Na KE mieli głosować mieszkańcy miejscowości, w których stacjonowały wojska radzieckie, a zwolennicy PiS to z kolei przodownicy w przemocy domowej. Wyborcy obu ugrupowań prześcigali się w „naukowych” uzasadnieniach wyższości „swoich” nad „onymi”, prezentując absurdalne mapy. Ale istnieją też mapy, które nieco wyjaśniają wybory Polaków
Wszystko zaczęło się już w wieczór wyborczy 26 maja. Po ogłoszeniu exit polls, które wskazywały na przegraną Koalicji Europejskiej, wtedy jeszcze tylko o 3 pkt. proc., na Twitterze zaczęły się pojawiać mapki.
Pomarańczowy zachód Polski i niebieski wschód utożsamione z RFN i DDR (jeśli RFN, to powinno być i NRD, ale pewnie DDR brzmi bardziej odrażająco dla autora mapki).
A w sercu Mazowsza pomarańczowa wyspa, czyli Warszawa jako Berlin Zachodni.
Mapka, pomimo literówek i niekonsekwencji w nazewnictwie, zrobiła zawrotną karierę. Część polityków (na przykład Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli) i komentatorów (prof. Wojciech Sadurski) zaczęli nawet rozważać na głos federalizację Polski.
„Wiadomości” TVP zrobiły nawet z tego materiał „Przegrali wybory, chcą rozbioru Polski”. „Prawo i Sprawiedliwość znokautowało swoich politycznych rywali, ale przegrani ciągle nie mogą pogodzić się z druzgocącą porażką i zamiast uszanować demokratyczny wybór Polaków, tworzą alternatywną rzeczywistość” - wyjaśniał pracownik Telewizji Publicznej Maciej Sawicki.
Taka interpretacja oczywiście jest absurdalna, bo federalizacja to żaden rozbiór. Ale za tą grafiką ma stać myśl, że mieszkańcy Polski południowo-wschodniej mentalnie tkwią w poprzednim systemie i głosują na partię, która wprowadza w życie ideały tamtych czasów. Innymi słowy - kraj nam pękł - na Polskę pisowską i europejską.
Mapka RFN-DDR to nie jedyny przykład tego, jak spora część komentujących przegraną KE używała języka pogardy wobec wyborców PiS. Prawicowi komentatorzy, a nawet niektórzy politycy (Jacek Saryusz-Wolski) postanowili odbić piłeczkę, kolportując w internecie mapę zdawalności matury.
Różnice między województwami, które wynoszą 1-2 proc., mają świadczyć o inteligencji wyborców. Tym razem ściana wschodnia góruje nad zachodnią.
Grafika pokazuje prawdziwe wyniki zdawalności matur z 2009. Można ją znaleźć na archiwalnej stronie pisma "Perspektywy", choć w wersji oryginalnej wszystkie województwa są koloru czerwonego.
Trudno jednak dopatrywać się w tym jakiejś prawidłowości.
Po pierwsze: na odsetek zdawalności matur wpływa wiele czynników - m. in. zróżnicowana struktura szkół ponadgimnazjalnych, czy popularność matur przedmiotowych. W roku 2009 na Dolnym Śląsku uczniowie dwa razy częściej niż przeciętnie w Polsce wybierali maturę z fizyki na poziomie rozszerzonym.
Po drugie: zdawalność matur dotyczy tylko jakiejś części elektoratu. W dodatku tej, która najrzadziej wybiera się na wybory.
Po trzecie: wysnuwanie jakichkolwiek wniosków na podstawie danych dotyczących całych województw jest absurdalne. Rzeczowe informacje na temat wykształcenia wyborców partii może dać jedynie badanie jej elektoratu.
Dane na podstawie exit polls z wyborów do Parlamentu Europejskiego wskazują, że PiS jest najpopularniejszą partią wśród osób z wykształceniem podstawowym i zawodowym. Nie oznacza to jednak, że głosują na nich tylko takie osoby.
Ta mapa zaczęła się pojawiać na Twitterze i grupkach na Facebooku kilka dni po wyborach. Ma być potwierdzeniem tezy, że na PiS głosują beneficjenci 500 plus i innych programów socjalnych. Za tym idzie kolejny fałszywy mit, czyli przekonanie, że 500 plus trafia do rodzin patologicznych, w których króluje przemoc i alkohol.
Jak ujawnił Konkret 24, mapka ta jest w rzeczywistości grafiką z wynikami poparcia dla PiS w wyborach do PE. Po prostu w legendzie podmieniono podpis na „przemoc domową i alkoholizm w gminach".
W wyścigu na udostępnianie najgłupszej mapy zdecydowanie wszystkich przelicytował Jacek Saryusz-Wolski, samozwańczy „nemezis Donalda Tuska". Według europosła PiS miejsca, w których znajdowały się Garnizony Armii Radzieckiej korespondują z terenami, gdzie zwyciężyła Koalicja Europejska.
Zakładamy, że Jacek Saryusz-Wolski wie, że garnizony stacjonowały tam ze względów strategicznych - planowanego ataku wojsk Układu Warszawskiego na Zachodnią Europę.
Co chciał jednak przekazać swoją grafiką? Czy chodzi o to, że mieszkańcy rejonów zachodnich to komuchy, które zaprosiły tam z własnej woli armię radziecką? Czy może przez to, że armia radziecka tam stacjonowała, mieszkańcy nasiąknęli postkomuną?
Sprawę komplikuje fakt, że mapa, na którą nałożono radzieckie garnizony, to mapa z wynikami wyborów do PE. I widać na niej, że większość miejscowości leży jednak w gminach, w których wygrało Prawo i Sprawiedliwość.
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.
Przewagę PiS-u na wschodzie, a KE na zachodzie można tłumaczyć poziomem urbanizacji. Wskaźniki dla całych województw mogą być mylące, ale dla gmin pokazują, że na zachodzie jest po prostu więcej obszarów o średniej gęstości zaludnienia niż obszarów wiejskich i niskiej gęstości. A elektorat PiS-u jest zdecydowanie bardziej ludowy niż elektorat KE.
Państwowa Komisja Wyborcza, ani IPSOS w exit polls, nie zbiera danych na temat zarobków głosujących. Ale IPSOS w sondażach dla OKO.press już o takie informacje prosi.
Z przedwyborczego sondażu wynika, że PiS wygrywał z KE w dwóch najmniej zamożnych grupach wyborców: osób zarabiających netto do 1500 zł oraz 1501-2500 zł (poparcie odpowiednio 55 i 48 proc.).
We wszystkich zamożniejszych grupach prowadziła już Koalicja. Ale to właśnie te dwie najmniej zamożne grupy stanowią prawie 40 proc. zatrudnionych.
Analizując średnie zarobki w różnych sektorach w województwach można zobaczyć stałą (choć nie tak znowu dużą) różnicę między regionami wschodnimi i zachodnimi. W zamożności zdecydowanie przoduje dolnośląskie, mazowieckie i małopolskie, ale tu przyczyną są ciągnące je duże miasta.
Jeśli mamy już przykładać jakąś mapę do mapy powyborczej, to powinno to być zróżnicowanie w indeksie siły nabywczej w poszczególnych powiatach.
Tropienie mentalności homo sovieticusa nie wyjaśnia dlaczego Polacy wybrali PiS czy KE, lepszym tropem może być wskazanie na lata zaniedbań w wyrównywaniu poziomu życia w regionach.
Warto tu zaznaczyć, że o ile według GUS w latach 2004-2014 dochód rozporządzalny na jedną osobę rósł o kilkadziesiąt złotych rocznie, od 2015 do 2018 roku ten wskaźnik podskoczył o 300 złotych. A takie skoki biedniejsze gospodarstwa domowe odczuwają silniej.
Po pierwsze, pamiętać trzeba o tym, że nawet w tych regionach, gdzie wygrywa jakieś ugrupowanie, mieszkają miliony wyborców głosujących inaczej. Różnice te często nie są wcale duże.
Po drugie - tendencje się zmieniają. W niektórych regionach PiS wygrywa nieprzerwanie od kilkunastu lat. Są jednak takie, w których jeszcze w 2011 większe poparcie miała Platforma Obywatelska.
źródło: wyborynamapie.pl
Jak widać w ciągu kilku lat PiS-owi udało się przeciągnąć na swoją stronę duże tereny w okręgach warmińsko-mazurskim, pomorskim i kujawsko-pomorskim, a także dolnośląskim i wielkopolskim. Działo się tak głównie na prowincjach.
Ale porównywanie strat pokazuje również, że podział na okręgi „PiS-owskie” i „europejskie” nie jest wcale oczywisty nie tylko na zachodzie Polski. Osiem lat temu PiS przegrywał nawet w południowych okręgach Podkarpacia, w których w 2019 padały ich rekordy poparcia.
W powiecie sanockim, w którym w tym roku PiS zdobył 60 proc., a KE 27 proc., w 2011 PiS mógł liczyć na 37 proc., Platforma Obywatelska 29 proc. (sama więcej niż KE!), SLD - 8 proc., PSL - 14 proc.
Jeśli zabawa mapami ma czegoś polityków uczyć, to tego, że nie ma tendencji, których nie da się odwrócić. Trzeba tylko zaproponować program, który trafi nie tylko do wielkomiejskiego elektoratu.
Polityka społeczna
Wybory
Jacek Saryusz-Wolski
Koalicja Europejska
Platforma Obywatelska
Prawo i Sprawiedliwość
wybory do Parlamentu Europejskiego 2019
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze