Dwie dobre wiadomości: preparat AstryZeneki i Uniwersytetu Oksfordzkiego dopuszczony do użytku w UE, szczepionka koncernu Johnson&Johnson ma 72 proc. skuteczności. Jedna zła: w lutym trafi do Polski o 25 proc. mniej preparatu Moderny. Karuzela ze szczepionkami trwa
W piątek 29 stycznia dużo się działo „na froncie" szczepionek przeciw SARS-CoV-w. Europejska Agencja Leków podjęła decyzję o warunkowym dopuszczeniu do użytku szczepionki AstryZeneki i Uniwersytetu Oksfordzkiego. Seniorzy w kolejce do szczepienia zapewne czekają na tę wiadomość z niecierpliwością, bo zakupionych przez rząd w ramach solidarnościowego systemu UE dawek do końca marca wystarczy tylko dla 40 proc. seniorów powyżej 70. roku życia.
Szczepionka AstryZeneki mogłaby być dostępna już od połowy lutego, nie wiemy jednak, ile jej dostaniemy w pierwszym kwartale.
Polski rząd zakontraktował 16 mln tego preparatu, z czego w I kwartale mogło do nas trafić około 8,5 mln, jeśli zostałby zachowany parytet ludności.
AstraZeneca zapowiedziała jednak, że będzie w stanie w 2020 roku dostarczyć tylko 60 proc. europejskiego zamówienia, wywołując ostry konflikt z Komisją Europejską. Są podejrzenia, że „nasze" dawki pojechały lub pojadą do Wielkiej Brytanii. Bruksela wprowadziła więc mechanizm autoryzacji transportu szczepionek. Kraj członkowski będzie mógł zablokować eksport szczepionki wyprodukowanej na terytorium UE, jeśli okaże się, że byłby on ze szkodą dla unijnych zamówień. Komisja opublikowała również umowę ramową, jaką zawarła z koncernem AstraZeneca i domaga się jej wypełnienia, czyli dostarczenia wszystkich 400 mln zakontraktowanych szczepionek.
Opracowany na Uniwersytecie Oksfordzkim preparat to szczepionka wektorowa – używa osłabionego i niegroźnego dla ludzi szympansiego adenowirusa, do którego „doczepiono" matrycowe RNA białka szczytowego koronawirusa SARS-CoV-2. Według EMA jej skuteczność wynosi 59,5 proc., ale AstraZeneca zapewnia, że całkowicie eliminuje ciężki przebieg choroby i hospitalizacje. Trwają jeszcze badania pomyłkowego dawkowania, które dawało ponad 90 proc. skuteczności.
Wbrew wcześniejszym doniesieniom szczepionka została zaakceptowana także do stosowania u starszych pacjentów (w grupie testowej było ich niewielu). Nie ma bowiem wystarczających danych na temat jej skuteczności u osób w bardziej zaawansowanym wieku – jak tłumaczył szef koncernu Pascal Soriot, etyczni badacze z Oksfordu nie zaczęli szczepić starszych, dopóki nie zgromadzili wystarczających danych o jej bezpieczeństwie w grupie 18-55 lat. Niemcy już w czwartek zapowiedziały, że będą szczepić Astrą/Zeneką osób poniżej 65. roku życia.
III fazę badań klinicznych nad swoją szczepionką wektorową zakończył tymczasem koncern Johnson&Johnson. W piątek ogłosił, że jej skuteczność w populacji USA wyniosła 72 proc. i firma w najbliższym czasie wystąpi do Federalnej Agencji Leków o autoryzację. Szczepionka jest jednodawkowa i w 100 proc. zapobiega zgonom i hospitalizacjom z powodu COVID-19, a w 85 proc. ciężkiemu przebiegowi choroby.
Zła wiadomość jest taka, że podczas badań klinicznych w Republice Południowej Afryki, gdzie rozprzestrzenia się teraz bardzo zaraźliwy szczep koronawirusa, ogólna skuteczność preparatu wyniosła 57 proc. Badania wykazały, że w przypadku tej mutacji niższą skuteczność mają również używane już w Polsce preparaty Pfizera/BioNTechu i Moderny. Południowoafrykańskiego koronawirusa wykryto już w 31 krajach na całym świecie.
Polska zakontraktowała 16,98 mln szczepionki Johnson&Johnson. Wszystko wskazuje na to, że i ona w najbliższym czasie trafi do krajów Unii Europejskiej.
Dostawy od AstryZeneki, J&J i zwiększone dostawy Pfizera oraz Moderny w II kwartale pozwoliłyby na dobre rozkręcić program szczepień. Na razie jednak problemy ze szczepionkami ma cała Unia – Brukseli nie udało się zakontraktować więcej dawek do końca marca. W dodatku najpierw Pfizer zwolnił tempo dostaw, bo modernizował linię produkcyjną w jednej z europejskich fabryk, AstraZeneca zapowiedziała zmniejszenie produkcji, a teraz Moderna ogłosiła opóźnienie w swojej dystrybucji.
W związku z czym do Polski w lutym trafi o 25 proc. mniej dawek, czyli zamiast planowanych 407 tys. – około 300 tys.
Według szefa Agencji Rezerw Materiałowych Michała Kuczmierowskiego firma powinna dostarczyć spóźnione szczepionki w marcu.
Na tle innych państw UE i tak wypadamy nieźle, jeśli chodzi o szczepienia, powyżej średniej. Na 100 osób zaszczepionych zostało u nas 2,9, podczas gdy średnia to 2,48.
Od tempa dystrybucji szczepionek uzależniony jest również prymus – Izrael, co ładnie pokazuje wykres dziennych szczepień w tym kraju. Krzywa opada, kiedy zmniejszają się dostawy, a kiedy pojawiają się nowe, rośnie.
Mimo groźnych nowych mutacji w tej chwili koronawirus jest w skali globalnej w lekkim odwrocie. Jak wyliczyła agencja AFP, w Afryce było ten piątek o 18 proc. mniej przypadków niż w zeszły, w Europie 10 proc. mniej, 8 proc. mniej w Ameryce Łacińskiej i na Karaibach, 7 proc. mniej na Bliskim Wschodzie i o 5 proc. mniej w Azji.
Wciąż jednak niepokój wirusologów, epidemiologów i oczywiście rządów budzą nowe mutacje wirusa – przede wszystkim ta już osławiona brytyjska, która jest od 50 do 70 proc. bardziej zaraźliwa i może w konsekwencji powodować większą śmiertelność oraz wspomniana już wyżej południowoafrykańska. W środę 27 stycznia w Polsce potwierdzono drugi przypadek wariantu brytyjskiego, ale zapewne to tylko czubek góry lodowej – jak na razie sekwencjonujemy minimalną ilość próbek pobranych od pacjentów, ogólnopolskie badanie dopiero ruszyło.
Dlatego nawet chwila oddechu w szpitalach, gdzie hospitalizacje z powodu zakażenia koronawirusem spadły poniżej 14 tys. po raz pierwszy od października, nie powinna powodować zbyt dużego optymizmu.
Co ciekawe, liczba zleceń na testy PCR od lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej od dwóch miesięcy spada minimalnie, z o wiele mniejszą dynamiką niż zakażenia i hospitalizacje. Może to świadczyć o tym, że na COVID-19 nakładają się tutaj sezonowe infekcje: grypa i przeziębienia, mające symptomy również kwalifikujące do testu. Z drugiej strony część osób, chcąc uniknąć izolacji i automatycznej już teraz kwarantanny dla zamieszkujących pod jednym dachem, może unikać robienia testu.
Jak pisał w czwartek 28 stycznia w OKO.press Michał Danielewski, niezręczna komunikacja rządu w sprawie znoszenia obostrzeń budzi frustrację, ale samo ostrożne żegnanie się z nimi można zrozumieć. Start kolejnej fali z tak wysokiego pułapu i przy zwiększającym się odsetku bardziej niebezpiecznych mutacji mógłby szybko wepchnąć nas w kolejny lockdown.
Tymczasem premier Boris Johnson właśnie przedłużył ten angielski co najmniej do 8 marca. Wprowadzono go 4 stycznia w obliczu rosnącego zagrożenia dla systemu ochrony zdrowia, gdy w szpitalach zaczęło już brakować miejsc dla chorych. Anglicy nie mogą wychodzić z domu bez uzasadnionego powodu, szkoły pozostaną zamknięte nawet po przerwie międzysemestralnej w połowie lutego.
W ciężkiej sytuacji są również Hiszpania i Portugalia, gdzie zanotowano gwałtowny wzrost zakażeń. Portugalski premier Antonio Costa powiedział publicznie, że „sytuacja nie jest zła, jest straszna". Epidemiolodzy widzą w tym wynik świątecznego poluzowania i nowych wariantów wirusa, a zwłaszcza brytyjskiego B.1.1.7.
źródło: Worldometer
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze