„Nie chciałam sprawić przykrości…” – oświadczyła Krystyna Pawłowicz dwa dni po wpisie, w którym ujawniła tożsamość transpłciowej dziewczynki z Podkowy Leśnej. „Przykrości?! To szczucie!” – mówią mi chórem rodzice transpłciowych dzieciaków.
Tydzień po tym, jak posłanka PiS, dziś sędzia Trybunału Konstytucyjnego, rozkręcała internetowy hejt, samobójstwo popełniła inna transpłciowa nastolatka. Na internetowym forum, na którym rozmawiają i przekazują sobie informacje, rodzice osób trans pisali: „Znów zabiło się nasze dziecko”. „Nasze”, bo każdą stratę traktują osobiście.
„Nie da się inaczej. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, to żeby moja córka przeżyła. Chciałoby się podłączyć ją do maszyny, by mieć pewność, że wciąż oddycha, jest. Nie da się, więc musisz walczyć z lękiem, że to spotka także was. Ostatnie lata to nieustanne odganianie złych myśli” — mówi mi Magda, mama 15-letniej Ady.
Na rozmowę umówiliśmy się w trójkę. Dzień przed wywiadem Magda napisała: „Ada idzie do ośrodka terapeutycznego na kilka tygodni. Nie daje rady walczyć sama o siebie”. Gdy następnego dnia pytam ją o marzenie dla córki, odpowiada: „Wszystko by im się dało, byle chciały żyć”.
Agata, przyjaciółka Magdy i mama drugiej Ady, na wspólną rozmowę czekała aż córka wyjdzie ze szpitala psychiatrycznego. Jej dziecko również mierzy się depresją.
„Mówić, że to moda i fanaberia, to znaczy nie mieć za grosz wiedzy i empatii. Każdy z nas ma poczucie tego, kim jest. Twierdzić, że nastolatek nie ma do tego prawa, że jest tu granica wieku, to kompletne nieporozumienie”
— tłumaczy Agata.
Jak wygląda ich codzienna walka o spokojne, szczęśliwe życie?
„Nie było w niej pierwiastka kobiecego”
Niedostępna, kąśliwa, smutna — taką Adę zapamiętała Magda sprzed coming outu. Nie chciała kontaktu, burczała na brata, często bolał ją brzuch. Już wcześniej miksowała końcówki. Zdarzało jej się przemycić „ona” i „zrobiłam”, ale psycholożka, do której chodziła dziewczynka, uspokajała rodziców, że to może być tylko faza. Magda nie drążyła. Łudziła się, że skoro faza, to pewnie przejdzie.
Zresztą, nic nie wskazywało na to, by Magda miała córkę. „Ada od zawsze bawiła się z kolegami, nie zwracała uwagi na ciuchy, nie było w niej żadnego pierwiastka kobiecego. No, może poza długimi paznokciami. Ale przecież moje dziecko może być gejem” — przekonywała siebie Magda.
Kurtyna spadła 12 lipca 2020 roku. W dzień wyborów prezydenckich Magda zaprosiła do domu znajomych. Cali w nerwach śledzili spływające wyniki głosowania. Dziewczynka wparowała do domu wymalowana, w dziewczęcych ubraniach. „Nie mogła wybrać gorszego momentu, by powiedzieć nam, że jest kobietą” — śmieje się Magda. Ada miała wtedy 15 lat.
„Najpierw przyszło rozczarowanie, a potem strach. Jak powiedzieć rodzinie? Co zrobić ze szkołą? Gdzie szukać wsparcia? Co z operacjami? Czy leki jej nie zaszkodzą? I w końcu, czy ona da radę?
Pomyślałam: Boże, teraz dopiero się zacznie!”.
„Marzę o tym, by odciąć dół”
Magda rzuciła się w wir zadań. „Chciałam nadrobić dziecku stracony czas. Działać, żeby mogła być sobą”.
Już wcześniej znała rodziców transpłciowych dzieci. Od wsparcia i listy ekspertów dzielił ją telefon do koleżanki. Po kilku dniach od coming outa udało się umówić wizytę u seksuologa. Magda i jej mąż wciąż mieli w głowę nutę niepewności: co jeśli się mylimy?
Balonik przebił lekarz. Gdy na wspólnej wizycie spytał Adę o to, jak czuje ze swoim ciałem, powiedziała:
„Marzę o tym, by odciąć dół”. „Czy mężczyzna, by tak powiedział? Proszę się pogodzić, że macie państwo córkę” – odparł lekarz.
Ustalili plan działania: badania, hormony, lasery, pierwsze operacje.
Z każdym dniem Ada coraz bardziej się otwierała. Przestała chować się w pokoju, odpuściła też codzienne pyskówki. Największym wsparciem w domu był dla niej młodszy brat.
„Automatycznie przestawił się, że ma siostrę. Tuż po coming oucie zabraliśmy dzieciaki nad morze: Matiego, Adę i jej dziewczynę. My z mężem ciągle się myliliśmy, a Mati z palca mówił: »Dziewczyny poszły, dziewczyny zrobiły«”. Potrafił też nawigować w rodzinie. Ciocia wie, dziadek nie, więc trzeba uważać. Ostatecznie wszyscy zaakceptowali Adę. Nie było ostracyzmu, ani lamentowania. Raczej trochę obaw i jeszcze więcej wsparcia. Mati boi się tylko powiedzieć kumplom w szkole. Nie chce, żeby się z niego śmiali. To smutne, że dziecko wie, że aby być bezpieczne, czasem trzeba udawać” — opowiada Magda.
„Znów dojechała nas depresja”
Problemów nie sprawiała też szkoła. Na spotkaniu przed rokiem szkolnym dyrekcja wraz z rodzicami ustalili, że jak Ada będzie gotowa, pedagog wesprze ją w coming oucie. Wszystkie plany popsuł lockdown: dzieci odesłano do domów, a przerwa, która miało potrwać tydzień, zamieniła się w wielomiesięczną rozłąkę. W listopadzie na COVID-19 zachorowała pedagożka. Sytuacja się przeciągała, a Ada coraz gorzej czuła się ze starym imieniem.
W końcu Magda zdecydowała, że trzeba zerwać plaster przed świętami: dzieci będą miały czas, żeby się oswoić, a Ada przestanie udawać. O pomoc poprosiła nauczycielka języka polskiego. Do szkoły online zaproszono też Anię, transpłciową ratowniczkę z Poznania. Opowiedziała o sobie, transpłciowości, a potem oddała głos Adzie. „Powiedziała, że czuje się dziewczynką. Klasa zareagowała bardzo pozytywnie. Niestety, chwilę później znów dojechała nas depresja” — opowiada Magda.
„Na terapii nauczyłam się, że szklanka może być do połowy pełna. Gdy myślę o tranzycji Ady, cieszę się, że za duża nie urosła. Cieszę się też, że stać nas na piekielnie kosztowne zabiegi i operacje. Jesteśmy już po kilku sesjach laserowego usuwania włosów. Udało się też usunąć jabłko Adama. I to w tak krótkim czasie! Ada patrzy na to zupełnie inaczej. Nie pociesza ją szersza perspektywa: inne dzieciaki trans są wyrzucane z domów, muszą czekać latami na wizytę u specjalisty i część pewnie nigdy nie będzie mogła pozwolić sobie na usunięcie dołu. Ada potrafi skupić się na tym, że ma za dużą stopę i nic innego się nie liczy. Tak działa dysforia” — tłumaczy Magda.
I wyjaśnia, że tylko ci, którzy nigdy nie poznali transpłciowego dziecka, mogą mówić, że nie trzeba działać od razu, można poczekać, aż dziecko ukończy 18 lat.
„Gdy tłumaczę córce, że od operacji dołu dzielą ją tylko dwa lata, zawieziemy ją do Niemiec lub Tajlandii, będzie sobą i będzie szczęśliwa, patrzy na mnie ze łzami w oczach. I mi samej chce się płakać, bo z tyłu głowy mam tylko jedną myśl: żeby dożyła”.
„Powiedziała: będziesz na jeden dzień dziewczyną”
Druga Ada ze swojej transpłciowości zdała sobie sprawę, gdy miała 12 lat. Wcześniej nosiła długie włosy, najchętniej wiązane w kitkę. Gdy w czwartej klasie szkoły podstawowej na języku angielskim poznała różnicę między „she/ona”, „he/on” od razu poczuła, że pierwsza forma brzmi jej niesamowicie, druga — nadzwyczaj przeciętnie.
Przełomem były wakacje w 2019 roku. Jest starsza, przyszywana siostra przebrała Adę w sukienkę. „Powiedziała: będziesz na jeden dzień dziewczyną, będzie śmiesznie. Zrobiła mi makijaż, używała damskich zaimków. Czułam się wspaniale. I to dało mi do myślenia” — opowiada dziewczyna.
Ada nie znała żadnej transpłciowej osoby. W internecie szukała informacji, o tym, do jakiej szufladki na osi tożsamości płciowej może pasować. Męskie imię, zaimki i role coraz mocniej uwierały. Zbliżał się początek roku szkolnego, a dziewczyna czuła się zagubiona: „Myśli kotłowały mi się głowie. Zupełnie się wycofałam. Nosiłam czarne bluzy z kapturem, za którymi się chowałam. Zaczęłam słuchać mrocznej muzyki”.
W grudniu zdecydowała się wyrzucić z siebie, jak źle się czuje. Pierwszy dowiedział się ojczym. „Siedzieliśmy w samochodzie. Powiedziałam, że chyba czuję się dziewczyną. Na tyle, na ile potrafiłam, opowiedziałam o transpłciowości. Michał nie miał o tym pojęcia, długo rozmawialiśmy. Na koniec powiedział, że wesprze mnie w każdej decyzji. Jeszcze tego samego dnia znalazł informacje o organizacjach pomagającym osobom trans, zadzwonił na infolinię, by dowiedzieć się, co w zasadzie mamy teraz robić”.
„Były momenty, że nie nadążałam”
Po kilku tygodniach, jako ostatnia w rodzinie dowiedziała się mama Ady, Agata.
„Widziałam, że coś się dzieje. Dziecko się zmieniło, prowadziło wiele rozmów z moim partnerem. Dziś myślę, że córka chciała mnie ochronić. Takie typowe: »nie martwić mamy, żeby nie zaczęła panikować«. Nie ukrywam, że był to dla mnie szok. Starałam się nie okazywać, że się boję. Najważniejsze było dobro Ady” — mówi Agata.
Razem z Michałem zapisali się do grupy wsparcia dla rodziców osób transpłciowych. Podczas jednej z pierwszych sesji u terapeutki usłyszeli też, że skoro dziecko ma 12 lat to jeszcze dużo czasu przed nimi. Wszystko odbędzie się powoli, stopniowo. W praktyce wszystko toczyło się postępie geometrycznym. „Były momenty, że nie nadążałam. Pojawiło się nowe imię, żeńskie zaimki i zdałam sobie sprawę, że nie ma powrotu. Chwilę później okazało się, że od września do szkoły idziemy jako Ada. W międzyczasie diagnostyka, hormony… nie zawsze wszystko ogarniam, ale staram się być najbardziej wspierającą matką, jak potrafię” — opowiada Agata.
Ada wspomina ten okres mniej burzliwie. W jej głowie wszystko toczyło się już dłużej. Długo nie mogła wybrać pasującego imienia. Trenowała w głowie, ale żadne pasowało. W końcu starsza siostra zaproponowała „Adę” — krótkie, proste, swoje. Żeńskie zaimki testowała najpierw w pamiętniku. Potem wyoutowała się przyjaciółce na komunikatorze. Z czasem zaczęła dzielić życie na dwa: w domu była sobą, w szkole wciąż funkcjonowała w masce jako chłopak.
„Toleruję, ale nie akceptuję”
W wakacje 2020 roku poprosili dyrekcję, by Ada mogła wrócić do szkoły już jako Ada.
„Przyjęli to z szacunkiem, ale poprosili o czas. Chcieli się przygotować: przeszkolić nauczycieli, zrobić warsztaty dla dzieciaków. Ada dostała wsparcie szkolnego psychologa, ale do grudnia musiała funkcjonować w podwójnej roli. Prawdę znali jedynie dyrektor, psycholog i bardzo wspierający wychowawca” — mówi Agata.
W końcu po serii lekcji o tolerancji, które odbywały się zdalnie, Ada dostała szansę, by powiedzieć klasie, kim jest.
„Byłam naraz bardzo poruszona, zestresowana i szczęśliwa. Pani psycholog zrobiła wprowadzenie. Powiedziała, że jest między nami osoba transpłciowa i to bardzo ważne, by została wysłuchana i zaakceptowana. Wtedy włączyłam mikrofon i zaczęłam opowiadać” — wspomina dziewczyna.
Część osób zadawała życzliwe pytania i gratulowała odwagi. Byli też tacy, którym wszystko się myliło. „Pytali się, czy skoro identyfikuję się jako dziewczyna, to czy wolałabym być w związku z chłopakiem. Musiałam tłumaczyć, że tożsamość płciowa i orientacja seksualna nie mają ze sobą nic wspólnego, ale skoro są ciekawi, to podobają mi się i dziewczyny, i chłopcy” — opowiada Ada.
Bardziej sceptyczni mówili, że szanują, że staram się być sobą, lubią mnie, ale kłóci się to z ich religią. „Ktoś nawet wymyślił taki tekścik: toleruję cię, ale nie akceptuję”. Był też klasowy błazen. Na lekcji nie zabrał głosu, ale szybko wstawił zdjęcie na internetową grupkę. Widać na nim piłę stołową. Chłopak zostawił podpis: „Usiądź na nim, to przejdziesz kurację (żarcik)”.
„Myślę sobie: ale jestem płaska”
Po coming oucie Ady zaczęły się do niej odzywać inne tęczowe dzieciaki ze szkoły. Dwie koleżanki z klasy szybko napisały, że całym sercem wspierają, zresztą grają do jednej bramki: obie są lesbijkami. Dziś 90 procent uczniów szanuje tożsamość dziewczynki. Resztę, stara się olewać. Akceptacja w szkole to jednak nie wszystko.
„Depresja to skomplikowana sprawa. Jak wpadam w dołek, to poza takim ogólnym poczuciem bez sensu, mam ogromną dysforię. Albo chodzi o genitalia, albo o biust. Myślę sobie: ale jestem płaska lub ale wyglądam chłopięco. Czasem wkręcam sobie, że jak ktoś mnie widzi, to musi pomyśleć: chłopak. Mimo że jestem już na hormonach, mam długie włosy, prezentuję się dziewczęco” — opowiada Ada.
Gdy pytam o terapię hormonalną, odpowiada z głowy: pięć miesięcy i pięć dni. W najbliższych czasie Ada chce też zmienić imię na neutralne płciowo, a w dalszej perspektywie — zbierać pieniądze na operacje.
„Tu chodzi o życie”
Gdy rozmawiamy o obiegowych mitach na temat transpłciowości, Ada od razu je dekonstruuje.
— Moda z Ameryki?
— Sama tak myślałam, ale miałam wtedy 10 lat. Wydawało mi się, że ludziom się nudzi, mają za dużo pieniędzy, dlatego „zmieniają płeć”. Trzeba nie mieć wiedzy i empatii, by mówić tak jako dorosła osoba. To jest okropne cierpienie, dlaczego ktoś miałby sobie to wymyślać?
— Ktoś ci to narzucił?
— No, może pierwszy raz sukienkę ubrała mi siostra, ale szczerze mówiąc, wyświadczyła mi ogromną przysługę.
— To za wcześnie?
— Tu chodzi o życie. Gdy koledzy z klasy pytali mnie, dlaczego muszę mówić o jakiejś dziwnej dysforii, a nie po prostu o smutku, ciężko było mi to wytłumaczyć. Dysforia złapała mnie dwa lata temu, doprowadziła do depresji i pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Co by było, gdybym czekała?
„Żeby funkcjonowała jak każda nastolatka”
Dla Agaty największym zmartwieniem jest klimat polityczny w kraju.
„Martwię się o moje dziecko, które w debacie jest przedstawiane jako ideologia, fikcyjny wróg albo dziwak. Z drugiej strony, gdy patrzę na dzieciaki i naszą wielkomiejską bańkę, widzę ogromny postęp w świadomości.
Prawdą jest, że w ostatnich dwóch latach mój domek z kart, skrupulatnie kontrolowany i zarządzany, runął. Ale Ada otwiera nam też przestrzenie do tej pory nieznane. Jestem wdzięczna, że dziecko jest moim nauczycielem”.
Ich marzenia krążą wokół bezpieczeństwa i wyższej świadomości.
Agata chciałaby przestać się bać i użerać: „Móc po prostu żyć”.
Ada marzy o tym, by edukować ludzi. Chciałaby działać aktywistycznie. Już dziś największą frajdę sprawia jej, gdy ktoś przedstawia ją jako ekspertkę w dziedzinie transpłciowości. Póki co biega też po osiedlu z puszką spreju: zostawia napisy i znaki, które mają dawać do myślenia.
Dla Magdy najważniejsze jest, by córka odnalazła swoje miejsce. „Marzę, żeby funkcjonowała jak każda nastolatka: zakochiwała się, spędzała czas z przyjaciółmi, poznawała świat. A z czasem, by znalazła pasję, która pociągnie ją do góry: to może być teatr, fryzjerstwo, gotowanie, cokolwiek”.
Tyle, że rzeczywistość większości kobiet trans jest zupełnie inna. Gdy matka (a szczególnie ojciec) dowiedzą się dlaczego ich dziecko jest inne – przestają je kochać. Zaczyna się bicie pasem za ubieranie się w sukienki, malowanie paznokci lub też robienie makijażu. Potem zaczynają się "egzorcyzmy", pryprowadzanie księży itp. działania. Wysyłanie do wariatkowa lub też do nieprzychylnych psychologów i psychiatrów, którzy mają dziecku wybić to z głowy. Potem do wieku 18 lat rośnie zombie z zaburzeniami osobowości, psychopatią, a czasami nawet dostają psychoz. Bliscy często udają że nic nie widzą mimo, że rozmawiają o tym.
Potem po zrobieniu swojego osoby trans zrywają znajomości i wyprowadzają się do innych miast aby nie spotykać swoich oprawców. Tak wygląda życie osoby trans – zero znajomości z przeszłości. Te osoby, które robią coś dla swoich dzieci to stanowi około 10% całości tych, które się zdecydowały na tranzycję. Sprawa trochę inaczej się ma u mężczyzn trans.
Jak inaczej ma się u trans mężczyzn? Nie pytam z nastawieniem na krytykę, a z ciekawości.
Zyjemy w świecie patriarchalnym i posiadanie syna zamiast córki i dążenia w kierunku bycia mężczyzną są uważana za "cool". Właśnie stąd biorą się takie zjawiska jak transtrender, o których pisze ktoś niżej nieprawidłowo interpretując artykuł, a i sam autor skrzywił całość, bowiem zjawisko transtrender w >90% przypadków dotyczy właśnie fałszywych tranzycji z płci biologicznej żeńskiej w stronę męską. Te osoby czyli transmężczyźni, którzy podlegali tego typu oddziaływaniom patriarchalnym też potem stanowią >90% masy osób, które dokonują tzw. detranzycji.
A jak to wygląda w rodzinie – otóż są w minimum 50% akceptowane przez rodziców. W przypadku kobiet jest to 10%.
Bierze się to też z tego, że kobietom ciężej jest osiągnąć passing, bo tego co zrobił testosteron nie da się cofnąć. Zarost nie zniknie od hormonów, głos nie stanie się kobiecy, ramiona się nie zwężą, wały nadoczodołowe nie zanikną, łysina też nie.
W przypadku mężczyzn – leczenie ich testosteronem powoduje, że zarost się pojawia, głos się zmienia i barki się poszerzają (od przyrostu mięśni). Generalnie mężczyznę trans jest ciężko po usunięciu piersi odróżnić od zwykłego mężczyzny. Większość kobiet trans łatwo jest rozpoznać, bo wyglądają inaczej od kobiet zwykłych (tzw. cis).
Spóźnione, ale dziękuję za odpowiedź.
Jak ktoś jest tranzystorem to jest chory, a choroby się leczy, a nie wspiera w ich rozwoju.
To problem psychiczny, tylko i wyłącznie tej osoby, ale takim trzeba pomóc poprzez odpowiednią terapię jaką mają np. chorzy na homoseksualizm, którzy po odpowiednich terapiach przestają cierpieć na gejostwo czy lesbostwo. Wystarczy chcieć.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
"Mówić, że to moda i fanaberia, to znaczy nie mieć za grosz wiedzy i empatii"
Rapid onset gender dysphoria – fenomen gdzie nagle całe grupy rówieśnicze nastolatków w tym samym czasie zaczynają się identyfikować jako trans.
https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/30114286/
In on-line forums, parents have reported that their children seemed to experience a sudden or rapid onset of gender dysphoria, appearing for the first time during puberty or even after its completion. Parents describe that the onset of gender dysphoria seemed to occur in the context of belonging to a peer group where one, multiple, or even all of the friends have become gender dysphoric and transgender-identified during the same timeframe. Parents also report that their children exhibited an increase in social media/internet use prior to disclosure of a transgender identity. Recently, clinicians have reported that post-puberty presentations of gender dysphoria in natal females that appear to be rapid in onset is a phenomenon that they are seeing more and more in their clinic. Academics have raised questions about the role of social media in the development of gender dysphoria. The purpose of this study was to collect data about parents’ observations, experiences, and perspectives about their adolescent and young adult (AYA) children showing signs of an apparent sudden or rapid onset of gender dysphoria that began during or after puberty, and develop hypotheses about factors that may contribute to the onset and/or expression of gender dysphoria among this demographic group.
Results: There were 256 parent-completed surveys that met study criteria. The AYA children described were predominantly natal female (82.8%) with a mean age of 16.4 years at the time of survey completion and a mean age of 15.2 when they announced a transgender-identification. Per parent report, 41% of the AYAs had expressed a non-heterosexual sexual orientation before identifying as transgender.
CD:
Many (62.5%) of the AYAs had reportedly been diagnosed with at least one mental health disorder or neurodevelopmental disability prior to the onset of their gender dysphoria** (range of the number of pre-existing diagnoses 0–7).
In 36.8% of the friendship groups described, parent participants indicated that the majority of the members became transgender-identified. Parents reported subjective declines in their AYAs’ mental health (47.2%) and in parent-child relationships (57.3%)
since the AYA “came out” and that AYAs expressed a range of behaviors that included: expressing distrust of non-transgender people (22.7%);
stopping spending time with non-transgender friends (25.0%);
trying to isolate themselves from their families (49.4%)
and only trusting information about gender dysphoria from transgender sources (46.6%).
Most (86.7%) of the parents reported that, along with the sudden or rapid onset of gender dysphoria, their child either had an increase in their social media/internet use, belonged to a friend group in which one or multiple friends became transgender-identified during a similar timeframe, or both.**
Oczywiście na autorkę badania od razu rzuciło się całe trans-lobby próbując zdyskredytować ją i badanie, wywierać presję na wydawcę żeby edytować niepasujące sformułowania i edytować tak żeby było poprawne politycznie. Taki jest teraz stan wolności naukowej na zachodzie. Mimo to wyniki ankiety nadal pozostają takie same.
WOW! Transgender jest zarazliwe??? No to mam nadzieje ze yntelygecja tez i pan zachoruje.
Spróbuj napisać jeszcze raz. Skorzystaj z Google Translatora, jeśli nie jesteś z Polski
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Wiemy też, że elektorat PIS jest biedniejszy, bez dostępu do dobrych szkół i opieki zdrowotnej niż elektorat liberalny i lewicowy, więc wniosek prosty: należy tych ludzi leczyć z sympatii do PIS.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Wątpię, czy bycie transem może być opłacalne, skoro wśród transów samobójstw jest kilkakrotnie więcej niż wśród normalnych.
Jeżu, tak, oczywiście, bo badanie wyciągające wnioski ze spostrzeżeń rodziców jest absolutnie miarodajne i wcale nie podatne na nieobiektywność ankietowanych. Z pewnością rodzice (w jaki sposób dobierani do badań? czy nie przypadkiem z forów negujących transpłciowość i wszystkie badania ją potwierdzające?) byli absolutnie obiektywni i nie próbowali dopasować narracji do tezy. Nie, z pewnością na biedną autorkę rzuciło się to potężne trans-lobby, które jakoś nie jest wystarczająco potężne, aby zastraszyć rodziców wyrzucających swoje transpłciowe dzieci z domów albo, zapewne bardziej, tych, którzy prowadzą "terapie" konwersyjne.
(sarkazm, jeśli ktoś nie załapał)
To co proponujesz, elektrowstrząsy, psychotropy czy izolacja?
Może do was, prawackich przygłupów, dotrze informacja że ziemia jest przeludniona. Normalne jest to, i również obserwowane w świecie zwierząt, wtedy coraz więcej w populacji występuje osób transpłciowych oraz homoseksualistów. Taka drobna obrona natury przed rozmnażaniem się pasożyta.
Oraz aseksualnych. Też orientacja, a bardzo wyśmiewana. Jestem "lewaczką" i aseksualistką i niektórym się to nie mieści w głowie, bo dali sobie wmówić, że każdy na lewicy musi być hiperentuzjastą seksu…
A prawica nie jest nawet "antyseksualna". Prawica popiera HIPOKRYZJĘ SEKSUALNĄ, a nie żadną wstrzemięźliwość.