Radosław Gruca
Radosław Gruca
Znany z licznych skandali były poseł PiS - Łukasz Z. został oskarżony o oszustwo. Według prokuratury, pracownik jego gospodarstwa rolnego był fikcyjnie zatrudniony najpierw jako jego asystent poselski, a potem asystent europosła Ryszarda Czarneckiego. Z Sejmu i europarlamentu dostał ponad 57 tys. zł wynagrodzenia - ustaliło OKO.press
Jak dowiedziało się OKO.press, w czerwcu 2020 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do Sądu Rejonowego we Włocławku akt oskarżenia przeciwko Łukaszowi Z.
Według śledczych, były poseł PiS w latach 2012-2014 zorganizował fikcyjne zatrudnienie dla Grzegorza W. Najpierw zatrudniał go swoim w biurze poselskim we Włocławku, a potem załatwił mu posadę asystenta europosła PiS Ryszarda Czarneckiego. Dzięki temu Grzegorz W. otrzymał:
W rzeczywistości Grzegorz W. nie wykonywał jednak obowiązków asystenta posła i europosła, lecz przez 2 lata, 5 dni w tygodniu, po kilka godzin dziennie, pracował w prywatnym gospodarstwie rolnym Łukasza Z. i jego ówczesnej żony.
Według śledczych "ostatecznym beneficjentem" fikcyjnego zatrudnienia Grzegorza W. był właśnie eks-poseł PiS, ponieważ dzięki oszustwu "uniknął wypłacania Grzegorzowi W. wynagrodzenia ze środków własnych".
Prokuratura zarzuca Łukaszowi Z., że:
Europosłowi Ryszardowi Czarneckiemu nie postawiono w związku z tą sprawą żadnych zarzutów. Ale w akcie oskarżenia skierowanym do włocławskiego sądu,
umowę o pracę zawartą pomiędzy Ryszardem Czarneckim i Grzegorzem W. prokurator nazywa "fikcyjną". W innym miejscu pisze, że zatrudnienie mężczyzny w biurze Czarneckiego "miało charakter fikcyjny".
W rozmowie z OKO.press Czarnecki przekonuje, że "przyjmował", że asystenci zatrudnieni w jego biurze, pracują dla niego. Czy to możliwe, że przez 1,5 roku przedstawiał Parlamentowi Europejskiemu dokumenty potwierdzające, że W. wykonuje obowiązki jego asystenta, nie wiedząc, że faktycznie mężczyzna pracuje w gospodarstwie Łukasza Z.?
Prokuratura nie odpowiedziała nam, czy badała lub bada rolę Czarneckiego w tej sprawie.
Łukasz Z. był w latach 2005-2019 posłem PiS. Równocześnie, od 2012 roku, razem z ówczesną, żoną prowadził gospodarstwo rolne.
Z aktu oskarżenia wynika, że już w 2012 roku do pracy na roli Łukasz Z. zatrudnił Grzegorza W. Oficjalnie podpisał z nim umowę o dzieło dotyczącą zatrudnienia w jego biurze poselskim przy ul. Jagiellońskiej we Włocławku. Od sierpnia do grudnia 2012 roku wypłacił mu 13,2 tys. zł z poselskiego ryczałtu na prowadzenie biura. Później, składając w Sejmie sprawozdanie z wykorzystania ryczałtu, potwierdził, że wydał taką kwotę na zatrudnienie pracownika w biurze.
Podczas przesłuchania w prokuraturze, Grzegorz W. przyznał, że nie wykonywał prac na rzecz biura poselskiego. I że był tam tylko raz, by zawieźć ulotki reklamowe, ale wtedy dostał za to dodatkowe pieniądze, na podstawie innej umowy.
Potwierdzili to świadkowie, pracujący w biurze przy Jagiellońskiej. Większość z nich zeznawała, że nie znają W. i nigdy go nie widywali.
Za to była żona i teściowa Łukasza Z. zeznały, że W. przychodził codziennie - od poniedziałku do piątku, a czasem także w sobotę - do pracy w gospodarstwie małżeństwa Z. Zajmował się uprawą ziemi oraz zabezpieczaniem maszyn rolniczych.
Na początku 2013 roku, gdy Grzegorz W. pracował właśnie w gospodarstwie, pojawił się tam Łukasz Z. Wręczył W. umowę o pracę datowaną na 28 grudnia 2012 roku. Zgodnie z dokumentem, mężczyzna miał być asystentem krajowym europosła Ryszarda Czarneckiego. Do jego obowiązków miało należeć:
Zgodnie z umową, W. miał pracować w biurze Czarneckiego przy ul. Jagiellońskiej (europoseł dzielił je wówczas z posłem Łukaszem Z.), od poniedziałku do piątku w godzinach 8-16.
Według ustaleń prokuratury, od stycznia stycznia 2013 do maja 2014 zatrudniony był w biurze Czarneckiego na pełny etat, z wynagrodzeniem o równowartości 600 euro miesięcznie.
Jak już wspomnieliśmy, w akcie oskarżenia przeciwko Łukaszowi Z., prokurator określa umowę pomiędzy Czarneckim a Grzegorzem W. jako "fikcyjną", a o zatrudnieniu W. pisze, że "miało charakter fikcyjny". Według ustaleń śledczych, W. "nie wykonywał pracy asystenta" Czarneckiego, ale nadal pracował w gospodarstwie rolnym Łukasza Z.
Znów potwierdzili to świadkowie - pracownicy biura i rodzina Łukasza Z.
Według śledczych Łukasz Z., za pośrednictwem europosła Czarneckiego, przekazał do Sekretariatu Generalnego Parlamentu Europejskiego:
Zdaniem śledczych Łukasz Z. w ten sposób wprowadził w błąd osoby reprezentujące europarlament "co do zamiaru zatrudnienia" Grzegorza W. "w charakterze asystenta krajowego" Ryszarda Czarneckiego.
Łukasz Z. nie chciał rozmawiać z nami o tej sprawie i nie odpowiedział na pytania przesłane na piśmie. Zakomunikował nam tylko, że nie jest już posłem, a osobą prywatną.
Prokuratorzy nie wyjaśniają w akcie oskarżenia przeciwko Łukaszowi Z., jaką rolę w fikcyjnym zatrudnieniu Grzegorza W. odegrał Ryszard Czarnecki.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz, nie odpowiedziała nam, czy europoseł składał wyjaśnienia w tej sprawie i czy rozważano możliwość przedstawienia mu zarzutów.
Również Czarnecki nie chciał zdradzić OKO.press, czy był przesłuchiwany przez śledczych. Pytany o okoliczności zatrudnienia Grzegorza W., odmówił komentarza i odesłał nas do Łukasza Z. „Nie będę się na ten temat w ogóle wypowiadał, ani komentował tej sprawy. To sprawa posła Z. i niech się o tym wypowiada.
Ja przyjmowałem, że asystenci pracowali dla mnie” - stwierdził.
Dopytywany, jak to możliwe, że człowiek zatrudniony przez niego jako asystent przez 1,5 roku nie pojawiał się w pracy, zaczął mówić podniesionym głosem, że wmawiamy mu, że nie wie, kto był jego asystentem.
„Ci ludzie pracowali jako moi asystenci, ja ich zatrudniałem i była umowa, że będą mieli dyżury poselskie w moim biurze. Tyle mam w tej kwestii do powiedzenia” - zakończył rozmowę.
Sprawa fikcyjnego zatrudnienia Grzegorza W. w biurze poselskim i europoselskim wyszła na jaw przy okazji postępowania prowadzonego przez Centralne Biuro Antykorupcyjne i śledztwa prokuratury, dotyczącego nieprawidłowości w poselskich oświadczeniach majątkowych Łukasza Z.
W 2017 roku Z. usłyszał zarzuty zatajenia prawdy i podania nieprawdy w oświadczeniach składanych w latach 2011-2016.
Ale na całą Polskę "zasłynął" już wcześniej. Pierwszy raz jego nazwisko trafiło na czołówki gazet w 2011 roku. Podczas oficjalnej delegacji na Cypr, razem z posłem Karolem Karskim, po pijanemu rozbili wówczas hotelowego meleksa. Zostali za to potem skazani przez cypryjski sąd.
W 2015 roku, w środku kampanii wyborczej, żona oskarżyła Łukasza Z. o napaść. Kierownictwo PiS bezskutecznie apelowało wówczas do niego, by zrezygnował z kandydowania do Sejmu. Z. odmówił, został zawieszony w prawach członka partii. Ale gdy mimo wszystko wszedł do Sejmu, sprawę o napaść na żonę prokuratura umorzyła i po kilku miesiącach prezes PiS Jarosław Kaczyński przywrócił go do partii. Jego głos był potrzebny do utrzymania większości podczas głosowań w Sejmie.
Tuż potem wybuchł kolejny skandal z udziałem Z. Okazało się, że jego kochanka, formalnie zatrudniona w biurze europosła Tadeusza Kosmy Złotowskiego, faktycznie spędza czas w biurze poselskim Z.
W 2019 roku Z. startował jako kandydat niezależny w wyborach do Senatu. Tym razem bez powodzenia.
Afery
Ryszard Czarnecki
Parlament
Parlament Europejski VIII kadencji
Łukasz Zbonikowski
oświadczenia majątkowe
oszustwo
Prokuratura Okręgowa w Warszawie
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.
Komentarze