0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

21 kwietnia 2022 r. Rosjanie ogłosili zdobycie obleganego od 4 marca Mariupola.

„Mariupol został wyzwolony przez siły zbrojne Federacji Rosyjskiej i siły Donieckiej Republiki Ludowej” – powiedział prezydentowi Rosji Władimirowi Putinowi minister obrony Siergiej Szojgu.

„Dzisiaj cały Mariupol znajduje się pod kontrolą armii rosyjskiej, milicji ludowej Donieckiej Republiki Ludowej, a terytorium zakładu Azowstal z znajdującymi się [tam] resztkami nacjonalistów i zagranicznych najemników jest bezpiecznie zablokowane” — ogłosił

Szojgu przyznał więc, że zdobywanie miasta nie zostało zakończone. Mimo trwającego prawie dwa miesiące oblężenia, resztki odciętych od dostaw żywności, broni i amunicji oddziałów ukraińskich (nazywane przez rosyjską propagandę „nacjonalistami”) bronią się w zakładach Azowstal — ogromnym terenie kombinatu stalowego, produkującego przed wojną 4 tys. ton stali rocznie.

Putin odwołał szturm tego ostatniego bastionu, uznając go za „niecelowy”.

„Nie należy leźć w te katakumby i pchać się pod ziemię tych obiektów przemysłowych. Zablokujcie tę strefę przemysłową tak, żeby mysz się nie prześliznęła”

— rozkazał.

Według najnowszych doniesień mimo tej deklaracji bombardowanie zakładów 21 kwietnia trwało.

Los obrońców

Tego samego dnia ukraińskie media doniosły, że cztery autobusy z ewakuowanymi z Mariupola cywilami wyruszyły z Berdiańska — gdzie uchodźcy spędzili noc — i jadą w stronę Zaporoża.

Nikt nie wie, ilu cywilów pozostało uwięzionych w zburzonym mieście — prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił 21 kwietnia o 120 tys. — oraz jaki czeka ich los pod rosyjską okupacją.

View post on Twitter

Według Rosjan w podziemiach kombinatu stalowego znalazło schronienie nieco ponad 2 tys. ukraińskich żołnierzy, w tym ok. 500 rannych. Wśród nich znajdują się członkowie batalionu „Azow” — posądzani często o skrajnie prawicowe sympatie — oraz zagraniczni ochotnicy.

Nie jest jasne, ilu jest z nimi cywilów — w tym kobiet i dzieci. Władze ukraińskie mówią o „setkach”. Zażądały też otwarcia korytarza humanitarnego z Mariupola, którym obrońcy i cywile mogliby go opuścić.

W ostatnich dniach obrońcy miasta wysyłali w świat komunikaty świadczące o ich dramatycznej sytuacji.

We wtorek 19 kwietnia jeden z żołnierzy — o imieniu Gasim — rozmawiał przez komunikator internetowy WhatsApp z dziennikarzem „New York Timesa”. „Jesteśmy otoczeni, bombardują nas wszystkim, co mają” — mówił.

20 kwietnia Mychajło Podoljak, szef gabinetu prezydenta Ukrainy, deklarował gotowość spotkania z Rosjanami atakującymi Mariupol „bez warunków wstępnych”, żeby ustalić szczegóły ewakuacji wojskowych i cywilów. Wcześniej Rosja dwukrotnie stawiała im ultimatum, wzywając do poddania.

W nocy z 19 na 20 kwietnia dowódca 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej major Serhij Wołyna, w desperackim wpisie na Facebooku, ostrzegał, że obrońcom zostało „kilka godzin, może kilka dni” życia.

„Błagamy wszystkich światowych liderów - zorganizujcie misję w celu bezpiecznego wyprowadzenia stąd wojskowych i cywilów, i przewiezienia ich na terytorium państwa trzeciego” — zwracał się do światowych przywódców.

Męczeństwo cywilów

Nikt nie wie, ilu zginęło cywilów. Szacunki mówią nawet o 20 tys. ofiar.

W mieście przez blisko dwa miesiace nie było wody, prądu i ogrzewania. Brakowało żywności i lekarstw. Już na początku marca zdesperowani ludzie opróżnili ocalałe sklepy i apteki.

Rosjanie atakowali cywilów bezwzględnie. Zbombardowali np. jasno oznaczony teatr w Mariupolu. Mimo runięcia trzypiętrowej kondygnacji, część piwnic, w których ukryli się mieszkańcy miasta, pozostała nienaruszona. Przeżyło 130 osób.

Przez cały kwiecień Ukraina systematycznie domagała się otworzenia korytarzy humanitarnych, którymi mieszkańcy mogliby opuścić Mariupol. Agresor grał z nimi w okrutną grę: wycofywał się w ostatniej chwili, nie dopuszczał autobusów mających wywieźć cywilów, często strzelał do tych, którzy próbowali uciec. W pierwszych dniach marca Rosjanie zgodzili się na korytarze humanitarne — a potem je zaminowali.

Niepogrzebane ciała leżą na ulicach — już po wejściu Rosjan kolejne nagrania wideo są publikowane na przez zachodnie media (np. przez „Washington Post”).

Strategiczne znaczenie bitwy

Mariupol — przed wojną ważne miasto portowe liczące 450 tys. mieszkańców — zostało obrócone w ruinę. Już na początku kwietnia burmistrz szacował, że rosyjski ostrzał zniszczył je w 90 proc.

„Mariupol to było miasto z europejskimi ambicjami, rozwijające się, doinwestowane. Mieliśmy cztery ogromne fabryki, to duża część ukraińskiego przemysłu. Kiedy Donieck został przejęty, Mariupol stał się nową stolicą Donbasu. Dobre miasto nad Morzem Azowskim, z plażami, z dużą liczbą dzieci. Ludzie widzieli w nim przyszłość" — opowiadała 31 marca OKO.press uchodźczyni z Ukrainy, urodzona w Mariupolu.

Przeczytaj także:

Rosjanie uruchomili na jego obrzeżach niesławne mobilne krematoria. Palą w nich ciała cywilnych ofiar ostrzału i – najprawdopodobniej – zbrodni wojennych oraz własnych poległych (pisaliśmy o tym 7 kwietnia).

Jaki był sens tej obrony?

Po pierwsze — Mariupol blokował lądowy „korytarz” na Krym, którego zdobycie jest strategicznym celem rosyjskiej agresji.

Po drugie — oblężenie miasta wiązało znaczne siły rosyjskie, które Rosjanom były potrzebne gdzie indziej (a dziś są potrzebne w Donbasie, w którym rozpoczyna się decydująca rosyjska ofensywa).

Po trzecie — bohaterska obrona miasta dostarczała Ukraińcom symbolu. Pokazywała, że skuteczny opór przeciwko Rosjanom jest możliwy, nawet jeśli mają gigantyczną przewagę.

Jak długo jeszcze wytrzymają obrońcy? Nie wiadomo.

„Nie ma sensu wskazywać ram czasowych całkowitego wyzwolenia Mariupola, ponieważ szturm na fabrykę Azowstalu komplikują podziemia pod fabryką, które chronią ukraińskie wojsko przed bombardowaniami’ – takie cytowane przez TASS wyznanie poczynił 7 kwietnia Eduard Basurin, zastępca szefa Departamentu Milicji Ludowej Donieckiej Republiki Ludowej.

„Jest to miasto w mieście, a do tego kilka pięter pod ziemią, zbudowane w Związku Radzieckim. Nie można bombardować z góry, trzeba posprzątać podziemie. Znają ten teren lepiej niż my, więc nie ma sensu wymieniać żadnych dat i terminów. Najważniejsze to zablokować ich na tym terenie, znaleźć wszystkie wejścia i wyjścia do tego lochu, a następnie poczekać, aż zaczną się poddawać” – twierdził Basurin.

Termopile, Masada, Sewastopol

Do czego można porównać obronę Mariupola? Historia wojen zna przykłady podobnego bohaterstwa — w którym garstka obrońców opierała się przeważającym siłom wroga bez nadziei na ratunek.

  • Termopile. W 480 r. p.n.e. garstka Greków — kilka tysięcy wojowników — zablokowało liczącą 150 tys. żołnierzy armię perską w wąwozie pod Termopilami. Grecy bronili się dzielnie przez trzy dni; Persowie stracili nawet 20 tys. wojowników. Ostatecznie ulegli, kiedy zdrajca — niejaki Efialtes, którego imię stało się symbolem zdrady — przeprowadził atakujących na tyły greckich oddziałów. Bohaterstwo greckiego wodza — króla Leonidasa — stało się zaś symbolem męstwa ludzi, którzy bronią własnej ziemi przed potężnym wrogiem.
  • Oblężenie Masady. W niedostępnej twierdzy na szczycie wzgórza w 73 r. n.e. Rzymianie oblegali około tysiąca niedobitków po powstaniu żydowskim w Judei. Po wielomiesięcznym oblężeniu przez wielokrotnie silniejsze siły rzymskie — Rzymianie musieli zbudować specjalną rampę, żeby mieć możliwość szturmu — udało im się zdobyć fortecę. Niemal wszyscy obrońcy popełnili jednak samobójstwo, nie chcąc się dostać do niewoli. Do dziś oblężenie Masady jest symbolem beznadziejnego bohaterstwa — nikt nie mógł przyjść oblężonym z pomocą.
  • Oblężenie Sewastopola. Od października 1941 do lipca 1942 r. — przez ponad 8 miesięcy — oddziały Armii Czerwonej broniły przed Niemcami portu-fortecy, Sewastopolu na Krymie. 118 tys. żołnierzy wiązało dwukrotnie silniejsze siły wroga w obliczu bombardowań i ostrzału artyleryjskiego. Pod koniec oblężenia w mieście pozostało podobno tylko 11 nienaruszonych domów. Dzięki tej obronie Niemcy byli zmuszeni wysłać mniejsze siły na podbój Kaukazu i pól naftowych w ZSRR, które były celem ich kampanii letniej w 1942 r.
;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze