Półprawdy, pomówienia i insynuacje cudownie będą się sprzedawać jako smakowite newsy dla mediów. Tyle, że konsekwencją będzie dalsza brutalizacja i zakłamanie teatrum wyborczego
Bywam pytana o komentarze dotyczące lex Tusk. Odpowiadam niezmiennie: ten akt wymyka się ocenom prawoznawcy. Jest w ewidentny sposób niekonstytucyjny. Na etapie projektu nie ukrywano jego intencji, włącznie z personaliami osób, przeciw którym jest skierowany.
to wszystko i wiele więcej powoduje, że cała warstwa prawna jest tu tylko etykietą – fałszywie legitymizującą coś, co się konstytucyjnie i zgodnie z zasadami wiedzy prawoznawczej (przynajmniej mojej) ulegitymizować nie da.
Wchodzenie w szczegółowe analizy prawoznawcze byłoby wstąpieniem do gry zaplanowanej z góry, już w momencie uchwalenia ustawy, jako nieuczciwa i konstytucyjnie, i w potocznym znaczeniu.
Można tu dostrzegać analogie historyczne. Tradycja takiego opacznego korzystania z prawa ma się dobrze – od procesu skorupkowego w starożytności, poprzez najrozmaitsze nadzwyczajne ciała i komisje, noszące różne, zazwyczaj nobliwe albo bombastyczne nazwy, a czasem – jak Komisja McCarthego – od nazwiska swego demiurga.
U nas ustawę ochrzczono od nazwiska tego, do którego eliminacji z życia publicznego ów akt ma posłużyć. Może to i lepiej, bo przynajmniej legalistyczny kamuflaż jest lepiej dostrzegalny.
Zatem nie podejmuję czysto prawniczej oceny aktu i szczegółowej dyskusji na tematy techniczno-prawne. Natomiast widzę w nim dowód wielkiego, choć złowieszczego triumfu czwartej władzy nad prawem: bo to media uczyniono egzekutorem decyzji Komisji.
Lex Tusk korzysta tu pełnymi garściami z obecnej medializacji dyskursu. Zapewnienie przesiąknięcia do społecznego dyskursu tego, co komisja zechce ujawnić (bo meandry postępowania i same obrady transparentne nie będą) – powierzono mediom.
I wprawdzie Pan Prezydent, podpisując ustawę, powiedział: „Uważam, że to opinia publiczna powinna sobie sama wyrabiać opinię, w jaki sposób działali różni jej przedstawiciele…”, dodając, że wierzy w obiektywizm komisji. Przedłożenie wiary nad doświadczenie nie przystoi komuś, kto chce się uważać za wytrawnego polityka. A półprawdy, pomówienia i insynuacje cudownie będą się sprzedawać jako smakowite newsy dla mediów. Tyle że konsekwencją w tym wypadku będzie dalsza brutalizacja i zakłamanie teatrum wyborczego, i tak już u nas dalekiego od rzetelności.
Gdy więc pytają mnie o ocenę lex Tusk – powiadam: to koniec pewnej epoki.
Tak jak wybory kopertowe, gdzie wola polityczna zakłóciła prawną procedurę wyborów była – dla mnie – końcem epoki państwa prawa w Polsce, tak lex Tusk, z jej pseudolegalistyczną hipokryzją i z uczynieniem mediów egzekutorem ustawy zakłócającej teatrum wyborcze – jest końcem dotychczasowego etapu demokracji.
Bo wolne i rzetelne wybory są probierzem demokracji traktowanej na serio, nie jako przesłona. A lex Tusk rzetelność wyborów nieuchronnie zakłóci.
Ewa Łętowska - prof. dr hab., profesor w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, członek czynny Polskiej Akademii Umiejętności. Pierwszy rzecznik praw obywatelskich w Polsce (1988–1992), sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999–2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011).
Ewa Łętowska - prof. dr hab., profesor w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk, członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk, członek czynny Polskiej Akademii Umiejętności. Pierwszy rzecznik praw obywatelskich w Polsce (1988–1992), sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego (1999–2002) i Trybunału Konstytucyjnego (2002-2011).
Komentarze