0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Konrad Kozlowski / Agencja Wyborcza.plFot. Konrad Kozlowsk...

Maria Anna Potocka, przedstawiająca się jako Masza, jest znaną krytyczką sztuki i odwołaną właśnie dyrektorką Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK. Kierowała także Bunkrem Sztuki, krakowską galerią również skupiającą się na sztuce współczesnej.

„Wystarczyło kilka miesięcy pracy dla Marii Anny Potockiej, by uznać, że nadaję się co najwyżej do przekładania papierów w sekretariacie czy porządkowania archiwum. Dyrektorka negowała każdy mój pomysł. Zrobiła ze mnie asystentkę mojej stażystki, kazała podpisać klauzulę zakazującą mówienia o warunkach pracy. W końcu wyrzuciła mnie z pracy, w pierwszej fali pandemii koronawirusa” – opowiadała „Wyborczej” Lidia Krawczyk, kuratorka związana z Bunkrem Sztuki od 2006 roku. Mówiła również, że treść wypowiedzenia musiała odczytać na głos, w kawiarni – bo tam spotkała się z Maszą Potocką.

Przeczytaj także:

Krawczyk zaskarżyła to zwolnienie do sądu pracy. Potockiej zarzuciła mobbing. Cztery lata później, w lipcu 2024 sąd uznał, że kuratorkę zwolniono niezgodnie z prawem, a Potocka dopuściła się mobbingu. Masza Potocka miała jednak silną pozycję w krakowskim magistracie, a były już prezydent Jacek Majchrowski uważał ją za osobę od zadań specjalnych. Tuż przed odejściem ze swojego stanowiska podpisał z nią aż siedmioletnią umowę na kierowanie MOCAK-iem.

„Wyborcza” po wyroku opublikowała kolejne świadectwa osób, które współpracowały z Potocką i które potwierdzają, że dyrektorka dopuszczała się mobbingu. Sama Masza Potocka się z tym nie zgadza — co kilkukrotnie podkreśliła w wywiadzie dla „GW”.

2 października prezydent miasta, Aleksander Miszalski, ogłosił, że Masza Potocka nie będzie już dyrektorką MOCAK-u.

„Pachniesz ofiarą”

Dziennikarka Angelika Pitoń w swoim reportażu o kulisach pracy z Maszą Potocką pisze: „do redakcji zgłosiło się 20 osób pracujących kiedyś z Marią Anną Potocką; nie tylko w Bunkrze Sztuki czy MOCAK-u, ale i np. Galerii Potocka, którą prowadziła od lat 80.”. Jedynie trzy z 20 osób zgodziło się podać nazwiska. Reszta woli być anonimowa — ze strachu przed zemstą Potockiej.

„Jednego roku poszłam na zaplanowany od dawna urlop. Kiedy wróciłam, na moim biurku czekało porozumienie zmieniające warunki umowy i degradację do roli szeregowej pracowniczki (byłam kierowniczką działu). Od zastępcy pani Potockiej usłyszałam tylko, że nie było między nami chemii. Żadnego merytorycznego uzasadnienia, żadnej rozmowy” – opowiadała jedna z bohaterek reportażu. „Miała taką psinę, kundelka. Wszyscy oglądaliśmy proces zastraszania tego psa. Masza sama mówiła, że musi złamać mu charakter. Dziś myślę, że to było jej motto w ogóle – że nas też w pracy miała tak złamać, zdominować, podporządkować sobie” – mówiła Magda Ujma, krytyczka sztuki.

Inna pracowniczka, w zaawansowanej ciąży, dostała zapewnienie, że zostanie jej przedłużona właśnie kończąca się umowa. W końcu, w ostatniej chwili przed wygaśnięciem umowy, Masza Potocka zdecydowała, że nie będą dalej współpracować. Dyrektorka, według relacji pracowników, miała wyzywać ich od debili, budować atmosferę grozy, złośliwie komentować wykonaną pracę. Jednej z pracownic powiedziała, że „pachnie ofiarą”.

„Trudno było ją zastać w gabinecie, na maile odpisywała trzema znakami zapytania. Po sześciu miesiącach harowania za dwóch, bo z naszego pięcioosobowego działu zwolniły się trzy osoby, otrzymałam premię. Tydzień później – wypowiedzenie umowy. Bo... nie spodobałam się pani dyrektor. Usłyszałam, że nie było między nami chemii” – opowiadała jedna z bohaterek reportażu.

Wiele osób uciekało z miejsc, którymi zarządzała Masza. Z MOCAK-u średnio zwalnia się ok. dziewięciu pracowników rocznie. Zespół w sumie liczy ok. 60 osób.

Masza Potocka odpowiada

„Nie jestem mobberką i mówię to wprost. Nie byłam i nie będę. Z powodu dumy, poczucia godności i szacunku do innych” – mówiła Maria Anna Potocka w rozmowie z „Wyborczą”. O wyroku z lipca 2024 – już prawomocnym – mówi, że jest jednoosobowym osądem „młodej i niedoświadczonej” sędziny, która „współczuciu wobec życiowo pokrzywdzonej kobiety”.

„Osobiście mobbingu nie doświadczyłam – być może dlatego, że jestem z generacji nieco mniej delikatnej niż obecnie młodzi ludzie. Wydaje mi się, że mobbing pojawia się wtedy, kiedy w człowieku narasta trucizna wobec drugiego człowieka – pracownika lub pracodawcy. To trwa, daje o sobie znać w otwartej niechęci, złośliwości, być może nawet nienawiści” – mówiła w wywiadzie Potocka.

Dopytywana o to, czy docierały do niej sygnały o problemach psychicznych pracowników wynikających z zatrudnienia w MOCAK-u, Potocka odpowiedziała Angelice Pitoń: „Pani chyba oszalała. Ja nie mogę tego słuchać” i wezwała swojego zastępcę, który starał się ją uspokoić.

Głos zabrali również niektórzy pracownicy MOCAK-u, broniąc swojej szefowej. „Jestem głęboko oburzony tym, co się wyczynia wokół Maszy Potockiej i MOCAK-u w przestrzeni medialnej. Te głosy, które są obecne, wydają mi się, osobie z wewnątrz, czystą nagonką. Masza Potocka jest osobą trudną, ale te opinie o niej są z gruntu niesprawiedliwe i oburza mnie fakt, że nas, pracowników, nikt nie pyta o zdanie” – powiedział w „GW” jeden z nich, Adrian Kowalski. „Oczywiście znam charakter dyrektor Potockiej. Jest to osoba bezwzględnie wymagająca. Uważam, że taka musi być” – dodał.

Magistrat nie widzi podstaw. Do czasu

Magistrat po doniesieniach „Wyborczej” wyraźnie zakomunikował, że „w chwili obecnej nie ma podstaw prawnych do zrewidowania kontraktu z panią Marią Anną Potocką”. Jak wyjaśniali pytani przez Angelikę Pitoń prawnicy, wyrok sądowy dotyczący mobbingu w Bunkrze Sztuki nie może wpłynąć na umowę, jaką Potocka ma z innym podmiotem, czyli MOCAK-iem. Urząd miasta zapowiedział audyt, który miał się jednak odbyć dopiero za rok.

Radny Tomasz Leśniak pisze w swojej interpelacji, złożonej 29 września, w której domaga się zwolnienia Potockiej: „dotychczasowy brak zgłoszeń przypadków mobbingu w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie MOCAK do Urzędu Miasta Krakowa i Państwowej Inspekcji Pracy nie oznacza braku mobbingu, tylko może być związany z zastraszeniem pracowników i pracowniczek instytucji, przewlekłością postępowań sądowych oraz świadomością ograniczonych kompetencji instytucji samorządowych i organów kontrolujących przestrzeganie prawa pracy w zakresie mobbingu”.

O odsunięcie od obowiązków i późniejsze zwolnienie Maszy Potockiej zabiegali artyści związani ze Stowarzyszeniem Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej jeszcze przed uprawomocnieniem się wyroku w sprawie mobbingu.

„Prezydent Miasta Krakowa w 2019 roku był wielokrotnie, oficjalnie informowany o praktykach dyskryminacyjnych i innych negatywnych działaniach, których doświadczali pracownicy i pracowniczki Galerii Bunkier Sztuki, wywołujących w nich poczucie strachu i niepewności i które mogą mieć znamiona mobbingu. (...) Podkreślamy, że organizator, w tym przypadku miasto Kraków oraz Prezydent odpowiadają za nadzór nad podległą mu instytucją, a ignorowanie powyższych zarzutów czyni go współodpowiedzialnym za zaistniałą sytuację” – napisali. Zaapelowali do miasta o natychmiastowy audyt, wdrożenie procedur antymobbingowych, zapewnienie pracownikom i pracowniczkom pomocy psychologicznej i zwolnienie Maszy Potockiej.

Koniec imperium Maszy

2 października, pomimo wcześniejszych deklaracji magistratu, prezydent Aleksander Miszalski napisał na portalu X: „Anna Maria Potocka kończy swoją pracę w MOCAK-u. Cenię jej doświadczenie i wiedzę, ale nie widzę możliwości dalszej współpracy”.

Tuż po jego ogłoszeniu głos zabrała zaangażowana w sprawę posłanka Razem Daria Gosek-Popiołek. „Dialog z panem prezydentem Miszalskim i wiceprezydentem Mazurem był trudny. Słyszałam, że na audyt przyjdzie czas, że dyrektorka otrzymuje dobre recenzje ze strony części środowiska (m.in. powoływanej w porozumieniu z nią Rady Muzeum). Te same wymijające odpowiedzi otrzymywało Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej. I wreszcie – jest decyzja. Kończy się pewna epoka, epoka, w której MOCAK-iem i krakowskimi instytucjami kultury »rządziła« Maria Anna Potocka. Decyzja prezydenta, choć droga do niej była niełatwa, to krok w dobrą stronę. W stronę odzyskania instytucji i zajęcia przez nią należnego jej miejsca na mapie instytucji sztuki w Europie” – napisała na Facebooku.

;
Na zdjęciu Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze