0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 10.09.2025 Wyryki , powiat Wlodawski . Miejsce, w ktorym spadl jeden z zestrzelonych rosyjskich dronow bojowych, ktore naruszyly przestrzen powietrzna Polski . Dron albo jego fragmenty uszkodzily dach jednego z domow. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl10.09.2025 Wyryki , ...

Czy zadziałał system obrony powietrznej kraju (OPK)? Czy użycie myśliwców uzbrojonych w pociski powietrze – powietrze było uzasadnione? Czy rosyjskie drony celowo naruszyły polską przestrzeń powietrzną? Jaki był cel Rosjan? Jak powinny zareagować Polska i NATO?

Naruszenie w nocy z 9 na 10 września 2025 polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie bezzałogowce oraz podjęte przez Polskę przy wsparciu NATO działania prowokują wiele pytań.

Przeczytaj także:

Czy zadziałał system obrony powietrznej kraju (OPK)?

Na to pytanie należy odpowiedzieć twierdząco. Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych prawidłowo oceniło zagrożenie związane ze zmasowanym atakiem powietrznym na Ukrainę i około godziny 22:00 w nocy z 9 na 10 października wprowadziło podniesiony stan gotowości bojowej dla systemów OPK.

Systemy wczesnego ostrzegania NATO (AWACS) wykryły drony zmierzające w stronę Polski w relatywnie wczesnej fazie lotu, co pozwoliło na skierowanie samolotów dyżurujących w ramach systemu obrony powietrznej NATO na kierunki zagrożenia i następnie zestrzelenie bezzałogowców stanowiących zagrożenie.

Prawidłowo zadziałała tzw. pętla decyzyjna, którą skrótowo można opisać tak:

  • obserwacja polegająca na zebraniu i przeanalizowaniu dostępnych danych;
  • interpretacja danych w celu oceny zagrożeń i sposobu ich neutralizacji, czyli w tym wypadku zestrzelenia;
  • decyzja o wyborze środków rażenia, w tym wypadku myśliwców F-16 i F-35 oraz śmigłowców:
  • wdrożenie decyzji, czyli wydanie rozkazu o otwarciu ognia w celu neutralizacji dronów przez Dowódcę Operacyjnego zgodnie z obowiązującym w Siłach Zbrojnych RP podziałem kompetencji.

Otwartą kwestią pozostaje, ile dronów zastrzelono. Wiadomo o czterech. Nie jest jednak pewne, czy liczba ta wynika z rzeczywistej oceny zagrożenia, czy też z ograniczonych środków rażenia, jakimi dysponowało Dowództwo Operacyjne.

Czy użycie myśliwców uzbrojonych w pociski powietrze – powietrze było uzasadnione?

Użycie najbardziej zaawansowanych środków walki powietrznej, jakimi są samoloty wielozadaniowe uzbrojonych w pociski Sidewinder (AIM-9) i AMRAAM (AIM-120) do zestrzeliwania dronów z polimeru i styropianu,

jest rzeczywiście wysoce nieekonomiczne.

F-16 i F-35 w takiej konfiguracji uzbrojenia, jaka została użyta w trakcie nocnej akcji, powinny zwalczać samoloty lub pociski manewrujące wroga. W tym konkretnym wypadku chodziło jednak o wysoką skuteczność oraz o możliwość wyboru momentu zestrzelenia rosyjskich dronów, w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko zniszczeń na ziemi po upadku szczątków.

Niestety, Polska nadal nie ma alternatywnego sposobu zwalczania rosyjskich dronów dalekiego zasięgu gwarantującego wysoką skuteczność. System przeciwlotniczy bliskiego zasięgu Pilica Plus, który jest dedykowany między innymi do zwalczania dronów, jest nadal na etapie tworzenia. Siły Zbrojne RP mimo czterech lat konfliktu toczącego się za wschodnią granicą nadal nie dysponują rozbudowanym systemem walki radioelektronicznej (WRE), pozwalającym na skuteczne zakłócanie lotu bezzałogowców.

A więc: czy decyzja o użyciu samolotów z pociskami, których wartość kilkadziesiąt albo i kilkaset razy przekracza koszt zestrzelonych dronów, była właściwa? W tym konkretnym przypadku – tak. Ale jako rozwiązanie w pełnoskalowym konflikcie już nie. Być może jawnie wrogie działania Federacji Rosyjskiej zmotywują decydentów do przyspieszenia wdrażania w polskiej armii zaawansowanych technologicznie systemów przeciwdronowych.

Czy rosyjskie drony celowo naruszyły polską przestrzeń powietrzną ?

W przypadku wcześniejszych incydentów z pojedynczymi dronami czy też pociskami rakietowymi można było mieć wątpliwości, czy działanie Federacji Rosyjskiej było intencjonalne, czy też było wynikiem dysfunkcji rosyjskiego sprzętu lub łańcuchów dowodzenia, czy też skutkiem oddziaływania ukraińskich systemów walki radioelektronicznej (WRE). W sytuacji, kiedy nad Polskę, wlatuje kilkanaście dronów, nie może być mowy o przypadku.

Co więcej, z obecnie dostępnych informacji wynika, że większość lub nawet wszystkie z użytych przez Rosjan tej nocy bezzałogowców były tzw. wabikami (typu Gerbera). Zadaniem tych dronów jest przeciążanie ukraińskich systemów obrony przeciwlotniczej, a nie jej unikanie. Bezzałogowce, które znalazły się w polskiej przestrzeni powietrznej, były poza zasięgiem ukraińskich systemów plot, więc tym samym nie mogły ich saturować. W nocy z 9 na 10 września nad Ukrainę nadleciało około 450 dronów, lecz te, które spadły lub zostały zestrzelone w Polsce, miały się znaleźć właśnie w Polsce. Nasuwa to kolejne pytanie.

Jaki był cel Rosjan ?

Brak eksplozji w miejscu upadku dronów bądź ich szczątków wskazuje, że Rosjanie nie chcieli spowodować znaczących strat. Wpisuje się to w doktrynę stopniowej eskalacji działań hybrydowych poniżej progu wojny. Można założyć, że celem Rosjan było przetestowanie zdolności polskiego systemu OPK oraz NATO-wskich sojuszników. Ponadto mogło chodzić o sprawdzenie reakcji państw członków NATO, wywołanie paniki w Polsce oraz wspieranie nastrojów antyukraińskich poprzez szerzenie fałszywych informacji. Z pewnością Kreml uważnie obserwuje i analizuje rozwój sytuacji w sferze zarówno militarnej, jak i politycznej.

Jak powinna zareagować Polska i NATO w obszarze militarnym?

Kluczowe jest, aby rosyjska prowokacja nie pozostała bez odpowiedzi kinetycznej, czyli przekładającej się na rzeczywiste działania militarne. Reakcją „minimum” powinno rozmieszczenie w Polsce i na Litwie NATO-wskich samolotów oraz systemów przeciwlotniczych zdolnych do zwalczania rosyjskich dronów. Takie ruchy należy ocenić jako wysoce prawdopodobne, już kilka państw zaoferowało Polsce wsparcie wojskowe. Jednak takie działanie może się okazać niewystarczające, jeżeli wysłanie nad Polskę dronów nie było jednorazową prowokacją Kremla, ale początkiem eskalacji mającej uzasadnić podjęcie w przyszłości wrogich działań przeciwko państwom flanki wschodniej NATO. Bardziej adekwatnym do sytuacji byłoby ustanowienie w koordynacji z Kijowem strefy po ukraińskiej stronie granicy, w której rosyjskie środki napadu powietrznego, byłyby unieszkodliwiane przez NATO-wskie systemy rażenia i walki radioelektronicznej. Jednak taki scenariusz należy ocenić jako mało prawdopodobny do wprowadzenia na obecnym etapie konfliktu.

Wnioski

Wielokrotne naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie bezzałogowce nie zostanie potraktowane przez Sojusz jako atak na jedno z państw członkowskich – wynika z pierwszych nieoficjalnych informacji. Kluczowa dla dalszych działań będzie reakcja USA. Decyzja o zestrzeleniu dronów spotkała się z pełnym poparciem zarówno Unii Europejskiej, jak i kierownictwa NATO,

jednak brawa na stojąco nie gwarantują nam sojuszniczych działań skutecznie zapobiegających atakom w przyszłości.

Zdolności Sił Zbrojnych RP w zakresie zwalczania rosyjskich dronów należy ocenić z perspektywy merytorycznej, w sposób obiektywny, w izolacji od narracji politycznej. Dowództwo Operacyjne SZ RP oraz piloci polskich F-16, holenderskich F-35, załoga włoskiego samolotu wczesnego ostrzegania AWACS oraz wielu innych żołnierzy wykazali się profesjonalizmem i skutecznością. Była to jednak skuteczność na miarę posiadanych możliwości reagowania.

Polskie społeczeństwo będzie oczekiwać szybkiego wzmocnienia polskich zdolności do zwalczania rosyjskich bezzałogowców siłami NATO, a w dalszej perspektywie zbudowania własnych. Ważne, aby ta perspektywa nie była zbyt odległa. Prawdą jest, że zarówno zakup, jak i wdrażanie zaawansowanych technologii wojskowych wymagają czasu, jednak wydaje się, że naprawdę sporo z tego czasu już zmarnowano.

;
Piotr Lewandowski

Pułkownik rezerwy, absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Rakietowych i Artylerii, Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego na kierunku pedagogika oraz studiów podyplomowych z zarządzania kryzysowego. Dowodził plutonem, kompanią i samodzielnym batalionem, wyróżnionym mianem przodującego oddziału wojska polskiego. Pełnił również obowiązki szefa pionu szkolenia i szefa rozpoznania pułku. Siedmiokrotny uczestnik misji bojowych poza granicami kraju, gdzie wykonywał obowiązki między innymi oficera CIMIC (współpracy cywilno-wojskowej), zastępcy dowódcy batalionowej grupy bojowej i dowódcy bazy. Służbę wojskową zakończył na stanowisku dowódcy bazy/dowódcy batalionu ochrony w Redzikowie.

Komentarze