0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja GazetaFot. Grzegorz Celeje...

"W poczuciu odpowiedzialności za powodzenie reform, którym poświęciłem cztery lata ciężkiej pracy, składam na ręce ministra sprawiedliwości rezygnację z urzędu podsekretarza stanu" - ogłosił we wtorek 20 sierpnia po południu wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak.

W poniedziałek wieczorem serwis Onet opublikował informacje, z których wynika, że Piebiak był inicjatorem i koordynatorem zorganizowanej akcji internetowych ataków na niezależnych sędziów krytykujących "reformy" sądownictwa PiS. Wiceminister miał m.in. aranżować prześladowania wymierzoną w prezesa stowarzyszenia sędziowskiego "Iustitia", sędziego z Katowic i profesora Uniwersytetu Śląskiego dr. hab. Krystiana Markiewicza.

Na polecenie Piebiaka niejaka pani Emilia rozpowszechniała w internecie i pocztą tradycyjną pogłoski dotyczące prywatnego życia Markiewicza. To ona ostatecznie postanowiła wystąpić przeciwko swojemu zleceniodawcy i udostępniła Onetowi zapis rozmów z wiceministrem.

We wtorek stanowisko w sprawie ujawnionych przez Onet informacji wydała Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

"Działania te nie mieszczą się w jakikolwiek sposób w standardach państwa demokratycznego, swoim charakterem przypominając raczej kampanię oszczerstw prowadzoną przez aparat państwa przed 1989 rokiem" - napisali eksperci HFPC.

O komentarz do najnowszych doniesień OKO.press poprosiło Krystiana Markiewicza.

"Dobrze się stało. Najwyraźniej Łukasz Piebiak nigdy nie powinien był objąć tego stanowiska. Ale ta sprawa nie dotyczy tylko jego. Mam nadzieję, że zostanie dogłębnie wyjaśniona i wszystkie osoby za to odpowiedzialne stracą swoje stanowiska. Bo ktoś, kto angażuje się w takie rzeczy, nie jest godny, by sprawować w państwie jakiekolwiek funkcje publiczne" - podkreśla prezes "Iustitii".

Przeczytaj także:

Maria Pankowska, OKO.press: Wiemy, że padł Pan ofiarą osobistego ataku, najpewniej zaplanowanego na szczytach władzy. Jak on wyglądał?

Krystian Markiewicz: Nie tylko ja, pragnę przypomnieć. Dane wskazują na co najmniej 20 sędziów, być może sporo przypadków nie odkryjemy nigdy. W moim przypadku wszystko zaczęło się w czerwcu 2018 roku. Otrzymałem wówczas korespondencję tradycyjną i mailową, która zawierała cztery strony mojego alternatywnego życiorysu, tzn. zmanipulowane zlepki, prawd, półprawd, kłamstw, okraszonych opiniami i sugestiami. To oczywiście nie były życzliwe informacje. Listy dostałem ja, ale także moi najbliżsi. Oraz, jak się obecnie dowiaduję, parę tysięcy sędziów w Polsce. Trudno powiedzieć kto dokładnie to otrzymał, czy uwierzył i jakie wnioski wyciągnął.

Wiedziałem, że skala tego wycieku jest duża, bo wielu sędziów pisało do mnie i dzwoniło. Pytali, co mają z tą sprawą robić. Okazywali mi też wsparcie, podobnie jak wczoraj i dziś.

Czy ktokolwiek próbował wcześniej zareagować?

W mojej sprawie nie. Mieliśmy przekonanie, że za tymi rewelacjami stoi ta sama grupa, która zawiaduje na Twitterze hejterskim kontem "KastaWatch". A w przypadku informacji rozpowszechnianych przez to konto sprawa trafiła wcześniej do prokuratury, wszczęto postępowania. Ale nic konkretnego z tego nie wyszło. W sytuacji, gdy prokuratura jest w rękach Zbigniewa Ziobry, czyli szefa ministra Piebiaka, trudno oczekiwać, aby reagowała. Wiedzieliśmy jednak, że wcześniej czy później sprawa wyjdzie na jaw - kto stoi za takimi atakami.

To było wtedy, gdy "KastaWatch" zaczęła publikować informacje o niezależnych sędziach?

Tak, to były różne niewybredne, szkalujące doniesienia. Ujawniała fakty dotyczące np. postępowań dyscyplinarnych. Sędzia Piotr Gąciarek złożył zawiadomienie w sprawie osławionej "Emi". Chodziło o naruszenie dóbr osobistych.

Ale nie chodzi tu o pojedyncze osoby - o mnie, czy Piotra Gąciarka. To część szerszego systemu, który można ścigać tylko poprzez działania prokuratury.

Prokuratura powinna wszcząć postępowanie z urzędu. Bo wygląda na podżeganie do hejtu, może pomocnictwo w hejcie. Wiele wskazuje na przekroczenie uprawnień przez urzędnika publicznego, który udostępnia osobom postronnym pewne informacje, których nie powinien udostępniać. Np. moje dane dotyczące prywatnego adresu.

Postępowanie karne mógłby też wszcząć Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych. A jak wiemy, gdy zachodzi taka potrzeba, w ciągu kilku godzin wstrzymuje wykonanie wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego - zresztą rzecz nie do pomyślenia w demokratycznym państwie prawnym. Czy w sprawie Piebiaka będzie równie szybki? Śmiem wątpić.

Prokuratura Ziobry zareaguje? Minister Piebiak podał się dziś do dymisji.

Już od rana odpowiednie służby powinny wkroczyć do Ministerstwa zabezpieczyć komputery i różne dokumenty wskazujące na zamawianie usług hejterskich. Władza jednak uznała, że dymisja Piebiaka zamyka sprawę.

Oczywiście dobrze się stało. Najwyraźniej nigdy nie powinien był objąć tego stanowiska. Ale ta sprawa nie dotyczy tylko jego. Mam nadzieję, że zostanie dogłębnie wyjaśniona i wszystkie osoby za to odpowiedzialne stracą swoje stanowiska. Bo ktoś, kto angażuje się w takie rzeczy, nie jest godny, by sprawować w państwie jakiekolwiek funkcje publiczne.

Władza pozwala czy nawet zachęca do bezprawnych, czy nawet karalnych działań, a jak ono zostanie wykryte, podejmuje decyzje polityczne i jeszcze czyni z tego cnotę. Nikt nie pyta w tej sytuacji, gdzie jest tzw. Krajowa Rada Sądownicza. Przecież skoro zupełnie nie wypowiada się w obronie sędziów, to sama pokazuje, kogo ona reprezentuje.

Bierność neoKRS jak ją nazywamy to stanie po stronie hejtu na sędziów. Nie mamy zatem żadnego oparcia w zasadzie w żadnych krajowych instytucjach, na szczęście jednak są obywatele, adwokaci, niezależni prokuratorzy ze Stowarzyszenia Lex Super Omnia i kilka tysięcy sędziów. Na naszym profilu na Facebooku, mamy już prawie 22 tysiące fanów i stale dochodzą nowi. To dla nas bardzo budujące i dziękujemy za wszelkie wsparcie.

Wszyscy wierzymy w sprawiedliwość. Może przyjdzie ona po latach, a jestem człowiekiem cierpliwym i optymistycznym.

Do tego czasu zamierza Pan osobiście podjąć kroki prawne?

Ani ja, ani Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" nie podjęliśmy jeszcze decyzji w tej sprawie. Dajemy sobie na to czas do jutra. Już dziś nie wykluczam jednak, że jakieś kroki zostaną podjęte. W środę 21 sierpnia na godzinę 12.00 jest zaplanowana konferencja prasowa w tej sprawie.

Zna pan osobiście ministra Piebiaka?

Tak, przez trzy lata pracowaliśmy razem w zarządzie krajowym "Iustitii". Trudno powiedzieć, skąd w nim taka przemiana, co się stało.

Rozumiem nawet to, że różnimy się pod względem ideowym. Choć ciężko mi pojąć, jak sędzia może stać na czele zorganizowanego systemu represjonowania sędziów, jak może popierać, a nawet być motorem niszczenia praworządności w Polsce. To mi się nie mieści w głowie. Stał się najwyraźniej politykiem, który zupełnie odrzuca sędziowską etykę.

W dokumentach rozesłanych przez trolli pod Pana adresem kierowane są pewne konkretne zarzuty. Miał Pan np. nakłaniać pewną osobę do dokonania aborcji. To prawdziwe informacje?

Nie zamierzam się absolutnie odnosić do tych pomyj, nie chcę schodzić na ten żenujący poziom.

Czy ta afera zmieni coś w sytuacji prześladowanych sędziów?

Przypomnieć należy, że Łukasz Piebiak, jest członkiem zespołu ds. rekomendacji w zakresie postępowań dyscyplinarnych przy Ministrze Sprawiedliwości. A zatem ma ogromny wpływ na to, wobec kogo powinny być uruchomione postępowania dyscyplinarne.

Wyłania się z tego cały system. Zastępca Ziobry formalnymi metodami ściga wybranych sobie (niepokornych) sędziów, a nieformalnym kanałami próbuje niszczyć ich pozycję w środowisku, a także ich rodziny. To metody, o których słyszeliśmy, że mają miejsce w takich krajach jak Rosja czy Turcja.

Zastanawiam się, co się musi jeszcze wydarzyć, aby społeczeństwo to pojęło i przestało wierzyć w narrację, że obecna władza reformuje wymiar sprawiedliwości.

Internetowy hejt na sędziów to skuteczne działanie?

Nie można być naiwnym i myśleć, że to nikogo nie dotyka. Przykładów jest wiele. W przypadku mojej koleżanki sędzi Moniki Frąckowiak na różnych kontach Twitterowych, w tym na "KastaWatch", ujawniono jej adres zamieszkania, wskazano na dziecko, które mieszka pod tym adresem. Sędziom uwłaczano, grożono im. To wpływa na jakość życia. Sędziowie tego z różnych powodów przecież nie komunikują. Ale nie ulega wątpliwości, że każdy to przeżywa na swój sposób. Nigdy nie mieli do czynienia przecież z tak ostrym, bezpardonowym atakiem władzy wykonawczej na sądowniczą.

Ministerstwo napisało to wprost: chce, by sędziowie milczeli. Ale można porównać moje wypowiedzi z czerwca 2018 roku i późniejsze. Ja ich nie zmieniłem. Gdybym miał je zmienić, musiałbym zresztą ustąpić z funkcji, zniknąć. Ale zamierzam bronić praworządności w Polsce tak jak do tej pory. A nawet jeszcze mocniej. Mogę zapewnić, że sędziwie się nie poddadzą, nikt nie zamknie nam ust, nawet takich brudnymi metodami. To nam pokazuje jeszcze bardziej, że nasze obawy o praworządność i stan demokracji są słuszne.

;
Na zdjęciu Maria Pankowska
Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze