0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...
W Polsce rodzi się coraz więcej dzieci, a baby boom zaczyna być faktem
Jest więcej urodzeń, ale na baby boom zdecydowanie za wcześnie
Konferencja, Toruń,31 marca 2017

Doprowadziliśmy do sytuacji, kiedy Polaków zaczyna rodzić się więcej, a Polska przestaje się wyludniać
To akurat nieprawda. Przyrost naturalny jest nadal ujemny
Wywiad dla wPolityce,03 kwietnia 2017
Choć PiS często zastrzega, że nie obiecywało za wiele w kwestii wzrostu dzietności, to jednak był to jeden z dwóch celów programu 500 plus. Na początku 2016 roku Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej prognozowało, że dzięki 500 plus w ciągu 10 lat urodzi się dodatkowo 278 tys. dzieci, czyli średnio o 27-28 tys. rocznie więcej.

Co się zmieniło w 2016 roku?

Czy prognozy się spełniły? Zgodnie z informacjami GUS w całym 2016 roku urodziło się 13 tys. dzieci więcej niż w 2015 roku. Tylko w grudniu 2016 urodziło się prawie sześć tysięcy więcej dzieci niż w grudniu 2015. Miesiąc później (w styczniu 2017) - wzrost był nieco mniejszy - urodziło się cztery tysiące więcej dzieci niż w styczniu 2016 roku (35 tys. do 31 tys.)

Na lutowe wyniki trzeba było długo czekać. 26 kwietnia (2017), tuż po publikacji najnowszych danych GUS, MRPiPS pochwaliło się wynikami na twitterze:

31 tys. to zaledwie tysiąc więcej niż w lutym 2016 roku (29,7 tys.). To praktycznie niezauważalny wzrost.

Ministerstwo chwali się też wynikami marcowymi, ale tych GUS jeszcze nie opublikował. W poście jest mowa o "wstępnych danych". Odejmując od 7 tys. wzrost styczniowy (cztery tysiące) i wzrost lutowy (tysiąc) na marzec pozostają dwa tysiące. To wzrost śladowy. Być może spadek jest chwilowy. Możliwe jednak, że wzrost urodzeń nie będzie stałym trendem.

I tu pojawia się zasadniczy problem z wnioskowaniem o wzroście dzietności w wyniku 500 plus.

"GUS opublikował na razie liczbę urodzeń. Nie możemy nic ocenić, jeżeli nie mamy wskaźnika dzietności za 2016 rok" - mówi OKO.press Dominik Owczarek, analityk z Instytutu Spraw Publicznych.

Jak dowiedzieliśmy się w GUS, dzietność będzie znana w maju 2017 roku. Sam wzrost liczby urodzeń może być też spowodowany tym, że przybywa kobiet w wieku rozrodczym.

Przypomnijmy, że dzietność to statystyczny współczynnik, określający liczbę urodzonych dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym (15-49 lat). W Polsce ten współczynnik wyniósł 1,32 w 2014 i 1,29 w 2015 roku. Jest jednym z najniższych w Unii Europejskiej.

Przeczytaj także:

Poprosiliśmy prof. Irenę Kotowską, demografkę z SGH, by spróbowała oszacować współczynnik dzietności za 2016 rok. Profesor oceniła, że prawdopodobnie dzietność będzie na podobnym poziomie, jak w ostatnich latach i wyniesie ok. 1,3. Czyli, mimo wzrostu urodzeń, dzietność wzrośnie nieznacznie albo wcale.

Jak podkreśla prof. Irena Wóycicka, "nawet jeśli współczynnik dzietności wzrośnie stopniowo do 1,7 w ciągu kolejnych 40 lat, to liczba urodzeń będzie malała, choć zdecydowanie wolniej niż gdyby pozostał on bez zmian".

O związku demografii z programem 500 plus krytycznie wypowiadają się sami demografowie. Prof. Irena Kotowska została poproszona przez ministerstwo o ocenę wpływu programu na decyzje prokreacyjne i dzietność w Polsce. Zaprezentowała ją 8 lutego 2017 roku w Pałacu Prezydenckim podczas seminarium pt. "Monitoring pierwszych skutków społecznych Programu Rodzina 500 plus".

W rozmowie z OKO.press podkreśliła, że: "są przynajmniej dwa powody wskazujące, iż przypisywanie zaobserwowanego wzrostu urodzeń jednemu z rozwiązań polityki rodzinnej, wprowadzonemu w kwietniu 2016 roku, jest - najdelikatniej rzecz ujmując - nieuprawnione."

Inny klimat dla rodzin

Jednak prof. Kotowska podkreśla, że nie chodzi tylko o to, że jest za wcześnie na oceny. Monitorowanie zachowań prokreacyjnych tylko na podstawie danych z GUS jest niewystarczające. Profesor wskazuje na kontekst i moment, w którym powstał program 500 plus.

W ostatnich 4 latach (2013-2016) wprowadzono wiele nowych rozwiązań, które stworzyły inny klimat wokół polityki rodzinnej. Wśród decyzji, które pomogły rodzinom z dziećmi, prof. Kotowska wymienia wprowadzenie:

  • urlopów rodzicielskich i ich uelastycznienie;
  • świadczenia rodzicielskiego;
  • Karty Dużej Rodziny;
  • mechanizmu "złotówka za złotówkę" w progach dochodowych uprawniających do świadczeń;
  • zmiana ulg podatkowych na dzieci;
  • weryfikacja kryterium dochodowego i świadczeń rodzinnych;
  • program polityki rodzinnej opracowany w Kancelarii Prezydenta RP przez zespół ekspertów pracujących pod kierunkiem minister Ireny Wóycickiej.

Na liście znajduje się też Program Rodzina 500 plus.

"Nie można wyizolować wpływu jednego, konkretnego instrumentu polityki rodzinnej z całego zestawu narzędzi wprowadzanych niemal jednocześnie, które dotyczą zarówno bezpośredniego jak i pośredniego wsparcia dochodowego rodzin jak i ułatwienia w łączeniu pracy zawodowej z rodziną" - dodaje prof. Kotowska.

Odroczona decyzja o dziecku

Demografowie zaznaczają silną korelację pomiędzy sytuacją na rynku pracy a planami prokreacyjnymi. Dr Anna Matysiak prezentując wyniki badań porównawczych w Europie wskazała na ten trend.

"Ludzie reagują na pogorszenie warunków ekonomicznych i opóźniają decyzję o dziecku, przekładając ją na 'lepsze czasy'.

Najczęściej obserwuje się przyrost płodności po ustąpieniu recesji. I wywołany jest realizacją odroczonych planów prokreacyjnych".

Prof. Kotowska uważa, że bliższy wgląd w dane GUS dotyczące urodzeń, zwłaszcza dane z lat 2013-2016, świadczy o tym, że właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia.

"Dane z 2016 roku wskazują na kontynuację zmian obserwowanych od 2014 roku. Zwiększa się bowiem natężenie urodzeń przez kobiety w wieku 25-29 i 30-34 lata. Wyraźniejszy wzrost urodzeń drugich i szczególnie trzecich dzieci sprawił, że w ogólnej liczbie urodzeń nieznacznie wzrósł udział urodzeń drugiego dziecka i został zahamowany spadek udziału urodzeń trzeciego dziecka".

Coraz częściej osoby bezdzietne opóźniają decyzje prokreacyjne

Jest to zresztą zgodne z wynikami badań zespołu demografów Instytutu Statystyki i Demografii, dotyczących realizacji planów prokreacyjnych. Dane z dwóch kolejnych rund międzynarodowego badania Generations and Gender Survey, zrealizowanych na przełomie lat 2010-2011 i 2014-2015, wskazują na to, że osoby, które mają dziecko, częściej niż osoby bezdzietne deklarowały, że w najbliższych trzech latach podejmą decyzję o kolejnym.

Prof. Kotowska: "Czy zmiany polityki rodzinnej i poprawa na rynku pracy przekonają osoby, które w drugiej rundzie badania deklarowały, że nie zamierzają mieć dzieci w ciągu najbliższych 3 lat? Tego nie wiemy, ale wiadomo, że odsetek osób, które trzeba do tego przekonywać, bo odkładają te decyzje na później, zwiększył się w porównaniu z pierwszą rundą wśród bezdzietnych osób z 46 proc. do 54 proc.

Nadal rośnie udział urodzeń przez kobiety z wyższym wykształceniem, które są mniej skłonne do korzystania z dłuższych przerw w pracy (urlopy), a bardziej cenią rozwiązania umożliwiające łączenie pracy zawodowej z obowiązkami opiekuńczymi (elastyczna organizacja czasu pracy, usługi opiekuńczo-edukacyjne)".

Wychodzimy z recesji

Również dr Iga Magda z Instytutu Badań Strukturalnych, uważa, że niewielki wzrost liczby urodzeń, który właśnie obserwujemy, może być spowodowany lepszą koniunktura gospodarczą: "Jeśli spojrzeć na dane o urodzeniach, to faktycznie podskoczyły w zeszłym roku, ale wychodziliśmy z takiego dołka, że trudno było oczekiwać przeciwnego trendu. Z badań wynika, że istnieje bardzo silna korelacja między poprawą na rynku pracy a dzietnością.

Moja hipoteza jest taka, że ten mały wzrost dzietności, który obserwujemy, to raczej efekt poprawy sytuacji na rynku pracy niż 500 plus. Dzietność skoczyła po 2006 roku, kiedy rynek pracy poprawił się po latach wysokiego bezrobocia, potem spadła po kryzysie finansowym i teraz odbija, kiedy mamy najniższe od lat bezrobocie.

Ogłaszanie boomu demograficznego na skutek wprowadzenia 500 plus jest sporą przesadą".

Trendy demograficzne nie są możliwe do uchwycenia w perspektywie kilku miesięcy czy nawet lat - ich analiza jest długofalowa. Z pewnością ogłoszenia o "polskim baby boomie" są życzeniowe.

Wzrosty były i wcześniej

Liczba urodzeń maleje od 19082 roku (patrz wykres poniżej). Ale okresy wzrostu (rok do roku) zdarzały się już w poprzednich latach. Np. duży, większy niż obecnie, wzrost przypadł na lata 2004-2009. W 2010 liczba urodzeń znów zaczęła spadać. Z cytowanej wypowiedzi dr Magdy wynika, że ten wzrost był spowodowany lepszą sytuacją gospodarczą.

W 2014 roku liczba urodzeń znowu wzrosła (bardzo nieznacznie). W 2015 spadła. W 2016 wzrosła o 13 tys.

Wykres dzietności i liczby urodzeń żywych:

Jak zaznacza Dominik Owczarek, sposobem na radzenie sobie z problemem starzenia się społeczeństwa może być m.in. skuteczna polityka migracyjna. Obecna skala imigracji jest tak mała, że nie szans na wyrównanie - jak np. w Niemczech - ubytku demograficznego.

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Przeczytaj także:

Komentarze