0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kamil Gozdan / Agencja Wyborcza.plFot. Kamil Gozdan / ...

Od kilku miesięcy w Polsce głośno na temat hurtowego wystawiania recept przez internet.

Jako pierwszy alarmował w tej sprawie „Dziennik Gazeta Prawna”. Ujawnił m.in. historię małżeństwa lekarzy, w którym on w 2022 roku wystawił ponad 286 tys. e-recept, ona przeszło 429 tys. Reszta lekarzy z „top 10” nie przekroczyła 200 tys. recept rocznie, a ci z ostatnich pięciu rekordowych miejsc wystawiają niewiele więcej niż 100 tys. – donosił dziennik.

Problem z kupowaniem e-recept pojawił się w czasie pandemii, gdy trudno było dotrzeć do lekarza.

Dziś uzyskanie e-recepty przez internet nie stanowi żadnej trudności.

W sieci działa sporo firm, które oferują taką usługę. Pacjent musi zwykle wypełnić ankietę i zgodzić się na udostępnienie swoich danych. Receptę zawsze swoim nazwiskiem firmuje lekarz.

Drastyczne działania

Ministerstwo zdrowia do niedawna nie interesowało się potencjalnymi patologiami, jakie rodzi powstanie firm, które oferują e-recepty. Po doniesieniach medialnych postanowiło jednak zadziałać.

Niestety, urzędnicy zdecydowali się na konfrontację z lekarzami i bez konsultacji z nimi zdecydowali się na rozwiązanie, które obróci się przeciwko pacjentom.

Przeczytaj także:

30 czerwca 2023 minister Adam Niedzielski podczas konferencji prasowej zapowiedział wprowadzenie limitów na wypisywanie recept. Resort zdecydował, że podczas 10 godzin pracy lekarza będzie mógł on wystawić e-recepty maksymalnie 80 pacjentom. Z kolei maksymalna liczba recept wystawionych w ciągu 10 godzin pracy została ustalona na poziomie 300. Oznacza to 300 wypisanych leków, ponieważ na jednej e-recepcie może znaleźć się tylko jeden lek.

Niedzielski jednocześnie poinformował, że skierował doniesienie do prokuratury na 10 lekarzy, którzy wystawili największą liczbę recept.

„Ponieważ samo środowisko lekarskie nie jest w stanie pozbyć się ze swojego grona czarnych owiec (…), ja zdecydowałem się podjąć drastyczne działania” – oznajmił minister.

W Polsce to sądy wydają wyroki

Samorząd lekarski błyskawicznie odpowiedział na te zarzuty, organizując briefing prasowy.

Prezes Naczelnej Izby Lekarskiej Łukasz Jankowski poinformował, że do NIL wpłynęło 10 zawiadomień z Ministerstwa Zdrowia (pierwsze nosiło datę 13 kwietnia 2023).

Zawiadomienia trafiły do Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, a następnie były kierowane do okręgowych rzeczników odpowiedzialności zawodowej w izbach okręgowych. Rzecznicy – „działający jak prokuratorzy w sądownictwie powszechnym” – zaczęli prowadzić sprawy. Wiąże się to z wezwaniem lekarza do złożenia wyjaśnień, z przesłuchaniem świadków, z prowadzeniem całego postępowania.

Jankowski wyliczał, że w okresie od 20 kwietnia do 29 czerwca Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej skierował osiem zawiadomień w sprawie 30 lekarzy i lekarzy dentystów. „Każda sprawa, o której się dowiadujemy, wymaga wnikliwego wyjaśnienia” – dodał.

„W Polsce to sądy wydają wyroki, a nie pan minister swoimi pismami” – zatłitował Jankowski.

Strzelanie z wielolufowego działa do myszy

Prezes NIL podczas briefingu podkreślił, że samorząd jest oburzony słowami ministra, który – jak twierdzi – zrzucił odpowiedzialność na lekarzy i na samorząd lekarski.

W podobnym duchu wypowiedziało się Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

„Uważamy to rozwiązanie [limity], za skrajnie nieprzemyślane i sądzimy, że może oznaczać sparaliżowanie funkcjonowania przychodni, przede wszystkim ich pediatrycznych części – komentują lekarze z Porozumienia Rezydentów.

„Nie jest niczym dziwnym, że w okresie wzmożonych infekcji pediatrzy, szczególnie w mniejszych miejscowościach, przyjmują ponad 120 pacjentów dziennie".

"Z prostych obliczeń wynika, że dzięki najnowszym regulacjom zaproponowanym przez Ministra Zdrowia, nawet 1/3 pacjentów nie dostanie leków” – alarmuje Porozumienie Rezydentów.

„Zgadzam się, że funkcjonowanie receptomatów jest patologią, ale rozwiązanie ministra jest jak strzelanie z działa wielolufowego do myszy” – mówi członek zarządu @Rezydenci Michał Macur na co dzień pracujący w podstawowej opiece zdrowotnej.

Po miesiącu zdecydujemy, co dalej

Nowe zasady wypisywania recept wprowadzono w poniedziałek, 3 lipca 2023.

Nazajutrz „DGP” podał, że urzędnicy będą codziennie monitorować, ilu lekarzom i ilu pacjentom system zablokował wypisanie i otrzymanie preskrypcji na leki. „Po miesiącu zdecydujemy, co dalej. Czy limit jest racjonalny, czy nie” – napisał dziennik.

Gazeta spytała ekspertów, czy wprowadzenie limitu pomoże ukrócić receptowy biznes. „To, co powinno być wprowadzone, to standard porady telemedycznej” – stwierdził Jan Pachocki, prezes zarządu Fundacji Telemedyczna Grupa Robocza.

„Pacjent musi w pełni świadomie zgodzić się na taką opiekę. Kluczowe jest także to, żeby przed wypisaniem zwolnienia czy recepty dochodziło do kontaktu między lekarzem i pacjentem. Albo w formie rozmowy telefonicznej, albo czatu – ale takiej jakości, w której lekarz może zweryfikować dane podane przez pacjenta, a także może dopytać o inne kwestie niż te, które znalazły się w ankiecie” – mówił Pachocki.

Odkręcanie kół

Zdaniem adwokata prof. Radosława Tymińskiego cytowanego przez „DGP” resort zdrowia nie ma podstawy prawnej, żeby wprowadzić obecne ograniczenia w wypisywaniu e-recept. Jego zdaniem to uprawnienia wynikające z ustawy i nie ma podstaw do tego, by rozporządzenie mogło regulować liczbę recept w konkretnym czasie.

„Mam też wątpliwości, czy przełoży się to na poprawę jakości tych wizyt. Owszem, lekarze będą wypisywać ich mniej. Ale czy tych 80 pacjentów będzie miało wypisane leki po rzetelnej konsultacji?” – mówił prof. Tymiński.

„Wszyscy o tym wiedzieli, że są wypisywane recepty bez zbadania pacjenta. Dopiero teraz, gdy się zrobiła medialna sprawa, zaczęto działać” – twierdził adwokat.

„Jak kierowcy nie przestrzegają przepisów, to nie daje się nowych uprawnień policji, np. możliwości odkręcania kół".

"Ale daje się narzędzia pozwalające na lepszą kontrolę, np. więcej fotoradarów. I potem kara się tych, którzy tego nie przestrzegają”.

Recepta w innym terminie

Jak zadziałało wprowadzenie pomysłu ministerstwa w życie?

Już nazajutrz, tj. 4 lipca, pierwsze placówki poinformowały, że ich lekarze nie mogą wystawiać recept pacjentom, bo przekroczyli limit.

„Odsyłają więc pacjentów do domu i zapraszają do kontaktu w następnych dniach” – napisał „Rynek Zdrowia”.

Również do samorządu zaczęły docierać sygnały od lekarzy rodzinnych i POZ-ów, że limity już utrudniają im pracę.

Szefowa placówki, której lekarze osiągnęli limit wystawiania e-recept poinformowała „Rynek Zdrowia”, że niektórzy pacjenci już w gabinecie dowiedzieli się, iż nie dostaną dziś recepty od lekarza. Kilkadziesiąt osób czekających w placówce, musiało zostać przepisanych na inny termin.

Wylewanie dziecka z kąpielą

Paweł Białas, CEO Erecept.pl powiedział „Rynkowi Zdrowia”, że „jest wiele innych narzędzi, dzięki którym rynek telemedycyny może ewoluować i nie muszą to być limity nakładane na lekarzy”.

A Juliusz Krzyżanowski, adwokat w kancelarii Baker McKenzie Krzyżowski i Wspólnicy, że wprowadzenie ograniczeń na poziomie systemu informatycznego było ruchem niewątpliwe szybszym, niż opracowanie przepisów prawa. Niemniej po reakcji środowiska medycznego widać, że tego typu pochopne ruchy stanowią „wylewanie dziecka z kąpielą”.

„Walcząc z pojedynczymi przypadkami nieetycznych automatów do recept, możemy bowiem godzić w pracę wszystkich lekarzy” – stwierdził mec. Krzyżanowski.

Czy to jeszcze medycyna, czy już tylko biznes?

5 lipca rano Adam Niedzielski zatłitował: „W 2 dni 283 lekarzy próbowało przekroczyć granicę 300 recept dla więcej niż 80 pacjentów w ciągu tylko 10h swojej pracy. Większość to pracownicy tzw. receptomatów. Rekordzista chciał wystawić w dwa dni 60 tys. recept. Czy to jeszcze medycyna, czy już tylko biznes”.

Limit działa w ten sposób, iż Centrum e-Zdrowia blokuje w systemie lekarza, który wystawił 300 recept. „Przy czym lekarz dowiaduje się o tym, że ma blokadę, dopiero wtedy, kiedy chce wystawić 301. receptę” – pisze „Wyborcza”. „Kolejną może wystawić dopiero po upływie 10 godzin od wyczerpania limitu”.

„Nie umożliwiono lekarzom zaplanowania pracy, a cierpią na tym ich pacjenci” – powiedział „Wyborczej” Jakub Kosikowski z Naczelnej Izby Lekarskiej.

Decyzja resortu jego zdaniem jest nieprzemyślana, bo nie wzięto pod uwagę nie tylko pacjentów lekarzy, którzy pracują w dwóch poradniach POZ naraz, ale także sytuacji, w których lekarz po pracy w POZ ma jeszcze dyżur w punkcie nocnej i świątecznej pomocy medycznej.

5 lipca 2023 prezes NIL Łukasz Jankowski wysłał pismo do ministra Niedzielskiego, w którym prosi o „niezwłoczne wyjaśnienie, na jakiej podstawie prawnej została podjęta taka decyzja, a także o wyciągnięcie konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za ograniczenie możliwości wykonywania zawodu przez lekarzy, a w konsekwencji za ograniczenie praw pacjentów do świadczeń opieki zdrowotnej”.

„Domagamy się niezwłocznego wycofania się z wprowadzania limitów wystawianych recept i wypracowanie rozwiązań systemowych w porozumieniu ze środowiskiem lekarskim” – czytamy w piśmie prezesa NIL.

„Prawo konferencji prasowej”

Jak pan ocenia wprowadzenie limitu w wypisywaniu recept? pytamy członka zarządu Porozumienia Rezydentów Michała Macura.

Lek. Michał Macur: Łagodnie mówiąc niepozytywnie.

To problem na kilku płaszczyznach. Poczynając od tego, że zmiany wprowadzono „prawem konferencji prasowej”. Czyli najpierw zrobiono konferencję, potem wprowadzono zmiany. Później ma być do tego opracowane jakieś prawo. I wreszcie za miesiąc decydenci się zastanowią, jak to prawo w praktyce zadziałało.

A dla nas – lekarzy jest to ograniczenie naszego prawa wykonywania zawodu. W tym wypisywania recept, które przysługuje nam w związku z ustawą o zawodzie lekarza z grudnia 1996 roku.

Wprowadzenie limitu podważa zaufanie do wszystkich

Pojawiły się patologie, trzeba z nimi walczyć, ale wprowadzenie limitu podważa zaufanie do całej grupy zawodowej.

Zgadzam się z panem. Sama idea automatów do wypisywania recept jest wypaczeniem całego systemu. Sprawia, że pacjent może sobie kupić zwolnienie lekarskie lub kupić niemalże dowolną receptę, co jest na granicy bezprawia, handlu lekami. O tym mówi z kolei art. 124 ustawy o prawie farmaceutycznym.

Ministerstwo wybrało rozwiązanie, które nie zablokuje zresztą funkcjonowania tych placówek, gdyż najprawdopodobniej zatrudnią one kolejnych lekarzy, którzy będą użyczać swojego prawa wykonywania zawodu, aby firmować e-recepty.

Tymczasem nasze działanie w podstawowej opiece zdrowotnej zostało w istotny sposób ograniczone. O ile w dużych miastach (sam pracuję teraz w mieście wojewódzkim) limity nie będą tak dotkliwe, o tyle w mniejszych miejscowościach czy na wsiach to prawdziwy problem. Wcześniej pracowałem w mniejszej miejscowości i wypisywałem bardzo dużo przedłużeń leków, głównie dla osób starszych. Często było to po 10 leków dla jednej osoby. Wystarczy, że mamy 30 takich pacjentów i już wyrabiamy dzienny limit.

Minister pyta, czy medycyna to już tylko biznes. A prawda jest taka, że sam najpierw ze swoimi poprzednikami zbudował system, tworząc białe plamy na mapie realnej dostępności do lekarzy, a teraz wprowadzając limity na recepty, dodatkowo ogranicza ten dostęp pacjentom z mniejszych miast i terenów wiejskich.

Wczoraj kontaktowałem się z panią doktor z wioski poniżej tysiąca mieszkańców. Po wypisaniu recept dla ok. 40 pacjentów otrzymała komunikat o braku puli recept. Jest tam jedynym lekarzem i opiekuje się głównie starszymi pacjentami. Boi się nagłośnienia tego zdarzenia i tego, że trafi na czarną listę ministra. Chyba to nie tak powinno wyglądać?

Pan w ogóle nie kupuje idei tzw. receptomatów?

Nie kupuję. Bo człowiek może wpisać w ankietę dowolne dane, dowolne objawy i bez żadnej weryfikacji objawów pierwszorazowym pacjentom wypisuje się leki, które mogą poważnie zaburzyć ich funkcjonowanie. Nie mówię tutaj o bardzo drastycznych rzeczach jak zgon czy poważny uszczerbek na zdrowiu, ale chociażby o tym, że pacjent chcąc np. na chorobę wirusową dostać antybiotyk, skorzysta z automatu, przez co przyczyni się do wzrostu lekooporności bakterii w danej populacji.

Jeśli pacjent zamawia u mnie jakiś lek, którego wcześniej nie przyjmował, zawsze dzwonię do niego. Pytam o okoliczności i wypisuję stosowną receptę dopiero, gdy widzę taką potrzebę. Elementarna uczciwość wymaga konsultacji z takim pacjentem.

W kogo uderzy to rozwiązanie?

Ministerstwo zrzuca winę na lekarzy, mówiąc, że samorząd nie jest w stanie pozbyć się czarnych owiec i dlatego musi samo ostro zadziałać. Może gdyby Izba Lekarska ostrzej walczyłaby z patologiami, sprawa potoczyłaby się inaczej?

Tylko proszę zwrócić uwagę na pozycję jednego i drugiego organu. Samorządy lekarskie nie mają promila tych możliwości, jakie ma minister zdrowia w tępieniu tego typu patologii. Więc próba przerzucania odpowiedzialności na samorządy za swoje zaniedbania jest – łagodnie mówiąc – nieetyczna.

Ministerstwo od jakiegoś czasu zdaje się otwarcie walczyć z lekarzami. Efekt tego jest szkodliwy dla wszystkich, przede wszystkim dla pacjentów.

Każda kolejna zmiana, przynajmniej w funkcjonowaniu POZ-ów w ciągu ostatnich miesięcy, zmniejsza nasze możliwości przerobowe. Limity, które teraz wprowadza minister, również zmniejszą dostępność do ochrony zdrowia.

Powiedział pan o starszych pacjentach, którym często trzeba przepisywać wiele leków naraz. W kogo jeszcze uderzy to rozwiązanie?

Podzielę to na dwie grupy,

  • osoby starsze
  • i dzieci.

Mówiąc o osobach starszych, mam na myśli jeszcze bardzo szczególną grupę pacjentów, czyli takich z bólem przewlekłym. Są to zwykle pacjenci, którzy mają wypisywane leki przeciwbólowe przez lata. Chodzi o silne leki, najczęściej pochodne opioidów.

To są pacjenci paliatywni, onkologiczni, z bólem, który nam zdrowym, trudno sobie w ogóle wyobrazić. Oni cierpią, nie są w stanie fizycznie przyjść do lekarza w celu otrzymania recepty. My też nie mamy czasu pójść na wszystkie wizyty domowe. W populacji moich chorych jest ok. 200 takich osób. Dla nich jedynym rozwiązaniem jest e-recepta.

A druga grupa, w którą uderzą limity – i będzie to w sezonie infekcyjnym, czyli za jakiś czas – to będą dzieci. Bywa, że pediatrzy, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, przyjmują wówczas ponad 80 dzieci dziennie. Mam w rodzinie pediatrę i wiem, że ona potrafi przyjąć nawet po 100-120 małych pacjentów. Czy to dobrze? Nie. To tylko świadczy o tym, w jak złych warunkach my pracujemy, jak kiepsko minister zdrowia zorganizował cały ten system.

Organizacje kobiece zwracają uwagę, że będą miały utrudniony dostęp do antykoncepcji awaryjnej.

To kolejny problem. Nie wiemy, jakie jest zapotrzebowanie na takie leki, bo ten typ recept załatwiany był właśnie przez automaty. Takie osoby praktycznie nie zgłaszają się do poradni lekarza POZ.

Jak sobie radzą inni

Gdyby to od pana zależało, zabroniłby pan w ogóle działalności receptomatów?

Gdyby to ode mnie zależało, to najprawdopodobniej tak.

A jak inne kraje sobie z tym radzą?

W innych krajach w ogóle nie ma czegoś takiego jak receptomaty.

I jak się opowiada obcokrajowcom, jak w naszym kraju wygląda uzyskiwanie recept, to oni otwierają oczy ze zdumienia.

Niektórzy eksperci bronią takiej możliwości uzyskiwania recept. Powołują się właśnie na mocno utrudniony dostęp do lekarzy.

Dla mnie zupełnie inna rozmowa jest, gdy mówimy o teleporadach. Bo teleporada to coś bardzo dobrego i przydatnego, co niejednokrotnie pozwala nam rozwiązać wiele problemów ludzkich jednego dnia. Czym innym jest jednak masowe wypisywanie recept bez żadnej weryfikacji tego, co wpisze w ankietę pacjent.

Ministerstwo 5 lipca podało, że w ciągu 2 dni 283 lekarzy przekroczyło limity, z czego większość z tzw. receptomatów.

A co pana zdaniem ma zrobić ta pani doktor z małej miejscowości, o której mówiłem. Ogłosić, że dalej nie pracuje?

Następne recepty będzie mogła wypisywać po 10 godzinach przerwy.

I teraz pytanie, co dalej. Bo jeżeli pacjent na skutek tego, co wprowadził minister, nie uzyska dostępu do leku, który będzie krytyczny dla jego życia czy zdrowia, i jego stan się pogorszy, to winą będzie obarczony lekarz, a nie minister.

Akurat w tej chwili mamy jeden z nielicznych w roku sezonów bez chorób zakaźnych. Ale kiedy one przyjdą i ilość przyjmowanych pacjentów wzrośnie, ten system po prostu nie ma prawa bytu.

Czyli trzeba wyraźnie zwiększyć limity?

To nie o to chodzi. Tak jak wspomniałem wcześniej, limitowanie recept nie tylko jest ograniczaniem naszego prawa do wykonywania zawodu, ale też w znikomy sposób ograniczy działalność automatów do recept.

Podejrzewam, że za miesiąc minister stwierdzi bardzo głośno, że po przeanalizowaniu wniosków, trzeba rzeczywiście podnieść limity.

Tymczasem działania powinny zmierzać w kierunku zwiększania jakości świadczeń, a nie zmiany cyferki w excellu.

To jest ta różnica pomiędzy uczciwie przeprowadzoną, zgodnie z lekarskimi wytycznymi teleporadą, a wypisywaniem leków z automatu. Można ten system uregulować, ale do tego potrzebny jest namysł, dialog ze środowiskiem.

;

Udostępnij:

Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze