0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Mikolaj Kuras / Agencja GazetaMikolaj Kuras / Agen...

"Już wydało się, że sprawę mamy opanowaną, bo ognisk w gospodarstwach jest absolutnie mniej niż było. W zeszłym roku było ich około 110, a teraz jest 48. I nagle pojawiają się ogniska chorych dzików w Polsce Zachodniej" - dziwił się w wywiadzie dla "Wprost" minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

Szef resortu w rozmowie z tygodnikiem odnosił się do nowych przypadków wykrycia wśród dzików afrykańskiego pomoru świń (ASF). Ta nieuleczalna choroba wirusowa, która zabija również świnie hodowlane, pojawiła się już w województwach dolnośląskim, lubuskim i wielkopolskim. Na granicy dwóch ostatnich województw budowany jest właśnie płot, który ma zatrzymać wędrówkę zarażonych zwierząt.

"Przeczesujemy lasy, wybijamy dziki, szukamy padliny. Chcemy za wszelką cenę ustalić, skąd ten wirus wziął się u nas. Przecież nie mogły go przenieść zarażone dziki, które znajdują się 330 kilometrów od ogniska ASF na Wschodzie" - powiedział.

W pewnym momencie minister zaczął spekulować, że być może jest tak, że "może choroba przyszła do nas nie przez przypadek". Minister zaznaczył, że nie byłoby to dziwne, bo "do Czech ASF przyjechał w resztkach jedzenia z Ukrainy" (w rzeczywistości to niepotwierdzona informacja).

Kilka dni wcześniej w rozmowie z PAP mówił, że ASF na Ukrainie jest powszechny i się z nim nie walczy:

W Polsce pracuje ok. 1,5 mln obywateli tego kraju, którzy przywożą produkty mięsne od siebie, bo są tańsze, to może być przyczyną pojawienia się chorych dzików w woj. lubuskim.

PAP,04 grudnia 2019

Sprawdziliśmy

Minister bez dowodu oskarża Ukraińców

Może jednak minister Ardanowski zamiast szukać winnych wśród imigrantów, powinien uderzyć się we własną pierś? Rzucanie takich oskarżeń bez dowodu jest pomówieniem, które na dodatek kiepsko maskuje nasze niepowodzenia w walce z afrykańskim pomorem świń.

Ekspansja wirusa ASF może przebiegać bowiem w zgodzie ze scenariuszem, który rok temu nakreślili polscy naukowcy, gdy krytykowali intensywny odstrzał jako główne narzędzie walki z chorobą.

Niestety, minister rolnictwa nadal uczonych słuchać nie chce. I jak mantrę powtarza: "Mimo wszystko bez odstrzału dzików nie poradzimy sobie z ASF", wciąż domagając się radykalnego zmniejszenia liczby tych zwierząt.

Przeczytaj także:

Intensywne polowania to część problemu, a nie rozwiązanie

Głównym rządowym narzędziem walki z ASF w Polsce są polowania na dziki. Na ten gatunek obecnie można polować przez cały rok i zabijać zwierzęta w każdym wieku. Plany łowieckie zakładają tylko dolną wartość tzw. "pozyskania", ale można je przekraczać.

Zgodnie z wytycznymi międzyrządowego zespołu ds. walki z afrykańskim pomorem świń, należy dążyć do sytuacji, w której zagęszczenie populacji będzie wynosić 0,1 dzika na km2. Kiedy będziemy wiedzieć, że to już ten moment? Nie jest to niestety jasne, bo nie mamy dobrej metody liczenia dzików.

Jednak minister Ardanowski wciąż naciska na depopulację tego gatunku, żaląc się jednocześnie na myśliwych. "Jest problem dzików i po raz kolejny powtórzę, że nie jestem w stanie zmusić Polskiego Związku Łowieckiego do skutecznego odstrzału dzików" - mówił 29 listopada na antenie TVP Info.

Przy okazji oberwało się organizacjom ekologicznym (minister wymienił WWF), które uznał za "współwinne przenoszenia choroby", bo sprzeciwiały się polowaniom wielkoobszarowym. W styczniu 2019 r. zarządził je były minister środowiska, Henryk Kowalczyk - ta decyzja wywołała wtedy protesty w całym kraju.

Ale nie tylko ekologów i "zwykłych" Polaków, lecz również naukowców. Napisali oni wtedy list do premiera Mateusza Morawieckiego. Skrytykowali depopulację jako strategię walki z chorobą:

„zmasowane polowania na dziki walnie przyczyniają się do roznoszenia wirusa”.

List napisali badacze z PAN, specjalizujący się w ekologii i epidemiologii dużych ssaków, ochronie przyrody oraz gospodarce łowieckiej: prof. nadzw. dr hab. Krzysztof Schmidt, prof. nadzw. dr hab. Rafał Kowalczyk, prof. dr hab. Henryk Okarma, dr Tomasz Podgórski i prof. nadzw. dr hab. Przemysław Chylarecki.

Apel poparł Komitet Biologii Środowiskowej i Ewolucyjnej PAN. Podpisało go 1119 osób, głównie przyrodników.

Dlaczego zmasowany odstrzał nie działa

Badacze wskazali na trzy powody, w wyniku których intensywne polowania sprzyjają ekspansji choroby:

  1. przepłoszone odstrzałem zwierzęta przemieszczają się na inne obszary, gdzie — jeśli są chore — zarażają kolejne osobniki;
  2. polowania zanieczyszczają krwią środowisko, co może prowadzić do kolejnych zarażeń;
  3. sami myśliwi mogą roznosić wirusa — poprzez kontakt z krwią i szczątkami dzików (również na duże odległości, np. między województwami).

Przypomnieli też statystyki: „Pomimo prowadzenia intensywnego odstrzału sanitarnego w latach 2015-2017, kiedy wybito w Polsce niemal 1 milion dzików, sukcesywnie wzrastała liczba przypadków zarażenia wirusem ASF w populacji tych zwierząt”.

Nie jest więc wykluczone, że wirusa do zachodniej Polski przywieźli myśliwi, którzy wcześniej polowali w tych częściach kraju, w których występuje ASF.

Szanowny Pan Mateusz Morawiecki Prezes Rady Ministrów

Jako naukowcy oraz eksperci zajmujący się profesjonalnie ochroną i zarządzaniem zasobami środowiska przyrodniczego, w tym także leśnictwem i gospodarką łowiecką, czujemy się zobowiązani do zaapelowania do Pana Premiera o uchronienie kraju od fatalnych konsekwencji gospodarczych i środowiskowych w związku z decyzją Ministerstwa Środowiska o tzw. depopulacji (skoordynowanym odstrzale redukcyjnym, zmierzającym do maksymalnego obniżenia liczebności populacji) dzika w skali całego obszaru Polski, jako elementu walki z ASF.

Postulujemy natychmiastowe wstrzymanie planowanych masowych i wielkoobszarowych odstrzałów dzików.

Od 12 stycznia do końca lutego 2019 myśliwi mają przeprowadzić masowy, skoordynowany odstrzał dzików na zdecydowanej większości terytorium kraju. Odstrzelonych ma zostać nawet 210 tys. tych zwierząt, a resort środowiska domaga się maksymalnego obniżenia liczebności populacji tego gatunku. Uważamy, że decyzja ta zapadła pod naciskiem politycznym i nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia.

Masowy odstrzał dzików w ramach polowań zbiorowych nie zapewni realizacji celu, jakiemu ma służyć, tj. zatrzymaniu ekspansji wirusa ASF (afrykańskiego pomoru świń, ang. African swine fever) w Polsce. Przeciwnie – zarówno wytyczne Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), jak i krajowa praktyka wskazują, że

zmasowane polowania na dziki walnie przyczyniają się do roznoszenia wirusa.

Dzieje się to za sprawą (1) zwiększania zasięgów przemieszczania się spłoszonych zwierząt, które zarażają kolejne osobniki, (2) zanieczyszczania środowiska krwią zarażonych dzików, która może stanowić źródło nowych zakażeń, oraz (3) częstszego kontaktu z krwią i szczątkami zarażonych dzików przez myśliwych, bez możliwości skutecznego odkażenia w warunkach polowania. Zwiększona mobilność myśliwych w ramach masowych odstrzałów może prowadzić do transmisji wirusa na duże odległości.

Potwierdzają to statystyki, według których

pomimo prowadzenia intensywnego odstrzału sanitarnego w latach 2015-2017, kiedy wybito w Polsce niemal 1 milion dzików, sukcesywnie wzrastała liczba przypadków zarażenia wirusem ASF w populacji tych zwierząt.

W 2015 roku odnotowano jedynie 44 przypadki, w 2017 było ich już 678. Wirus nie tylko nie został zatrzymany przez masowy odstrzał dzików, ale miał doskonałe warunki do rozprzestrzeniania się. W 2018 stwierdzono już 3300 przypadków ASF u dzików.

Możliwość całkowitej lub prawie całkowitej eliminacji dzika na dużych obszarach kraju niesie ogromne ryzyko trudnych do przewidzenia skutków przyrodniczych.

Praktyczne zniknięcie tego gatunku może spowodować istotne zaburzenia w funkcjonowaniu ekosystemów leśnych i prowadzić do negatywnych skutków dla gospodarki leśnej i zdrowia publicznego. Dziki są gatunkiem dominującym w zespole dużych ssaków w naszych ekosystemach. Jako zwierzęta wszystkożerne pełnią w lasach rolę sanitarną oraz mają istotny wpływ na wiele elementów środowiska. Dziki żywią się m.in. owadami będącymi szkodnikami drzew, gryzoniami oraz padliną. Buchtując w poszukiwaniu pokarmu i roznosząc nasiona, odgrywają ważną rolę w naturalnym odnowieniu lasu i w procesach obiegu materii w przyrodzie. Eliminacja tego gatunku z ekosystemu może przyczynić się do zwiększenia intensywności gradacji owadów w lasach oraz częstości występowania patogenów przenoszonych przez gryzonie na ludzi (np. borelioza, kleszczowe zapalenie mózgu). Dziki stanowią również ważny naturalny pokarm wilka, a zmniejszenie jego dostępności może wywołać wzrost poziomu szkód powodowanych przez te drapieżniki znajdujące się pod ochroną.

Stoimy na stanowisku, iż dla osiągnięcia celu, jakim jest zatrzymanie epidemii ASF w Polsce, należy pilnie porzucić pozorowane i kosztowne działanie, jakim jest masowy odstrzał dzików.

Eksperci z Państwowego Instytutu Weterynarii w Puławach wskazują, że wszystkie nowe ogniska zarażenia wirusem trzody chlewnej w Polsce są wynikiem przenoszenia wirusa przez ludzi. Prawdziwą przyczyną rozwoju ASF w Polsce jest bowiem brak bioasekuracji i niewystarczająca kontrola sanitarna w branży trzody chlewnej. Raport NIK z 2017 roku wskazuje, że w Polsce program bioasekuracji w związku z ASF był źle przygotowany i nierzetelnie wdrażany: 74 proc. gospodarstw nie posiadało niezbędnych zabezpieczeń, program wdrażany był opieszale, a protokoły z kontroli weterynaryjnej – często fałszowane w celu stworzenia pozorów zabezpieczenia stad świń przed ASF. W efekcie choroba nie została zatrzymana i rozprzestrzenia się na kolejne województwa. W listopadzie 2017 wirus przekroczył linię Wisły.

Obecnie wirus zagraża najbardziej dochodowym chlewniom w województwie wielkopolskim. Jeżeli kierowany przez Pana rząd nie podejmie skutecznych i zdecydowanych działań w celu zapewnienia najwyższych standardów bioasekuracji i nadzoru weterynaryjnego, będzie on bezpośrednio odpowiedzialny za załamanie się branży trzody chlewnej w Polsce. Tego problemu nie rozwiąże masowy odstrzał dzika.

W miejsce nielimitowanego odstrzału dzików postulujemy wprowadzenie realnie działających mechanizmów odnajdywania padłych osobników tego gatunku.

Zgodnie z wytycznymi EFSA, takie działanie (tzw. nadzór bierny) jest najskuteczniejszym sposobem wykrywania nowych przypadków ASF we wczesnym stadium na obszarach wolnych od chorób. Odnajdywanie i usuwanie padliny dzików zarażonych ASF stanowi również kluczowy element strategii ograniczenia długotrwałego utrzymywania się tej choroby w środowisku.

Najnowsze dane naukowe i rekomendacje EFSA sugerują złożoną i adaptacyjną strategię walki z ASF, zakładającą zmienną intensywność metod zarządzania populacjami dzika w zależności od fazy epidemii choroby na danym terenie oraz odległości od obszaru zakażonego.

Natomiast obecnie wdrażana w Polsce strategia, oparta na drastycznej redukcji populacji dzika na obszarze całego kraju, stoi w sprzeczności z nowoczesnymi metodami kontroli chorób w populacjach dzikich zwierząt i współczesnymi wymogami ochrony przyrody.

Dlatego apelujemy o natychmiastowe cofnięcie decyzji o odstrzale redukcyjnym dzików i wdrożenie alternatywnych działań na bazie wiedzy naukowej i eksperckich opinii (ukierunkowanych na rzeczywisty mechanizm roznoszenia ASF związany ze świadomym bądź nieświadomym udziałem człowieka), mających na celu wstrzymanie dalszego rozprzestrzeniania się tej choroby w Polsce. Zgłaszamy jednocześnie swoją gotowość do udziału w pracach dotyczących przeciwdziałania rozprzestrzenianiu się wirusa ASF w Polsce.

Liczymy na pilną i zdecydowaną reakcję Pana Premiera w tej sprawie.

Krew na pyskach psów, oponach, podeszwach i śniegu

Dokumentacje odstrzałów, które dotąd prowadziły ruchy antyłowieckie, pokazywały, że bioasekuracja w warunkach polowania - absolutny warunek skuteczności walki z chorobą - jest po prostu fikcją. Polskę obiegły zdjęcia i nagrania wideo, na których krew z zabitych dzików sączyła się w ziemię i śnieg, oblepiała buty naganiaczy i myśliwych, zanieczyszczała opony i paki samochodów.

„Część polowań zbiorowych, w tym również zapowiadane skoordynowane polowania wielkoobszarowe, przeprowadzono – wbrew zaleceniu Głównego Lekarza Weterynarii i Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności – w newralgicznej strefie »cichych polowań«, w której wykonywane powinny być wyłącznie polowania indywidualne” – mówił OKO.press w styczniu 2019 roku Tomasz Zdrojewski z koalicji Niech Żyją!

„Nie można prowadzić tam działań nadmiernie płoszących dziki, czyli właśnie polowań zbiorowych, które powodują ich zwiększoną migrację, w tym osobników zarażonych ASF, a przez to zagrożenie ekspansji epidemii na zachód” – dodaje Zdrojewski.

Koalicja Obywatelska chce strzelać "racjonalnie i przemyślanie"

Po ogłoszeniu informacji, że ASF jest już na zachodzie Polski, Ardanowskiego skrytykowała Koalicja Obywatelska (KO). Posłowie KO Dorota Niedziela, Maria Janyska i Kazimierz Plocke 6 grudnia 2019 roku zaproponowali sześciopunktowy plan walki z chorobą:

  1. utworzenie Narodowego Programu Walki z epidemią ASF;
  2. zwiększenie budżetu na walkę z epidemią i dofinansowanie Inspekcji Weterynaryjnej;
  3. odstrzały powinny być prowadzone w sposób racjonalny i przemyślany, "a nie - jak to miało miejsce - by była to zwykła rzeź";
  4. 100 proc. zwrot kosztów bioasekuracji dla małych gospodarstw (obecnie to 50 proc.);
  5. uruchomienie ogólnopolskiej kampanii społeczno-informacyjnej o sposobach rozprzestrzeniania się wirusa ASF;
  6. powołanie stałej podkomisji sejmowej ds. Monitorowania Walki z Wirusem ASF w Polsce.

Prorządowe media, w tym TVP Info, wytknęły posłom Platformy Obywatelskiej, że jeszcze rok temu protestowali przeciwko odstrzałowi dzików. To jednak manipulacja,

ponieważ krytyka - również ze strony opozycji - dotyczyła wtedy akcji zmasowanego odstrzału, a nie stosowania go w ogóle jako narzędzia w walce z ASF.

Nawet Partia Zieloni, która w styczniu 2019 (jeszcze nie było jej w Parlamencie) protestowała przeciwko akcji polowań wielkoobszarowych, w stanowisku w sprawie ASF nie wykluczała odstrzału. Zakładała tylko, że powinien on zostać ograniczony "do starannie zlokalizowanych ognisk choroby".

Zieloni: "Jesteśmy przeciwni zwiększeniu odstrzału"

Zapytaliśmy teraz Partię Zielonych, której posłowie dziś są w klubie KO, co sądzą o tym pomyśle klubowych kolegów i koleżanek. "Zieloni byli i dalej są przeciwni zwiększeniu odstrzału jako głównego sposobu walki z ASF" - napisał w przesłanym do redakcji OKO.press oświadczeniu Maciej Józefowicz, rzecznik prasowy Partii Zieloni. Zaznaczył, że masowe odstrzały choroby nie zatrzymały, a do tego polowania zbiorowe prowadzone są niekompetentnie i

"tylko pomagają w rozprzestrzenianiu choroby, bo ranne lub spłoszone zwierzęta, a także sami myśliwi, przenoszą ją dalej".

Zdaniem partii, resort rolnictwa zaniedbał dwa podstawowe sposoby walki z chorobą: bioasekurację oraz przestrzeganie zasad higieny w chowie i hodowli trzody chlewnej. "Bez nich wybijanie dzików przede wszystkim przyczyni się do cierpienia zwierząt, ale nie zatrzyma choroby" - czytamy dalej w stanowisku.

Zdaniem Zielonych należy też odwrócić proporcje finansowe: "Obecnie na odstrzał przeznaczonych jest aż 10 mln zł, a na bioasekurację małych hodowli - 600 tys zł". A także zakazać dokarmiania dzikich zwierząt i większy nacisk położyć na tzw. nadzór bierny - wyszukiwania martwych zwierząt, które umarły na ASF.

Zieloni byli i dalej są przeciwni zwiększeniu odstrzału jako głównego sposobu walki z ASF. W komisji rolnictwa będziemy się sprzeciwiać temu postulatowi niezależnie od tego, kto z nim wystąpi. Widzimy, że mimo masowych odstrzałów, prowadzonych z inicjatywy Ministerstwa Rolnictwa od 2018 roku, postęp choroby się nie zatrzymał. Polowania zbiorowe są prowadzone niekompetentnie i tylko pomagają w rozprzestrzenianiu choroby, bo ranne lub spłoszone zwierzęta, a także sami myśliwi, przenoszą ją dalej.

Resort rolnictwa rzeczywiście nie radzi sobie z ASF, ponieważ zaniedbał dwa podstawowe sposoby walki z chorobą: odpowiednią bioasekurację i przestrzeganie zasad higieny w chowie i hodowli trzody chlewnej. Bez nich wybijanie dzików przede wszystkim przyczyni się do cierpienia zwierząt, ale nie zatrzyma choroby. Obecnie na odstrzał przeznaczonych jest aż 10 mln zł, a na bioasekurację małych hodowli - 600 tys zł. Konieczna jest zmiana tych proporcji finansowania. Należy przeznaczyć część środków na nadzór bierny - wynagrodzenie dla ludzi, którzy mogą zgłaszać padłe dziki. Trzeba też zakazać dokarmiania dzikich zwierząt, bo nie da się dokarmiać innych dzikich gatunków z pominięciem dzików.

Przede wszystkim priorytetem dla rządu powinno być dofinansowanie służb weterynaryjnych. Przy obecnych wynagrodzeniach i brakach personelu nie są w stanie zadbać o bioasekurację.

Natomiast jakikolwiek odstrzał sanitarny, aby był skuteczny, musi najpierw uwzględniać trzy rzeczy:

  1. Jaki procent zwierząt ma zostać odstrzelony i w jakim czasie. Tylko znając stan inwentaryzacji dzików, można rozważać, czy redukcja sanitarna ma sens. Szacowanie populacji przez myśliwych jest niewiarygodne, bo dane naukowe przeczą szacowanemu przez nich przyrostowi naturalnemu dzików.
  2. Odpowiednie kwalifikacje osób dokonujących odstrzału (chodzi o szybką utylizację ciał zwierząt i uniknięcie ich płoszenia).
  3. Mają być wskazane priorytetowe miejsca prowadzenia odstrzału, monitorowane pod kątem jego skuteczności przez merytoryczne gremium.

Obecne odstrzały nie spełniają żadnego z tych kryteriów, co stawia po znakiem zapytania stawianie na odstrzały jako skuteczną metodę walki z ASF w Polsce. Prawdziwą odpowiedzią na ASF jest bioasekuracja i higiena.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze