0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.plFot. Grzegorz Celeje...

Sabina i Grzegorz wyglądają, jakby dopiero co wrócili z gór. On w koszulce Runmageddon, ona w sportowych legginsach. Mają na sobie plecaki i siatki z zakupami. Pytają sąsiadów, czy nie potrzebują pomocy.

„Zalało was?” – pytam.

„Trzy metry. Całą piwnicę” – odpowiadają zrezygnowanie. Na oko mają trzydzieści kilka lat. W Nysie prowadzą trzypiętrowy pensjonat — to zabytkowa willa wzniesiona w 1912 roku. Dom wyposażony jest w antyki z XVII-XIX wieku.

"Usłyszałem pęknięcie rur. Wylała się woda, zalewając całą piwnicę. Było jej ze trzy metry, uciekliśmy na wyższe piętro i nie mogliśmy wyjść z domu” – mówi Grzegorz.

Kiedy woda trochę opadła, udało im się wydostać z budynku, brodząc w wodzie po kolana. Pomagali mamie oraz 98-letniej babci. Dlaczego nie ewakuowali się wcześniej? Ich zdaniem zawinił brak dobrej komunikacji. „Nikt nie informował mieszkańców przez megafony. Wyły syreny, ale nikt nie wiedział, że idzie fala. Ludzie dowiadywali się dopiero od znajomych, z telewizji czy mediów społecznościowych” – mówi Sabina i przypomina, że w Nysie zasięg był bardzo słaby i nie było prądu.

W ewakuacji pomagali sobie nawzajem sąsiedzi. „Sąsiad użyczał swój ponton, bo nawet tak podstawowego sprzętu brakowało”.

Uciekli do Ekonomika, czyli Zespołu Szkół Ekonomicznych w Nysie, gdzie zorganizowano pomoc dla powodzian. „Dostaliśmy ciepłe jedzenie, wodę i miejsce do spania” – opowiada Sabina. Do domu wrócili następnego dnia w obawie przed szabrownikami. „Podładowaliśmy powerbanki i telefony, ale i tak będziemy mieć je wyłączone, bo nie mamy prądu” – mówi Grzegorz.

Sabina najbardziej martwi się, co będzie dalej. „W tym roku wyremontowaliśmy piec, ale został zalany, węgiel też zalany, przyjdą zimne noce, a my nie mamy czym się ogrzać” – tłumaczy dziewczyna.

View post on Twitter

„Ludzie mają dobre serca”

W Ekonomiku już trzecią noc spędzi pani Anna. Jej dom rzeka zalała w sobotę. Wraz z mężem i dwójką małych córek znalazła schronienie w szkole po drugiej stronie rzeki. „To było pięć minut, jak fala przyszła. Uciekliśmy na górę do sąsiadki. Woda nas uwięziła, długo nikt nie przychodził z pomocą” – mówi. Rodzina musiała uciekać na pontonie.

Przeczytaj także:

„Dzisiaj nie wrócimy do domu, prześpimy się jeszcze jedną noc” – mówi pani Anna.

W Zespole Szkół Ekonomicznych przy placu Władysława Sikorskiego w Nysie w jednej z sal stoi kilkanaście łóżek pokrytych kocami i poduszkami. „Mieszkańcy mogą tu znaleźć schronienie, zjeść i podładować sprzęt. Wszyscy dostaną opiekę, nikogo nie odsyłamy z kwitkiem” – mówi Beata Stefanowicz-Ciecioląg, dyrektorka szkoły, która jest jedną z organizatorek schronienia. „Wciąż nie ma dokąd wrócić jedenaście osób. Wiele osób, których zaskoczyła fala, przyszło bez niczego” – opowiada i dodaje, że w ciągu dnia szkoła jest pusta, mieszkańcy udają się do domów, by sprawdzić, czy da się coś zrobić lub pomóc sąsiadom. „Boją się również o swój dobytek i kradzieże” – tłumaczy.

Na schronienie mogą także liczyć zwierzęta mieszkańców — są tu psy i koty. Udało się zorganizować karmę. Jedna z dziewczynek uratowała swoją świnkę morską.

View post on Twitter

Szkoła przyjęła 30 łóżek od prywatnych osób, zorganizowano kołdry i poduszki. Wiele prywatnych osób skrzyknęło się i rozwoziło potrzebującym żywność — ogromne ilości wody, chleba i konserw. Pomaga młodzież i Wojska Obrony Terytorialnej. „Ludzie mają dobre serca. Działamy metodą łańcuszka, nawiązujemy nowe znajomości i przyjaźnie” – uśmiecha się dyrektorka.

Niektórzy w Ekonomiku dopytują: „Gdzie jest burmistrz?”.

Zespół Szkół Ekonomicznych w Nysie — punkt pomocy powodzianom, fot. Natalia Sawka / OKO.press

„To jest cud, służby powinny dziękować mieszkańcom za pomoc”

W Nysie pogoda we wtorek jest piękna. W południe świeci słońce, jest ciepło. Wzburzona jest rzeka, jej fala biegnie szybkim nurtem pod mostem, ale po spacerowiczach nie widać strachu. Przechadzają się z zakupami, rozmawiają z policją. Funkcjonariusze kierują ruchem, tłumacząc kierowcom gdzie jechać, by ominąć zalane części miasta. Po niebie od czasu do czasu przelatuje śmigłowiec.

View post on Twitter

Dużo osób jeździ na rowerach, robią zdjęcia, dzwonią do bliskich, którym opowiadają o fali Nysy Kłodzkiej.

Po drugiej stronie mostu piętrzą się niebieskie i żółte worki z piaskiem. To pozostałość po aktywnej nocy mieszkańców, którzy razem z Wojskiem Obrony Terytorialnej ruszyli późnym wieczorem, by umocnić wał przy ul. Wyspiańskiego, by zatrzymać falę. W ciągu dnia w akcji uczestniczyły także dwa śmigłowce, które z powietrza zrzucały duże worki z piaskiem, mające załatać większe powierzchnie uszkodzonego wału. Mieszkańcy walczyli do wczesnych godzin porannych.

Pięknie się spisała młodzież. Trzeba to docenić. To jest cud, służby powinny dziękować mieszkańcom za pomoc„ – mówi siedemdziesięcioletni pan Leszek, który pracuje w ochronie. ”Dwa tygodnie temu miałem sen, że wały trzeszczały. I proszę bardzo, to samo dzieje się teraz" – dodaje.

„1997 rok to był pestka. Ale fali człowiek nie przewidzi, to jest siła, to jest woda”

- tłumaczy.

Rzece przygląda się młody strażak. Do Nysy przyjechał z Ochotniczej Straży Pożarnej z Prusinowic niedaleko Łodzi. Ma zmęczone oczy. „Pięć godzin spaliśmy. Przedwczoraj uciekaliśmy z Głuchołaz. Most zerwało. Hotel Sudety ratowaliśmy, woda była w piwnicach, co wypompowaliśmy, to się wycofywało, taka daremna robota była”.

„W Nysie chyba najgorsze za nami. Wczoraj w nocy wody było przy moście, a teraz widać dwa metry zniżki. Gdyby nie pomoc ludzi, to pewnie wody byłoby tutaj po szyję” – opowiada.

„Wszystko wskazuje na to, że Nysa jest uratowana” – napisał we wtorek Kordian Kolbiarz, burmistrz Nysy. Rzeczywiście, na ten moment sytuacja w Nysie wydaje się opanowana. Choć rzeka wciąż płynie silnym nurtem.

;
Na zdjęciu Natalia Sawka
Natalia Sawka

Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Publikowała m.in. w "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. prowadzonym przez międzynarodową grupę śledczą Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Studiowała filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.

Komentarze