0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Katarzyna Kojzarfot. Katarzyna Kojza...

Marsz dla Odry wyruszył 20 kwietnia 2023 z Luboměřa pod Strážnou, gdzie rzeka zaczyna swój bieg. 2 czerwca wędrowcy dotarli do Stepnicy nad Zalewem Szczecińskim. Prawie tysiąc kilometrów i kilkaset osób, dzięki którym Marsz szedł nieprzerwanie i codziennie. Czasami na trasie spotykało się 70 osób, a czasami szła tylko jedna. Na zdjęciu wędrowcy z 30 maja: Irka, Ania i Darek.

Reportaż publikujemy w dniu oficjalnego zakończenia Marszu.

Z przodu idzie rudy pies Kundelini. Średni, taki do kolana. Z tyłu tuptają gęś Sunny i kaczka Wirek. Sunny uważnie śledzi każdy ruch grupy, a kiedy nie nadąża za resztą, krzyczy gęsim głosem. Wirek jest wpatrzony w gęś, ale czasem się zagapia i wchodzi w krzaki. Nóżki ma zabezpieczone taśmą, żeby nie uszkodził ich na asfalcie.

Pomiędzy nimi my: grupa wędrowców. Idziemy w Marszu dla Odry, międzygatunkowym.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

86 kilometrów do ujścia

Spotykamy się przed budynkiem dworca w zachodniopomorskim Daleszewie. Ceglany budynek, dwa perony – jeden wyremontowany i nowoczesny, drugi porośnięty trawą. Od brzegu Odry dzieli nas kilkanaście minut spaceru.

Marsz dla Odry wyruszył 20 kwietnia od źródeł w Czechach i przeszedł już 888 km. Do końca, do Stepnicy, gdzie wody rzeki mieszają się z Zalewem Szczecińskim, zostało ich nieco ponad 86.

Dołączam na ostatniej prostej, tuż przed Szczecinem. Jest wtorek, a przed nami ponad 20 kilometrów wędrówki. Z Anią Karłowską, liderką naszego marszu, oglądamy mapę – nasza droga będzie wiodła przez zielone brzegi rzeki i ruchliwe przedmieścia Szczecina. Cel: Dąbie, skąd kolejnego dnia Ania ruszy w stronę Zalewu Szczecińskiego.

Nie wie, kto będzie szedł z nią. Ekipa zmienia się codziennie, maszerujący dołączają na kilka godzin albo na kilka dni. Na tak długo, jak chcą i mogą.

Wtorkowy marsz będziemy pokonywać w ósemkę, wliczając zwierzęta.

Ania zarzuca na plecak płachtę z napisem "Osoba Odra". Biały materiał jest z Marszem od początku – liderzy poszczególnych fragmentów przekazują go sobie jak pałeczkę sztafety.

Biała gęś stoi przy plecaku
Gęś Sunny pilnuje plecaka. Fot. Katarzyna Kojzar/OKO.press

Marsz dla Odry, dla osoby

Marsz dla Odry ma konkretny cel. Nie chodzi jedynie o przejście wzdłuż rzeki, ale o zmianę myślenia o niej. O nadanie osobowości prawnej, uznanie za Osobę Odrę.

Kilkaset kilometrów i kilkadziesiąt dni wcześniej, tuż za granicą z Czechami, płachtę niósł Robert Rient – reporter, aktywista, pomysłodawca Marszu dla Odry.

– Kiedy wydarzyła się katastrofa odrzańska. Pomyślałem, że najbardziej profesjonalnym i uczciwym narzędziu do ochrony rzeki będzie uznanie jej za osobę prawną – opowiada.

Przeczytaj także:

Inspiracją była nowozelandzka rzeka Whanganui (w języku Maorysów: Te Awa Tupua). Plemię, noszące tę samą nazwę, co rzeka, już w XIX wieku walczyło o ochronę jej wód. W 1840 roku podpisano dokument, który w wersji maoryskiej gwarantował plemieniu kontrolę nad rzeką. Jednak wersja angielska – która została uznana za obowiązującą – przyznała pełne prawa do rzeki rządowi Nowej Zelandii. Przez lata Whanganui była wykorzystywana, zanieczyszczana, niszczona. Dopiero w 2017 roku Maorysom udało się ostatecznie doprowadzić do nadania rzece osobowości prawnej.

Powiedziała mi Odra

W nowozelandzkim porozumieniu napisano: "Rzeka Whanganui ma kluczowe znaczenie dla istnienia Whanganui Iwi oraz ich zdrowia i dobrego samopoczucia. Rzeka zapewniała Iwi zarówno fizyczny, jak i duchowy pokarm od niepamiętnych czasów. Od najwcześniejszych czasów rzeka Whanganui odgrywała rolę tętnicy dla Maorysów".

A dalej: "Zdrowie i dobrostan rzeki Whanganui są nierozerwalnie związane ze zdrowiem i dobrostanem ludzi".

Maorysi widzą naturę jako przodków człowieka. Wierzą, że człowiek nie jest panem natury, a jej częścią.

- Dostałem zlecenie od rzeki, jakkolwiek to zabrzmi – mówi Rient. – To rzeka, ta poturbowana, skrzywdzona Odra, powiedziała, że chce, żeby być przy niej. Szczególnie kiedy jej życie wciąż jest zagrożone. Ale jak to zrobić? Samemu pokonać tę drogę, iść od źródeł do ujścia? Zwołałem więc Plemię Odry. Wymyśliliśmy, że cudownie będzie, jeśli znajdziemy osoby, które wezmą na siebie odcinki kilkudniowe, po około 100 kilometrów. Potrzebowaliśmy dziewięciu liderów. Udało się: cztery kobiety, czterech mężczyzn i małżeństwo.

Plemię Odry

Anna Karłowska, która prowadzi nasz odcinek marszu, jest ostatnią liderką. Do Plemienia Odry dołączyła na długo przed Marszem. Była jedną z osób, które rysowały na mapie trasę wędrówki, dzieląc ją na fragmenty. Każdy musi mieć konkretny punkt startu i zakończenia. To daje wędrowcom motywację, żeby dotrzeć do celu.

Mapa Polski z zaznaczoną trasą wzdłuż Odry
Trasa Marszu dla Odry

Idziemy zielonym, zarośniętym bujną trawą wałem. Obok płynie Odra, a jej woda w słońcu ma głęboki, niebieski kolor. Bzyczą owady, przelatuje czapla.

– Wierzę, że wszystko ma swoją duszę. Odra też – mówi mi Ania.

Gęś, kaczka i pies

Darek Brzeski, opiekun psa, gęsi i kaczki, ma największy bagaż z nas wszystkich. Planuje dojść do końca, do ujścia Odry. Niesie ogromny plecak, a w nim matę, namiot i zapasy jedzenia dla całej międzygatunkowej rodziny. – Idę w Marszu, bo woda jest czymś, bez czego życie jest niemożliwe - mówi.

Pierwsza w jego międzygatunkowym stadzie była gęś. Sunny miał iść na rzeź, Darek kupił go na targu żywych zwierząt. – Pomógł mi przejść najtrudniejszy czas po śmierci moich rodziców – opowiada. Żeby gęś nie była samotna, Darek kupił też kaczora Wirka. Potem pojawił się pies.

Przyjechali razem z Kłodzka, pociągiem: kaczka w transporterze, gęś w kocu na kolanach, a pies w kagańcu. Na co dzień Darek prowadzi spotkania z dziećmi i młodzieżą, opowiada o bioróżnorodności i ginących gatunkach. Mówi, że zwierzęta mają działanie terapeutyczne, a spotkania z nimi to naturoterapia.

- Mam też małe gospodarstwo ekologiczne pod Płockiem. Przez lata brałem udział w różnych akcjach obrony przyrody, broniłem niemieckiego lasu Hambacher i Puszczy Białowieskiej. Teraz chcę bronić Odry. Nie zgadzam się na straszenie „ekologizmem”, „klimatyzmem”, to jest budowanie wrogiej narracji. A najważniejsze jest przecież, żeby chronić nasze naturalne dziedzictwo, żeby coś zostało dla kolejnych pokoleń – mówi Darek.

Przystajemy na chwilę, bo kaczka i gęś muszą dostać wodę. Nie mogą napić się z Odry, bo od rzeki dzieli nas szeroki pas szuwarów.

Po kawałku jabłka są gotowe do dalszej wędrówki.

Chichotu coraz mniej

Fragment Odry, którym pod koniec kwietnia szedł Robert Rient, znam dobrze. Wiem, jak przy granicy czeskiej rzeka wije się w naturalnych meandrach. Znam jej wyprostowany, szeroki bieg kilkadziesiąt kilometrów dalej, w moim rodzinnym Kędzierzynie-Koźlu.

Robert szedł przez wioski, które dla mnie były kiedyś celem rowerowych wycieczek. Obserwowałam jego wędrówkę w mediach społecznościowych, trochę zazdroszcząc.

- Inicjatywa Plemienia Odry jest odpowiedzią na wielką potrzebę nowej narracji, opowiadania o świecie, w którym żyjemy. Kryzys klimatyczny wynika również z kryzysu narracji, w której żyjemy. Dla wielu osób czytanie raportów o katastrofie klimatycznej, czy udział w aktywistycznych akcjach, jest zbyt trudny, nawet depresyjny. Potrzebują nadziei – mówi mi przez telefon. – Nasz ruch daje realną nadzieję na zmianę.

Proponuje konkretne cele: uznanie Odry za osobę w świadomości i osobę prawną.

Mam wrażenie, że głównie teraz skupiamy się na realizacji tego pierwszego celu, ale ten drugi nie odchodzi w cień. Zmianę w świadomości już widać. Chichot, który słyszałem, mówiąc o osobowości prawnej rzeki, cichnie. Wciąż się zdarza, ale jest go coraz mniej. Coś się zmienia – opowiada Robert.

Próbuję zrozumieć, czym jest osobowość prawna rzeki. Czy rzeka będzie miała prawa takie jak człowiek? Co będzie mogła zrobić Osoba Odra, czego nie może sama Odra?

Rzeka do sądu nie pójdzie

– Rzeka jest państwa, czyli niczyja – oceniał w rozmowie z Robertem Rientem prawnik prof. Jerzy Bieluk z Uniwersytetu Białostockiego. Rient, przygotowując Marsz, nagrał serię rozmów z naukowcami, którzy mówią o osobowości prawnej rzeki. Dzięki temu uczestnicy mogli lepiej zrozumieć ideę wędrówki.

Profesor Bieluk mówi na jednym z tych nagrań:

- Nikt nie występuje w imieniu Odry, nie każe kompensowania wyrządzonych jej szkód. Nie ma podmiotu, który reprezentowałby interes przyrody.

Człowiek może bronić się przed sądem, jeśli ktoś wyrządzi mu krzywdę. Skrzywdzona rzeka do sądu nie pójdzie.

– Odra doznała ogromnych szkód. Nawet jeśli zostanie zidentyfikowany jednostkowy winny, to zostanie ukarany, pieniądze z tej kary trafią do budżetu i być może będą przekazane na ochronę przyrody, niekoniecznie przyrody Odry. Chodzi o to, żeby doprowadzić do sytuacji, kiedy szkoda jest zidentyfikowana, a odszkodowanie trafia w cel, czyli na rzecz Odry – wyjaśnia prof. Bieluk.

Dwa światy

Gdyby Odra stała się osobą prawną, trzeba byłoby wyznaczyć jej reprezentantów i reprezentantki. Tak jak w Nowej Zelandii, gdzie rzekę Whanganui reprezentują dwie osoby: jedna wybrana przez plemię i druga, nominowana przez rząd.

Nie chodzi o to, by robić z rzeki człowieka, Osoba Odra nie mogłaby wchodzić w związek małżeński ani pełnić funkcji rodzicielskich. Nie miałaby praw i obowiązków, które dostaje każdy z nas po urodzeniu. – Dostałaby za to mechanizm, który będzie służył reprezentowaniu interesów danej części przyrody – tłumaczy prawnik.

– Od początku było dla mnie ważne, by łączyć świat nauki ze światem duchowym – mówi Robert Rient. – Mam wrażenie, że każdy okopał się w swojej bańce. Świat nauki rozmawia ze światem nauki. Świat duchowy traktowany jest z przymrużeniem oka, przez co często mówi sam do siebie, niekiedy zaprzeczając nauce. Chciałem, żeby te dwa światy zaczęły ze sobą rozmawiać. Dla mnie głęboka duchowość polega na uznaniu dzikiej natury jako żywej. A to przecież łączy się bezpośrednio ze światem nauki.

Mężczyzna w sportowych ubraniach i z plecakiem stoi na tle drzewa nad rzeką
Robert Rient nad Odrą. Źródło: Odra – osoba prawna/Facebook

Skrzywdzona bogini

Osoba Odra połączyła nie tylko kilkuset wędrowców, którzy dołączyli do Marszu, ale też niemal 13 700 osób, wspierających petycję z wezwaniem do przyznania rzece należnych jej praw.

"Osobowość prawną posiada Magpie w Kanadzie, dorzecze rzeki Atrato w Kolumbii, Whanganui w Nowej Zelandii. Nikogo nie dziwi, że korporacje i firmy mogą posiadać osobowość prawną, tym bardziej zasadne jest nadanie osobowości prawnej realnemu podmiotowi, żywemu organizmowi, jakim jest rzeka" – napisał Robert Rient w jej treści.

Plemię Odry już uznało rzekę za osobę. Teraz chce umocować to prawnie.

"Odra jest osobą" – przyznała też noblistka, Olga Tokarczuk. Robert spotkał się z nią jeszcze przed startem Marszu, a podczas ich rozmowy Tokarczuk mówiła: „Myślę, że zatrucie Odry może być dla ludzi doświadczeniem pokoleniowym. Rzeka, którą traktujemy jako matkę mitologiczną, nagle pokazuje swoją słabość. Jest upadłą, skrzywdzoną boginią".

Nadanie Odrze osobowości wsparli aktorzy, muzycy, artyści, aktywiści, pisarze, dziennikarze. "Jestem rzeką, a rzeka jest mną" – mówią chórem na nagraniu promującym petycję m.in. Maciej Stuhr, Krzysztof Zalewski, Mela Koteluk, Katarzyna Nosowska, dziennikarz Szymon Bujalski i aktywista, brat potok Daniel Petryczkiewicz.

6 maja, kiedy Marsz dotarł do Wrocławia, Plemię Odry zorganizowało manifestację. Przyszło ponad 300 osób: mieszkańców, miłośników przyrody, polityków. Na jednym z transparentów widać było napis: "Odra osoba, nie choroba".

Tłum osób idzie z transparentami, na jednym z nich napis odra osoba, a nie choroba
Wrocław, Marsz dla Odry. Fot. Krzysztof Ćwik / Agencja Wyborcza.pl

Ustawa dla rzeki

To nie jest pusty postulat. Plemię Odry ma już gotowy obywatelski projekt ustawy, stworzony przez prof. Jerzego Bieluka.

"1. Odra ma prawo do istnienia, do swobodnego przepływu, do naturalnej ewolucji jako ekosystem i pełnienia funkcji niezbędnych w ramach tego ekosystemu, do zachowania różnorodności biologicznej, do regeneracji swoich zasobów. 2. Odra ma prawo do ochrony przed nieuprawnioną ingerencją, w szczególności prawo do wolności od zanieczyszczeń i prawo do odszkodowania za wyrządzone szkody. 3. Zasoby Odry stanowią jej własność i Odra ma prawo do ochrony swojej własności zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego."

Odrę miałoby reprezentować 15 osób: trzy mianowane przez Skarb Państwa, cztery nominowane przez samorządy i osiem wybranych przez organizacje społeczne. Dodatkowo 10 naukowców i naukowczyń tworzyłoby Komitet Naukowy Odry.

Projekt ma być punktem wyjścia do poważnej, konkretnej debaty o przyszłości Odry. Również tej międzynarodowej. Ustawa dotyczy jedynie terenu Polski, ale przecież Odra to rzeka graniczna, oddzielająca nas od Niemiec.

Droga do przyjęcia takich regulacji jest długa: wymaga konsultacji i uzupełnień, odpowiedzi na wiele pytań. W tym: czy Odra będzie mogła być pozwana? Jeśli tak, to za co? I kto poniesie odpowiedzialność, jeśli Odra przegra w sądzie? A w końcu: czy nawet po nadaniu Odrze osobowości prawnej, jej prawa będą przestrzegane?

Jesienią 2022 roku Ewa Dąbrowska, prawniczka z Fundacji ClientEarth, pisała na łamach "Dziennika Gazety Prawnej": "Bez jasnych przepisów, skutecznej egzekucji, transparentności, rządów prawa, społecznej kontroli, szerokiego dostępu do sądu, niezawisłych sędziów, dodanie nowego terminu prawnego niewiele zmieni. (...) Nie oznacza to jednak, że koncepcja nadania osobowości prawnej częściom przyrody nie jest warta rozważenia.

»Kryzys ekologiczny to przede wszystkim kryzys wyobraźni« – pisał profesor literatury amerykańskiej Lawrence Buell.

Być może tym, czego najbardziej potrzebujemy, jest pobudzenie wyobraźni i przełamanie antropocentrycznego myślenia o świecie".

Zróbmy park narodowy

Wędrujemy między ogródkami działkowymi, skręcamy w dróżki, o których wiedzą chyba tylko lokalsi. Samochodów nie udaje nam się do końca uniknąć, ale fragment przy drodze pokonujemy szybkim krokiem, byle tylko wrócić nad Odrę.

Grupa osób stoi na tle Odry z transparentem "OSOBA ODRA"
Marsz dla Odry w miejscu, gdzie miałby powstać Park Narodowy Doliny Dolnej Odry, fot. Odra – osoba prawna/Facebook

Gdybyśmy obserwowali naszą trasę z lotu ptaka, zobaczylibyśmy, że rzeka dzieli się tutaj na dwa główne ramiona: Odrę Wschodnią i Zachodnią. Między nimi wiją się starorzecza i kanały. To Międzyodrze, dziś park krajobrazowy.

– To już dawno powinien być park narodowy – mówi prof. Agnieszka Szlauer-Łukaszewska, hydrobiolog z Uniwersytetu Szczecińskiego, która idzie z nami w Marszu. Idzie, bo, jak sama, mówi, popiera bezinteresowne inicjatywy dla rzeki. Sama w takiej inicjatywie działa Po katastrofie powstała idea stworzenia Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry, dołączyli do niej aktywiści, miłośnicy przyrody i naukowcy - w tym Agnieszka.

Maszerując wzdłuż jednego z odrzańskich kanałów, rozmawiamy o wyjątkowości tego miejsca. To dom dla ponad 220 gatunków ptaków, w większości chronionych. – Najcenniejszymi gatunkami tego obszaru są czajka, głowienka, cyranka, płaskonos, derkacz, kszyk, rybitwa czarna – wylicza prof. Szlauer-Łukaszewska. Są też bobry, wydry, a od kilku lat występuje również wilk. Dolina Dolnej Odry to też siedlisko 46 gatunków ryb i przynajmniej 145 gatunków bezkręgowców.

– Mamy wstępne poparcie samorządów. Na tych terenach nie ma zabudowy, Lasy Państwowe nie prowadzą gospodarki, więc nie będziemy mieć z nimi konfliktu. Ten park powstanie – mówi z pewnością Agnieszka. Pierwszy projekt parku powstał ponad 30 lat temu. Katastrofa spowodowała jednak, że naukowcy i aktywiści postanowili doprowadzić sprawę do końca.

– Badaliśmy, jak katastrofa wpłynęła na życie w Odrze. Okazało się, że wyginęło ponad 80 procent małży – mówi, kiedy stoimy przy brzegu i patrzymy na oddalający się pasażerski statek, wiozący niemieckich turystów do Szczecina.

Tysiące powodów

Każdy z nas ma inny powód, dla którego idzie dla Odry. Darek chce pokazać międzygatunkowe wsparcie dla bezcennej dla życia rzeki. Agnieszka opowiada o idei utworzenia parku narodowego. Nie zgadza się na dalsze prostowanie i betonowanie rzeki.

kobieta w niebieskiej koszuli i kapeluszu, obok niej rudy pies, stoją nad rzeką
Agnieszka i Kundelini nad Odrą. Tu powinien powstać park narodowy. Fot. Katarzyna Kojzar/OKO.press

Irka Wypych, która pod Szczecin przyjechała z Wrocławia, nad Odrą szuka inspiracji. – Biorę udział w kursie teatru dokumentalnego w Instytucie Grotowskiego, tworzymy tam scenariusze sztuk oparte na rozmowach z ludźmi. Wymyśliłam sobie, że w tym roku zajmę się rzeką swojego dzieciństwa, Kwisą. Opowiem o relacjach ludzi z rzeką. Marsz dla Odry to rozgrzewka, okazja, żeby pobyć blisko rzeki i blisko ludzi, którym na rzece zależy.

Ania idzie wzdłuż Odry, bo wierzy w głębokie połączenie z ekologią.

– Przyroda mnie zawsze interesowała, ale głębsze połączenie poczułam dopiero jako dorosła osoba. Rodzice mają działkę w górach, ona zawsze była, nie wydawała mi się czymś wyjątkowym. Kiedy wróciłam na nią już w dorosłości, po dłuższej przerwie, poczułam, jak mi jej brakowało. To poczucie tęsknoty było tak silne, że zaczęłam płakać - opowiada.

Cierpienie rzeki obserwowała od samego początku katastrofy – mieszka w Gliwicach, tuż nad Kłodnicą, dopływem Odry, w którym wszystko się zaczęło. Kłodnica bywa brązowa, czasami jest pokryta pianą. Zanieczyszczona, niosąca truciznę do Odry.

Odpowiedzi innych uczestników znajduję na stronie facebookowej Osoby Odry:

"Idę w Marszu dla Odry, bo to jest moja ukochana rzeka, rzeka mojego dzieciństwa."

"...bo rzeka to nasz największy skarb".

"...bo kocham Odrę i kocham dziką przyrodę. I chciałabym, żeby była lepiej chroniona w swej dzikości. Musimy nauczyć się żyć z przyrodą, zamiast wciąż przemocą ją ujarzmiać, bo takie działania tylko uderzą w nas samych rykoszetem".

"Idę z nadzieją. Żeby pokazać, że się da".

Zastanawiam się co powiedzieć, kiedy Ania zadaje mi to pytanie. W końcu mówię: bo nie chcę czuć bezsilności.

Odra będzie czysta

Sprawdzam, co odpowiedział Robert Rient.

"Idę dla Odry, bo ją kocham i chcę, by była zdrowa.

Idąc dla Odry już wiem, że ciało jest ważne. I że to przywilej mieć ciało, poruszać się. I że uznając Odrę za osobę prawną, dając jej spokój, przestrzeń i czas dowiedzielibyśmy się czegoś istotnego o rzece, nas i świecie. Oto początek partnerskiej relacji z dziką naturą zapisany literą prawa".

Przez telefon mówi mi: – Ludzie czasami nie rozumieją naszego postulatu. Nie wiedzą, czym jest osoba prawna. Ale kiedy mówimy, że to znaczy: "Odra będzie czysta", wszystko staje się jasne. Jeśli Odra stanie się osobą prawną, nie będzie mogła być bezkarnie zanieczyszczana. Postulat Marszu jest prosty: chcemy przynajmniej jednej czystej rzeki w Polsce. To chyba nie jest zbyt wiele?

Marsz dla Odry

Wędrówkę od źródła do ujścia, która trwała od 20 kwietnia do 3 czerwca, zorganizowała Fundacja Szamanizmu. Żeby Marsz doszedł do skutku, konieczna była praca wielu osób, które w rozmowie ze mną wymienia Robert Rient:

Anna Gołębiowska, Agata Miros, Anna Maria Karłowska, Gaweł Andrzejewski, Elwira Jóźwiak, Krzysztof Zdebik, Alicja Witucka-Piskorska, Dobrosława Grzybkowska-Lewicka, Hubert Szczepan Krzemiński, Agnieszka Konowaluk – Wrotniak, Ryszard Antonik, Katarzyna Paczkowska, Edyta i Marcin Duszyńscy.

Wszystkie informacje o Marszu i dalszych inicjatywach związanych z nadaniem osobowości prawnej rzece można znaleźć na stronie Osoby Odry i w jej kanałach w mediach społecznościowych. Będziemy je również opisywać w OKO.press

Petycję w sprawie nadania osobowości prawnej rzece można podpisać TUTAJ.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze