Raport Amnesty International Polska potwierdza to, o czym donosili dziennikarze: pomoc na granicy polsko-ukraińskiej może być uzależniona od koloru skóry. Ofiarą podwójnych standardów cały czas padają ukraińscy Romowie. "Jeden z koordynatorów ośrodka miał zapytać wprost: czy to na pewno nie są Cyganie?"
„Przez ostatnie miesiące Amnesty International monitorowała sytuację romskich uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy w Polsce. Odnotowała niepokojące przykłady dyskryminacji i stosowania podwójnych standardów względem tej grupy etnicznej w ośrodkach recepcyjnych i punktach pomocowych" – czytamy w publikacji prezentującej wyniki monitoringu Amnesty International Polska.
Organizacja cały czas przygląda się sytuacji na granicy oraz zbiera podpisy pod petycją wzywającą do zaprzestania dyskryminowania romskich uchodźców, bo – jak słyszymy – cały czas odbiera alarmujące sygnały od przedstawicieli romskiej społeczności, którzy skarżą się na stosowanie podwójnych standardów. Na czym one polegają?
Amnesty International odnotowała przypadki niewpuszczania romskich uchodźców z Ukrainy nie tylko do ośrodków recepcyjnych na granicy, ale także do tych już w głębi kraju, m.in. w Warszawie. Organizacja odnotowuje także trudności w znajdowaniu zakwaterowania poza ośrodkami recepcyjnymi, które co do zasady świadczyły i nadal świadczą pomoc doraźną.
„Należy podkreślić, że powszechne stereotypy i uprzedzenia wobec społeczności romskiej utrudniają ich integrację i mają bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo uchodźców i uchodźczyń romskiego pochodzenia w Polsce” – czytamy w podsumowaniu działań monitorujących sytuacje.
Wnioski Amnesty International potwierdzają doniesienia dziennikarzy, którzy opisywali na bieżąco podwójne standardy w działaniach pomocowych na granicy polsko-ukraińskiej.
W pierwszych tygodniach po agresji Rosji na Ukrainę głośno było o problemach uchodźców o innym niż biały kolor skóry. Media zbiorczo nazywały ich zagranicznymi studentami i większość z nich faktycznie studiowała w Ukrainie, a pochodziła z Afryki czy Azji.
Ich pojawienie się wywołało krótkotrwałą, ale gwałtowną falę agresji ze strony pseudokibiców lokalnych klubów piłkarskich oraz bojówek nacjonalistycznych. W odwecie na doniesienia o ataku nożem przez mężczyznę o afrykańskim pochodzeniu w jednym z przygranicznych sklepów, pierwszego marca w godzinach wieczornych na ulicach Przemyśla pojawiły się „patrole” agresywnych, młodych mężczyzn, które atakowały osoby o niebiałym kolorze skóry. Oprócz wyzwisk doszło także do kilku aktów przemocy. Sytuacja trwała do późnych godzin nocnych, a w ciągu kolejnych dni została opanowana.
Jednocześnie ze strony osób pomagających na granicy, można było usłyszeć wyrazy niechęci wobec ciemnoskórych uchodźców z Ukrainy. Większości z nich pomogły ambasady ich rodzimych krajów, by mogli spokojnie wrócić do siebie do domów.
W przypadku ukraińskich Romów sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Jak pisała Anna Alboth na gazeta.pl na początku rosyjskiej agresji, jest to grupa silnie oraz brutalnie dyskryminowana także w samej Ukrainie.
„Mało kto wie, że od 2018 roku do dziś doszło w Ukrainie do kilkunastu pogromów i śmiertelnych ataków na społeczność romską. Podpalane były namioty i domy, mienie rąbane siekierami, a ludzkie ciała kłute nożami” – pisze Alboth i stwierdza:
„Dramatyczne pogromy zostały w pamięci i w sercach i mają ogromny wpływ na dzisiejsze stosunki między uchodźcami z Ukrainy. Bo ukraińscy Romowie przychodzą do Europy ze szczególnym bagażem”.
Te stosunki z Ukraińcami są skomplikowane, naznaczone strachem, wzajemną nieufnością oraz niechęcią, co w sytuacji tak trudnej, jak wojenna i uchodźcza, ulega nasileniu. I choć niewielką świadomość wagi problemu w samej Ukrainie społeczeństwu polskiemu można wybaczyć, tak państwo polskie powinno zdawać sobie sprawię z powagi sytuacji. Zwłaszcza, że i u nas nie brakuje negatywnych stereotypów oraz uprzedzeń wobec tej grupy etnicznej.
Polski rząd powinien dołożyć więc wszelkich starań, by przeciwdziałać dyskryminacji oraz przejawom rasizmu wobec uchodźców romskiego pochodzenia. Tymczasem – jak wskazuje Alboth i co znajduje potwierdzenie w wynikach monitoringu Amnesty – w Polsce dokonano nieoficjalnego podziału na uchodźców z Ukrainy i Romów.
„Wolontariusze na dworcach szeptali między sobą: »Romowie kradną jedzenie, są głośni i sprawiają problemy«. Oficjalne przekazy były jeszcze mocniejsze: »mają wszy, robaki i pchły, Ukrainki żądają oddzielnych pralek! Mają obywatelstwo? Jakie obywatelstwo! Przecież to wieczni nomadzi« – mówili ludzie, bez sensu powielając utrwalony stereotypowy wizerunek” – pisze Alboth.
A według Amnesty International zabrakło „skutecznej odpowiedzi na te problemy ze strony państwa”.
„Pomimo działań, jakie jednostki rządowe podejmują na rzecz równego traktowania i bezpieczeństwa wszystkich uchodźców i uchodźczyń, akty dyskryminacji wobec osób romskiego pochodzenia w ośrodkach tymczasowego zakwaterowania i punktach pomocy nadal mają miejsce” – stwierdza Amnesty International.
Swój monitoring organizacja przeprowadziła po niemal 4 miesiącach od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę. „To wystarczająco długi czas, by państwo zwróciło uwagę na problem podwójnych standardów względem romskich uchodźców i uchodźczyń”.
Podczas swoich badań „Amnesty International została poinformowana przez wolontariuszy i wolontariuszki oraz organizacje pozarządowe o co najmniej kilku sytuacjach, w których ośrodki recepcyjne, zarządzane i/lub finansowane przez władze wojewódzkie lub samorządowe, nie wpuściły uchodźców i uchodźczyń romskich z Ukrainy z powodu ich przynależności etnicznej”.
Organizacja przywołuje m.in sytuację z Centrum Pomocy Humanitarnej PTAK w Nadarzynie, gdzie nie wpuszczono osób o romskim pochodzeniu pod pretekstem braku odpowiednich stempli w paszporcie. „ Zwracamy jednak uwagę, że – zwłaszcza w początkowym okresie wojny w Ukrainie, gdy liczba uchodźców i uchodźczyń była największa – wiele osób nie otrzymało na przejściu granicznym pieczątki w paszporcie. Jednak każda, nawet nie posiadając dokumentu tożsamości, została zarejestrowana na przejściu granicznym. Powstaje zatem wątpliwość, czy to faktycznie pieczątka w paszporcie powinna decydować o tym, czy dana osoba zostanie wpuszczona na teren ośrodka” – piszą badacze.
„Amnesty International została poinformowana o podobnych sytuacjach również w innych miejscach, m.in. w Hrubieszowie w woj. lubelskim czy w Krakowie, przez przedstawicieli organizacji pozarządowej Salam Lab, która prowadziła działający od 1 kwietnia do 13 maja 2022 roku hostel dla uchodźców romskich z Ukrainy. Inne doniesienie dotyczyło niedziałającego już ośrodka w Global Expo w Warszawie. Jeden z koordynatorów ośrodka miał zapytać wprost »czy to na pewno nie są Cyganie?« na pytanie o dostępność miejsc dla rodziny z Ukrainy”.
Dyskryminować Romów mieli także przedstawiciele służb mundurowych, ale i sami wolontariusze, wśród których obok Polaków pracowali także Ukraińcy.
„Przyjechaliśmy do Nadarzyna [ośrodka recepcyjnego], żeby sprawdzić, jak wygląda tam sytuacja Romów (…). Wychodząc z ośrodka, zobaczyliśmy, jak przy wejściu siedzi 30 [romskich] kobiet z dziećmi.
Był przy tym porucznik Wojsk Obrony Terytorialnej. Zapytałem go, dlaczego ich nie wpuszczają, a on na to, że mamy politykę, że ich nie wpuszczamy i rano przyjedzie autobus i ich wywiezie do Niemiec”
– mówił Amnesty International pracownik jednej z organizacji pozarządowych.
„Przyjechaliśmy do Przemyśla i nikt nas nie odebrał. Posiedzieliśmy na dworcu, kupiliśmy karty do telefonów. Wolontariusze dają nam mniejszą pomoc, a swoim [białym Ukrainkom] dają dużo” – mówiła romska uchodźczyni z Ukrainy.
Z podobnymi sytuacjami spotkali się przedstawiciele romskiej społeczności działający w trzecim sektorze. Olena Wajdalowicz, prawniczka i Romka z Ukrainy pracująca w Fundacji w Stronę Dialogu. Wajdalowicz w rozmowie z Amnesty International mówi: Odwiedziłam kilka ośrodków recepcyjnych z moim zespołem i byliśmy świadkami sytuacji, gdzie Romowie i Romki byli oddzielani od reszty ukraińskich uchodźców.
W podobnym tonie wypowiadała się dr Joanna Talewicz – prezeska Fundacji w Stronę Dialogu. Pod koniec marca mówiła „Wyborczej”: „Pierwsze sygnały, że dzieje się coś nie tak, nadchodziły z granicy. Dostawałam informacje, że Romowie są odpychani od miejsc, gdzie mogą dostać coś do jedzenia albo jakieś ubranie”.
Z relacji Talewicz wynika, że także w tym wypadku odpychać Romów mieli sami wolontariusze.
„Usprawiedliwienie było takie, że Romowie będą tymi ubraniami handlować jak patelniami albo dywanami. Mówiono, że Romowie ciuchów i jedzenia biorą za dużo. Pytałam, czy ktoś widział romskiego uchodźcę sprzedającego na ulicy ubrania z darów.
W najlepszym wypadku słyszałam, że widział sąsiad lub kuzyn, albo że nikt nie widział, ale wiadomo, do czego są zdolni. Kiedy chciałam się dowiedzieć, co to znaczy >>za dużo<< dla kilkanaściorga dzieci, w ogóle nie było rozmowy” – wyjaśniała.
Amnesty International zauważa, że do Polski dociera nieporównywalnie mniej uchodźczyń i uchodźców z Ukrainy, a same ośrodki recepcyjne, zarówno te przy granicy, jak i w głębi kraju, są mniej zatłoczone. W tej sytuacji łatwiej o wypracowanie sprawnie funkcjonujących relacji między władzami samorządowymi i wojewódzkimi, a niektórymi romskimi organizacjami pozarządowymi, o czym wspomina Amnesty.
Jeszcze na etapie badań Departament Spraw Międzynarodowych i Migracji MSWiA zapewnił Amnesty International, że „pewne działania zostały już podjęte, m.in. nawiązano współpracę z organizacjami romskimi w celu rozwiązywania pojawiających się problemów”.
"Takie działania należy ocenić jako dobrą praktykę zmniejszającą ryzyko dyskryminacji i nierównego traktowania” – przyznają badacze.
Organizacja została także zapewniona zarówno przez władze centralne (MSWiA), jak i wojewódzkie (Mazowiecki Urząd Wojewódzki), że przedstawiciele państwa monitorowali sytuację na granicach oraz w ośrodkach recepcyjnych i nie odnotowali „żadnych poważniejszych sytuacji, w której to osoby pochodzenia romskiego były prześladowane ze względu na pochodzenie”.
Ale zapewnienia te stoją w sprzeczności z głosami samych uchodźców romskich, jak i przedstawicieli tej społeczności i działających na ich rzecz aktywistów. I podejmowanie „pewnych działań” nie oznacza, że problem został rozwiązany.
Joanna Talewicz przekazała Amnesty International Polska, że cały czas dostaje informacje o alarmujących sytuacjach. Także inni działacze, z którymi w kontakcie jest Amnesty zwracają uwagę na przejawy dyskryminowanie uchodźców o romskim pochodzeniu. I choć sama organizacja odnotowuje poprawę sytuacji względem pierwszych miesięcy, to szczególnie niepokojąca jest reakcja polskich władz na doniesienia AI.
A w zasadzie to brak reakcji. Odpowiedzi na wystosowane listy z wynikami monitoringu i rekomendacjami przesłanymi do szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego oraz pełnomocniczki rządu ds. równego traktowania Anny Schmidt Amnesty International bowiem, jak do tej pory, się nie doczekała.
Komentarze