKB do 2024 roku.
Za pieniędzmi nie idzie jednak spójna wizja Lewicy reformy całego systemu: zmiany w zarządzaniu i finansowaniu czy uregulowanie relacji między sektorem publicznym i prywatnym.
Marcelina Zawisza hasłowo wymieniła, co uda się zmienić, dzięki zwiększonym nakładom:
Karolina Pawliczak zaprezentowała zmiany w polityce społecznej. Pod hasłem "godnego życia" kryje się przejście od transferów pieniężnych, które uprawia rząd PiS, do polityki społecznej opartej na opiece:
Pawliczak zwróciła też uwagę na często pomijany element godnej starości. Chodzi o samotność i kryzys psychiczny z nią związany. Lewica chce więc, by szczególnie w mniejszych miejscowościach, gdzie oferta kulturalna jest ograniczona, powstawały dzienne domy pomocy dla seniorów.
Propozycje Lewicy wypełniają luki w polityce społecznej PiS: zbyt wolny proces użłobkowienia, bagatelizowanie postulatów osób z niepełnosprawnościami, sprowadzanie doli seniora do wysokości emerytury, lata stagnacji w wysokości zasiłków.
W propozycjach Lewicy pojawił się też klimat:
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze