0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 27.09.2017 Sopot , Centrum Konferencyjne Sheraton . Lukasz Lipinski podczas panelu dyskusyjnego " Schylek demokracji ? Wglad intelektualistow versus nauki spoleczne " , podczas pierwszego dnia Europejskiego Forum Nowych Idei EFNI 2017 . Fot. Jan Rusek / Agencja Wyborcza.pl27.09.2017 Sopot , C...

Umarł dzisiaj, 18 czerwca, w wieku 51 lat.

Słucham ostatniego nagranego 15 maja 2024 podcastu z cyklu „Temat tygodnia” (cały Łukasz, nazwa konkretna, bez śladu efekciarstwa). Łukasz rozmawia z drugim Łukaszem, Pawłowskim, który prognozuje wynik wyborów prezydenckich w 2025 roku i studzi te prognozy: „ale do wyborów mamy jeszcze rok z ogonkiem, dużo wody w Wiśle w międzyczasie upłynie, dużo rzeczy może się zdarzyć, a ja już zapraszam państwa na mój koleiny podcast jak zwykle za tydzień”.

Rok z ogonkiem? Nie słyszałem tego powiedzenia u nikogo innego. W ogóle Łukasz jest (w naszej pamięci) nietypowy, trochę jakby był z innej kultury (skandynawskiej?), nietypowy zwłaszcza w naszym zawodzie, który kojarzy się raczej z wybuchami energii, emocji, niż dopieszczanymi analizami i cicho wypowiadanymi słowami. Właśnie, Łukasz mówił cicho, co sprawiało, że trzeba było się pochylić i skupić, żeby go wysłuchać.

Wszyscy, z którymi o nim rozmawiam, czy był ich szefem, czy kolegą, czy podwładnym, mówią, że Łukasz jest, to znaczy był, spokojny. I że nie lubił przesady. Rzeczy widział jasno i zupełnie wprost, a przy tym widział w nich zadania do wykonania.

Taki był zawsze, czy chodziło o komentarz w mediach (to było bardzo budujące, że wiele redakcji zapraszało go do samego końca, choć choroba nowotworowa razem z naświetlaniem i chemią zniszczyła mu jego przystojną gębę – zobacz na zdjęciu głównym), czy o rozmowę z dziennikarką lub dziennikarzem w swoim zespole (o czym za chwilę), czy wreszcie o kampanie społeczne, jakie razem prowadziliśmy (o czym dalej).

Dziecko „Gazety Wyborczej”, gdańszczanin, z żywą do samego końca miłością do miasta i morza, a zwłaszcza plaży w Brzeźnie, zaczynał jako 25-latek po studiach prawniczych w trójmiejskiej Wyborczej, potem – drogą awansu dziesiątek osób w GW – ściągnięty do Warszawy. I tutaj, na Czerskiej, w latach 2008-2013 szefował kolejno trzem najważniejszym działom: gospodarczemu, zagranicznemu i krajowemu, zwanemu też politycznym.

Odeszliśmy z „Gazety Wyborczej” w tym samym 2013 roku, on wypatrzony jako bystrzak zabrał się za tworzenia „Polityki Insight”, serwisu analitycznego tygodnika „Polityka”. Jerzy Baczyński miał nosa do ludzi. Łukasz wykonał tam – jak czytam, bo sam tego nie widziałem – ogromną robotę. Jak pisze Dariusz Ćwiklak (kiedyś w „Wyborczej”, jak my wszyscy, dziś w „Newsweeku”), „zredagował kilka tysięcy analiz, przygotował kilkaset wypuszczonych briefingów, kilkadziesiąt raportów, ponad setkę prezentacji i prowadzonych spotkań dla subskrybentów i klientów”.

Pamiętam naszą rozmowę w marcu 2018, gdy dostał propozycję przejścia do „Polityki” na wicenaczelnego, z zadaniem poprowadzenia portalu polityka.pl. Nie ukrywam, że chciałem go i wtedy, i wcześniej namówić na przyjście do OKO.press, ale z tym samym kulturalnym spokojem odmówił. W taki sposób, żeby mnie nie urazić.

Grywał w piłkę z moimi synami młodszymi od niego o 20 lat. Wyobrażałem go sobie zawsze jako uspakajającego grę pomocnika, ale było inaczej. Syn K.P. mówi mi dzisiaj: „Lubił grać na skrzydle i z przodu, masę biegał i miał dużo okazji, a niedostatki techniki nadrabiał zaangażowaniem”. Drugi syn M.P. dodaje, że „z zapałem główkował i wtedy spadały mu okulary, co powodowało przerwę w grze”.

Widać człowiek ma różne wcielenia. Zawsze mnie dziwiła pasja Paula Austera do baseballu, a opisy tego egzotycznego sportu w jego „4,3,2,1” bezczelnie opuszczałem. Łukasz należał do tej samej rodziny inteligentów zakręconych na punkcie ligi krajowej (Lechii Gdańsk) i angielskiej Premier League. Auster umarł w tym samym co Łukasz roku, ale przeżył jednak 77 lat, też nie za wiele, ale kawał życia więcej.

Łukasz, umierając miał 51 lat. Głupie i niesprawiedliwe.

Parę razy rozmawialiśmy o chorobie, jej postępach i remisjach. Z tą samą precyzją co zawsze mówił, że rak trzustki nie ma dobrych rokowań, ale oczywiście pocieszał się każdą lepszą chwilą. I to, co wszyscy podkreślają, starał się żyć na maksa, jeździł nad swoje morze, cieszył się kontaktem z najbliższymi, pracował.

Był precyzyjny nawet w opisie dolegliwości wywołanych tyleż chorobą, co leczeniem, mówił o tym – jakby to określić – z rzeczową skargą. Rozmawialiśmy o życiu, a nawet o umieraniu, bez przesadnych emocji, jak to z Łukaszem, spokojnie i poważnie, pełnymi zdaniami.

W ostatnich kilku miesiącach wydawało mi się, że wygląda lepiej, jakby przybrał trochę na wadze. Opowiadał, że nawet wyszedł poodbijać piłkę. Jego postawa dawała nadzieję, że to się tak szybko nie skończy.

Na koniec, chcę mu specyficznie podziękować w imieniu OKO.press. Łukasz brał bowiem udział w trzech inicjatywach dziennikarskiego nieposłuszeństwa, które współorganizowaliśmy:

  • w proteście przeciwko „Lex TVN” w lecie 2020 roku, zainicjowanym przez Mariusza Jałoszewskiego z OKO.press i Wojtka Czuchnowskiego z „Wyborczej”;
  • potem już współorganizowaliśmy w marcu 2023 „Dziennikarski protest po tragicznej śmierci Mikołaja Filiksa” (syna posłanki KO). Popełnił samobójstwo po tym, jak jego życie prywatne prześwietliły media powiązane z władzą;
  • i wreszcie kampanii „Dziennikarze na granicy”, w której zebraliśmy wspólnie podpisy kilkudziesięciu redakcji w proteście przeciwko zamykaniu dostępu do granicy z Białorusią w ramach wprowadzonego wtedy stanu wyjątkowego.

Zbieranie podpisów w kolejnych redakcjach wymagało cierpliwości i taktu, bo część redaktorów się bała i/lub wstydziła się odmówić i nas unikała... Zbieranie ponad 1000 podpisów dziennikarzy w dwóch poprzednich kampaniach wymagało z kolei mrówczej pracy sprawdzania w kółko, czyje nazwiska możemy już opublikować, a kto się jeszcze waha.

Trafił tu swój na swego, tyle że moja kompulsja była mniej efektywna niż jego precyzja i młodsza o równo 20 lat pamięć (łeb jak sklep — tak się kiedyś mówiło).

Kiedy układaliśmy treść apeli do władz i listów protestacyjnych, Łukasz nanosił na moją wersję poprawki dobrego redaktora, który zostawia autorowi swobodę, ale strzyże jego egzaltację i wycina powtórzenia.

I jeszcze drobna, ale symptomatyczna anegdota Magdy Chrzczonowicz, wicenaczelnej OKO.press. Na spotkaniu z europejskimi organizacjami pilnującymi wolności mediów „Article 19” dyskutowali z Łukaszem o aferze wizowej i skali nielegalnej migracji. Magda broniła tekstów Małgorzaty Tomczak, która wtedy w OKO.press rozbrajała opowieści o setkach tysięcy nielegalnych wiz. Posprzeczali się o te teksty z Łukaszem, dyskusja oczywiście (jakże by inaczej) mieściła się w obszarze kulturalnego sporu.

A jednak następnego dnia Łukasz, którego Magda bliżej nie znała, zadzwonił do niej, żeby przeprosić, że był zbyt ostry.

Łukaszu, darujemy ci tę niby-sprzeczkę z Magdą, przerwy po twoich główkach w piłkarskich meczach i kolejne sugestie, by jeszcze raz sprawdzić listę podpisów. Bardzo byśmy chcieli, żebyś nadal popełniał te wszystkie przewiny.

Do widzenia Łukaszu, czy może raczej, cześć.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor OKO.press, prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze