Absurdalny przepis nakazuje odbierać partiom wielomilionowe subwencje, jeśli popełnią najdrobniejszy błąd w finansach. Partia Razem uniknęła odebrania 9,4 mln zł, a SLD 8,8 mln zł dzięki temu, że zaskarżyły decyzje PKW do sądu, a ten skierował sprawy do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie tkwią do dzisiaj. Nowoczesna do sądu nie poszła i straciła 4,6 mln
W 2016 roku Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła sprawozdanie finansowe Partii Razem, rok później - sprawozdanie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Obie partie popełniły niewielkie błędy finansowe. W efekcie obie miały stracić na trzy lata państwową subwencję. Ale zaskarżyły decyzję PKW do Sądu Najwyższego, a ten - w grudniu 2016 roku (po skardze Razem) skierował sprawę do Trybunału Konstytucyjnego.
Sędziowie SN chcieli wiedzieć, czy zgodne z Konstytucją są przepisy, które nakazują odrzucenie sprawozdania partii, a tym samym odebranie jej subwencji na 3 lata "niezależnie od okoliczności, przyczyn i skali naruszeń" ustawy o partiach politycznych.
Mimo, że minęły cztery lata, Trybunał do tej pory nie zajął się tą sprawą. Dopóki on nie wyda wyroku - nie mogą się również zakończyć sprawy Partii Razem i SLD w Sądzie Najwyższym. A z kolei do wyroku SN nie można wstrzymać wypłaty subwencji. W efekcie
zarówno Razem jak i SLD do końca poprzedniej kadencji subwencję dostawały - pierwsza łącznie 9,4 mln zł, druga - 8,8 mln zł.
Wybory w 2019 roku zamknęły okres rozliczenia subwencji i nawet gdyby ostatecznie Trybunał uznał przepisy ustawy o partiach politycznych za zgodne z Konstytucją, a potem Sąd Najwyższy podtrzymałby decyzję PKW - lewicowe partie pieniędzy nie będą musiały zwracać.
Gapiostwem wykazały się władze Nowoczesnej, które decyzji PKW o odrzuceniu sprawozdania finansowego partii za 2015 rok do SN nie zaskarżyły i straciły przez to ponad 4,6 mln zł.
W ostatnim tygodniu PKW odrzuciła sprawozdania Konfederacji i Zielonych. Naruszenia, które zarzuciła obu partiom, dotyczą kilkusetzłotowych kwot. W efekcie konfederaci mogą stracić łącznie 20,5 mln zł subwencji, Zieloni - 909 tys. zł. Ale jeśli zaskarżą decyzje PKW do sądu - także będą dostawać pieniądze, do wydania wyroków przez Trybunał i SN.
Istnieje szansa, że Trybunał uzna ostatecznie, że przepisy ustawy o partiach są niezgodne z Konstytucją - bo pozwalają na nakładanie kar nieproporcjonalnych do winy i dwukrotne karanie za ten sam błąd. Ale pewności co do tego, jakie orzeczenie zapadnie, nie ma.
Odkąd władzę w TK przejęła Julia Przyłębska i do rozstrzygania ważnych dla władzy spraw wyznaczani są sędziowie wybrani przez PiS, ich decyzje są nieprzewidywalne. Być może więc bezczynność Julii Przyłębskiej i Trybunału uratowały finanse lewicy.
Teraz w rękach TK finanse Konfederacji i Zielonych.
Partia Razem błąd, który mógł ją kosztować utratę subwencji, popełniła podczas wyborów parlamentarnych w 2015 roku.
Zgodnie z prawem partie gromadzą pieniądze na rachunku bieżącym. Gdy chcą je przeznaczyć na kampanię - przelewają środki na specjalne konto nazywane funduszem wyborczym i dopiero stamtąd - na rachunek komitetu wyborczego partii.
Razem złamało tę regułę i przelało 10 tys. zł wprost z rachunku bieżącego na konto Komitetu Wyborczego Partii Razem (KW PR). Zanim zorientowano się, że nastąpił błąd, pieniądze zostały wydane (potem komitet zwrócił je partii).
PKW najpierw odrzuciła sprawozdanie Komitetu Wyborczego Partii Razem. Zgodnie z przepisami Kodeksu wyborczego, ugrupowanie miało za karę stracić trzykrotność niewłaściwie przelanej kwoty. W 2015 roku z pierwszej raty subwencji należnej Razem potrącono więc 30 tys. zł.
Ale w październiku 2016 roku PKW uznała, że błąd popełniony w czasie wyborów oznacza, że Partia Razem w niedozwolony sposób finansowała kampanię wyborczą i odrzuciła sprawozdanie finansowe tego ugrupowania za 2015 rok. Przepisy ustawy o partiach politycznych nakazują bowiem odrzucenie sprawozdania partii, niezależnie od wagi popełnionego błędu i niezależnie od tego, czy został on popełniony przypadkiem, czy umyślnie.
Konsekwencją odrzucenia sprawozdania, jest zaś odebranie subwencji budżetowej na 3 lata. Razem miało stracić łącznie 9.434.041 zł.
To ogromna kwota - w 2015 roku na konto tej partii wpłynęło zaledwie 192 tys. zł składek i innych wpłat; na całą kampanię parlamentarną wydała wówczas tylko 354 tys. zł.
Razem odwołała się jednak od decyzji PKW do sądu. W grudniu 2016 roku sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Ten postanowił odroczyć wydanie orzeczenia do czasu aż Trybunał Konstytucyjny odpowie, czy zgodne z Konstytucją są przepisy, które nakazują PKW odrzucić sprawozdanie partii, a tym samym odebrać jej subwencję, "niezależnie od okoliczności, przyczyn i skali naruszeń" ustawy o partiach politycznych.
Trybunał do dzisiaj nie wydał orzeczenia w tej sprawie, więc i w Sądzie Najwyższym jest ona cały czas zawieszona. A dokąd Sąd Najwyższy nie wyda orzeczenia - nie można wstrzymać wypłat subwencji dla partii. Partia Razem do końca ubiegłej kadencji otrzymywała więc pieniądze z budżetu:
Rok po Partii Razem, w kłopoty wpadała kolejna lewicowa partia - SLD. W 2017 roku Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła jej sprawozdanie finansowe za 2016 rok.
Powodem decyzji PKW było naruszenie zasad finansowania kampanii wyborczej w wyborach uzupełniających do Rady Miasta Oleśnicy. W 2016 roku SLD wystawiło swojego kandydata w tych wyborach. Głosowanie odbyło się 26 maja 2019 roku. Jednak po tym terminie na konto Komitetu Wyborczego SLD wpłynęło 120 zł od jakiegoś sympatyka. A, zgodnie z prawem, komitet nie może przyjmować wpłat po dniu wyborów.
Najpierw odrzucono więc sprawozdanie Komitetu Wyborczego SLD, a potem - w związku z tym samym naruszeniem - także sprawozdanie partii. Podobnie jak wcześniej w przypadku Partii Razem, PKW uznała, że SLD złamało przepis, zgodnie z którym wydatki partii politycznej na cele związane z wyborami mogą być dokonywane jedynie za pośrednictwem Funduszu Wyborczego.
Gdy PKW wydawała decyzję w sprawie SLD, mogło ono stracić subwencję już tylko za 2 lata (bo jesienią 2019 były nowe wybory, a wraz z nową kadencją okres rozliczeń subwencji liczy się na nowo). Ale i tak miała to być ogromna suma - łącznie 8.828.130 zł.
Sojusz, podobnie jak wcześniej Razem, zaskarżył jednak decyzję PKW do Sądu Najwyższego. I ten - tak jak w sprawie Razem - zawiesił postępowanie do czasu, aż Trybunał Konstytucyjny odpowie na zadane wcześniej pytanie.
SLD również do końca kadencji otrzymywało więc subwencję.
Największym gapiostwem wykazała się Nowoczesna. Jako jedyna straciła w ubiegłej kadencji pieniądze, które, dzięki przestojowi w Trybunale Konstytucyjnym, mogła dostawać.
Problemy założonej przez Ryszarda Petru, tak jak obu lewicowych ugrupowań, wiązały się z rozliczeniami komitetu wyborczego. Przed wyborami w 2015 roku .N zaciągnęła 1.971.500 zł kredytu w banku PKO BP.
Środki - wbrew przepisom o finansowaniu kampanii - zostały przelane wprost na konto komitetu wyborczego Nowoczesnej (jak wyjaśnialiśmy wcześniej, powinny zostać przekazane na rachunek funduszu wyborczego partii i dopiero stamtąd na konto komitetu).
Prawnicy .N dowodzili, że nie był to poważny błąd: pieniądze nie pochodziły przecież z niewiadomego źródła (lecz z banku) i nie zostały wykorzystane w podejrzanym celu (lecz na kampanię). Ale PKW nie podzieliła ich opinii. W lipcu 2016 roku odrzuciła sprawozdanie finansowe Komitetu Wyborczego Nowoczesna.
Zgodnie z decyzją PKW, korzyści majątkowe przyjęte z naruszeniem przepisów - czyli 1.971.500 zł - miały ulec przepadkowi na rzecz Skarbu Państwa. A subwencja dla .N miała zostać pomniejszona o 75 proc.
Nowoczesna zaskarżyła decyzję do Sądu Najwyższego, ale ten ją podtrzymał.
W kolejnych latach partia miała więc dostawać pomniejszoną subwencję - zamiast 6.207.895 zł, tylko 1.551.973 zł na rok. Taką kwotę wypłacono jej w 2016 roku.
W październiku 2016 roku PKW odrzuciła także sprawozdanie finansowe partii Nowoczesna za 2015 rok. Jedną z głównych przyczyn tej decyzji było stwierdzone wcześniej naruszenie przepisów dotyczących finansowania kampanii w 2015. Konsekwencją odrzucenia sprawozdania było odebranie Nowoczesnej całej subwencji na 3 lata (od 2017 do 2019 roku). Partia miała więc stracić także te 25 proc. subwencji, które zostało jej po pierwszej decyzji PKW.
Od tej decyzji Nowoczesna do Sądu Najwyższego się nie odwołała. Dziś wiemy, że gdyby to zrobiła, sprawa - wraz ze sprawami Razem i SLD - prawdopodobnie utknęłaby w Trybunale Konstytucyjnym i partia do końca kadencji dostawałaby 25 proc. subwencji. W sumie straciła więc przez gapiostwo swoich władz 4.655.921 zł (3 razy po 1.551.973 zł).
Problemy z PKW mają także ugrupowania zasiadające w Sejmie obecnej kadencji.
28 września 2020 Państwowa Komisja Wyborcza podjęła uchwałę o odrzuceniu sprawozdania finansowego partii Konfederacja Wolność i Niepodległość za 2019 rok. Jeśli nie odwoła się do sądu lub sąd podtrzyma decyzję PKW – korwiniści i narodowcy stracą na 3 lata subwencję budżetową.
Konfederacji przysługuje rocznie 6.865.855 zł. W ciągu trzech lat może więc stracić łącznie 20.597.565 zł.
Decyzja PKW wywołała wielkie poruszenie wśród polityków i sympatyków Konfederacji. Emocje budzi nie tylko kwota, którą narodowcy mogą stracić, ale także suma, przez którą zostało odrzucone ich sprawozdanie - 307 zł. Na tyle wyceniony był baner, który został użyty przez Komitet Wyborczy Konfederacja Wolność i Niepodległość podczas kampanii parlamentarnej w 2019 roku, choć - jak stwierdziła PKW - został wyprodukowany w czasie kampanii do europarlamentu na potrzeby Komitetu Wyborczego Wyborców Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy.
PKW uznała, że Komitet Wyborczy KWiN przyjął niedozwoloną przepisami korzyść majątkową "w postaci, co najmniej jednego roll-upu innego podmiotu".
A to oznacza, że partia, która założyła ten komitet - czyli Konfederacja - finansowała kampanię wyborczą z pominięciem funduszu wyborczego, czym naruszyła art. 35 ust. 2 ustawy o partiach politycznych. To zaś z kolei skutkuje odrzuceniem sprawozdania partii.
W ostatnim tygodniu PKW odrzuciła również sprawozdanie partii Zieloni za 2019. Miała do niego więcej zastrzeżeń, niż w przypadku Konfederacji, ale suma przez którą są dziś problemy również jest niewielka - łącznie 501 zł.
Według PKW, w czasie kampanii wyborczej w 2019 roku Zieloni przyjęli 5 wpłat (łącznie 341 zł) od osób mieszkających za granicą oraz 3 wpłaty (łącznie 160 zł) od osób prowadzących działalność gospodarczą. Jednego i drugiego zabrania Kodeks wyborczy.
Zieloni tłumaczyli, że część pieniędzy została zwrócona, część przelana na rzecz Skarbu Państwa, a wpłaty zza granicy pochodziły od mieszkającego w Brukseli Polaka, członka partii Zieloni. Ale PKW uznała, że to tylko potwierdza, że także Zieloni wiedzą, że pieniądze nie powinny nigdy wpłynąć na konto. Wskazała także kilka błędów rachunkowych.
W efekcie Zieloni mogą na trzy lata stracić subwencję. Ponieważ normalnie przysługiwałoby im rocznie 303.066 zł, stracić mogą w sumie 909.198 zł. To dla tej partii wysoka kwota. Dla porównania: w 2019 roku ze składek członków zebrała 33 tys. zł, a z darowizn - 31 tys. zł.
Sądownictwo
Julia Przyłębska
Konfederacja
Nowoczesna
Państwowa Komisja Wyborcza
Partia Razem
Sąd Najwyższy
Sojusz Lewicy Demokratycznej
Trybunał Konstytucyjny
partie
sprawozdania finansowe
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Komentarze