0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Bartosz Banka / Agencja GazetaFot. Bartosz Banka /...

„Dziękuję za wsparcie, ale nie pocieszenia mi trzeba, tylko Waszej determinacji i wiary w zwycięstwo. Wzywam wszystkich na marsz w samo południe 4 czerwca w Warszawie” — napisał 15 kwietnia 2023 na Twitterze Donald Tusk.

Marsz 4 czerwca ma rozpocząć kampanię Platformy Obywatelskiej. Największa opozycyjna partia chce pokazać, że na polskiej scenie politycznej to ona ma siłę, energię i zasoby, żeby wygrać najbliższe wybory parlamentarne. Komu pokazać? Sobie. Ale też wyborcom, Jarosławowi Kaczyńskiemu i PiS-owi oraz pozostałym opozycyjnym partiom. Po zimie dającej nadzieję opozycji i beznadzieję PiS-owi, przyszła wiosna, która odwróciła wektory. Co prawda PiS wciąż jest daleko od samodzielnej większości, ale wzrost w sondażach Konfederacji powoduje, że na opozycji słychać głosy, że wygrana jesienią w żadnym razie nie jest przesądzona.

Platforma chce 4 czerwca wziąć w posiadanie historyczny symbol i użyć go jako napędu na start kampanii wyborczej. W jakiś sposób trzeba ludzi przekonać, żeby w październiku 2023 nie machnęli ręką („nic się nie da”, „co ja mogę”) i nie zostali w domu. Wedle założeń Platformy ma w tym pomóc przekonanie, że od tych wyborów zależy WSZYSTKO. Dosłownie: od geopolitycznej pozycji Polski po życie rodzinne i uczuciowe zwykłych Polaków.

Dla zupełnej formalności przypomnijmy, że zgodnie z prawem kampania wyborcza w Polsce zacznie się zapewne w połowie lipca – trzy miesiące przed październikowymi wyborami.

Klimat na opozycji: „Zawsze ktoś jest niezadowolony”

Pozostali liderzy opozycji marszowym pomysłem Donalda Tuska i Platformy byli zaskoczeni. Nikt ich nie uprzedził, że Tusk planuje taką akcję. Jeden z nich opowiada nam, że rozmawiał z liderem PO cztery dni wcześniej i Tusk nic o planowanym marszu nie wspominał. A przecież politycy opozycji powtarzają teraz jak zaklęcie: „Trzeba pokazywać, że umiemy współpracować”.

Mimo że ostatni raz widzieli się we czwórkę przed Wigilią.

„Jakby Tusk do nich zadzwonił, to by powiedzieli, że za późno. Taki jest klimat, zawsze ktoś jest niezadowolony” – irytuje się ważny polityk PO. Opowiada, że o prounijnej demonstracji „Zostajemy w Europie” w październiku 2021 wszyscy liderzy opozycyjni zostali uprzedzeni. „Hołownia się obraził i był na takim wiecu, ale nie w Warszawie, tylko w Białymstoku. Zawsze ktoś jest niezadowolony” – powtarza nasz rozmówca.

Czy jednak nie taka jest właśnie rola lidera? Rozpoznać oczekiwania partnerów, ich ambicje i interesy, trochę wyjść naprzeciw, trochę się usunąć? – pytam.

„To nie jest moment, żeby mieć własne ambicje” – denerwuje się polityk PO.

Czy to nie byłby sygnały, na który czekają wyborcy opozycji: akcja zorganizowana wspólnie? Wszyscy jednocześnie ogłaszają, że przemaszerują razem 4 czerwca? „Żeby zrobić wspólną imprezę, ktoś musi chcieć zrobić wspólną imprezę. A jak to zrobić, jeśli nie ma przyjaznej atmosfery ze strony innych? Ile można się oglądać na innych?” - słyszę.

Inny polityk Platformy: „To jest walka polityczna, każdy ma prawo robić swoje rzeczy”.

„Chcemy z nimi iść w jednym komitecie? Źle. Chcemy zrobić naszą imprezę? Też źle” – dodaje.

A jednak na Tuska się oglądali. Jeszcze w lutym w sejmowych gabinetach na Wiejskiej politycy spoza Platformy zastanawiali się, co takiego Tusk wymyśli i „odpali” w marcu. Bo że coś musi zrobić, byli pewni. Nie może sobie przecież pozwolić na to, żeby Hołownia grał mu na nosie i głosował po swojemu (jak w przypadku ustawy o Sądzie Najwyższym), musi dać nowy impuls opozycji i Platformie. Może ustąpi Trzaskowskiemu? Może wykona jakiś sprytny polityczny ruch? – spekulowali politycy. Co tym sprytnym ruchem miałoby być (poza obwołaniem prezydenta Warszawy liderem opozycji)? Nikt nie wiedział, ale to przecież Tusk jest mistrzem politycznego dryblingu.

A Tusk dalej jeździł po Polsce, rozmawiał z liderami opozycji w formacie „jeden na jeden”. Aż w końcu ogłosił, że organizuje marsz.

Przeczytaj także:

„Zaproszenie jest otwarte, publiczne, Donald Tusk zaprosił wszystkich Polaków, którzy wiedzą, że wybory tej jesieni będą bardzo ważne i potrzebne jest wspólne działanie” – dopowiada OKO.press Marcin Kierwiński, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej.

Lewica zapowiedziała, że stawi się na marszu. Włodzimierz Czarzasty, współprzewodniczący Lewicy powiedział nam, że nie będzie się czepiał formy zaproszenia. Bardziej liczy się to, żeby opozycja pokazywała się wspólnie wyborcom opozycji. Na marszu będą też członkinie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

Czy będzie Szymon Hołownia?

„Platforma sama powiedziała, że jest to wydarzenie partyjne i nie zapraszają innych partii, więc głupio się wpraszać” — mówi nam osoba z otoczenia lidera Polski 2050.

View post on Twitter

Hołownia 4 czerwca poza Warszawą?

Polityk z zaplecza Szymona Hołowni: „Nie czujemy potrzeby, żeby jak na dzwonek odnosić się do tego, do czego wezwie Tusk”.

Dowiadujemy się, że 4 czerwca Szymon Hołownia planuje być w Lesznie, a nie w Warszawie. Dlaczego akurat w Lesznie? „Tam w 1989 roku była najwyższa frekwencja wyborcza”.

Sam Hołownia nie potwierdza nam tej informacji. Zaś osoba z jego otoczenia mówi: „Nie ma jeszcze ostatecznej decyzji. Różne nazwy miejscowości przechodziły nam przez głowę. Leszno to jest miasto, w którym była najwyższa frekwencja w 1989. Są argumenty za tym, że to powinno być Leszno. Na pewno będziemy w całym kraju, w różnych miejscach w całym kraju. Jedyne, co jest pewne, to, że nie będziemy nikomu zakazywać udziału”.

Według innej osoby z Polski 2050 na marszu 4 czerwca mają być wszyscy parlamentarzyści partii Hołowni, jednak on sam będzie tego dnia poza Warszawą. Dlaczego?

„Uważa, że te wybory rozegrają się w Polsce, a nie na Krakowskim Przedmieściu”.

Inny polityk opozycji uważa, że o tym, czy Hołownia ostatecznie pojawi się na marszu, zdecydują negocjacje z PSL-em. Jeśli Polska 2050 i ludowcy domkną do tego czasu umowę koalicyjną, mogą pokazać się na marszu Tuska jako ci, którzy potrafią współpracować.

Według informacji „Gazety Wyborczej” Tusk spotkał się z Hołownią w Warszawie przed Wielkanocą. „Z naszych informacji wynika, że nie ma powrotu do rozmów o jednej liście” – piszą dziennikarki „Wyborczej”.

Co Platforma na to, że Hołowni może nie być?

„Mam nadzieję, że z czasem zrozumie, że warto być na takim wydarzeniu. Do marszu jest ponad miesiąc. Nie ma co dziś tak nerwowo reagować, warto powiedzieć: fajna inicjatywa” – mówi Marcin Kierwiński, sekretarz generalny PO.

„Pokazać, że ludzi po jasnej stronie mocy jest więcej”

Dlaczego właściwie PO organizuje ten marsz? Czemu w tym momencie?

Ma on być symbolicznym i efektownym początkiem kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej. PO chce pokazać, że teraz zaczyna się kampania na serio.

Kierwiński: „I wyborcy opozycji, i Platformy potrzebują mocnego wydarzenia. To będzie rozpoczęcie kampanii opozycyjnej w historyczną datę. Nie ma przesady w tym, że to są wybory najważniejsze od 30 lat. Jeśli PiS je wygra, w Polsce nie będzie już następnych wyborów”.

Dalej Kierwiński: „PiS przyzwyczaił nas w ostatnich latach, że rozpoczyna kampanię wielką konwencją, to by nie trafiło do naszych wyborców. Marsz jest lepszą formułą, bardziej angażującą”.

„Rok temu robiliśmy konwencję w Radomiu, chcieliśmy, żeby to była największa konwencja partyjna w Polsce i była. Teraz chcemy, żeby to był największy event polityczny w ostatnich latach”.

Jeszcze kilka miesięcy temu sondaże dawały opozycji zwycięstwo. To się skończyło, opozycja jako całość zalicza sondażowy spadek.

Polityk z zaplecza Hołowni. „Jesteśmy w złym momencie, szansa na zdobycie większości przez opozycję to ok. 50 proc.”

„Mają ciężki moment. Stracili siedem punktów procentowych, potrzebują wzmocnienia” — to interpretacja polityka Polski 2050. Który zresztą przesadza, bo według większości sondaży spadek KO to 3-4 pkt proc.

„Jest spadek” – przyznaje ważny polityk PO.

Kierwiński: „Po okresie wzrostu po stronie opozycji jest chwilowe zatrzymanie. Ludzie chcą poczuć, że ludzi po jasnej stronie mocy jest więcej”.

Inny polityk PO: „Trzeba odbudować poczucie, że opozycja może działać razem, bo ludzie czują brak nadziei”.

4 czerwca ma też zakończyć akcję Platformy „Tu jest przyszłość”. PO wraz z Donaldem Tuskiem objechała w ramach tej akcji wszystkie regiony.

Marsz 4 czerwca jak Marsz Niepodległości?

Pytam Marcina Kierwińskiego, dla kogo Platforma organizuje swój marsz.

„Marsz jest dla wszystkich tych, którym nie podoba się to, co się dzieje w Polsce: kolesiostwo, złodziejstwo, powolne wyprowadzanie z Unii Europejskiej. Dla tych, którym nie podoba się, że PiS przeforsował komisję żywcem napisaną cyrylicą”.

Sceptyczny jest polityk z zaplecza Szymona Hołowni: „Marsze zwykle odbywają się przeciwko czemuś, a nie za czymś.

A to jest marsz za Platformą i za starym rozumieniem opozycji.

Marsze mają sens, jeśli w czwartek zostają zwołane na niedzielę. Przez te tygodnie ludzie zdążą zapomnieć” – uważa rozmówca związany z Hołownią.

Jednak to nie spontaniczne marsze opozycji z pierwszych lat rządów PiS-u mają być wzorem dla czerwcowego wydarzenia, lecz... Marsz Niepodległości.

„Dla kogo jest marsz narodowców?” – odpowiada pytaniem na pytanie polityk PO. „Ludzie przyjeżdżają, żeby zademonstrować swoje poglądy, patriotyzm. To jest taka sytuacja, że każdy może poczuć, że jest we wspólnocie, poczuć, że ludzi takich jak on jest wielu”.

„Tego typu marsze są rodzajem mobilizacji, są po to, żeby ludzie mogli poczuć, że nie są sami. Wszyscy wyborcy opozycji tego potrzebują” – uważa Marcin Kierwiński.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze