Politycy, którzy listę osób zaatakowanych Pegasusem widzieli, mówią, że zawiera niepokojąco dużo nazwisk. Ale nie można jej tak po prostu ujawnić – tłumaczą. Potwierdza to prawnik, ekspert fundacji Panoptykon Wojciech Klicki. Tłumaczy też, kiedy użycie takiego programu jak Pegasus byłoby w Polsce legalne
“Skala użycia Pegasusa była znacząco większa, niż sobie wyobrażaliśmy. Lista jest szokująca – i jeśli chodzi o długość i o to, kto na niej jest” – mówił minister sprawiedliwości Adam Bodnar w TVN 24 (26 lutego). Sędzia Igor Tuleya (w “Rzeczpospolitej”, 20 lutego) przyznaje, że zapewne wydawał zgody na użycie Pegasusa i czuje się wykorzystany, bo nie wiedział, jakiego narzędzia do kontroli operacyjnej chcą użyć służby. Ale koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak mówi, że na liście Pegasusa mogą być osoby "inwigilowane zasadnie” (Radio Zet, 21 lutego).
To już prawdziwy mętlik: użycie Pegasusa było nielegalne, dotyczyło wielu osób, ale mogło być zasadne, nawet jeśli sądowa zgoda wynikała z wprowadzenia sędziego w błąd. A lista ofiar ma pozostać niejawna?
Minister Bodnar mówi, że może w Sejmie – przedstawiając informację o kontroli operacyjnej służb – ujawnić, jaka była skala stosowania Pegasusa. I zamierza to zrobić. Ale nawet jeśli Pegasus był używany nielegalnie (a zdaniem Bodnara tak właśnie było), to nie można ujawnić faktu, że był użyty w sprawie np. o szpiegostwo. A przypadkach politycznego nadużycia państwo ma obowiązki wobec zaatakowanych. To oni powinni się dowiedzieć, co się stało i jakie środki mogą podjąć – np. jak wystąpić o odszkodowanie.
A zatem lista, o której nam powiedziano, że jest straszna, pozostanie niejawna?
Agnieszka Jędrzejczyk, OKO.press: Pytanie pierwsze: czy Pegasusa można stosować zasadnie? A jeśli jest całkiem nielegalny, to dlaczego?
Wojciech Klicki, prawnik, ekspert fundacji Panoptykon: Pegasus jest nielegalny, bo umożliwia ściągnięcie całej zawartości komputera telefonu oraz „podrzucanie” na niego materiałów. Zgoda na kontrolę operacyjną, o którą służby występują do sądu, dotyczyć może tylko przyszłości. I to konkretnego okresu. A zatem to, co program taki jak Pegasus może zrobić, całkowicie przekracza kompetencje polskich służb specjalnych.
To dlatego Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w sprawie karnej nie zgodził się wziąć pod uwagę dowodów z Pegasusa. To się po prostu nie mieści w polskim prawie.
Czyli “lista Pegasusa” dotyczy osób, które bezpodstawnie zostały zaatakowane przez państwo polskie. Czy to nie powód, by ją poznać?
Tak jak mówi minister Bodnar – ona nie może być po prostu ujawniona, choćby dlatego, że ujawnienie wykorzystywania Pegasusa w sprawach kryminalnych mogłoby zaszkodzić prowadzonym postępowaniom karnym. Jakkolwiek nielegalne było stosowanie Pegasusa, nie widzę interesu publicznego w tym, by opinia publiczna poznała nazwiska osób podejrzewanych o przestępstwa, które były w ten sposób inwigilowane.
Także w sprawach, w których inwigilacja miała charakter polityczny, ujawnienie nazwisk inwigilowanych nie jest oczywiste.
Kiedy myślimy o polityku czy prokuratorze, problemu tak od razu nie widać. Ale wyobraźmy sobie przedsiębiorcę zaatakowanego Pegasusem z powodów politycznych. Przecież dla niego już sam fakt ogłoszenia, że miał w telefonie Pegasusa, może być kłopotliwy.
Tak więc ofiary ataku byłyby wtórnie wiktymizowane.
Tego po prostu nie wolno zrobić nie upewniając się wcześniej, że te osoby wyrażą na to zgodę.
Kiedy minister Siemoniak mówi o “zasadnym użyciu”, to zapewne ma na myśli zagrożenie państwa. Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka mówił OKO.press, że nie możemy się wyrzekać takich systemów. Bo przecież nasi wrogowie je mają.
To jak ma być? Konstytucja przecież mówi (w art. 51): “Władze publiczne nie mogą pozyskiwać, gromadzić i udostępniać innych informacji o obywatelach niż niezbędne w demokratycznym państwie prawnym”.
Jestem przekonany, że moglibyśmy stworzyć przepisy umożliwiające stosowanie Pegasusa, ale nie do kontroli operacyjnej. Służby mogłyby jednak – pod pełnymi gwarancjami prawnymi – dostawać od sądu zgody na jednorazowe niejawne przeszukanie telefonu. Ściągnięcie z niego danych.
Taka rewizja telefonu jak mieszkania?
Nie do końca, bo byłoby to przeszukanie bez wiedzy zainteresowanego. Ale do tego należałoby wzmocnić kontrolę sądów nad takimi operacjami i wprowadzić odpowiedni mechanizm gwarantujący, że wcześniej czy później zainteresowany dowiadywałby się, że służby państwowe pobrały dane z jego telefonu/komputera.
A na razie musimy żyć ze świadomością, że jest straszna lista i tyle.
Dopóki osoby z listy się o tym nie dowiedzą i nie zechcą o tym opowiedzieć. Należy się też domagać utworzenia niezależnego organu kontrolującego służby i przyznania inwigilowanym prawa do informacji na ten temat. To były najważniejsze wnioski raportu “Osiodłać Pegaza” przygotowanego w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich za kadencji Adama Bodnara. Do wprowadzenia tych zmian zobowiązały się też partie rządzące dziś w Polsce w umowie koalicyjnej.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze