1 sierpnia ulicami Warszawy ponownie przejdzie marsz organizowany przez narodowców ze stowarzyszenia Roberta Bąkiewicza. Warszawski ratusz wywalczył w sądzie, by nie było to zgromadzenie cykliczne
Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł zdecydował 19 lipca, że stowarzyszenie Roty Marszu Niepodległości może organizować cykliczne zgromadzenie 1 sierpnia od 2022 do 2024 roku. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wniósł od tej decyzji odwołanie do Sądu Okręgowego w Warszawie 21 lipca. Sąd wniosek Trzaskowskiego jednak odrzucił bez merytorycznego rozpoznania, twierdząc, że takie odwołanie przysługuje jedynie w przypadku wydania decyzji zakazującej zgromadzenia.
Kolejnego dnia, w piątek 22 lipca, stołeczny ratusz wniósł do Sądu Apelacyjnego zażalenie na postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie. We wniosku ratusz powołał się na fakt, że przepisy dotyczące zgromadzeń cyklicznych wymagają, by miały one co roku tego samego organizatora. Tymczasem według urzędników o zgodę na przemarsz co roku wnioskował kto inny. Czasem były to osoby fizyczne, czasem stowarzyszenia.
Odwołanie ratusza okazało się skuteczne - Sąd Apelacyjny zdecydował, że SO musi ponownie rozpatrzyć sprawę. Sąd Okręgowy zdecydował 25 lipca o uchyleniu decyzji wojewody mazowieckiego. Przychylił się do argumentacji ratusza, uznając, że marsz narodowców nie spełnia przesłanek z art. 26a ust.1 ustawy o zgromadzeniach, ponieważ w poprzednich latach zgłaszane były przez różnych organizatorów.
Na tę decyzję zażalenie złożyli z kolei narodowcy, których, jak donosił prorządowy portal wpolityce.pl, wsparła nawet Prokuratura Regionalna.
W piśmie prokuratorzy podnosili, że ratusz i sąd dokonali błędnej, bo nadmiernie formalnej wykładni art. 26a ustawy, co narusza konstytucyjnie chronioną wolność zgromadzeń.
Ich zdaniem "na podstawie zgromadzonych w sprawie dokumentów nie budzi wątpliwości fakt, że Robert Bąkiewicz, jak również inne osoby związane z ww. stowarzyszeniem, organizowały zgromadzenia w ramach działalności tegoż stowarzyszenia [Rot Marszu Niepodległości - przyp.], a nie w oderwaniu od niego, jako prywatne inicjatywy osoby fizycznej wskazanej w zgłoszeniu zgromadzenia".
Zażalenie zostało oddalone przez Sąd Apelacyjny, co przypieczętowało sądową przegraną narodowców. Wpolityce.pl informowało jednak, że "Robert Hernand, Zastępca Prokuratora Generalnego wydał polecenie, by prokuratura przygotowała skargę do Sądu Najwyższego".
W piątek do godz. 15.00 skarga taka jeszcze nie wpłynęła, co oznacza, że ścieżka ta też już pozostanie zamknięta do czasu marszu 1 sierpnia.
Samo wydarzenie oczywiście się odbędzie, co zresztą zapowiadali narodowcy jeszcze w czasie sądowej batalii. W piątek 29 lipca w wykazie zgromadzeń pojawiło się zgłoszone w trybie zwykłym wydarzenie. Jego trasa pokrywa się z ubiegłorocznymi: start na rondzie Romana Dmowskiego, następnie przemarsz ulicami: Al. Jerozolimskie, rondo de Gaulle a, Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście, Miodowa, pl. Krasińskich
Sekwencja wydarzeń do złudzenia przypomina zatem zamieszanie wokół Marszu Niepodległości z 2021 roku, kiedy to narodowców ubiegło „14 kobiet z mostu”, rejestrując dwa zgromadzenia na ich tradycyjnej trasie z ronda Dmowskiego na błonia Stadionu Narodowego.
Wojewoda Konstanty Radziwiłł zarejestrował ponownie MN jako zgromadzenie cykliczne, dając mu tym samym pierwszeństwo. Decyzję wojewody zaskarżył warszawski ratusz, argumentując, że status zgromadzenia cyklicznego nie może zostać przyznany, ponieważ formalnie w 2020 roku Marsz Niepodległości nie został zarejestrowany z powodu pandemii. Odbył się de facto w charakterze zgromadzenia spontanicznego.
Sąd Okręgowy poparł argumentację miasta i uchylił decyzję wojewody o rejestracji, a Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji.
Zbigniew Ziobro, wykorzystując uprawnienia Prokuratora Generalnego, złożył w sprawie marszu skargę nadzwyczajną. Wnioskował także o środek zabezpieczający w postaci wstrzymania wykonania wyroku Sądu Apelacyjnego, co miałoby umożliwić przeprowadzenie MN jako wydarzenia cyklicznego – z pierwszeństwem na trasie w centrum Warszawy.
Sąd Apelacyjny przekazał skargę Ziobry do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, ale odrzucił wniosek o zabezpieczenie. Sama IKNiSP z powodu braków formalnych w dokumentacji, odesłała akta sprawy z powrotem do Sądu Apelacyjnego, celem uzupełnienia.
Ostatecznie do narodowców rękę wyciągnął szef Urzędu Kombatantów, nadając wydarzeniu rangę obchodów państwowych, co - de facto z obejściem przepisów - znowu przyznało narodowcom pierwszeństwo na trasie i zepchnęło inne zgromadzenia.
Robert Bąkiewicz w materiałach publikowanych w social mediach twierdzi, że działania Rafała Trzaskowskiego i ratusza "uderzają w polską pamięć, polski patriotyzm, polskiego ducha. W takim momencie uniemożliwianie zgromadzenia cyklicznego przez pana prezydenta i wspieranie go przez »kastę« sędziowską jest czymś niebywale haniebnym".
Na profilach członków nacjonalistycznych organizacji pojawiają się wpisy twierdzące, że prezydent miasta chętnie przyłącza się do marszy LGBT+, czy marszów proaborcyjnych, ale za to nie zgadza się na upamiętnienie Powstania Warszawskiego.
Po pierwsze, w mieście tego dnia odbywa się wiele wydarzeń upamiętniających powstanie. Niektóre z nich organizuje zresztą Muzeum Powstania Warszawskiego (np. akcje w miejscach pamięci, czy wieczorny koncert piosenek powstańczych). Istnieją też obywatelskie inicjatywy takie jak Marsz Milczenia.
Po drugie, narodowcy też nie dostali zakazu przemarszu, pomimo tego, jakie kontrowersje wzbudzają ich demonstracje.
W 2020 roku z prośbą o zakazanie marszu narodowców zwrócili się do prezydenta Warszawy sami powstańcy. W liście pisali, że „część ugrupowań rocznice wydarzeń historycznych traktuje jako kolejną okazję do nawoływania do przemocy, głoszenia haseł godzących w ludzką godność, prezentowania symboli zakazanych prawem (...) Nie ulega dla nas wątpliwości, że upamiętnienie wydarzeń historycznych jest kamuflażem, który ma sprawić, że opinia publiczna odwróci wzrok. My jednak pamiętamy, co mówił Marek Edelman – odwracając wzrok stajemy się współodpowiedzialni".
Inicjatorką apelu była Krystyna Zachwatowicz-Wajda „Czyżyk”, a wśród sygnatariuszy znaleźli się m.in.: Anna Jakubowska „Paulinka”, Tomasz Prot „Tom”, Anna Przedpełska-Trzeciakowska „Grodzka”, Wanda Traczyk-Stawska „Pączek” i Maria Wiśniewska „Malina".
Przemarsz narodowców 1 sierpnia jest może nieco bardziej bezpiecznym wydarzeniem niż Marsz Niepodległości - ze względu na nieporównywalnie mniejszą skalę. Nie różni się jednak w politycznym wydźwięku. Mniejszą wagę przywiązuje się tam do upamiętniania Armii Krajowej, kładąc nacisk na nacjonalistyczne Narodowe Siły Zbrojne. Organizatorzy zagrzewają do skandowania haseł "śmierć wrogom ojczyzny", "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", czy "jeden Niemiec, jedna kula".
W 2021 roku, otwierając zgromadzenia, Robert Bąkiewicz zaskakująco niewiele miał do powiedzenia o powstańcach, za to wiele o Unii Europejskiej i dziennikarzach, czyli współczesnych wrogach narodu polskiego.
„Dziś pamięć historyczna jest słaba, przez świat, który budują nam Niemcy, pod przykrywką Unii Europejskiej. Dziś świat jest światem nie wolności, suwerennego państwa, a państwa podległego sankcjom gospodarczym, komisjom europejskim, naciskom mediów. Polskojęzycznych zresztą! Ale na pewno nie polskich (...) Pieniędzmi, mediami chce się nam odebrać polskość, tożsamość i Boga” – mówił Bąkiewicz. Twierdził też, że Niemcy blokują Polsce fundusze europejskie i że narodowcy będą naciskać, by przeprowadzono referendum, w którym Polacy zdecydują, czy rząd powinien wstrzymać wpłaty do budżetu unijnego. "O to będziemy walczyć! To jest prawdziwa wojna i wtedy tę wojnę zwyciężymy!" - kwitował.
Po tym wstępie ulicami centrum Warszawy przeszedł pochód, którego najbardziej eksponowanym banerem był ten z napisem "STOP TOTALITARYZMOM" z przekreśloną swastyką, sierpem i młotem i tęczową flagą.
Warszawski ratusz od lat nie próbuje jednak wydać prewencyjnego zakazu takich zgromadzeń. Urzędnicy, nauczeni przykładem przejść Hanny Gronkiewicz-Waltz z Marszem Niepodległości, wiedzą, że decyzja taka jest niemożliwa do utrzymania w sądach.
Działanie ratusza ogranicza się zatem do interwencji w przypadku przepisów zgromadzeń cyklicznych. To wprowadzone przez PiS rozwiązania uprzywilejowujące niektóre podmioty, w sposób - zdaniem ekspertów - niekonstytucyjny.
Nadanie statusu zgromadzenia cyklicznego jakiemuś wydarzeniu oznacza, że przez cztery lata podmiot, który uzyska zgodę wojewody, ma pierwszeństwo w organizowaniu zgromadzeń na danym terenie. Władze gminy mają z kolei wtedy obowiązek zakazania innych zgromadzeń, które zostałyby zgłoszone w tym samym miejscu i czasie, a także takich, które odbywałyby się w odległości „mniejszej niż 100 metrów”.
Oznacza to nic innego niż zawłaszczenie przestrzeni - najczęściej reprezentatywnej, przez jedną grupę. W przypadki 1 sierpnia i Warszawy oznaczałoby to, że narodowcy przejmują na kilka lat przejmują godzinę "W" w samym centrum miasta.
Trzaskowski w rozmowie z TVN24 podkreślał, że wydarzenie stowarzyszenia Roberta Bąkiewicza odbędzie się.
"Apeluję żeby o godzinie 17:00 zatrzymać się na minutę zadumy, a nie zadymy" - komentował marsz stowarzyszenia Rot Niepodległości w TVN24. I dodawał, że pracownicy ratusza będą wydarzenie monitorować, by rozwiązać je w przypadku pojawienia się zakazanych haseł, czy symboli. Tak stało się zresztą w roku 2018.
"Jeśli pan Trzaskowski będzie nam przeszkadzał, spotkamy się w prokuraturze. Już szykujemy wniosek na nieoczekiwany wypadek. Będziemy walczyć o polską pamięć" - odgraża się w jednym z filmików Robert Bąkiewicz.
Nacjonalizm
Sądownictwo
Robert Bąkiewicz
Rafał Trzaskowski
Marsz Niepodległości
Marsz Powstania Warszawskiego
Stowarzyszenie Marsz Niepodległości
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze