0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Sławomir Kamiński / Agencja GazetaSławomir Kamiński / ...

W wywiadzie dla Onetu Jarosław Kaczyński wychwala ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza, wytykając mu jedną wpadkę z promowaniem kariery 26 letniego Bartłomieja Misiewicza.

Jest energiczny, zdecydowany i nie ma takich oporów we wprowadzaniu zmian, które mieli wszyscy jego poprzednicy (…). Oczywiście, były wpadki takie, jak ten nieszczęsny Misiewicz. To się nie powinno było zdarzyć
Półprawda. Oporów faktycznie Macierewicz nie ma. Ale wpadek ma dużo więcej
Wywiad dla Onet.pl,16 października 2016

Zgodzić się należy z prezesem, że Macierewicz nie ma oporów jak jego poprzednicy. Zupełnie bez oporów powtarza, że wypadek lotniczy pod Smoleńskiem to był zamach i że doszło do serii wybuchów. Bez żadnych oporów zerwał tez kontrakt z Francuzami na Caracale i zapowiedział, że sam podejmie decyzję. Bezspornie jest to przejaw energii obcej poprzednikom Macierewicza. Pełna zgoda z prezesem.

Z wpadkami rzecz wygląda gorzej. Oczywiście jeśli przez wpadki rozumiemy zatrudnianie niekompetentnych ludzi, których główną zasługą są powiązania z Macierewiczem.

Przypomnijmy – Bartłomiej Misiewicz (rocznik ’90) od grudnia pełnił funkcję szefa gabinetu politycznego ministra oraz rzecznika prasowego MON. Zasiadał także w radzie nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej (oraz w radzie innej spółki skarbu państwa Energa Ciepło Ostrołęka). W serii publikacji OKO.press wskazywało, że nie ma do tego uprawnień - wyższego wykształcenia i zdanego państwowego egzaminu. Misiewicz stał się twarzą zawłaszczania intratnych stanowisk przez PiS.

Przeczytaj także:

Po medialnej burzy Misiewicz zrezygnował z obu rad nadzorczych, a po publikacji „Newsweeka” – który opisał jak proponował bełchatowskim radnym PO posady w państwowej spółce w zamian za przystąpienie do koalicji z PiS – poprosił o zawieszenie w funkcji rzecznika MON i szefa gabinetu politycznego Macierewicza.

Ale misiewiczów w otoczeniu Macierewicza jest dużo więcej.

Niech żyje młodość!

Od objęcia przez Antoniego Macierewicza resortu obrony, do rad nadzorczych oraz zarządów spółek związanych z PGZ weszło ponad sto osób. Zdecydowana większość z nich nigdy wcześniej nie miała nic wspólnego z tym sektorem.

24-letnia Anna Wiśniewska weszła do rady nadzorczej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Kalisz”. Rówieśnik Misiewicza Michał Łęczycki jest członkiem rady nadzorczej Wojskowych Zakładów Łączności Nr 1.

Liczyły się związki z Antonim Macierewiczem. Prezesem PGZ został Arkadiusz Siwko, szef gabinetu politycznego Macierewicza w latach (1991–92). Do zarządu tej spółki trafił również Maciej Lew-Mirski. Był członkiem komisji weryfikacyjnej WSI; jest także synem Andrzeja Lwa-Mirskiego – pełnomocnika MON w procesach o odszkodowania dla rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.

Duże kontrowersje budziła nominacja Radosława Obolewskiego na członka zarządu Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Obolewski od lat jest związany z klubem „Gazety Polskiej” w Łomiankach. Niewykluczone, że jego główną kwalifikacją był związek małżeński z właścicielką apteki „Aronia”, w której Misiewicz pracował przed ostatnimi wyborami. Obolewski sam zrezygnował.

Osobny wątek – jak na razie niewyjaśniony – stanowią ludzie o talentach muzycznych powiązani ze stołecznym Towarzystwem Śpiewaczym „Lira”. Do tej pory do rad nadzorczych i zarządów spółek zbrojeniowych lub powiązanych z nimi firm trafiło siedem osób obecnie lub w przeszłości związanych z kierownictwem „Liry”.

Nie statut, a statuty

Nominacja Misiewicza do rady nadzorczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej zbiegła się ze zmianą statutu spółki. Zgodnie z prawem, ale niekoniecznie z interesem spółki, wykreślono z niego punkt, który nakładał na członka rady nadzorczej obowiązek posiadania wyższego wykształcenia oraz zdanego egzaminu państwowego.

Na pytanie o ocenę zmiany statutu PGZ „pod Misiewicza”, Kaczyński odpowiedział: „W oczywisty sposób taka sytuacja nie powinna mieć miejsca”.

„Taka” sytuacja miała miejsce nie tylko w samej Polskiej Grupie Zbrojeniowej, ale również w większości spółek bezpośrednio podległych PGZ. W maju oraz czerwcu powykreślano z ich statutów wymagania dotyczące wyższego wykształcenia i państwowego egzaminu.

Im bliższy [ministrowi] doradca, tym lepszy

W sierpniu zespół śledczy OKO.press opublikował listę zewnętrznych doradców zatrudnionych przez resort obrony. Zdecydowana większość współpracowała z Macierewiczem w komisji weryfikacyjnej WSI i parlamentarnym zespole ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. Na liście znaleźli się również byli pracownicy IPN oraz działacze polonijni.

Na liście 21 doradców MON znalazła się tylko jedna osoba z wcześniejszym doświadczeniem w dziedzinie wojskowości. Do końca roku resort zapłaci im nawet milion złotych.

Wśród doradców jest Andrzej Lew-Mirski. Jedna z umów jakie jego kancelaria podpisała z resortem obrony opiewa na 148 tysięcy złotych, druga – za reprezentowanie MON w postępowaniach dotyczących „szkód osobowych” po katastrofie smoleńskiej – na 120 tysięcy złotych.

Mariusz Marasek, członek komisji weryfikacyjnej WSI, za „konsultacje, wydawanie opinii w zakresie tworzenia i funkcjonowania Centrum Eksperckiego NATO” otrzyma ponad 100 tysięcy złotych.

Dwie młode panie dostaną pieniądze za wydawanie opinii „w zakresie sytuacji kadrowej MON”. Jakie mają kwalifikacje? Zaskakujące. 28-letnia Joanna Charytoniuk pracowała jako instruktorką nurkowania (z własną firmą „Centrum Foki”), była też krótko zatrudniona w WAT im. J. Dąbrowskiego. Aleksandra Śliwowska ma 26 lat. Do sierpnia pracowała w biurze poselskim Małgorzaty Gosiewskiej. Wcześniej była zatrudniona na umowę zlecenie i umowę o dzieło w Poczcie Polskiej (2011–2013).

Misiewiczka zamiast Misiewicza

Misiewicza na stanowisku rzecznika prasowego MON tymczasowo zastępuje Katarzyna Szymańska-Jakubowska, która ostatnio zasłynęła wypowiedziami na temat helikopterowych planów ministra.

W ostatnich trzech latach przed zatrudnieniem w MON następczyni Misiewicza w ogóle nie zarabiała i nie prowadziła żadnej działalności gospodarczej. Ale była asystentką społeczną w biurze poselskim Macierewicza. Wcześniej działała w branży odzieżowej

Przez osiem lat prowadziła firmę Catherine de Jacques, produkującą „odzież dzianą”, a także współpracowała z firmami handlującymi odzieżą: Fashion Connection i Agencją J.A.R. A także z firmą Retail Consulting S.A. (obecnie w upadłości).

Przeczytaj także:

Komentarze