0:000:00

0:00

Tekst jest efektem współpracy działu śledczego OKO.press i magazynu śledczego FRONTSTORY.PL.

Magdalena Ogórek jest nieufna. W połowie grudnia po raz pierwszy słyszymy się przez telefon – od kilku dni nie przychodzą odpowiedzi na pytania, które dostała mailem. Prezenterka TVP obiecuje podesłać SMS-em adres skrzynki, którą częściej sprawdza, ale docieka:

– Użyła pani takiego słowa, które mnie bardzo zaniepokoiło. Że dostała pani na mnie zlecenie. Czy mogłaby pani to rozwinąć?

– Zlecenie?

– Tak, tak pani powiedziała, że dostała pani zlecenie od redakcji. Bo to jest bardzo ciekawe, dlaczego państwo interesują się akurat moją fundacją, prywatną. Ja nie mogę prowadzić tak jak wszyscy inni w kraju?

Tłumaczę, że źle mnie zrozumiała, długo opowiadam, jak wygląda praca redakcji i rozdzielanie tematów między dziennikarzami. Ogórek jednak usłyszała swoje – uparcie powraca do „zlecenia” i chce wiedzieć, czy za rzekomym zleceniem stoją Niemcy.

Przeczytaj także:

Powiem, kto tu zrobi drogę

Nie stoją. Przyglądamy się fundacji Magdaleny Ogórek, bo dostaliśmy sygnał od czytelnika: prezenterka TVP, jedna z największych gwiazd prorządowej propagandy, buduje muzeum w Sulisławicach na Dolnym Śląsku. Chcemy wiedzieć, co to za muzeum i skąd jedna z twarzy publicznych mediów ma fundusze na budowę placówek kultury.

Otoczone łagodnymi wzgórzami Sulisławice mają w sobie urok – kilkanaście lat temu docenił go reżyser Jan Jakub Kolski, kręcąc tu sceny do filmu „Afonia i pszczoły”. Mieszkańcy na wieś mówią „dołek”, bo leży w dolinie, kiedyś z tego powodu komórki w Sulisławicach z trudem łapały zasięg. Z Wrocławia jedzie się tu godzinę krajową „ósemką”, z Warszawy bite pięć godzin. Najbliższa większa miejscowość: 15-tysięczne Ząbkowice Śląskie.

Widok na Sulisławice od strony drogi wjazdowej, widoczne wzgórza, pogodne niebo i dziurawa nawierzchnia
Wjazd do Sulisławic od strony drogi krajowej nr 8. Fot. OKO.press

Na początku grudnia mimo zimna budowa muzeum idzie pełną parą. We wsi hałasują dwie betoniarki, za drewnianym ogrodzeniem trwa wylewka betonu. Po placu budowy uwija się kilku robotników w kaskach.

Dla nikogo w Sulisławicach nie jest tajemnicą, że we wsi powstaje muzeum – i że buduje je Magdalena Ogórek, prezenterka TVP.

Mieszkańcy chętnie komentują rozmach inwestycji.

Sołtyska Irena Piotrowska (mówi, że rządzi już trzecią kadencję) cieszy się: – To będzie miejsce, jakiego nie było. Muzeum, ogród, będą przyjeżdżać wycieczki. Założenia są takie, że będą różne wystawy. Jesteśmy zaskoczeni, bo nasza miejscowość należy do tych raczej zapomnianych.

Sulisławice robią wrażenie podupadłych, część starych, poniemieckich domów prosi się o remont. Przez wieś prowadzi dziurawa droga. Sołtyska liczy na to, że budowa muzeum da impuls do naprawy nawierzchni. Projekt remontu drogi leży już w urzędach. – Ogórkowa obiecała, że tę drogę zrobi – twierdzą mieszkańcy.

Poniemiecki dom w Sulisławicach, podniszczona elewacja, jasnozielone framugi
Dom w Sulisławicach. Fot. OKO.press

W trosce o dzieła utracone

Magdalena Ogórek jest wszechobecna w prorządowych, publicznych mediach: występuje w programach Plan Dnia, W Tyle Wizji, O Co Chodzi i Minęła 20, prowadzi audycje radiowe. W 2015 roku była kandydatką Sojuszu Lewicy Demokratycznej na prezydenta. Zdobyła zaledwie 2,4 proc. głosów, ale i dużą rozpoznawalność.

Muzeum w Sulisławicach buduje założona przez Ogórek w 2017 r. fundacja Polish Lost Art Foundation (ang. Fundacja Polskiej Sztuki Utraconej). Z dokumentów w sądzie rejestrowym dowiadujemy się, że PLAF ma „uzyskiwać informacje o utraconych dobrach kultury, w tym z terenów Rzeczypospolitej Polskiej” oraz podejmować wszelkie działania zmierzające do powrotu tych dzieł do Polski.

Choć wkrótce minie sześć lat od założenia fundacji, próżno szukać informacji na jej temat.

Nie ma strony internetowej, maila, nie ma numeru telefonu, a sama Ogórek nie chwali się działalnością fundacji na prywatnej stronie w sieci. Jedną z niewielu dostępnych danych fundacji jest jej adres: obecnie plac budowy w Sulisławicach.

W Polish Lost Art Foundation (PLAF) Ogórek jest prezeską, jedyną członkinią zarządu i fundatorką. Członkowie rady fundacji, którzy ją kontrolują, to:

  • Zbigniew Kazimierz Witek – wieloletni prezes Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie;
  • Miłosz Horodyski – były dziennikarz, który stracił posadę w Radiu Kraków, gdy wyszło na jaw, że pomagał politykom PiS w kampanii wyborczej w 2006 r. O późniejszej karierze Horodyskiego pisała m.in. „Gazeta Wyborcza”: pracował jako marketingowiec w Alior Banku i Lotosie, był w radzie nadzorczej Ruch SA i Fundacji Pekao. Obecnie pełni funkcję prezesa Apollo Film (spółki-właściciela krakowskiego kina Kijów), zasiada w radach dwóch innych fundacji, jest wykładowcą, autorem opowiadań i artystą-plastykiem;
  • Ryszard Czarnecki – europoseł PiS, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polityków Zjednoczonej Prawicy słynący z ostrego języka i afer z rozliczaniem pieniędzy z Parlamentu Europejskiego.

Wszystkich trzech łączy znajomość z Magdaleną Ogórek: Witek i Horodyski pomagali jej przy pracy nad pierwszą książką o zaginionych dziełach sztuki. Czarnecki regularnie dyskutuje o polityce w audycjach radiowych Ogórek, a w 2019 roku bronił jej gorliwie, po tym, jak pod siedzibą TVP rzekomo napadli na nią protestujący aktywiści.

Dzwonimy do członków rady, by dowiedzieć się więcej o PLAF. Zbigniew Witek początkowo zaprzecza, by zasiadał w jakiejkolwiek radzie, przypomina sobie o fundacji, dopiero gdy wymieniamy nazwisko Ogórek. Wyjaśnia, że zgodził się na członkostwo dawno temu i potem nie uczestniczył w zebraniach. Ryszard Czarnecki obiecuje, że do nas oddzwoni, ale nie oddzwania, za to przestaje odbierać telefon. Miłosza Horodyskiego prosimy o rozmowę – nie odpisuje na maila.

Darowizny z państwowego

W marcu 2021 roku Polish Lost Art Foundation kupuje w Sulisławicach działkę o powierzchni 0,7 hektara.

Mapka Sulislawic z zaznaczoną działką
Źródło: geoportal360.pl; Google Maps

Cena nie jest wygórowana: 135 tys. złotych, do tego nieco ponad 4 tys. zł podatku i kosztów notariusza.

Gdy PLAF ma już ziemię, inwestycję fundacji Magdaleny Ogórek postanawia wspomóc inna organizacja – Fundacja Lotos, napędzana pieniędzmi z paliwowej spółki Skarbu Państwa.

Na stronie internetowej Fundacji Lotos (po przejęciu Lotosu przez Orlen w sierpniu 2022 r. nazywa się Fundacją Orlen dla Pomorza) czytamy, że w 2021 roku przekazała Polish Lost Art Foundation darowiznę „z przeznaczeniem na dofinansowanie wykonania prac remontowo-budowlanych w budynku Muzeum”.

Biuro prasowe Orlenu odmawia ujawnienia kwoty darowizny.

Wg sprawozdań Fundacja Lotos w 2021 roku przeznaczyła na kulturę, sztukę i ochronę dziedzictwa narodowego 622 772 zł. Nie dostaliśmy odpowiedzi, czy wsparcie dla PLAF mieści się w tej kwocie. Wiadomo natomiast, że jeżeli zostało przekazane na cele statutowe, PLAF nie musiała zapłacić od niego podatku.

O pieniądzach od Fundacji Lotos i innych darowiznach Magdalena Ogórek mówić nie chce. Nie udostępni nam także sprawozdań z działalności PLAF w latach 2017-2022, które powinna co roku składać Ministrowi Kultury.

„Środki pochodzą od darczyńców prywatnych, uprzejmie proszę sprawdzić sobie definicję środków publicznych” – poleca w mailu Ogórek i zasłania się dodatkowo przepisami RODO.

Pieniądze Fundacji Lotos rzeczywiście nie są majątkiem publicznym sensu stricto – nie oznacza to jednak, że powinny być okryte tajemnicą. Wskazuje na to wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 18 maja 2021 w sprawie Polskiej Fundacji Narodowej, działającej analogicznie do Fundacji Lotos. NSA stwierdził, że jeżeli fundacja realizuje zadania publiczne i jest zasilana pieniędzmi spółek pod kontrolą Skarbu Państwa, to jej majątek ma charakter majątku publicznego. Powinien zatem podlegać „takim samym zasadom transparentności i społecznego nadzoru jak w odniesieniu do majątku będącego własnością Państwa”.

W praktyce trudno uzyskać konkretne informacje o pieniądzach rozdawanych przez spółki Skarbu Państwa i działające przy nich fundacje. Wiele z państwowych gigantów po prostu odmawia nam odpowiedzi na pytanie o darowizny dla PLAF.

Milczy m.in. Fundacja PKO BP, której Magdalena Ogórek dziękowała za wsparcie w swojej pierwszej książce.

Wachlarz finansowych możliwości

Trzy miesiące po zakupie działki Polish Lost Art Foundation zmienia siedzibę z Krakowa na Sulisławice i dopisuje nowy paragraf, uprawniający fundację do prowadzenia działalności gospodarczej. Z kodów PKD Magdalena Ogórek wybiera m.in. te związane z prowadzeniem muzeów, wydawaniem książek i czasopism, organizowaniem kongresów, prowadzeniem portali internetowych, produkcją i dystrybucją filmów oraz nagrań.

Nie wiadomo, czy Fundacja zamierza od razu działać na wszystkich tych polach, ale wybranie kategorii PKD sprawia, że będzie miała taką możliwość w przyszłości.

O plany PLAF pytamy Magdalenę Ogórek. Odpowiada, lekko krzycząc: „W Sulisławicach powstaje muzeum, którego ekspozycją stałą będzie WYSTAWA, UKAZUJĄCA MECHANIZM GRABIEŻY POLSKICH DÓBR KULTURY ORAZ ZNISZCZENIE TKANKI KULTURALNEJ NARODU POLSKIEGO PRZEZ NIEMIECKIEGO OKUPANTA. Gros eksponatów pochodzić będzie z moich zbiorów prywatnych, które gromadziłam latami, a które przekażę w depozyt” [pisownia oryginalna - red.].

Czy muzeum może liczyć na popularność? Magdalena Ogórek przekonuje, że Sulisławice to lokalizacja łatwo dostępna dla turystów, bo położona w pobliżu drogi S8.

Uruchomienie muzeum otworzy Polish Lost Art Foundation drogę do pozyskiwania publicznych pieniędzy na wsparcie kultury i organizacji pozarządowych.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego co roku przyznaje dotacje np. na badanie polskich strat wojennych i wspieranie działań muzealnych. Utracone dzieła to zresztą priorytet resortu Piotra Glińskiego: jeszcze we wrześniu 2022 MKiDN zainicjowało kampanię Puste Ramy poświęconą tej problematyce, organizuje też wystawy z serii Utracone/Odzyskane.

Pięć biur w środku wsi

We wrześniu 2021 r. Polish Lost Art Foundation prosi o pozwolenie na rozbiórkę budynku znajdującego się na działce w Sulisławicach – to stary poniemiecki dom, od lat niezamieszkały. Gdy parcela jest już pusta, w kwietniu 2022 r. PLAF wnioskuje o zgodę na postawienie tam „budynku biurowego z salą muzealną”. Dostaje ją w lipcu.

Muzeum ma nawiązywać architektonicznie do otoczenia. Projekt przygotował architekt Marek Stopka z Nowego Targu.

Czarno-biały rysunek elewacji muzeum budowanego przez Magdalenę Ogórek
fot. OKO.press

To parterowy budynek z użytkowym poddaszem o łącznej powierzchni 366 m kw. Na parterze znajdować się będzie m.in. sala ekspozycyjna (100 m kw.) i pomieszczenie socjalno-szkoleniowe (25 m kw.). Na poddaszu pięć biur (łącznie 93 m kw.) oraz biblioteka (42 m kw.). W budynku nie przewidziano funkcji mieszkalnej. Planowany jest za to duży, dostępny publicznie ogród.

Wykonawcą jest firma Euro-Inwest z Wrocławia. Gdy na miejscu pytamy kierownika budowy, kiedy ukończy inwestycję, wzrusza ramionami. Poleca pytać w fundacji. Magdalena Ogórek zapewnia nas, że Muzeum otworzy się z końcem 2023 roku. Nie odpowiada, ile będzie kosztować.

Sprawdzamy najnowsze dane GUS. Urząd podaje, że w III kwartale 2022 roku za wybudowanie 1 m kw. powierzchni użytkowej budynku mieszkalnego deweloperzy płacili średnio 5295 zł brutto, włącznie z kosztami zakupu działki i projektu. Prywatna inwestycja w niewielkich Sulisławicach najpewniej będzie nieco tańsza.

Zakładając, że PLAF zapłaci 4000 zł za 1 m kw. powierzchni użytkowej muzeum, budowa pochłonie ok. 1,5 mln zł.

Kolejne tysiące złotych kosztować będzie wykończenie budynku i jego wyposażenie, a także aranżacja pokaźnego ogrodu.

Budowa rusza we wrześniu 2021 roku, Magdalena Ogórek osobiście odwiedza Sulisławice. Wieś huczy od plotek, że niemal za każdym razem towarzyszy jej mąż. Sołtyska Irena Piotrowska wspomina, że mężczyzna pokazywał jej projekt budynku i ogrodu, a wcześniej pomagał fundacji przy zakupie działki. Magdalena Ogórek oficjalnie jest rozwiedziona, jej były mąż Piotr M. jest oskarżony o malwersacje. Ogórek twierdzi, że nie pojawiała się z nim w Sulisławicach.

"To nie jest coś do kwestionowania"

„Tematyką strat wojennych zajmuję się od lat, poświęciłam jej dwie moje książki, które znalazły uznanie szerokiego grona Czytelników” – chwali się w mailu Magdalena Ogórek.

Książki to wydane siłami ultraprawicowego wydawnictwa Fronda oraz powiązanego z nim wydawnictwa Zona Zero „Lista Wächtera: Generał SS, który ograbił Kraków” (2017) oraz „Kat kłania się i zabija. Wachter-Heydrich-Menten” (2021). Na pierwszą z nich Ministerstwo Kultury przyznało wydawnictwu 40 tys. złotych dotacji.

W „Liście Wächtera” Ogórek opisuje swoje starania o odzyskanie dzieł sztuki wykradzionych z kraju przez nazistę Ottona von Wächtera. Trzy, które udało jej się sprowadzić do Polski, to mapa Rzeczypospolitej Obojga Narodów z XVIII w., akwarela przedstawiająca pałac „Pod Baranami” w Krakowie i miedzioryt ukazujący Kraków w czasach renesansu. Wszystkie trafiły do zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie.

Zrzut ekranu tweeta Magdaleny Ogórek o odzyskanych dziełach sztuki
fot. Twitter, zrzut ekranu

Choć wartość znalezisk była niewielka, Ogórek, z wykształcenia historyczka Kościoła, została dzięki temu ambasadorką kampanii na rzecz odzyskania utraconych dzieł sztuki. „Detektyw Ogórek”, „polska Lara Croft” – pisała o niej "Polityka".

Jakość literatury autorstwa Ogórek budzi kontrowersje. Mimo to jej książki zdobyły dwie niszowe nagrody: Hulewicza (2018) i wyróżnienie FENIKS od Stowarzyszenia Wydawców Katolickich (2022). W promocji pomagają znajomi z kręgów prawicy i Kluby Gazety Polskiej, które zapraszają Ogórek na spotkania autorskie. Promocja działa w dwie strony: autorka dzięki spotkaniom zyskuje nowych czytelników, politycy grzeją się w blasku lubianej prezenterki.

O zagrabionej sztuce Ogórek opowiada w cotygodniowej audycji w Radiu Opole, wcześniej występowała z tym tematem także w Polskim Radiu. Obie publiczne rozgłośnie są jednocześnie partnerami medialnymi jej twórczości.

Gdy pytamy Ogórek o pomysł na Polish Lost Art Foundation i muzeum w Sulisławicach, odpowiada, że popularyzacja tematyki grabieży polskich dóbr kultury stała się misją jej życia. Niepokoją ją natomiast rzekome tezy zawarte w naszych pytaniach oraz „odbiera je pejoratywnie”.

1. Z informacji podanych na stronie Fundacji Lotos wynika, że Fundacja wsparła darowizną budowę Muzeum w Sulisławicach. Jaka była kwota wskazanej darowizny?

2. Czy Polish Lost Art Foundation otrzymała w czasie swojej działalności jakiekolwiek inne darowizny od spółek skarbu państwa bądź działających przy nich fundacji? Jeżeli tak, to skąd i w jakiej wysokości? Na jaki cel?

3. Czy Polish Lost Art Foundation korzystała z dotacji/darowizn przekazywanych przez organy rządowe lub samorządowe? Jeżeli tak, to z jakich i na jaki cel były przeznaczone?

4. Skąd Fundacja pozyskała fundusze na zakup działki w Sulisławicach i budowę Muzeum?

5. Ile wyniesie koszt budowy Muzeum w Sulisławicach? Proszę o podanie dokładnej bądź orientacyjnej kwoty.

6. Ile wyniesie koszt wyposażenia Muzeum na potrzeby prowadzenia działalności? Proszę o podanie dokładnej bądź orientacyjnej kwoty.

7. Jaką działalnością będzie zajmować się Muzeum w Sulisławicach? Jakiego rodzaju eksponaty będzie wystawiać?

8. Z czego będzie utrzymywać się muzeum? Czy planowane jest pozyskiwanie państwowych/samorządowych/unijnych dotacji na działalność placówki i/lub Polish Lost Art Foundation?

9. Czy Pani były małżonek, Piotr M., w jakikolwiek sposób współpracuje z Panią/Polish Lost Art Foundation przy projekcie budowy muzeum? Z rozmów z mieszkańcami Sulisławic wynika, że wspólnie odwiedzaliście Państwo teren budowy, a p. M był aktywnym uczestnikiem dyskusji o tej inwestycji.

10. Na kiedy planowane jest ukończenie budowy muzeum, a na kiedy jego otwarcie dla zwiedzających?

11. Czy Pani/Polish Lost Art Foundation zamierza w jakikolwiek sposób pomóc w remoncie drogi w Sulisławicach lub wpłynąć na władze powiatowe, by przeprowadziły ten remont?

12. Dlaczego Polish Lost Art Foundation wybrała na siedzibę muzeum właśnie Sulisławice?

13. Proszę o udostępnienie mi sprawozdań finansowych i merytorycznych z działalności Polish Lost Art Foundation w latach 2017-2022.

W mailu przesyła nam własną listę pytań: o rzekome „zlecenie” na nią, o zagranicznych (w tym niemieckich) donorów redakcji, o sponsorów naszych podróży służbowych. Zarzuca też próbę wtargnięcia na teren budowy. I poucza: „Działalność pro publico bono na rzecz nagłośnienia tematu skali, z jaką z premedytacją obrabował nas niemiecki okupant, to nie jest coś do kwestionowania [...]”.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze