0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

Według pierwotnego projektu ustawy „Lex Tusk” komisja ds. wpływów rosyjskich miała orzekać o zakazie pełnienia funkcji związanych z dostępem do finansów publicznych na 10 lat, odebraniu dostępu do informacji niejawnych oraz prawa do posiadania broni. Wedle ekspertyz senackich PiS w swojej ustawie złamał konstytucję RP aż w trzynastu punktach.

29 maja prezydent Andrzeja Duda podpisał „Lex Tusk” i skierował ustawę w tzw. trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego. Jednak przestraszył się zmasowanej krytyki i cztery dni później przedstawił swoją nowelę.

Kancelaria Prezydenta poinformowała, że prezydent Duda podpisał nowelizację „Lex Tusk” 31 lipca. Jeśli w najbliższych tygodniach dojdzie do zgłaszania kandydatów, to do wyboru spośród nich członków komisji może dojść na najbliższym – ostatnim przed wyborami – posiedzeniu Sejmu planowanym na 16-17 sierpnia.

Duda podpisuje „Lex Tusk” 2.0

Nowela likwiduje przede wszystkim kary (zwane środkami zaradczymi), które komisja mogłaby nakładać na osoby, które zdaniem komisji działały pod wpływem rosyjskim na szkodę interesów Polski. Może jedynie stwierdzić, że ktoś pod takim wpływem działał lub nie. Pierwotnie komisja miała do dyspozycji trzy środki zaradcze:

  • zakazanie pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na okres do 10 lat;
  • cofnięcie poświadczenia bezpieczeństwa lub nałożenie zakazu otrzymania poświadczenia bezpieczeństwa na okres do 10 lat;
  • cofnięcie pozwolenia na broń lub nałożenie zakazu posiadania pozwolenia na broń na 10 lat.

Jak pisaliśmy, PiS nie tylko poparł poprawki prezydenckie, ale przedstawił własne poprawki, które wybiły komisji kolejne zęby. Jedna z poprawek wykreśliła zapis dający komisji możliwość przesądzenia, że „osoba, wobec której została wydana decyzja administracyjna, nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym”. Według legislatorów Senatu wydanie tego rodzaju decyzji wobec polityka mogłoby oznaczać uniemożliwienie mu kandydowania w wyborach i pełnienia innych funkcji, do których niezbędna jest nieposzlakowana opinia.

“Przepis (…) budzi wątpliwości interpretacyjne, stąd proponuje się jego usunięcie, aby komisja mogła wyjaśniać przypadki wpływów rosyjskich bez prób kwestionowania podstaw jej funkcjonowania” – brzmiało uzasadnienie poprawki.

Ustawa w obecnym kształcie nie pozwala więc już komisji ds. wpływów rosyjskich na zablokowanie czyjejkolwiek kandydatury do Sejmu.

„Lex Tusk” nie wykreśli więc Donalda Tuska z list wyborczych.

Kolejna zmiana dotyczy publikacji pierwszego raportu z prac komisji. Pierwotnie miał zostać opublikowany 17 września, czyli na krótko przed wyborami parlamentarnymi.

Prezydencka nowelizacja zakłada, że od wydanej przez komisję decyzji będzie przysługiwało odwołanie do sądu powszechnego, apelacyjnego. W pierwotnej ustawie odwołania miały rozpatrywać sądy administracyjne. Dodatkowo prezydencki projekt nie pozwala, by w komisji zasiadali posłowie czy senatorowie. Nie gwarantuje to jednak jej niezależności od władzy. Członkowie komisji nadal nie muszą spełniać żadnych kryteriów, a przewodniczącego wybierze premier.

Przeczytaj także:

Senat i Komisja Wenecka: „Lex Tusk” do kosza

Nowela prezydenta najpierw była w Sejmie głosowana przy obecności zaledwie 249 posłów, bo opozycja zbojkotowała ten punkt posiedzenia.

28 lipca „Lex Tusk” 2.0 trafiła do Senatu. Była tam mocno krytykowana przez ekspertów.

„Chyba po 1989 r. nie mieliśmy do czynienia z taką regulacją prawną, która ma na celu ściganie ludzi, ściganie różnych podmiotów – mówiła Hanna Machińska, była zastępczyni RPO, pracowniczka naukowa Katedry Logiki i Argumentacji Prawniczej na Wydziale Prawa i Administracji na Uniwersytecie Warszawskim. ”Tworzymy piekło, a udajemy, że działamy w ramach Konstytucji" – przekonywała Machińska.

Senat zwracał uwagę, że choć drastyczność przepisów w prezydenckiej noweli została złagodzona, intencja ustawy nadal jest taka sama. A sam projekt zawiera wiele błędów, dlatego nie da się jej naprawić.

„Choć nowelizacja eliminuje z ustawy kilka rozwiązań wzbudzających wątpliwości konstytucyjne, to jednak nie wszystkie” – mówił Michał Pruszyński z Biura Legislacyjnego Kancelarii Senatu.

Nie koryguje:

  • przepisów błędnych definicyjnie,
  • naruszających zasady trójpodziału władzy i legalizmu,
  • proporcjonalności i równości,
  • nieretroaktywności norm prawnych
  • i domniemania niewinności
  • i przepisów godzących w prawo do obrony,
  • w przyrodzoną i niezbywalną godność człowieka
  • oraz w prawo do ochrony czci i dobrego imienia, a także w wolność prasy,
  • jak też przepisów pozwalających komisji prowadzić postępowania wobec prezydenta Rzeczypospolitej, członków Rady Ministrów oraz posłów i senatorów.

Ustawa matka [Lex Tusk] – nie powinna stać się częścią polskiego porządku prawnego. Ta ocena pozostanie aktualna nawet w razie wejścia w życie opiniowanej nowelizacji [Lex Tusk 2.0], ponieważ ustawa matka nadal łamać będzie kilkanaście postanowień konstytucji”.

Przewodniczący Zespołu Doradców do spraw kontroli konstytucyjności prawa przy Marszałku Senatu X kadencji Marek Chmaj: „Ustawa prezydencka nie uchyla wątpliwości konstytucyjnych. Ta ustawa tylko ma osłabiać czujność opinii publicznej. Ta ustawa jest klasycznym przykładem złego ustawodawstwa, tzn. zarówno ustawa matka, jak i ustawa nowelizująca”.

Sejm jednak odrzucił negatywną uchwałę Senatu i tak „Lex Tusk” 2.0 trafiła na biurko prezydenta Dudy, który 31 lipca złożył pod nią podpis. „Po raz kolejny opozycja w głosowaniu w Senacie pokazała, że nie jest zainteresowana tym, by opinia publiczna poznała nazwiska tych, którzy sprzyjali rosyjskim interesom” – rzucił kąśliwie poseł sprawozdawca Paweł Hreniak z PiS.

Podobnie krytyczna wobec ustawy była Komisja Wenecka, organ doradczy Rady Europy. W swojej opinii z 27 lipca komisja zalecała, żeby polskie władze wycofały „Lex Tusk” w najbliższym możliwym terminie. Jej zdaniem takie ustawodawstwo może łatwo stać się narzędziem w rękach większości do eliminacji przeciwników politycznych.

;

Udostępnij:

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze