0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.plAgnieszka Sadowska /...

Przy granicy polsko-białoruskiej nie obowiązuje już stan wyjątkowy, wprowadzony 2 września i przedłużany do 30 listopada 2021. To nie oznacza jednak, że do 183 przygranicznych miejscowości można swobodnie wjechać: zgodnie z nowym rozporządzeniem Mariusza Kamińskiego obowiązuje tam zakaz wjazdu. Będzie ważny do 1 marca.

W rozporządzeniu Mariusza Kamińskiego wymieniono 183 miejscowości województwa lubelskiego i podlaskiego, które objęte są zakazem. Ich lista jest tożsama z listą z rozporządzeń o wprowadzeniu stanu wyjątkowego.

Przeczytaj także:

Według nowych przepisów właściwy miejscowo komendant Straży Granicznej może wydać zgodę na wjazd do strefy osobie, która nie jest mieszkańcem, nie prowadzi przedsiębiorstwa w strefie i nie załatwia tam sprawy urzędowej. Komendant ma wydawać takie pozwolenia „w szczególności dla dziennikarzy”.

1 grudnia konwój humanitarny zorganizowany przez europosłankę Janinę Ochojską we współpracy z Grupą Granica próbował dostać się do strefy stanu "para-wyjątkowego". Nie udało się jednak do niej wjechać, a SG argumentowała, że o pozwolenie trzeba ubiegać się z wyprzedzeniem. To, że zgoda ma być wydawana "w szczególności" dziennikarzom nie oznacza również, że redakcje swobodnie wjadą do strefy.

Wyjazdy mają odbywać się w formie zorganizowanej i jedynie pod opieką Straży Granicznej.

"Dzisiaj pierwsze ekipy medialne będą miały dostęp do pasa przygranicznego - w związku z tym nasze dzisiejsze spotkanie oraz cały ciąg działań komunikacyjnych, które chcemy podejmować. Chcemy wyjaśniać tę sytuację, która ma miejsce w Europie Środkowo-Wschodniej, ona ma dużo szerszy kontekst" - mówił 3 grudnia 2021 roku rzecznik rządu Piotr Müller podczas konferencji prasowej w nowo otwartym centrum prasowym w Popławcach (woj. podlaskie).

Müller odpierał również argumenty dziennikarzy, którzy pytali, czy centrum prasowe nie powinno zostać otwarte wcześniej. Jego zdaniem media miały ciągły dostęp do informacji i materiałów publikowanych przez Straż Graniczną, ale "niestety część redakcji korzystała z materiałów z drugiej strony, białoruskiej".

W jego ocenie wjazd do strefy nie jest konieczny do relacjonowania kryzysu, a obecność dziennikarzy mogłaby utrudnić "przywracanie stabilności".

Przypomnijmy: po wprowadzeniu strefy ukazała się petycja polskich mediów. "Utrzymanie zakazu pracy mediów na granicy polsko-białoruskiej można uznać za próbę utajnienia działalności niezgodnej z prawem i ludzką przyzwoitością. Apelujemy o natychmiastowe dopuszczenie dziennikarzy i dziennikarek do pracy" - pisaliśmy wtedy.

Dziennikarze wyśmiewają rządowe „safari”

Reporter OKO.press Maciek Piasecki dopytywał, dlaczego w strefie nie mogą swobodnie pracować dziennikarze, którzy dokumentują działania wojenne w strefach konfliktów, nierzadko posiadając certyfikaty MON. Jakie zagrożenia, na które mogą nie być na przygotowani, czekają na nich w strefie zakazanej?

W odpowiedzi dziennikarze usłyszeli jedynie, że sytuacja w strefie jest nieprzewidywalna, lecz jedyne konkretne zagrożenie jakie wymieniono podczas konferencji to fakt, że obecni tam rzekomo przemytnicy ludzi mogą mieć przy sobie broń.

W kuluarach strefy mediowej dziennikarze z przekąsem nazywają kontrolowane wjazdy do strefy zakazanej „wycieczką objazdową” albo „safari”. Jak mówią, nie zostali o poinformowani o programie wyjazdu, a jedynie, że zajmie on ok. 2-3 godziny. W pierwszym takim wjeździe, który odbył się 3 grudnia, wzięli udział przedstawiciele TVP Info, Polskiej Agencji Prasowej, Polsat News oraz Radia Eska.

Rzeczniczka Komendy Głównej Straży Granicznej ppor. Anna Michalska nie udzieliła OKO.press dokładnej informacji, w jaki sposób decydowano o kolejności wyjazdów. Wiemy jedynie, że najpierw pojechać mogą przedstawiciele redakcji ogólnopolskich, w dalszej kolejności regionalnych i zagranicznych.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zainteresowanie nie jest zbyt duże, zagraniczni dziennikarze mają pojawić się w strefie już w przyszłym tygodniu.

Paweł Jakubowski, reporter Radia Eska Białystok, zastanawiał się początkowo, czy w ogóle warto fatygować się na taki objazd. „Na pewno zrobiłbym o wiele ciekawszy materiał, gdybym mógł swobodnie i dłużej poruszać się po strefie. Widać było, że strażnicy graniczni chętnie by się otworzyli, ale zerkali w stronę majora, który był z nami na objeździe. Do żołnierzy nie mieliśmy dostępu” – mówi OKO.press chwilę po powrocie ze strefy.

„W ciągu nieco ponad 1,5 godziny zobaczyliśmy obóz pograniczników i przejście w Kuźnicy, gdzie kilkanaście dni temu miał miejsce atak. Byliśmy obserwowani przez białoruskich funkcjonariuszy z lasu i furgonetki stojącej kilkadziesiąt metrów od ogrodzenia. Mogliśmy zobaczyć zasieki i ślady po próbach ich sforsowania, to tyle. Szczególnie żałuję, że nie mogłem porozmawiać z mieszkańcami, ale zostałem poinformowany, że nie ma na to czasu” – opowiada dziennikarz.

"Pewna stabilizacja" na granicy

Na spotkanie z mediami w centrum prasowym przyjechał również wiceszef MSZ Marcin Przydacz i szef podlaskiego oddziału SG, gen. Andrzej Jakubaszek.

"Robimy to skutecznie. W sposób doraźny stworzyliśmy cały system organizacyjny, logistyczny, finansowy i kadrowy, który pozwoli nam na zorganizowanie szybkiego i sprawnego współdziałania" - mówił Jakubaszek. - "Odnotowaliśmy dzięki temu pewną stabilizację, mimo nieprzewidywalności sytuacji na granicy" - dodał. Na konferencji przedstawiciele rządu mówili, że na granicę nie przyjeżdżają już rodziny z dziećmi, tylko młodzi mężczyźni, mający przy sobie "narzędzia i kamienie".

W ocenie gen. Jakubaszka to stan wyjątkowy pomógł w ustabilizowaniu sytuacji na granicy. Miał zapewnić też spokój oraz bezpieczeństwo mieszkańcom strefy przygranicznej.

"Wiele kontrowersji budził stan wyjątkowy. Z punktu widzenia organizacyjnego i taktycznego jasno trzeba powiedzieć: to absolutnie pomogło w ustabilizowaniu sytuacji na odcinku granicy. Spowodowało, że mogliśmy działać sprawniej i bezpieczniej dla ludności pogranicza" - komentował

"Ten ruch migracyjny ma sztuczny charakter. Przez to jedna z najbardziej bezpiecznych granic, Polski z Białorusią, stała się wrażliwa na działania migracyjne, wykreowane przez stronę sąsiednią. Służby białoruskie zajmują się rozpoznawaniem terenów, żeby móc przerzucić migrantów na stronę Unii Europejskiej" - mówił.

Teraz najwięcej przejść przez zieloną granicę jest odnotowywanych na styku województw lubelskiego i podlaskiego. "Staramy się nie dopuszczać do nielegalnego przekraczania granicy. Staramy się działać w sposób humanitarny, zabezpieczać potrzeby migrantów. Nasza granica jest chroniona z poszanowaniem praw i godności" - mówił gen. Jakubaszek.

Humanitarne działania?

Inne wnioski możemy wyciągnąć z raportu Grupy Granica, który opisywaliśmy w OKO.press.

Autorzy opisywali: "Siedmioosobowa rodzina z pięciorgiem dzieci. Są irackimi Kurdami, przez cały dzień byli w lesie. Z Iraku uciekają przed niebezpieczeństwem, zabójstwami i tragicznymi warunkami bytowymi. Chociaż złożyli pełnomocnictwa oraz deklarowali wolę ubiegania się o ochronę międzynarodową, zostali wywiezieni na teren strefy stanu wyjątkowego, po czym kontakt się urwał".

Jak wielokrotnie w OKO.press tłumaczyli eksperci, jeśli osoba informuje, że chce ubiegać się o ochronę międzynarodową, SG jest zobowiązana przyjąć wniosek. Funkcjonariusze nie powinni takich osób odsyłać na granicę.

Autorzy i autorki raportu Grupy Granica proponują tworzenie mostów humanitarnych, czyli tymczasowych przejść granicznych, przez które migranci i migrantki mogłyby zostać wpuszczone do Polski w sposób bezpieczny, a następnie zarejestrowane. Dzięki temu mogłyby uzyskać pomoc medyczną oraz humanitarną. Rząd na razie nie wyraża chęci przyjęcia takich rozwiązań.

W raporcie Grupy Granica czytamy również, że granica nie jest tak szczelna, jak chcą to przedstawiać służby. Liczba osób, które od początku 2021 roku nielegalnie przekroczyły granicę polsko-niemiecką (a więc musiały najpierw przekroczyć granicę z Białorusią), sięga blisko 9 tysięcy. W samym październiku było to ponad 5 tysięcy osób.

Ruch z Afganistanu

"W tej chwili jesteśmy również przygotowani na to, że w najbliższych miesiącach pojawią się kolejne zorganizowane ruchy migracyjne. Tym razem na podstawie tych informacji dyplomatycznych, informacji wywiadowczych, które docierają z naszych służb oraz służb naszych partnerów - zorganizowane ruchy migracyjne z terenu Afganistanu" - mówił podczas konferencji prasowej Piotr Müller.

Jak zaznaczał, będą one "kolejnym elementem organizowania tego typu działań ze strony państwa białoruskiego oraz innych grup przemytniczych, grup przestępczych, które współpracują z tym państwem". Dodał również, że jest "to ryzyko, które w najbliższych tygodniach, najbliższych miesiącach może się pojawić na dużą skalę. Mówimy tutaj o ryzyku nawet ruchów migracyjnych sięgających setek tysięcy".

Na razie jednak liczba osób próbujących przekroczyć granicę maleje. 1 grudnia było to 58 osób, a 2 grudnia - 46. "Siłowe próby przekroczenia granicy miały miejsce na odcinkach ochranianych przez placówki SG Narewce oraz w Czeremsze" - napisała SG na Twitterze o 03:12 rano. Straż podsumowuje również minione miesiące. W sierpniu odnotowano 3,5 tys. prób przekroczenia granicy, we wrześniu - 7,7 tys. Październik to 17,5 tys.

W listopadzie ta liczba spadła do 8,9 tysięcy.

;

Udostępnij:

Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Komentarze