Nie twierdzę, że Jarosław zadzwonił do Przemysława, żeby wicie, rozumicie przed wyborami ludziom nie psuć humoru, ale, tak czy inaczej matura z polskiego była łatwiejsza niż zwykle - twierdzi polonista. To samo o maturze z angielskiego mówią OKO.press poznańska maturzystka i nauczyciel z Bydgoszczy
Sprawa nie jest jednoznaczna, bo matura łatwa wcale nie jest gorsza niż matura trudna, której nie zdałoby wiele uczennic i uczniów. Rzecz w tym, że nasi rozmówcy twierdzą, że matura 2023 z polskiego i angielskiego była zbyt łatwa. I domyślają się dlaczego.
Polonista z powiatowego miasta: "Nie twierdzę, że Jarosław zadzwonił do Przemysława, żeby wicie, rozumicie, przed wyborami ludziom nie psuć humoru. Ale ułatwienie życia maturzystom może poprawić nastroje przed wyborami".
Maturzystka z Poznania: "W poprzednich maturach zdarzały się nieznane mi słowa czy zwroty, trzeba było ich sens odczytywać z kontekstu, co należy przecież do ważnej umiejętności uczenia się języka. To byłoby po prostu bardziej interesujące. A ten egzamin był nudny".
Anglista z Bydgoszczy: "Prostota dzisiejszego egzaminu wynika z prostej przyczyny: jest to pierwszy rocznik (de)reformy minister Zalewskiej i zarazem rocznik covidowy. Trzeba więc było udowodnić, że edukacja w Polsce pod wodzą ministra Czarnka dała radę sfinalizować etap »reformy« odnosząc sukces. A jak lepiej to udowodnić niż oferując łatwy test maturalny?".
Rozmówca OKO.press zdecydował się nie podawać swojego nazwiska, argumentując, że jego poglądy mogą zaszkodzić szkole, bo "ktoś powie, że chcemy wyśrubowanych egzaminów, których wiele osób nie zda". Oto jego wypowiedź:
Tegoroczna matura z polskiego była zdecydowanie mniej wymagająca niż w latach ubiegłych. Maturzyści w naszej szkole cieszyli się, że była łatwiejsza, niż oczekiwali. Koleżanki w pokoju nauczycielskim komentowały, że banalna.
Pierwsza część (w Formule 2023, którą zdawała młodzież już po czteroletnich liceach), czyli "Język polski w użyciu" polegała na zrozumieniu dwóch łatwych tekstów o podróżowaniu. Zadanie nr 6, czyli "Notatka syntetyzująca", którą trzeba było napisać, polegała na banalnym dodawaniu treści z obu tekstów, bez różnicowania czy analizy krytycznej. Młodzież często obawia się "notatek syntetyzujących", zwłaszcza, gdy zahaczają one o interpretacje historyczno-literackie. Tutaj tematyka i przekaz obu tekstów były łatwo zrozumiałe.
To było łatwe jak cała matura. Ale może władze oświatowe nie zgodzą się z takim określeniem i użyją słowa "przyjazna"?
Trzeba oddać sprawiedliwość, że w części drugiej "Test historyczno-literacki" było jedno trudniejsze zadanie 7., w którym trzeba było porównać "Piosenkę o końcu świata" Milosza z "Apokalipsą św. Jana". Młodzież ma często kłopoty z interpretacją wiersza, a tu dochodził język biblijny.
Pozostałe zadania były banalne. Uzasadnienie nazwy wirusa "trojan" przy pomocy "mitu o wojnie trojańskiej" to zadanie dla piątej klasy szkoły podstawowej, a nie maturzystów.
Zadanie 9., czyli interpretacja wiersza Kochanowskiego "Nie porzucaj nadzieje" - to się przerabia w VII klasie. W zadaniu 10. oczywisty był motyw "vanitas" z obrazu Halsa i barokowego poety. Uczniowie pamiętają takie zajęcia z I klasy licealnej.
Zadanie 11. to najprostsze możliwe pytanie o sens "Ody do młodości" - nie wiem, kto mógłby się tu pomylić. Podobnie w kolejnych pytaniach - rozpoznanie najbardziej znanych fragmentów "Dziadów" i "Kordiana" itd.
Ciekawe, że egzaminatorzy sięgnęli w zadaniu 16. po fragment "Roku 1984" Orwella, który mógłby być dla obecnej władzy niewygodny. Wybrano jednak fragment o nowomowie, który brzmi na tyle abstrakcyjnie, że nie wzbudzi złych skojarzeń u maturzystów.
Parę tygodni temu brałem udział w Łodzi w szkoleniu organizowanym przez Centralną Komisję Egzaminacyjną przed egzaminami ustnymi. Wymagania, o jakich nam opowiadano były aż przesadnie wyśrubowane, uczniowie by nas z nienawidzili, gdyby to w pełni zastosować. Usłyszeliśmy, że matura ma sprawdzać zdolność do przedstawiania własnej perspektywy, wyrażania swoich poglądów, także w powiązaniu z własnym doświadczeniem.
Jak to się ma do matury pisemnej? Nijak.
Młodzież została potraktowana jak dzieci. Pamiętam trudniejsze zadania ze sprawdzianów gimnazjalisty.
W części III, czyli wypracowaniu, zaproponowano do wyboru dwa filozoficzne tematy "Człowiek - istota pełna sprzeczności" i "Co sprawia, że człowiek staje się dla drugiego człowieka bohaterem".
Łatwe nie są, przynajmniej na pozór. Ale dowolność wykorzystania tekstów literackich i przyjęcie zasady, że wystarczy jedna lektura sprawia, że jak słyszałem, ktoś pisał pierwszy temat na przykładzie Kmicica.
W drugim temacie przeczytamy zapewne rozprawki o bohaterstwie żołnierzy z "Kamieni na szaniec". To mogą być prace powierzchowne, infantylne. I ograniczone do jednej lektury.
Mam jednak nadzieję, że będzie trochę prac ambitniejszych np. o sprzecznościach w postaci Makbeta czy nawet na bazie Ferdydurke.
Jestem w ocenie matury rozdarty. Bo z jednej strony lepsze wyniki z matury pomogą młodym ludziom uwierzyć w siebie, ale z drugiej strony chodzi o jakąś sprawiedliwość wobec poprzednich roczników, które pisały trudniejszy egzamin.
Tegoroczna matura stanowi też do pewnego stopnia sabotaż naszej pracy, bo wymagania polonistek i polonistów będą teraz traktowane jako niepotrzebne i wygórowane, oderwane od rzeczywistości.
Moi licealiści zrobili mema, w którym jak Wernyhora zapowiadam: "Matura was zniszczy". I jak ja teraz wyglądam?
Coraz częściej można usłyszeć, że literatura jest niepotrzebna, że ma się nijak do prawdziwego życia, że ludzie przestaną wkrótce w ogóle czytać książki. Pogrążą się w totalnym nieczytaniu. Poloniści zostaną dziwakami, którzy wymagają rzeczy zbędnych.
Ta matura była promocją tego sposobu myślenia. A przecież podstawa programowa określa język polski jako kluczowy przedmiot, który ma uczyć samodzielnego i krytycznego myślenia, wartościowania, odnajdywania prawdy i piękna.
Dlaczego matura była aż tak łatwa?
W naszej szkole pojawiło się nawet określenie "matura wyborcza". Coś w tym jest.
Nie twierdzę, że prezes Jarosław zadzwonił do ministra Przemysława, żeby "wicie, rozumicie, przed wyborami ludziom nie psuć humoru", ale takie klimaty, nawet bez odgórnej instrukcji, mogły się pojawić na niższych szczeblach i wpłynąć na pracę CKE.
Ułatwienie zadania maturzystom, z których większość będzie mogła głosować jesienią, poprawienie nastroju ich rodzicom i dziadkom, może z kolei ułatwić władzy obronę swej władzy.
Piotr Pacewicz, OKO.press: Pisała pani dzisiaj maturę z angielskiego w szkole...
Lena Murańska, 19 lat: ...II LO im. generałowej Zamoyskiej i Heleny Modrzejewskiej w Poznaniu. Całkiem feministycznie, prawda? Choć zbyt wiele nie łączy obu tych kobiet (śmiech). Jestem też stypendystką fundacji EFC, proszę dopisać "dumną stypendystką".
I jak matura?
Łatwa, zaskakująco łatwa. Przygotowywaliśmy się na lekcji i także każde z nas prywatnie oglądając arkusze egzaminacyjne z poprzednich lat. Tamte matury były trudniejsze. Tak samo próbna matura, którą pisaliśmy w tym roku, była na wyższym poziomie. W tym roku nie było żadnych bardziej skomplikowanych pytań ani podchwytliwych zadań. Nie trzeba było za wiele myśleć, wystarczyło uważnie czytać polecenia i słuchać lub czytać krótkie i proste teksty po angielsku. W większości pytań trzeba było wybierać właściwą odpowiedź z podanej listy, przy czym od razu było widać, że niektóre odpowiedzi nie pasują, można je było odrzucić bez zastanowienia. W poprzednich maturach to nie było aż tak banalne.
Tak samo nagrania, których słuchaliśmy, było prościutkie językowo i tematycznie. W naszej szkole zostaliśmy podzieleni na mniejsze grupy i rozparcelowani do różnych sal, więc świetnie było słuchać, komfort pracy był większy.
Dwie godziny to było dużo za dużo czasu.
Jakieś przykłady?
Już otwieram arkusz (opublikowały je liczne media, np. Dziennik Gazeta Prawna - red.). Zadanie 8. Trzeba było uzupełnić dialog, wybrać właściwą odpowiedź osoby Y.
X: I wonder why they are not here yet.
Y: ????
X: Let's ask Jimmy then, he might know.
A po polsku?
X się zastanawia, "dlaczego ich jeszcze nie ma". Y coś mu odpowiada, na co X mówi: "To spytajmy Jimmiego, on może wiedzieć"
Do wyboru były trzy zdania, jakie mogła powiedzieć osoba Y:
A. It is not a good piece of advise.
B. Jimmy want's to know too.
C. I have no idea.
Jest oczywiste, że prawidłowa jest odpowiedź C: "Nie mam pojęcia".
Prawdę mówiąc, zaczęłyśmy się nawet zastanawiać, czy tu nie ma jakiegoś haczyka...
W trakcie egzaminu?
...czy tu nie ma podstępu. Bo wydawało się niemożliwe, żeby ktoś dał tak banalne zadanie na maturze.
Podobnie zadanie 5., gdzie trzeba było uzupełnić maila, korzystając z czterech krótkich ilustrowanych tekstów. Było łatwo znaleźć odpowiednie sformułowania w tych tekstach, zadanie było czysto odtwórcze, nie wymagało głębszego zrozumienia tekstu, nie trzeba było niczego dodawać od siebie. Tematyka lotnisk i samolotów była przystępna, a wszystko podane kawa na ławę.
Czy to dobrze, czy źle?
Uważam, że między poziomem podstawowym, jaki dziś pisaliśmy, i rozszerzonym, jaki nas czeka, będzie zbyt duża różnica. Było zapowiadane podniesienie poziomu, ale stało się odwrotnie.
Ale wtedy byłoby to bardziej frustrujące? Warto?
Oczywiście wszyscy chcą zdać maturę, ale minimalnie większe wyzwanie było ciekawsze dla uczniów i uczennic, moim zdaniem poziom powinien być trochę wyższy, żeby była większa przejrzystość, jak sobie ludzi radzą z tym językiem, którego znajomość wśród młodzieży jest generalnie dobra. Przed maturą z angielskiego panował spokój, tego egzaminu mało kto się boi. To nie to, co polski, którego ja na przykład się obawiałam.
Formuła egzaminu jest OK, ale chodzi o to, żeby osoba, która jak większość z nas posługuje się na co dzień angielskim, miała jakiś moment zawahania czy zastanowienia. W zadaniach maturalnych z poprzednich lat zdarzały mi się nieznane słowa czy zwroty, trzeba było ich sens odczytywać z kontekstu, co należy przecież do ważnej umiejętności uczenia się języka. To było po prostu interesujące. A ten egzamin był nudny.
Zadanie 12., czyli wypowiedź po angielsku miała - jak prawie zawsze - przyjąć postać maila, w którym miałam "koledze z Anglii" (dlaczego nie koleżance?) opisać swój udział w konkursie fotograficznym, m.in. "zrelacjonować przebieg wręczenia nagród"
Pasjonujące!
Właśnie. A przecież taka krótka wypowiedź mogłaby wyrażać nasze poglądy czy emocje na tematy, które nas poruszają.
Żeby sprawdzić dla samej siebie, czy potrafię coś wyrazić w tym języku.
Czy to wszystko nie jest punkt widzenia dobrej uczennicy. Szóstkowej?
Oceny są dla mnie, nigdy ich nie podaję, nie są zresztą ważne także dla tematu naszej rozmowy. Oceny mnie nie definiują. Pan może nie wiedzieć, że młodzi ludzie żyją w bliskim kontakcie z angielskim. Jestem tego przykładem. Jako dziecko spędziłam trochę czasu w Danii, poza tym odwiedzam tatę w Norwegii. Jeśli chcesz być samodzielna za granicą, musisz znać angielski, to ci daje komfort. Poza tym w internecie jest dużo informacji po angielsku lepszych niż po polsku. A seriale bez porównania lepiej oglądać w oryginale, wtedy lepiej zrozumiesz postaci, ich emocje i motywacje, tłumaczenia bywają czasem fatalne.
Myślę, że mój punkt nie podlega ocenie z punktu widzenia moich ocen.
I oto jesteśmy po maturze z języka angielskiego na poziomie podstawowym według nowej formuły obowiązującej od bieżącego roku. Co można powiedzieć o dzisiejszym teście? Był łatwy, bardzo łatwy. Parafrazując bohaterów filmu animowanego Toy Story: „Past simple, wszędzie widzę past simple”. Wydaje się, że wystarczyło dobrze znać ten jeden czas gramatyczny, bo większość zadań bazowała właśnie na nim.
Spodziewaliśmy się sporego zwiększenia wymagań egzaminacyjnych, ale została z tego tylko zapowiedź.
Zadania ze słuchania i czytania nie zaskoczyły żadnymi trudnościami czy pułapkami, a gramatyka, która często jest zmorą uczących się angielskiego, była na zdumiewająco niskim poziomie - zadania 8-11, czyli właśnie gramatyka okazały się najprostsze od wielu lat.
Zadanie 5., które jest novum w formule maturalnej, zaś wcześniej pojawiło się na egzaminach ósmoklasisty, polegało na interpretacji tekstów z elementami wizualnymi, a także na parafrazowaniu kilku elementów tekstu. Okazało się więcej niż przystępne.
To samo tyczy pytań wielokrotnego wyboru i wpisywania luk. I ostatnie zadanie 12., czyli e-mail na temat konkursu fotograficznego był łatwo zrozumiały dla uczniów, którzy z racji posiadania telefonów z funkcją aparatu fotograficznego byli w stanie łatwo wyobrazić sobie sytuację z zadania maturalnego. Akurat to jest plusem.
Reakcje młodzieży? Są więcej niż pozytywne. Uśmiech i zadowolenia to typowa reakcja moich uczniów. Ta matura nikomu nie przysporzyła kłopotów. Szybszego bicia serca nie było, w przeciwieństwie do dnia wczorajszego, bo panował lęk przed polskim, podobno nieuzasadniony.
Pyta pan, czy coś mogło zaskoczyć maturzystów? Moim zdaniem, nic.
Wręcz uważam, że prostota dzisiejszego egzaminu wynika z prostej przyczyny: jest to pierwszy rocznik (de)reformy minister Zalewskiej i zarazem rocznik covidowy. Trzeba więc było udowodnić, że edukacja w Polsce pod wodzą ministra Czarnka dała radę sfinalizować etap „reformy”, odnosząc sukces, i to pomimo prawie dwuletniej przerwy w nauce stacjonarnej.
A jak lepiej to udowodnić niż oferując łatwy test maturalny?
Wyniki będą bardzo dobre, nie mam najmniejszych wątpliwości. A zapowiedzi o podniesieniu poziomu egzaminu maturalnego z języka angielskiego, pozostały zapowiedziami.
Osobiście uważam, że egzamin powinien odbywać się na wyższym poziomie, a jego wynik byłby lepszym zobrazowaniem umiejętności posługiwania się językiem obcym przez obecnych maturzystów. Nie mam też wątpliwości, że wielu z nich osiągnęłoby równie dobre wyniki, nawet jeśli egzamin byłby w rozsądnym zakresie trudniejszy.
*Rafał Schaffrath, nauczyciel języka angielskiego w VI Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy, lider grupy edukacyjnej Polska 2050 Kujawsko-Pomorskie, członek Instytutu Strategie Polska 2050, współautor programu "Edukacja dla przyszłości"
Edukacja
Przemysław Czarnek
Jarosław Kaczyński
Ministerstwo Edukacji i Nauki
Centralna Komisja Egzaminacyjna
matura
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze