0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Masowy ostrzał z kontrolowanych przez Rosjan „Republiki Donieckiej” i „Republiki Ługańskiej” miał miejsce w Donbasie 17 lutego. Wojska separatystów użyły artylerii, moździerzy i czołgów przeciwko 25 miejscowościom po drugiej stronie linii demarkacyjnej. Tak potężnego ataku nie było od kilku lat.

W miejscowości Stanica-Ługańskaja (12 tys. mieszkańców) pocisk trafił w przedszkole, dwie wychowawczynie zostały kontuzjowane. Na zdjęciu u góry - wnętrze zbombardowanego przedszkola.

Na tę niewielką miejscowość spadły łącznie 32 pociski kalibru 122, zakazane przez porozumienia mińskie.

We wsi Wrubiwka (800 mieszkańców), w obwodzie ługańskim, pocisk spadł na dziedziniec liceum, w którym odbywały się zajęcia. Na szczęście nikt nie został ranny. Został za to uszkodzony gazociąg.

Przeczytaj także:

„Kreml mówi, że to Kijów nasila prowokacje w pobliżu linii demarkacyjnej w Donbasie” - to depesza rosyjskiej rządowej agencji informacyjnej TASS. Powtarza w nagłówku słowa Dmitrija Pieskowa, rzecznika Putina. „LPR i DPR zgłaszają ostrzał i możliwą ofensywę Sił Zbrojnych Ukrainy” – pisze agencja.

Media obu separatystycznych „republik” twierdzą, że to armia ukraińska ostrzeliwała przedszkole, „aby ukryć swoje agresywne zamiary na linii kontaktu”.

Dezinformacja i kłamstwa

I tak jest codziennie - rosyjska agresja na Ukrainę ma nie tylko wymiar militarny. Potężna dezinformacja i propaganda stały się bronią Kremla podczas aneksji Krymu w 2014 roku i okupacji części Donbasu. Od tego czasu są używane i są częścią wojny hybrydowej Kremla.

„Najbardziej niebezpieczną kategorią narracji dezinformacyjnych są te, które odnoszą się do sytuacji na wschodzie kraju” – powiedział mi Igor Sołowiej, dyrektor Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji. „Rosyjska propaganda działa tu w kilku kierunkach. Pierwszy, to stworzenie „casus belli”, czyli powodów do ataku na pozycje ukraińskie. Drugi, to przeniesienie odpowiedzialności za ewentualne dalsze pogorszenie sytuacji na Ukrainę. Mówią, że Kijów przygotowuje się do ataku na ORDLO (to skrót oficjalnej ukraińskiej nazwy okupowanych części obwodów donieckiego i ługańskiego).

Centrum Komunikacji Strategicznej i Bezpieczeństwa Informacji jest stosunkowo nową strukturą państwową, podlegającą Ministerstwu Kultury i Polityki Informacyjnej. Niekiedy centrum informuje o zbliżających się prowokacjach bojowników, po których mogą obwiniać o atak ukraińskie wojsko.

„Maszyna propagandowa Rosji pracuje przeciw Ukrainie regularnie i nieprzerwanie. Tezy mogą się zmienić, ale główny cel pozostaje ten sam - zmusić Ukrainę do ustępstw. Przede wszystkim w sprawach statusu ORDLO” – mówi Igor Sołowiej.

„Mianowicie zmuszenie Kijowa do przejęcia pod formalny zarząd okupowanych regionów na rosyjskich warunkach, z ich »milicją ludową«, prorosyjskimi politykami i strukturami politycznymi. Drugim strategicznym celem rosyjskiej dezinformacji jest zminimalizowanie wpływu świata zachodniego na Ukrainę, w szczególności poprzez blokowanie akcesji do NATO”.

70 kanałów rosyjskich zamknięte

Ukraina od początku wojny stara się przeciwstawiać dezinformacji i ta walka jest dla niej życiowo ważna.

„Widzimy, jak USA i Wielka Brytania histerycznie chcą osiągnąć jakiś cel, aby Rosja zaatakowała Ukrainę!”. Takie wypowiedzi można było usłyszeć kilka tygodni temu na kanale Nasz TV, którego właścicielem jest prorosyjski polityk Jewgienij Murajew.

Murajew był wymieniony w informacji ujawnionej 22 stycznia 2022 przez wywiad brytyjski jako przyszły lider prorosyjskiego rządu w Kijowie, po agresji Rosji na Ukrainę.

11 lutego jego kanał telewizyjny został zamknięty decyzją Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.

Mniej więcej rok temu w ten sam sposób zamknięto kanały ZIK, News One i 112 TV – wszystkie były częścią medialnego imperium Wołodimira Medwedczuka, który ma bliskie prywatne związki z Putinem. On sam od października 2021 roku przebywa w areszcie domowym pod zarzutem zdrady stanu.

Wszystkie te media, należące do ukraińskich właścicieli, były tubami rosyjskiej propagandy. Zostały utworzone w miejsce rosyjskich kanałów, których nadawanie na Ukrainie zostało zabronione po rozpoczęciu agresji Rosji na Krymie i w Donbasie. W sumie zakazanych zostało wtedy ponad 70 kanałów telewizyjnych.

Telewizja jest dziś największym źródłem informacji dla obywateli – ogląda ją 67 proc. populacji. Na drugim miejscu znajdują się portale społecznościowe, z których korzysta 44 proc. Ukraińców, przede wszystkim Facebook. 16 proc. wskazuje komunikatory internetowe jako główne źródło informacji.

Facebook i Telegram

„To sieci społecznościowe stały się teraz głównymi kanałami rosyjskiej dezinformacji” – mówi Witalij Rybak, analityk organizacji pozarządowej Internews-Ukraine. „Najintensywniej jest teraz używany Telegram, głównie przez liczne anonimowe konta, ale także Facebook, bo ma dużą publiczność. Tam dezinformacja jest rozpowszechniana w otwartych grupach, takich jak Wyzwolenie Ukrainy!”.

Przekazy rosyjskiej propagandy są ciągle modyfikowane i aktualizowane, ale narracje pozostają niezmienione – podkreśla ekspert.

„To Ukraina ma być agresorem, który nie chce przestrzegać porozumień mińskich. Zamiast tego chce unicestwić rosyjskojęzyczną ludność w Donbasie” – Witalij Rybak nazywa jeden z głównych kierunków kremlowskiej propagandy.

To zrozumiałe, ponieważ realizacja mińskiego „pakietu środków” w rosyjskiej interpretacji tego procesu jest głównym celem Kremla, także w kontekście obecnej eskalacji. Pisałem o tym w OKO.press 14 lutego:

Innym popularnym twierdzeniem propagandowym jest to, że NATO pompuje broń na Ukrainę „wycelowaną w Rosję”. Wzmocnienie zdolności Ukraińców do odparcia ewentualnej nowej agresji Rosji jest przedstawiane przez Kreml jako zagrożenie dla niego.

„To klasyczna manipulacja” - mówi Witalij Rybak. - „Jeśli państwa członkowskie NATO i Ukraina wzmacniają swoją obronę, to jest to atak na Rosję. A kiedy Rosja najeżdża gdziekolwiek – Gruzja, Krym, Donbas – to się broni”.

I trzecia, najnowsza narracja: "Rosja w ogóle nie planuje nowej inwazji na Ukrainę i nigdy jej nie planowała". A cała wojenna histeria jest dziełem Zachodu, który stara się demonizować Rosję i nie dopuścić do umocnienia jej pozycji w Europie. Moskwa chce tylko „gwarancji bezpieczeństwa”.

Czy Ukraińcy to kupują?

W jakim stopniu sami Ukraińcy są podatni na wpływ rosyjskiej propagandy i dezinformacji? Można to ocenić na podstawie badań nastrojów społecznych w obszarach ważnych dla Rosjan.

Według niedawnego sondażu przeprowadzonego przez Fundację Inicjatyw Demokratycznych, tylko 13 proc. popiera autonomię ORDLO na Ukrainie, a ponad 54 proc. uważa, że ​​okupowane terytoria powinny powrócić na takich samych warunkach, jak przed wojną. To znaczy jako normalne części państwa pod jego pełną jurysdykcją.

Aby osiągnąć pokój w Donbasie, trzeba iść na kompromisy, ale nie można się zgadzać na żądania Rosji - taka opinia dominuje w społeczeństwie ukraińskim.

63 proc. uważa, że ​​Ukraina powinna doprowadzić do zmian w porozumieniach mińskich i podpisać nowe, a 18 proc. chce wycofania się z tych porozumień - to już wynik nowego sondażu, opublikowanego wczoraj przez grupę Rating.

Większość Ukraińców zdaje sobie sprawę z istoty porozumień z 2015 roku i niebezpieczeństwa ich realizacji. To także wyraźny sygnał dla władz ukraińskich o niedopuszczalności ustępstw.

Przypomnijmy, cały proces miński uruchomiony po inwazji na Donbas w 2014 roku polegał na uznaniu, że obie republiki są częścią Ukrainy i powinny do niej wrócić. Kreml oczekiwał oczywiście, że odbędzie się to na jego warunkach i że te autonomiczne republiki otrzymają m.in. prawo weta wobec wejścia Ukrainy do UE i NATO. Taka sytuacja oznaczałaby destabilizację polityczną i gospodarczą całego państwa ukraińskiego.

60 proc. chce do NATO

Około 60 proc. jest gotowych głosować za przystąpieniem Ukrainy do NATO – wskaźnik ten wzrósł i utrzymuje się na wysokim poziomie od początku obecnej eskalacji, w listopadzie 2021 roku. Pogarsza się stosunek Ukraińców do Rosji: ponad 50 proc. traktuje ją wrogo i ta liczba ta rośnie. Tylko 5 proc. chciałoby mieć wspólne państwo z Rosjanami.

Podsumowując – propaganda Rosji nie jest skuteczna jeśli chodzi o większość obywateli Ukrainy, ale jednak Ukraina nie jest jednorodna.

Jak na razie Kreml może uzyskać pewne poparcie dla swojej polityki na wschodzie i południu kraju, najbardziej podatnym na rosyjskie tezy i dezinformację. A także próbuje wszędzie destabilizować sytuację, aktywizując lub wspierając konflikty polityczne i społeczne.

;
Na zdjęciu Anatolij Marcinowski
Anatolij Marcinowski

Ukraiński dziennikarz, redaktor. Po ukończeniu Instytutu Dziennikarstwa Kijowskiego Uniwersytetu Krajowego im. Tarasa Szewczenka pracował w gazetach „Głos Ukrainy”, „Gazeta po-Ukraińsku”, na stronie „Prawda Europejska”.

Komentarze