Praw człowieka nie zdobywa się uśmiechem
W Polsce trwa gorąca debata na temat praw osób LGBT+. Obok jednoznacznych przeciwników i jednoznacznych zwolenników tych praw wyodrębniła się trzecia grupa osób. To ludzie, którzy deklarują, że wprawdzie są przeciw dyskryminacji mniejszości seksualnych, ale uważają, iż przyjęte przez nie formy protestu – od wieszania flag na pomnikach po środkowy palec Margot – są obraźliwe i nieskuteczne.
Takie osoby zazwyczaj uważają się za umiarkowane i zdroworozsądkowe. To nic nowego. Wystarczy zerknąć na Stany Zjednoczone, gdzie toczy się obecnie podobna debata na temat dyskryminacji Afroamerykanów.
Na niedawnej konwencji Partii Republikańskiej w rolę „umiarkowanych i rozsądnych” próbowali się wcielić Donald Trump i jego zwolennicy. Oskarżali ruch „Black Lives Matter” o zbytnią agresję i powoływali się na amerykańską historię, która miałaby rzekomo dowodzić, że takie spory da się rozwiązać „na spokojnie”.
Problem w tym, że historia ruchów obywatelskich dowodzi raczej czegoś przeciwnego. Niezależnie od tego, czy chodziło o prawa kobiet, osób LGBT+ bądź mniejszości etnicznych, zawsze pojawiały się narzekania na zbytnią agresję ludzi walczących o te prawa. Ich protesty były uznawane za „spokojne” co najwyżej po fakcie, gdy odnieśli zwycięstwo.
Walka o własne prawa to nie tylko sny i marzenia
Weźmy ruch, na którego czele stał Martin Luther King. Słynny pastor uchodzi dziś za ikonę pokojowych protestów. Kojarzymy go głównie ze słynnej przemowy o marzeniu czy też – w niektórych polskich tłumaczeniach – snu. To mocno uproszczony obraz, który nie uwzględnia ani tego, jak bardzo kontrowersyjną postacią był King dla swoich współczesnych, ani tego, jak mocno był on sfrustrowany postawą „spokojnych i umiarkowanych” mieszkańców USA.
Przemowa, na której King wypowiedział słynne „I have a dream”, odbyła się na zakończenie marszu waszyngtońskiego z 1963 roku, w którym wzięło 250 tysięcy osób. Jeden z sondaży przeprowadzonych po tym wydarzeniu pokazał, że 74 procent Amerykanów uważało takie masowe marsze za szkodliwe dla sprawy czarnoskórych mieszkańców USA.
Tak wyglądała rzeczywistość tamtych czasów. King nieustannie był krytykowany za potęgowanie napięć społecznych, zbyt daleko posunięte żądania i nieskuteczność.
Oprawca nigdy nie daje wolności sam z siebie
Dlatego oprócz słynnej przemowy o marzeniach napisał też „list z więzienia w Birmingham”, w którym skrytykował „umiarkowanych i rozsądnych” swoich czasów. Ostatnio fragmenty tego listu zamieścił na Facebooku Stanisław Krawczyk, socjolog i publicysta.
Jak ulał pasują one do obecnej sytuacji zarówno w USA, jak i Polsce. Gdyby wprowadzić kilka drobnych zmian, to można by je opublikować jako polemikę z dzisiejszymi krytykami „zbytniej agresji ruchu LGBT+”. Wiele osób zapewne nie zorientowałoby się nawet, że to tekst sprzed kilkudziesięciu lat, napisany przez osobę uchodzącą za symbol „pokojowych protestów”.
Oto dwa przykładowe fragmenty:
„Przede wszystkim muszę wyznać, że w ciągu ostatnich kilku lat poważnie rozczarowałem się białym umiarkowaniem. Doszedłem do smutnego wniosku, że wielką przeszkodą czarnych w ich dążeniu do wolności nie są Rada Białego Obywatela czy Ku Klux Klan, ale umiarkowani biali, którym bardziej zależy na »porządku« niż sprawiedliwości; którzy wolą negatywny pokój bez napięć od pozytywnego pokoju, jakim jest obecność sprawiedliwości; którzy ciągle powtarzają: »Zgadzam się z waszym celem, ale nie mogę zgodzić się z waszymi metodami działania«; którzy paternalistycznie wierzą, że mogą ustalać harmonogram wolności innego człowieka.
Dzięki bolesnemu doświadczeniu wiemy, że oprawca nigdy nie daje wolności sam z siebie; uciskani muszą się jej domagać. Szczerze mówiąc, nie brałem jeszcze udziału w kampanii, która z punktu widzenia ludzi nieodczuwających na własnej skórze okrucieństwa segregacji odbywałaby się »w odpowiednim momencie«. Od lat słyszę słowo »czekaj!« Każdy czarny je zna. To »czekaj« prawie zawsze oznacza »nigdy«”.
Jonathan Rieder, socjolog z Columbia University, podkreśla, że King nie był miłym kompanem, który rozprawiał o swoich marzeniach, ale gniewnym człowiekiem uważającym „umiarkowanie” za główną przeszkodę na drodze do usunięcia segregacji rasowej.
Jak to się stało, że z jednej z najbardziej znienawidzonych postaci stał się symbolem „pokojowych protestów”?
Trafnie wyjaśnia to Maggie Astor, dziennikarka „New York Timesa”, opisująca typowy mechanizm społecznego odbioru ruchów obywatelskich: „Kiedy ruch nabiera rozpędu, nieproporcjonalnie dużą uwagę przywiązuje się do jego najbardziej konfrontacyjnych przejawów, a krytycy często przedstawiają je jako reprezentatywne dla całości. Gdy po latach opowiada się historię tego ruchu, jest na odwrót, teraz to najmniej konfrontacyjne elementy są podkreślane: historia ruchu zostaje oczyszczona na potrzeby publicznej konsumpcji, niewiele mówi się o sprzeciwie, jaki napotkał on w swoim czasie, zamiast tego używa się zmitologizowanej wersji przeszłości, aby zdyskredytować współczesnych przedstawicieli ruchu”.
Sufrażystki palą kukłę prezydenta pod Białym Domem
Ten mechanizm nie dotyczy tylko ruchu, na którego czele stał King. Podobnie ma się sprawa z sufrażystkami walczącymi o prawa kobiet. Dziś albo w ogóle nie opowiadamy sobie ich historii, albo przedstawiamy ją w mocno ugładzonej wersji. A środki, po które sięgały na przykład amerykańskie sufrażystki, aby dopiąć swego, były w ich czasach uważane za radykalne i przeciwskuteczne.
„Drogie panie, skąd to chamstwo? Po co ten patos? Jaka kombinacja substancji szarej doprowadziła do tego, że dobrze wychowane kobiety łamią wszystkie konwencjonalne zasady uprzejmych zgromadzeń? Kobieta z żadnej klasy i żadnej frakcji nie powinna sobie pozwalać na takie zabawy” – pisano w „New American Woman”, gdy sufrażystki udały się protestować pod Biały Dom.
Działo się to w czasie I wojny światowej, więc kiedy tylko USA do niej przystąpiły, sufrażystki zaczęto oskarżać o brak patriotyzmu i działanie na szkodę państwa. Możemy sobie łatwo wyobrazić reakcje.
Wystarczy pomyśleć, jak w naszym kraju reagowałaby na protesty osób LGBT+ frakcja „to nie jest najlepszy moment”, gdyby Polska brała udział w wojnie.
Amerykańskie sufrażystki uważały, że moment jest doskonały i nie omieszkały podkreślić hipokryzji ówczesnego prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona. Zjawiły się pod Białym Domem z transparentem, na którym widniały jego słowa tłumaczące, czemu USA przystąpiło do wojny: „Musimy walczyć o rzeczy, które zawsze były dla nas najdroższe – o demokrację, o prawo ludzi podporządkowanych danej władzy do wpływu na swój rząd”.
Część sufrażystek trafiła do więzienia – oficjalnie za utrudnianie ruchu drogowego. Z powodu fatalnego sposobu, w jaki je tam traktowano, opinia publiczna zaczęła domagać się ich uwolnienia. Po wypuszczeniu na wolność sufrażystki nie zamierzały odpuszczać.
Gdy w październiku 1919 roku amerykański Senat odrzucił stosowną poprawkę do konstytucji, spaliły pod Białym Domem kukłę prezydenta. „Palimy kukłę nie prezydenta wolnych ludzi, lecz przywódcy autokratycznej organizacji partyjnej, której tyraniczna władza trzyma miliony kobiet w politycznej niewoli” – obwieściła jedna z sufrażystek.
Zmagania zakończyły się powodzeniem w 1920 roku. Najpierw poprawkę przyjęły Izba Reprezentantów i Senat, a potem trzy czwarte stanów. Po głosowaniu w Tennessee można było wprowadzić zmiany do konstytucji. „Chamskie” kobiety odniosły sukces.
Bunt w Stonewall przechodzi do historii
Historia ruchów LGBT+ także jest pełna gniewnych protestów, by wspomnieć najsłynniejszy przypadek – bunt Stonewall z czerwca 1969 roku, kiedy to nalot policji na gejowski klub sprowokował całonocne zamieszki.
Dziś wydarzeń w Stonewall nie uważa się za przykład agresji czy braku kultury mniejszości, ale za symbol ich niezgody na dyskryminację.
„Powstanie w Stonewall przeciągnęło się do następnej nocy i jeszcze dalej, upamiętniano je jubileuszowymi wiecami, które utorowały drogę Paradzie Równości” – pisał w 50. rocznicę wydarzeń Michael Wilson z „New York Timesa”.
Gdyby mniejszości schyliły wtedy pokornie głowę i poczekały na „lepszy moment”, ruch na rzecz praw LGBT+ mógłby jeszcze długo nie przebić się do ogólnej świadomości. To właśnie takie wydarzenia jak zamieszki w Stonewall zmuszają opinię publiczną do rozpoczęcia debaty na temat dyskryminacji.
„Głównym celem protestów jest naruszenie codziennego trybu życia, przerwanie wcześniej zaplanowanego programu, abyś zwrócił uwagę na coś nowego ” – tłumaczy politolożka Deva Woodly.
W tym kontekście zarzucanie protestującym, że sięgają po niecodzienne, prowokacyjne środki jest bezsensu. Gdyby zwykłe, „uprzejme” działania przynosiły skutek, to dyskryminowana grupa w ogóle nie musiałaby protestować, bo jej problemy dawno zostałyby rozwiązane.
To właśnie brak skuteczności takich środków sprawia, że muszą uciekać się do ostrzejszych sposobów walki o swoje. A patrząc na historię zmagań sufrażystek, ruchu LGBT+ czy czarnych mieszkańców USA, należy zauważyć, że flagi na pomnikach, a nawet pokazanie środkowego palca, to nadal bardzo łagodna forma protestu.
Hetero też nie wszyscy są mili
Krytykowanie aktywistów za brak kultury i szacunku jest znanym sposobem na pacyfikowanie ruchów obywatelskich. Działa to na dwóch poziomach.
Po pierwsze, pozwala wprowadzić fałszywy symetryzm. Gdy skupiamy się na kulturze i szacunku – słowem: na estetyce protestów – łatwiej przedstawić dyskryminowaną grupę i jej przeciwników jako dwie skrajności.
Oni mówią, że jesteście zarazą, ale wy wieszacie tęczowe flagi na pomnikach, więc wam, tak jak i im, brakuje szacunku dla drugiej strony.
Trudniej symetryzować, gdy spojrzymy na problem nie z perspektywy szacunku, lecz praw człowieka i obywatela. Nagle się okazuje, że z jednej strony mamy znękaną grupę ludzi, która nie może czuć się ani równa ani bezpieczna w swoim kraju, z drugiej osoby, dla których największym problemem są symboliczne gesty obrażające ich uczucia.
Po drugie, skupianie się na kulturze protestów, stawia przed dyskryminowaną grupą warunek niemożliwy do spełnienia. Jeżeli osoby LGBT+ muszą być co do jednej miłe, żeby wywalczyć swoje prawa, to trzeba powiedzieć sobie wprost: żadna grupa społeczna nie jest w stanie sprostać takim wymaganiom.
Niezależnie od tego, czy mówimy o mniejszościach seksualnych, o osobach heteroseksualnych, kobietach, mężczyznach, czarnych, białych czy kimkolwiek innym, zawsze znajdzie się w tej grupie osoba, której zachowanie można uznać za obraźliwe.
Tak więc rozmowa o szacunku i kulturze, zamiast o prawach człowieka, daje ciągły pretekst do zmiany tematu. Widać to doskonale na polskim przykładzie: pod pretekstem rozmowy o skuteczności różnych form protestu przenosi się uwagę z problemu systemowej dyskryminacji na „problem” kulturalności gestów pojedynczych osób.
Jeśli historia czegoś nas uczy, to tego, że dyskryminowana grupa musi swoje prawa wydrzeć, nie zważając na dobre rady osób, których bardziej absorbuje estetyka gestów niż lata poniżania i wykluczania ze wspólnoty setek tysięcy ludzi.
https://www.youtube.com/watch?v=aZ-fYy2wCoc
Sytuacja w Polsce nie jest taka, że z jednej strony są aktywiści LGBT, a z drugiej rząd. Bo jest jeszcze trzecia strona, opozycja nazwijmy ją uliczną. To jest przynajmniej 1/3 dorosłych obywateli, którzy mają dość rządów PiS. Najlepiej, gdyby pomiędzy działaczami LGBT i opozycją był niepisany rozejm. Nie będziemy się krytykować wzajemnie. Prawa osób LGBT będą szanowane, związki partnerskie zostaną wprowadzone od razu po przejęciu władzy przez opozycję, wróci ustawa o zmianie płci, małżeństwa i adopcja dzieci będą przedmiotem dyskusji. Nie da się wprowadzić małżeństw jednopłciowych wbrew przeważającej większości społeczeństwa.
Od dłuższego czasu wskazuję, że opozycja miałaby ogromną siłę, gdyby zauważyła, że jest znacznie więcej wykluczony h grup. To musi być szeroki pakiet dla WSZYSTKICH, którzy czują się wykluczeni z różnych powodów. Niechęć do LGBT wyraża tylko garstka, ale wielu ludzi się na to zgadza, bo dostają w pakiecie finansowe dodatki. Większości ludzi w ogóle nie obchodzi LGBT, gdyby w pakiecie dostali rozwiązanie swoich problemów, to byłoby za. Dokładnie to zrobił PiS.
A co z kaprofilami?
Siedzi lewak na winiecie
I duby smalone plecie
Tu jest zbokuś a tu wartość
Ciężko myśleć psiakość
Móżdżek jakby zlasowany
Jestem całkiem popaprany
W USA kryminalista
W Polsze Margot bez nazwiska
Czas wrychle pokaże
Że obu dźwigną na ołtarze
Tu niebinarny
A tam czarny
Wespół w zespół lewactwo wrze
I swoich na piedestał prze
A władza w rachitycznych podskokach
Przewala się z nimi po rynsztokach
Margoś schowaj palec Margoś cacy
Czego chcesz – damy wsio na tacy
I have a dream – Margot prowokuje
Bo jego przeciwnicy – to hetero-h…
A wiecie wy ze wsi i z miasta
Że zbokuś potęgą jest i basta
siedź Ferdynandzie w bidzie i niech cię nie widzą ludzie
Mahatma Gandhi niczym pan Margot lał po ryju każdego….
Przestańcie wybielać podejrzanego o popełnienie pospolitego przestępstwa.
Bzdury piszesz, kolego. Nie o pospolite przestępstwo tu chodzi tylko o reakcję na zinstytucjonalizowaną nienawistną dezinformację jaką rozprzestrzeniają te słynne furgonetki. Ile można przyjmować nienawiści i kłamstw na swój temat, kiedy organy państwa nie tylko że nie reagują ale popierają te bezprawne działania ???
Rozumiem, że Sąd Okręgowy w Gdańsku nie jest organem państwa…. Poszukaj artykułu"Sąd nakazał Fundacji „PRO-Prawo do życia” usunięcie homofobicznych furgonetek i plakatów w całym kraju".
Kobiety, które zabiły w afekcie swojego oprawce też są przedmiotem postępowania karnego, jak również kierowcy którzy doprowadzili do wypadku w skutek którego doszło do śmierci pasażera, często najbliższej im osoby. Prawo powinno być równe dla wszystkich. Zasadność takiego prawa to osobna dyskusja.
Czy Martin Luther King albo sufrażystki traktowali pięścią swoich oponentów, niszczyli samochody, lub znieważali symbole religijne? A może podawali się za kogoś, kim nie są?
Popularnymi działaniami wielu sufrażystek było wybijanie szyb i podpalanie skrzynek pocztowych
podczas zamieszek czarnoskórych w USA dochodziło do pobić przypadkowych osób ale też i policjantów, dodatkowo jak przechodzi taki tłum przez ulice, wybija i rabuje sklepy, wyrywa znaki drogowe i kostkę brukową. Twój argument jest inwalidą
Trochę mnie tym tekstem, OKO.Press, zawiedliście. Jest istotna różnica między byciem postrzeganym jako "kontrowersyjnym" w swoich czasach a metodami, którymi tę kontrowersyjność porównywane osoby osiągały. Metody uznawane za "kontrowersyjne" ze względu na coraz większą obojętność społeczeństwa idą coraz dalej. Za jakiś czas dojdziemy do tego, że jedyną uznawaną "dobrą" metodą walki będzie bicie i zabijanie tych, z którymi się nie zgadzamy, bo przestrzeganie prawa nic nie daje, więc lepiej od razu pominąć pokojowe manifestacje, prawda?
Swoją drogą warto zauważyć, że głównym celem Margot jest rozwalenie Polski – o tym nawet w wywiadzie u Was była mowa. Wydaje mi się, że zarówno MLK jak i sufrażystki takich celów nie mieli. Walczyli o swoje prawa. MLK wprawdzie był anarchistą, ale potępiał przemoc. Margot przeciwnie, uważa że jest ona niezbędna. Błędem jest wynoszenie takiej osoby na czoło ruchu walczącego o prawa osób LGBT. I to nie jest kwestia symetryzmu, jak wygodnie określa się dostrzeganie wad po obu stronach sporu. Inaczej to będzie moralność Kalego w praktyce.
Jak pokazuje historia, pokojowe manifestacje nic nie dają. Od lat LGBT chodzą pokojowo i tylko są wyzywani i bici – tym czasem ich oprawcy świętują już kolejne wygrane wybory. Margot chciałaby, aby taka Polska, jaką jest obecnie została "rozpierdolona", co w przypadku osoby poniżanej przez państwo jest zrozumiałe. Kiedy Kaczyński mówił o IIIRP i budowaniu IVRP, to wyrażał dokładnie te same pragnienia. Studenci podczas demonstracji za PRL też rozwalali Polskę, a nawet rzucali kamieniami – więc to byli zwykli huligani, którzy łamali prawo. Prawo to nie jest coś obiektywnego, ale siłą narzucone przez rządzących na obywateli wymogi. Jeśli się nie podporzadkujesz, to przyjdzie mandat, jak nie zapłacisz, to Ci siła zabiorą, jak nie będą mieli czego zabrać, to pójdziesz siłą do więzienia. Czasem to prawo jest tak opresyjne, że obywatele się buntują i je świadomie łamią – tak jest w tym przypadku.
Miła to była Kidawa – ile tam miała ostatecznie, 7%? 🙂
Na bycie miłym to nawet łaski nie poderwiesz, co dopiero porwać tłumy.
Szutowski nie zaatakował reprezentanta opresyjnej władzy, tylko obywatela reprezentującego własny odmienny światopogląd. Żeby chociaż policjanta zaatakował…. Porównanie z protestami przeciwko PRL jest sporym nadużyciem. Podążając twoją logika wszyscy powinniśmy się lać po mordach, gdy mamy odmienne zdanie… I jako że LGBT+ to mniejszość, są przegrani na wejściu….
Nie mówię, że zawsze trzeba być grzecznym, ale że są pewne granice działań, które nie powinny być przekraczane. Jeśli oferujesz przemoc, to nie spodziewaj się z drugiej strony samej miłości. Właśnie przemoc sprawiła, że Margot ma poglądy, jakie ma. Nie znaczy to, że to usprawiedliwia przemoc ze strony Margot. Uważam jednak, że wzajemne nakręcanie się należy umieć w pewnym momencie przerwać. Zgadzam się z Bartoszem – atak nastąpił nie na władzę (albo pana władzę), ale na innego obywatela mającego inne poglądy (dodam, że ja się z tymi poglądami nie zgadzam – nie bronię tych furgonetek). I tu jest różnica między tym, co w PRL się działo(albo tym, co teraz na Białorusi ma miejsce, choć tam względnie pokojowe protesty są, z tego co wiem). W cywilizowanym kraju, jeśli się z kimś nie zgadzamy to nie jest sposobem wymuszanie tego siłą. Inaczej Margot będzie postępować podobnie do obecnej władzy. Wprost mówi – "Nigdy nie obchodziła nas dyskusja". Dokładnie takie samo podejście jak obecna władza. Musi być dokładnie tak jak chce Margot, a najmniejsze odstępstwa trzeba rozwalić. Nieważne są pobudki, ktokolwiek tak postępuje, postępuje niedemokratycznie i to nie jest dobre. Warto tu zauważyć, że nie było mowy o tym, że wg Margot to była metafora i chodzi po prostu o zastany stan. Te słowa plus wypowiedzi o byciu irytującym dla władzy sugerują, że jednak można to trochę bardziej dosłownie odbierać.
Co do Kidawy – naprawdę sądzisz, że tylko dlatego miała 2%, bo była miła a nie dlatego, że namawiała do bojkotu wyborów oraz reszta partii ją porzuciła? Hołownia też był względnie grzeczny – a jednak dało mu to trzeci wynik (a drugi w czasie gdy kandydowała Kidawa). Czyli to nie jest zasada. Świat jest bardziej skomplikowany niż się czasami wydaje.
Jeśli masz takie podejście, to współczuję Twojej dziewczynie. A potem dziwimy się ilości rozwodów i nie tylko. Bycie miłym dla kogoś należy dostosować do tego jak ktoś nas traktuje i jak sami chcemy być traktowani.
Te furgonetki nie wyrażają innego poglądu obywateli, lecz stanowią element nagonki na LGBT. Nagonki rządu i Krk na część obywateli RP. Rząd i Krk cieszą się poparciem większości narodu polskiego, więc dziwi zdziwienie na agresję Margot. Zaszczuty zwierz przecież pokaże pazury i zęby.
Zgodzę się. Dokładnie to napisałem – Margot nieprzypadkowo zachowuje się agresywnie, bo przemoc rodzi przemoc, co nie znaczy że Margot robi dobrze. Natomiast nie do końca przyznam rację odnośnie furgonetek. Wyrażają pogląd, tylko niezgodny z obecnymi osiągnięciami nauki. Zresztą jak pisałem wyżej – Margot wprost mówi, że dyskusja ich ("Stop Bzdurom") nie obchodzi. Dokładnie tak, jak to zwykle z radykałami po obu stronach bywa. I dlatego sądzę, że nie powinno się tworzyć z Margot "twarzy LGBT", że tak to ujmę.
Oglądałeś filmn"Dług"? Jak nie, to polecam.
Rozumiem, że jak ciebie ktoś będzie poniżałnibszczuł, to będziesz grzecznie siedział. Powodzenia w życiu.
Sytuację LGBT obserwuję od początku. Zaczęło się od marszów LGBT. Protesty agresywnych narodowców tylko dlatego, że geje chcą… maszerować. Próby blokowania przez samorządy tych marszów. I jest coraz gorzej. Próby jakiejkolwiek rozmowy czy edukacji są przez prawicę zakrzykieane hasłami typu "wyp*ć ze zboczeńcami" – tu nie ma żadnej merytorycznej dyskusji, odwołań do nauki, tylko wulgarna nienawiść. Czy tych narodów ów ktoś zaszczuwał? Nie porostu muszą wyrazić swoją nienawiść. Ile było ataków na LGBT? Ile razy niszczona tęcza? Rozumiem, że Margot powinna popełnić samobójstwo, jak niedawno pewien nienormatywny chłopak – wtedy byłoby ok? Umarł i co? I gminy ustanawiające strefy wolne od LGBT dostają nagrody od ministra. To się w głowie nie mieści !!! Tym czasem sekta katolicka co raz to zostaje nakryta na czynach pedofilskich i wciąż dostaje pieniądze od państwa, czyli od nas wszystkich. Ludzie LGBT są lżeni a nawet bici, doprowadzani do samobójstw. To ci nie przeszkadza, ale oburza cie zawieszenie na pomniku kolorowej szmatki?
Na początek, człowieku – uspokój się i nie wkładaj mi w usta rzeczy, których nie powiedziałem. Nigdzie nie pisałem, że zawieszenie tęczowej flagi mnie oburza ani że Margot ma popełnić samobójstwo. Oburza mnie przemoc, która zaczęła się pojawiać po stronie aktywistów LGBT, takich jak Margot (doprecyzuję – to nie znaczy, że mam na myśli wszystkich aktywistów). Oburza mnie sposób działania policji wobec protestujących. Oburza mnie też, że część hierarchów kościelnych ma gdzieś nauczanie Franciszka i również aktywnie włącza się w sianie nienawiści. Nie tym powinien być katolicyzm – i to bardziej obraża uczucia religijne (jeśli w ogóle można mówić o czymś takim) niż wywieszanie tęczowych flag. Swoją drogą dosyć na miejscu – Chrystus zawsze stał po stronie prześladowanych. I fakt – Kościół, a w zasadzie hierarchowie, ma potężny problem z rozliczaniem się z pedofilią, choć się to powoli zmienia. Jednak uważałbym z nazwaniem KK sektą – nie taka jest definicja sekty. A to, że państwo też nie potrafi zadziałać jak trzeba to już nie wina wierzących, tylko PiSu. PO zresztą też, bo za ich rządów wcale lepsza sytuacja pod tym kątem nie była. Podobnie z tzw. strefami wolnymi. Ci ludzie kompletnie nie rozumieją, że szkodzą katolicyzmowi, niemniej nie moja wina, że tak się stało – wpływu na to nie miałem.
Filmu "Dług" nie oglądałem i obejrzeć raczej nie mam zamiaru – nie interesują mnie po prostu takie filmy. I nie, nie będę grzecznie siedział, nie wiem skąd taki wniosek. Ale moją ewentualną reakcję będę kierować do konkretnych osób a nie do wszystkich dookoła i całego kraju mając na celu rozwalenie wszystko i wszystkich, bo tak bardzo mi źle (nie ujmując niczyjemu cierpieniu , bo nie zaprzeczam że tak nie powinno być jak się dzieje).
Krzysztof Danielak – sekta to odłam większej religii. Chrześcijaństwo jest odłamem judaizmu, jest sektą. Taka jest definicja tego terminu.
Katolicyzm przestał być tym czym był pierwotnie w pierwszym wieku swojego istnienia. W momencie kiedy stał się religią państwową stał się jedynie narzędziem kontroli poddanych. Katolicyzm, aby zdobyć dominację w krajach, gdzie ją ma, musiał brutalnie eliminować wszystkich, którzy mu nie byli posłuszni. Aby zjednywać ludzi, musiał ich straszyć diabełkiem i organizować pokazowe procesy. Dziś nikt się nie boi diabelka, to trzeba wymyślać nowego – dziś jest nim LGBT (do niedawna był "dżender" ). Co będzie następne?
Nie potrzeba przynależeć do kościoła katolickiego żeby być dobrym człowiekiem. Przynależność do tej organizacji to akceptacja jego zbrodni na przestrzeni wieków i zgoda na bezkarną pedofilię. Z resztą czytałem niedawno ciekawą opinię, że Kościół boi się LGBT, bo od teraz ludzie nienormatywni zamiast wstępować do seminarium będą żyli normalnie. Trudno udowodnić, ale ma sens.
Medialni idioci nazywają Michała Szutowskiego Margot, a on obywateli Rzeczpospolitej chó..mi. Psychiatra pilnie potrzebny, szczególnie dla pismaków od lewej do prawej. Jak jeszcze podczas rozprawy sądowej
sędzia/sędzina będą cwaniaka tytułować pani Margot, to czas w*pierdalać z tego kraju jak mówiła Gretkowska.
Przeszkadza ci tolerancja? Różnorodność jest ci nieznośna? Akceptacja inności nie do pogodzenia z twoją wizją świata? To masz rzeczywiście problem. I gęby sobie nie wycieraj nazwiskiem Gretkowskiej, bo to nie twoja bajka.
Tolerancja to co innego niż narzucanie debilizmu NORMALNYM ludziom przez CHORYCH PSYCHICZNIE.
Zorganizować ci zbiórkę na bilet? Podwieźć na lotnisko? Przygarnąć chomika?
Od kilkunastu dni moi PIS-koledzy mówią dokładnie to co pisze autor. W tym tekście znalazłem kilka celnych odpowiedzi na ich następne mądrości. Ciekawe jest to, że pod tekstem paru PIS komentatorów próbuje cwaniaczyć, ale ich komentarze zawierają dokładnie to co autor zdezawuował więc ich polemiki są raczej żałosne i niewarte odpowiedzi, po co kopać leżącego?
Michał S. chory psychicznie człowiek jest w związku z kobietą, która nie uważa się za kobietę, oraz z drugą osobą, która jest kobietą i uważa się za kobietę. Czy ktoś w tej patologii społecznej rozumie o co chodzi?
Jest różnica między agresywnym działaniem sufrażystek lub ludności kolorowej w USA w latach 60., a tym, co się dzieje dzisiaj. Poza tym ani sufrażystki, ani Martin Luther King nigdy nie powiedzieli niczego w stylu "USA, ty ch…" – między innymi dlatego, że to by oznaczało ich koniec w społeczeństwie. U nas mamy Margot, który mówi "Polsko, ty ch…", a ja mam go rozumieć i mu współczuć? Wykluczone, ja się poczułem osobiście urażony. Zawsze byłem zwolennikiem legalizacji małżeństw jednopłciowych i możliwości adopcji przez nie dzieci; jednocześnie jestem patriotą i nie życzę sobie, żeby ktoś obrażał mój kraj i wszystkich jego mieszkańców dlatego, że CZĘŚĆ tych mieszkańców jest przeciwko niemu.
W USA walczący o równe prawa powoływali się na konstytucję. W Polsce broniący przywilejów powołują się na konstytucję i konkordat. Sytuacja diametralnie różna.
Pozwolę sobie zanegować jedną spośród tez postawionych w artykule, że zmian na lepsze nie można dokonywać inaczej, niż przemocą, innymi słowy, zło zwalczać jeszcze większym złem. Nic oryginalnego, żaden autorski pomysł, to wzięte od jansenistów. Podobnie czynili i uzasadniali swoje działania bolszewicy, kiedy już w połowie lat dwudziestych stawiano im zarzut przedkładania skuteczności ponad moralność. Dzisiejsi naprawiacze świata mają mniejsze możliwości, niż ich wielcy poprzednicy w latach trzydziestych na Ukrainie, w czasie rewolucji chińskiej czy kambodżańskiej.
Pozwolę sobie podeprzeć się innym, wspominanym tu przykładem Mahathmy Ghandiego. Autor pomija go, widać to dla niego postać mało znacząca, jego linia życia w poprzek linii partii i sprzeczna z mądrością etapu.
To jedna kwestia, w której pozwoliłem sobie się wypowiedzieć. Na resztę szkoda czasu. Jest mi doskonale obojętne, że artykuł kompromituje autora, ale żal, że i portal, który bardzo szanowałem. Bardzo.
Kobiety otrzymały prawa, ponieważ podczas ww1 i ww2 dały dostatecznie dużo dowodów na swoją wartość dla narodów i dla gospodarki. Gdy mężczyźni szli na front, kobiety pracowały w fabrykach, szpitalach, urzędach itd. A jeżeli miały możliwość, włączały się do walki (np. pilotki z ZSRR).
Udowodniły w ten sposób, że są kompetentne i państwo/firmy zyskają na poszerzeniu ich udziału w polityce i gospodarce.
Nie jest przypadkiem, że to właśnie po ww1 i potem po ww2 sfera praw kobiet została poszerzona w wielu krajach.
A co środowiska LGBTX dały ludzkości, że teraz domagają się praw? Rozróby, burdy i profanacje. I za to społeczeństwa mają być wdzięczne?