Jest sposób, by wygrać z PiS: lewica musi iść do wyborów w jednej koalicji (SLD + Biedroń + Razem + IP + Zieloni + ruchy miejskie i kobiece), a liberałowie w drugiej (PO + .N). Jak pokazuje sondaż IPSOS dla OKO.press, elektorat lewicowy pragnie zjednoczenia. Na przeszkodzie stanąć mogą osobiste ambicje polityków
Jak pokazał sondaż IPSOS dla OKO.press, gdy wszystkie partie opozycyjne startują osobno, PiS je masakruje. Sytuacja jest jednak zupełnie inna, gdy liberałowie wystawiają jeden blok, a lewica drugi (zgodnie z propozycją wysuwaną m.in. przez Michała Sutowskiego):
W takim wariancie opozycja zdobywa łącznie więcej głosów niż Prawo i Sprawiedliwość. Dużo więcej, jeśli dodamy do niej PSL.
PiS traci większość w Sejmie.
Przy powyższych wynikach PiS prawdopodobnie uzyskuje niecałe 200 mandatów. Razem z ok. 50 posłami Kukiza dałoby to koalicji Kaczyńskiego z Kukizem niedużą większość, ale wystarczy, by poparcie dla którejś z tych formacji spadło nieznacznie, albo by w Kukiz'15 pojawił się rozłam, a PiS całkiem traci władzę.
O ile koalicja PO z .N została już oficjalnie zapowiedziana (jako "Koalicja Obywatelska") także do wyborów parlamentarnych, o tyle ta lewicowa to dzisiaj political fiction. Także przyszłość polityczna Roberta Biedronia jest dalej wielką niewiadomą, Partia Razem (mówiąc delikatnie) nie przepada za SLD, ale samodzielnie o progu wyborczym może tylko marzyć. Nie wiadomo też, jakie plany ma Barbara Nowacka z Inicjatywy Polskiej.
Tylko Włodzimierz Czarzasty z SLD chętnie mówi o koalicji z Biedroniem i z Razem. Wiele osób na lewicy obawia się, jednak, że chodzi mu nie o równą współpracę, lecz o sojusz bratnich partii pod cichym przywództwem SLD, które ostatnio poprawiło swoje notowania w sondażach.
Sondaż OKO.press potwierdza prostą prawdę: tylko szeroka koalicja może zagwarantować lewicy silną pozycję w Sejmie. 16 procent dla wirtualnego tworu to naprawdę dobry wynik.
W przeciwieństwie do koalicji Platformy i Nowoczesnej, która nie jest mocniejsza niż suma poparcia tych partii z osobna, lewica dostaje za koalicję sporą premię.
O ile do koalicji udałoby się zaangażować nie tylko SLD, Biedronia i Razem, ale też mniejsze siły: Inicjatywę Polską Barbary Nowackiej, Zielonych, ruchy miejskie i kobiece, to dostanie ona o 3 punkty procentowe więcej, niż wynosi suma poparcia trzech partii.
Między bajki należy włożyć plotki o tym, że elektorat Razem nie zaakceptuje sojuszu z SLD, że Biedroń będzie zbyt kontrowersyjny dla starszych wyborców Sojuszu itp.
Badania pokazują, że to liderzy sił politycznych mają problemy z wzajemną akceptacją, a nie ich elektoraty. Te wręcz pragną zjednoczenia.
Na nowa koalicję chce głosować:
przy czym margines błędu jest tu duży z uwagi na małe liczebności grup.
Lewicowa koalicja mogłaby liczyć na mocny klub w Sejmie. Jej powstanie pozwoliłoby przełożyć na mandaty głosy oddane na Razem, a do tego doszłaby premia z systemu d'Hondta przeliczania głosów na mandaty.
Gdyby dzisiaj lewica wystartowała osobno, to SLD dostałoby około 20 mandatów, a partia Biedronia kilkanaście - o ile przekroczyłyby próg. Łącznie to około 35 mandatów.
Gdyby zaś lewica poszła w dużej koalicji, dostałaby ok. 80-90 mandatów w Sejmie, a PiS straciłby większość.
Oczywiście takie spekulacje obarczone są dużą dozą niepewności. Pokazują jednak na potencjał lewicowej koalicji.
Z kolei przy obecnym rozdrobnieniu lewicy grozi powtórka z 2015 roku: podział głosów pomiędzy kilka list, z których - w skrajnym przypadku - żadna nie przekracza progu wyborczego i brak reprezentacji w parlamencie. Oraz premia dla PiS podobna do tej, jaka pozwoliła w 2015 roku zamienić 37 proc. wynik wyborczy, na większość w parlamencie.
Wiarygodność wyników wirtualnej koalicji potwierdzają wcześniejsze sondaże OKO.press.
W kwietniu 2018 taka sama koalicja, ale bez Partii Razem, uzyskała 14 proc. poparcia, a w styczniu 2018 - taka sama, ale bez SLD - 11 proc.
Co ciekawe, lewicowa koalicja na dość zbliżone poparcie w różnych grupach wiekowych, a także podobne na wsiach i w miastach - małych oraz dużych. Upraszczając można powiedzieć, że SLD przyprowadza elektorat starszy i z mniejszych ośrodków, a Biedroń młodszych i z większych miast. Koalicja jest też równie popularna wśród kobiet i mężczyzn.
Dość nietypowy jak na koalicję lewicową jest również fakt, że największym poparciem może się cieszyć wśród najbogatszych. Być może wynika to z tego, że wśród biedniejszych elektorat socjalny jest skutecznie zawłaszczony przez Prawo i Sprawiedliwość. Oczywiście wskazuje to również na specyficzne rozumienie terminów "lewicowy" i "prawicowy" w Polsce - o tym napiszemy niebawem.
Na lewicową koalicję najchętniej zagłosowaliby:
Co ciekawe, wśród osób określających się jako centrolewicowe, koalicja lewicowa osiąga 40 proc. poparcia i przegrywa z Koalicją Obywatelską (PO i .N), która dostaje 46 proc. Widać więc, że potencjał lewicowej koalicji nie kończy się na 16 proc., skoro wśród osób centrolewicowych dalej przegrywa ona z liberałami.
Zważywszy na elektorat lewicowej koalicji, jej wspólnym programem mogłyby być z jednej strony kwestie światopoglądowe (prawa reprodukcyjne, świeckie państwo, prawa mniejszości seksualnych itp), a z drugiej - jakość usług publicznych, przede wszystkim służby zdrowia, a także kwestie ekologiczne. Zamożniejszych i bardziej wykształconych obywateli mniej interesują bezpośrednie transfery finansowe (w stylu 500 plus), a bardziej - troska o dobro wspólne.
Elektorat lewicy jest też silnie antypisowski i proeuropejski. Koalicja lewicowa powinna więc obiecywać, że jeśli uda się jej dojść do władzy, to - choćby i wspólnie z liberałami - rozliczy Prawo i Sprawiedliwość za łamanie konstytucji i przywróci kurs na Europę.
Jak wynika z badań, Lewicowa Koalicja zabiera wyborców PSL-owi (19 proc.), Nowoczesnej (13 proc.), Wolności (Korwin-Mikkemu) (13 proc.) i PO (11 proc.), a także, w mniejszym stopniu, niezdecydowanym, Kukizowi i PiS.
Gdy na listach wyborczych pojawiają się koalicje opozycji, to PiS osiąga znacznie gorszy wynik, niż gdy wszyscy startują osobno. Zamiast 41 proc. tylko 36 proc., a mówimy nie o dwóch różnych sondażach, lecz o dwóch pytaniach w jedym badaniu!
Jeśli do wyboru dostępne są nie pojedyncze partie, lecz duże koalicje, to część wyborców PiS wybiera w zamian Kukiz'15 (który zyskuje 3 pkt. proc.), część lewicową koalicję, a część traci rezon i w ogóle nie wie, na kogo zagłosować.
Prawdopodobnie samo pojawienie się lewicowej koalicji na listach zaburza narrację zarówno PiS, jak i PO o dwóch blokach, dla których nie ma alternatywy. Dlatego oba te bloki (a szczególnie PiS) tracą poparcie, które zyskują "trzecie" siły - lewica i Kukiz'15.
PiS posługuje się bowiem w swojej narracji politycznej prostym, ogłupiającym podziałem my-oni: lud - elita, patrioci - komuniści, prawdziwi Polacy - zdrajcy narodu... Opozycja spod znaku PO siłą rzeczy również ustawia się w tej prostej (nomen omen) opozycji, tylko odwracając jej bieguny (demokraci przeciw dyktaturze itp).
Dopiero wejście trzeciej silnej narracji rozszczelnia tę ciasną narrację i automatycznie powoduje, że przestaje ona działać - przynajmniej na część wyborców. Najwięcej traci na tym PiS.
Potwierdza to tezę Roberta Biedronia, że spora część Polek i Polaków jest zmęczona konfliktem obozu PiS z PO. Dlatego, gdy pojawia się alternatywa, to przenoszą na nią swój głos.
Jak widać z sondażu, koalicja lewicowa mogłaby być korzystna dla
Nie jest tylko jasne, czy liderzy lewicy będą w stanie przezwyciężyć osobiste animozje i nawiązać współpracę.
Sondaż IPSOS dla OKO.press 17-19 sierpnia 2018, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1029 osób.
Dziennikarz, filozof, kulturoznawca, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki "Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych" (PWN 2017). Zajmuje się współczesną filozofią polityczną.
Dziennikarz, filozof, kulturoznawca, doktorant na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książki "Fluks. Wspólnota płynów ustrojowych" (PWN 2017). Zajmuje się współczesną filozofią polityczną.
Komentarze