Władza przyznała się już, że ma Pegasusa od 2017 roku. Zestawmy to więc z faktem, że od 2017 roku organizowany jest system nacisku i nękania obywateli protestujących przeciwko władzy. Przypadek? A może po prostu skutek myślenia władzy o obywatelach?
To, że system nękania aktywnych obywateli tworzony jest w Polsce od 2017 roku, ustaliliśmy w ramach projektu "Na celowniku", w którym rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma aktywistami i broniącymi ich prawnikami. Z tych relacji jasno wynikało, że ludzie ci zaczynali mieć kłopoty gdzieś w połowie roku 2017. Nie w 2015 czy 2016 roku, kiedy zaczynali działania...
Dlaczego więc machina państwowa ruszyła w 2017 roku? Spekulowaliśmy, że mogło chodzić o masowe protesty w obronie sądów z lata 2017. Wtedy po raz pierwszy władza musiała się cofnąć.
Teraz okazuje się, że właśnie w tym samym czasie państwo PiS kupiło sobie Pegasusa, zaawansowane narzędzie szpiegowskie zaprojektowane do walki z mafiami. I zaczęło go używać przeciw obywatelom.
Tak jakby w formach obywatelskiego sprzeciwu rozpoznała działania zorganizowanej przestępczości.
To stawia system nękania obywateli zupełnie w nowym świetle. Społeczeństwo obywatelskie jest dla tej władzy organizacją przestępczą, którą należy zwalczać przy użyciu wszystkich dostępnych narzędzi.
Odtwarzanie PiS-owskiej polityki antyobywatelskiej przypomina układanie skomplikowanego obrazu z puzzli.Wydaje się jednak, że puzzle zebrane w sprawie Pegasusa i puzzle ze spraw "Na celowniku" to jeden zestaw.
Pegasus, agresywna forma inwigilacji, której poddane zostały co najmniej trzy bardzo znane osoby — to jeden fragment — góra obrazka? Ale są i inne puzzle, które tu pasują — tylko na dole. To informacje, które zebraliśmy w ramach projektu "Na celowniku" - relacje o policyjnych szykanach i prokuratorskich naciskach na aktywistów w całej Polsce.
Układanie tych puzzli idzie coraz sprawniej – wyłania się z tego obrazek, na którym jest nasz kraj i my sami. Jeszcze nie widać, co jest w środku — ale wygląda na to, że scena na obrazku ma wyraźny punkt centralny. Stamtąd rozbiegają się wszystkie linie.
Kiedy się te puzzle składa, widać, że mamy do czynienia nie tylko z koincydencją czasową. Puzzle pasują do siebie nie tylko rokiem produkcji. Sposób używania Pegasusa przeciwko znanym osobom publicznym i branie przez państwo "na celownik" zwykłych aktywnych obywateli, ma wiele cech wspólnych.
Władza atakuje liderów opinii w całym kraju – o ile są krytyczni wobec władzy. Używa przy tym różnych narzędzi
W projekcie "Na celowniku" pokazaliśmy, że
Obecna linia obrony władzy w sprawie Pegasusa brzmi tak: owszem, mamy, ale używamy "tylko przeciw przestępcom".
"Mogę zatem tylko podkreślić: opowieści opozycji o użyciu Pegasusa w celach politycznych to całkowite bzdury"
- mówi prezes Kaczyński w wywiadzie dla "Sieci".
I jest to spójne z tym, co zebraliśmy w ramach projektu "Na celowniku". Tam też nie są gnębieni zwykli ludzie wyrażający swoje poglądy i korzystający z wolności zgromadzeń, ale "przestępcy niszczący mienie znacznej wartości" (napisy na chodnikach i witrynach biur PiS), "wandale i propagatorzy komunizmu" (napis PiS=PZPR), chuliganki używające brzydkich wyrazów (Jebać PiS), "osoby sprowadzające masowe zagrożenie epidemią" (nie, nie Julia Przyłębska i jej TK, ale kobiety, które stanęły na czele masowych protestów w obronie praw kobiet w 2020 roku) itd.
"Chyba każdy się zgodzi, że rozmaite grupy przestępcze powinny być pod obserwacją, że przestępczość trzeba zwalczać i że na całym świecie używa się do tego narzędzi inwigilacji, oczywiście gdy są do tego podstawy prawne i zawsze pod kontrolą sądu, prokuratury" - mówi dalej prezes Kaczyński.
Policjant z Przemyśla stara się to zrealizować. Mówi aktywistce w czasie przesłuchania, że zalecana przez zwierzchników "obserwacja" mu nie wychodzi, gdyż "ciężko się do was dostać". Ten policjant mówi to do osoby, której działalność polega na regularnym protestowaniu przed biurem poselskim PiS. Działalnością przestępczą, którą bada ten policjant, są np. nieznanego pochodzenia napisy wydeptane w śniegu nad Sanem przed oknami PiS ("Konstytucja" i "Dzbany"). W tym celu musi on rozpracować "grupę".
Policjant z Sanoka próbuje negocjować "złagodzenie kary" za przyznanie się do winy. Aktywistka ma zostać świadkinią koronną w sprawie napisu "Konstytucja! Nie deptać"?
To nie jest inicjatywa oddolna. Policja tłumaczy, że "ma nakaz" na konkretne osoby (takie świadectwa zebraliśmy), że musi ścigać za hasła na demonstracjach. TVP albo szef MSWiA "docierają" do zarzutów stawianych aktywistom, zanim pozna je prokurator, poseł na firmowym papierze każe ścigać ludzi, a prezes PiS szepcze "co to jest?!" na placu Piłsudskiego — i policja zaczyna polować na Lotną Brygadę Opozycji.
10 stycznia 2022 gonili ludzi przebranych za zabawki i urwali kotu ogon.
Tak nazwał działanie Pegasusa w TVN doradca prezydenta Dudy Andrzej Zybertowicz 9 stycznia 2021 roku i pasuje to do działań z operacji "Na celowniku".
Nasz raport pokazał, jak władza przy użyciu służb państwa namierza konkretnych aktywistów, a potem utrudnia im życie, po to, by się wycofali z działalności publicznej.
Masowo spisuje, a kiedy idzie polecenie, by karać kobiety za okrzyk "Jebać PiS", kieruje sprawy przeciwko namierzonym już aktywistkom.
Punktowo.
Nie zawsze trzeba instalować Pegasusa. Można wyciągnąć dane medyczne (jak w przypadku informacji sanepidu o zakażeniu covidem Marty Lempart), dane z teczki osobowej w prokuraturze (prok. Katarzyna Kwiatkowska), przeczesywać internetowe wykłady w poszukiwaniu "haków" (dr Paweł Grzesiowski), produkować fejkowy kontent do sieci (Bart Staszewski).
A czasem użyje się danych pobranych przez Pegasusa.
To sugeruje, że koordynacja następuje na wysokim szczeblu. Zresztą pokazały to niedawno słynne "maile Dworczyka", w których doradcy premiera organizują telewizyjną nagonkę na sędziów za to, że wydali niekorzystny dla władzy wyrok (za kłamstwo w kampanii wyborczej).
Tu warto się znowu odwołać do wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego w sprawie Pegasusa: "W Polsce system nadzoru nad takimi działaniami należy do najbardziej rygorystycznych w Europie".
Prezes nie może mieć tu na myśli cywilnego niezależnego systemu nadzoru nad służbami, bo tego w Polsce (w przeciwieństwie do innych państw w Europie) nie ma. Chodzić tu więc może tylko o nadzór sprawowany przez władzę centralną.
Ktoś sobie „najbardziej rygorystycznie w Europie" wszystkie te „działania" nadzoruje.I Pegasusa, i resztę.
Czy to w przypadku Pegasusa, czy w przypadku ścigania ludzi.
Wydanie setek tysięcy na zainfekowanie smartfona jednej osoby jest tak samo możliwe i racjonalne, jak wydanie 10 tys. zł na odzyskanie niewyraźnego zapisu z monitoringu ulicznego albo analizowanie składu farby użytej do antyrządowego napisu na chodniku.
Policja spędza dziesiątki godzin na badanie, jak obywatele korzystają z wolności słowa i zgromadzeń. Studiuje dopiski, jakie ludzie zrobili na papierowym bannerze w obronie praw kobiet. Stawia się w sile siedmiu chłopa w sądzie, by zeznać, że tak, słyszeli brzydkie okrzyki przeciw władzy na demonstracji w małej miejscowości.
Prokuratura zamawia (płaci za) ekspertyzy jedna za drugą, aż w końcu ktoś jej potwierdzi, że klej na drzwiach biura PiS spowodował straty powyżej 500 zł, a to oznacza odpowiedzialność karną, a nie wykroczeniową obywatela-sprawcy.
Ten rozbudowany system nacisku i nękania (Pegasusem i policją) nie służy naprawie państwa czy zwalczaniu przestępczości — wręcz przeciwnie, angażuje ogromne siły państwa w co innego niż poprawa sprawności i zwalczanie przestępczości.
Ba, policja jest w stanie zaatakować liderki, które wybawiły policjantów z kłopotu i zapanowały nad wzburzonym tłumem protestujących (przykład z Iławy).
Policjanci są brutalni, tak jak brutalny jest Pegasus i ci, którzy go stosują. Czują, że mogą — przełożeni stają za nimi murem. Więc nawet jeśli państwo nie wejdzie z butami na Twój telefon, to może rzucić na ziemię i skuć, psikać gazem czy walić pałką teleskopowa. Może złamać rękę na demonstracji – tak po prostu. A potem jeszcze oskarżyć o składanie fałszywego zeznania, że złamało tę rękę świadomie i w złej wierze (sprawa z Katowic).
I wszystko to dzieje się od jesieni 2017 roku. I narasta.
Wygląda na to, że dla rządzących w Polsce każda forma niezgadzania się z władzą jest przestępstwem. A ponieważ — zdaje się myśleć władza — normalny człowiek sam z siebie nie może protestować, mamy do czynienia z przestępczością zorganizowaną.
Dla obywateli nauka z tego taka, by nie lekceważyć drobnych szykan. Bo być może jest to element większej układanki.
Tekst ten powstał w ramach projektu „Na celowniku”, który OKO.press prowadzi razem Archiwum Osiatyńskiego. Dokumentujemy działania osób zaangażowanych w obronę praworządności i praw jednostki w Polsce po 2015 r. Staramy się dokumentować represje, jakim zostali poddani aktywiści. A także to, jak państwo stara się wypchnąć ich ze sfery publicznej i zniechęcić do zabierania głosu.
Projekt prowadzimy od 2021 r. Początkowo wspierała nas w tym norweska Fundacja Rafto; od 2022 r. - amerykański German Marshall Fund.
Materiały zebrane w 2021 r. podsumowaliśmy raporcie opublikowanym na początku 2022.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022
Komentarze