0:00
0:00

0:00

„Od stycznia [2020 roku] z bezpłatnych miejsc w warszawskich żłobkach gwarantowanych przez miasto będą mogły korzystać tylko zaszczepione dzieci. To konieczny krok w trosce o zdrowie najmłodszych warszawiaków” – napisał na Twitterze prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

Rada miasta stołecznego Warszawy podjęła stosowną decyzję 28 listopada 2019. „Dziękuję radnym @warszawa za poparcie mojego wniosku” – zakończył tweeta Trzaskowski.

Częstochowa walczy od 4 lat

Warszawa nie jest pierwszym miastem, którego samorządowcy występują z podobną inicjatywą. Częstochowska rada miasta od 4 lat próbuje wprowadzić w życie dwie uchwały – jedną w sprawie żłobków, drugą przedszkoli.

Jak podaje częstochowski dodatek do „Gazety Wyborczej”, podejść było już kilka i każdą z uchwał kwestionował wojewoda śląski. Jego prawnicy stoją na stanowisku, że informacja czy dziecko było szczepione, czy nie, to dana wrażliwa i jako taka podlega ochronie.

Przeczytaj także:

W opinii wojewody uchwała dotycząca przedszkoli była też niezgodna z prawem oświatowym. Przepisy wymagają bowiem, aby podczas rekrutacji liczyły się przede wszystkim „potrzeby dziecka i jego rodziny”, tymczasem oświadczenie o szczepieniach takich potrzeb jego zdaniem nie potwierdza.

Sprawa oparła się o sąd. Początkowo Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznawał rację prawnikom wojewody. Częstochowscy radni nie złożyli jednak broni. Uchwała dotycząca przyjęć do przedszkoli po raz kolejny trafiła do WSA w Gliwicach.

6 sierpnia 2019 sąd stanął po stronie samorządowców. Prawo nie może chronić tych, którzy prawa nie przestrzegają, a odmowa poddania dziecka obowiązkowym szczepieniom jest z polskim prawem niezgodna – uznał WSA.

To jednak nie koniec historii. Wojewoda zdecydował bowiem o złożeniu skargi kasacyjnej do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. W związku z tym wyrok WSA jest wciąż nieprawomocny.

Rodzice popierają uchwałę

Podobny los spotkał uchwałę podjętą przez radnych w Mysłowicach. Prawnicy wojewody uznali ją za nieważną.

Nieco inaczej potoczyła się sprawa w Katowicach. Rada miasta w kwietniu 2019 zdecydowała, że zaszczepione dzieci dostaną dodatkowe punkty podczas rekrutacji do żłobka. Prezydent Katowic Marcin Krupa wydał zarządzenie, w myśl którego przepis ten zaczął obowiązywać od 1 września 2019.

Kwestią szczepień przy przyjęciach do miejskich placówek zajmowali się także radni Sosnowca i Poznania, a także Piastowa na Mazowszu.

Co szóste nieszczepione

Według danych warszawskiego ratusza wśród 13 tys. dzieci czekających na miejsce w żłobku było aż 2,4 tys. niezaszczepionych. Część z nich to prawdopodobnie maluchy, które nie mogą być poddane szczepieniu ze względów medycznych np. z racji pewnych przewlekłych chorób. Tych naturalnie nowy przepis nie obejmie. Ale pozostali nie będą nawet trafiać na listę oczekujących.

„Nie chcemy doprowadzić do sytuacji, że mamy w żłobkach zachorowania, bo są tam dzieci nieszczepione. Mocno uwagę na to zwracają rodzice. W ankiecie, którą przeprowadziliśmy, powiedzieli wyraźnie, że chcieliby, żeby w żłobkach przebywały jedynie dzieci zaszczepione” - mówił wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej.

We wspomnianej ankiecie wzięło udział 4,5 tys. respondentów. 90 proc. z nich wskazało, że żłobki powinny być dostępne wyłącznie dla dzieci zaszczepionych.

42 tys. uchylających się osób

Aktem prawnym regulującym kwestie szczepień w Polsce jest ustawa z dnia 5 grudnia 2008 o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi.

Na liście obowiązkowych szczepień ochronnych dzieci i młodzieży na rok 2019 są szczepienia przeciwko:

  • gruźlicy,
  • wirusowemu zapaleniu wątroby typu B,
  • błonicy,
  • tężcowi,
  • krztuścowi,
  • polio,
  • Haemophilus influenzae typu b,
  • odrze, śwince i różyczce
  • i wreszcie przeciwko pneumokokom.

Niestety, nie wszyscy stosują się do tego obowiązku. W Polsce od kilku lat wyraźnie wzrasta liczba odmów szczepień. Dane na ten temat zbiera Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny. I tak w roku 2010 odnotowano 3437 osób uchylających się od szczepień. W kolejnych latach było to odpowiednio 4689, 5340, 7248, 12 681, 16 689, 23 147, 30 090 osób.

W roku 2018 liczba ta wzrosła do 40 342, zaś tylko w ciągu pierwszych trzech miesięcy 2019 roku odnotowano 42 239 uchylających się osób.

Czym tłumaczyć ten wzrost?

Z pewnością przyczyniły się do tego ruchy antyszczepionkowe aktywne w Polsce a także w wielu miejscach na świecie.

Ostra i bardzo zaraźliwa

Wzrost liczby przeciwników szczepień i osób uchylających się od nich dość szybko przyniósł efekt w postaci wzrostu zachorowań na choroby zakaźne, przed którymi chronią szczepienia.

Najlepszym tego przykładem jest to, co dzieje się ostatnio w Polsce i na świecie z odrą.

Odra to ostra zakaźna choroba wirusowa. Jest bardzo zaraźliwa. Ryzyko zachorowania osoby nieuodpornionej po kontakcie z chorym na odrę wynosi aż 90-95 proc.

Jedynym źródłem zakażenia jest chory człowiek. Zakażenie szerzy się głównie drogą kropelkową. Wirus odry jest jednym z najbardziej zaraźliwych oraz najłatwiej przenoszących się wirusów, jakie znamy.

Odra atakuje cały organizm. U ok. 30 proc. chorych mogą wystąpić powikłania. Należą do nich biegunka, zapalenie ucha środkowego, zapalenie płuc, zapalenie mózgu.

Śmiertelne przypadki odry spowodowane są głównie komplikacjami po infekcji bakteryjnej. Liczba przypadków śmiertelnych wynosi 1-3 na 1000 przypadków, a najwyższa jest u dzieci poniżej 5 lat i u osób z obniżoną odpornością.

Na odrę nie ma leków, są natomiast bezpieczne i wysoce skuteczne szczepionki. Od dość dawna stosuje się tzw. skojarzone preparaty uodparniające za jednym zamachem przeciwko odrze, śwince i różyczce.

Cel: eliminacja choroby

Zanim szczepionka przeciw odrze stała się ogólnie dostępna, prawie wszystkie wrażliwe osoby zakażały się wirusem odry. Każdego roku chorowało na świecie ok. 130 mln osób. Sporo umierało, głównie w krajach o niskich dochodach i słabej infrastrukturze medycznej.

W latach 60. XX wieku, po wprowadzeniu masowych szczepień, liczba zachorowań oraz zgonów z powodu odry wyraźnie spadła. Światowa Organizacja Zdrowia szacowała, że pod koniec lat 90. na świecie rejestrowano ponad 40 mln zachorowań rocznie i ok. miliona zgonów.

Według szacunków WHO w 2017 roku z powodu odry zmarło na świecie łącznie ok. 110 tys. osób.

Ze względu na wielkie, zdrowotne i społeczne szkody wywoływane przez odrę, a także ze względu na fakt, że mamy przeciwko niej świetną broń w postaci szczepionki, WHO podjęła działania zmierzające do wyeliminowania tej choroby. Postawiono sobie ambitny cel: całkowita eliminacja do roku 2020.

Znów więcej zachorowań

Krajem, któremu już w 2000 roku udało się całkowicie wyeliminować odrę, były Stany Zjednoczone. Niestety, ostatnio choroba wróciła. Od 1 stycznia do 20 czerwca 2019 w USA odnotowano 1077 zachorowań, najwięcej od 25 lat.

Eliminację odry z terenu Europy planowano początkowo do roku 2015. Kilkanaście lat temu wydawało się to całkiem realne – w latach 2006-2009 odnotowywano pojedyncze przypadki zachorowań.

Tymczasem od roku 2010 rozpoczął się wyraźny wzrost liczby zachorowań, głównie we Francji. W 2010 na Starym Kontynencie odnotowano 6,5 tys. przypadków odry. Trzy lata później było ich już 31,5 tys.

Ten gwałtowny wzrost był związany z zaniechaniem szczepień dzieci przez wielu rodziców w związku z nieuzasadnionymi podejrzeniami, że szczepionki przeciw odrze, śwince i różyczce mogą wywoływać autyzm. Artykuł na ten temat w 1998 roku opublikował „Lancet”, jedno z najbardziej prestiżowych pism medycznych na świecie.

Szybko jednak okazało się, że publikacja ta była nie tylko wadliwa pod względem naukowym i etycznym, ale także specjalnie spreparowanym oszustwem. Artykuł został wycofany z archiwów „Lancetu” w 2010 roku, ale szkody, jakie poczynił były gigantyczne.

W roku 2018 w Europie odnotowano 12 352 przypadków odry, najwięcej we Francji, Włoszech, Grecji, Rumunii, Wlk. Brytanii, Słowacji oraz Niemczech.

Bardzo wiele przypadków zachorowań wystąpiło na Ukrainie (ponad 54 tys.).

Odra w Europie dotyczy wszystkich grup wiekowych. Najwięcej zachorowań odnotowano wśród niemowląt poniżej pierwszego roku życia, które są za małe, aby mogły być zaszczepione i osób w wieku 15 lat i starszych, które nie poddały się szczepieniom. Wśród osób o znanym statusie zaszczepienia, które zachorowały w 2017 roku aż 87 proc. nie przechodziło szczepień.

Niemal pełną odporność uzyskuje się po podaniu dwóch dawek szczepionki przeciw odrze, śwince i różyczce. Pierwszą dawkę można podać po ukończeniu 12. miesiąca życia, drugą minimum 4 tygodnie później.

Epidemiolodzy oceniają, że tzw. odporność populacyjną, w tym ochronę osób które z powodu wieku (niemowlęta) lub stanu zdrowia (np. osoby z zaburzeniami odporności) nie mogą być zaszczepione, uzyskuje się przy zaszczepieniu 95 proc. populacji.

Udaje się to dziś osiągnąć tylko w 7 na 27 krajów Unii.

Jak na tym tle wygląda Polska?

Niestety, nie jesteśmy dziś powyżej wspomnianego progu 95 proc. Jeszcze w roku 2016 odsetek trzylatków zaszczepionych jedną dawką szczepionki wynosił 95,5 proc. Rok później spadł do poziomu 94 proc, a w roku 2018 wyniósł już tylko 92,9 proc. Odsetek dzieci zaszczepionych dawką przypominającą w tym samym roku spadł do 92,4 proc.

Ten spadek to realne zagrożenie dla dzieci, które nie mogą być szczepione ze względów zdrowotnych. Przytaczany przez „Politykę” Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas od dawana apeluje:

„Ci, którzy się nie szczepią i atakują sensowność szczepionek, są skrajnymi egoistami. Bo szczepimy się nie tylko dla siebie, ale też dla tych, którzy nie mogą być zaszczepieni”.

Szczepienia przeciw odrze wprowadzono w Polsce w roku 1975. Ostatni zgon z tego powodu odnotowano ponad 20 lat temu.

Przez wiele lat liczba zachorowań była niska (od kilkunastu do 100-120 rocznie). Od października 2018 nastąpił wyraźny wzrost zachorowań. W 2018 na odrę zapadło w Polsce 355 osób, tj. ponad 5 razy więcej niż rok wcześniej. W tym roku sytuacja jest jeszcze poważniejsza.

Od 1 stycznia do 15 listopada 2019 zanotowano 1381 przypadków odry. Główna fala zachorowań miała miejsce na wiosnę.

Najwięcej chorych było w grupie wiekowej 35-39 lat. 83 proc. stanowili Polacy, 15 proc. osoby o narodowości ukraińskiej.

Ukraina w tym roku zmaga się z jeszcze poważniejszą epidemią odry niż miało to miejsce w 2018. W pierwszym półroczu 2019 stwierdzono już ponad 55 tys. przypadków odry – 26 tys. u dorosłych i ponad 29 tys. u dzieci.

Niemcy wprowadzają obowiązek szczepień

Plany o całkowitym wyeliminowaniu odry z Europy do roku 2020 jak widać okazały się nierealne. W Europie część państw w tym m.in. Polska, Francja, Włochy, Czechy, Słowacja, uznaje szczepienie przeciwko tej chorobie za obowiązek. Ostatnio w związku z narastającym zagrożeniem na wprowadzenie obowiązku zdecydowali się Niemcy.

14 listopada 2019 Bundestag uchwalił ustawę, zgodnie z którą od marca 2020 rodzice będą musieli przedstawić zaświadczenie o szczepieniu, aby dziecko mogło uczęszczać do żłobka, przedszkola lub szkoły. Obowiązek rozszerzono o osoby dorosłe – nauczycieli, opiekunów, pracowników placówek opieki zdrowotnej i zakwaterowania dla uchodźców.

Rodzice, którzy nie zaszczepią swoich dzieci w wieku szkolnym, zostaną ukarani grzywną do wysokości 2500 euro.

Nowe zasady uchwalono przy 459 głosach za, 105 wstrzymujących się i 89 przeciwnych. W tej ostatniej grupie byli politycy z partii Zielonych oraz skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD).

Podczas gdy nasi zachodni sąsiedzi zaostrzają politykę wobec szczepień, w Polsce w 2018 r. Sejm rozpatrywał obywatelski projekt idący w drugą stronę, tj. mający wprowadzić ich pełną dobrowolność. Projekt został odrzucony, ale jego zwolennicy nie składają broni.

W ubiegłym roku Komisja Europejska przeprowadziła badania na temat szczepień.

Na pytanie „Czy szczepionki są ważne dla mojego dziecka?” „Tak” odpowiedziało średnio 90 proc. Europejczyków. Najmniejszy odsetek (76 proc.) stanowili Polacy.

Z kolei na pytanie „Czy szczepienia są zgodne z moją religią?” pozytywnie odpowiedziało tylko 59 proc. Polaków. To najmniej w całej Unii.

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze