0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja GazetaKuba Atys / Agencja ...

W sobotę, 24 czerwca 2017 roku, napisaliśmy o kolejnej fali roszczeń krewnych ofiar katastrofy smoleńskiej, którzy chcą dodatkowych zadośćuczynień za śmierć bliskich. Napisaliśmy też, że wciąż składane są nowe wnioski, sięgające nawet milionów złotych. Nowym argumentem, który się w nich pojawia jest trauma związana z ekshumacjami i ciągle trwającym śledztwem, mającym ustalić przyczyny katastrofy.

Przeczytaj także:

Ministerstwo łamie prawo, a nam zarzuca nierzetelność

MON miał okazję wypowiedzieć się w tej sprawie przed publikacją. 8 czerwca 2017 roku OKO.press wysłało do resortu szczegółowe pytania dotyczące zawieranych ugód z rodzinami smoleńskimi. Mimo, że minął określony w Prawie prasowym dwutygodniowy termin na odpowiedź, ministerstwo nie odpowiedziało. Więcej: w ogóle nie zareagowało (np. wysyłając maila, że potrzebuje więcej czasu na zebranie informacji). Podobnie było gdy pisaliśmy o zadośćuczynieniach smoleńskich jesienią ubiegłego roku. Na część ubiegłorocznych pytań resort nie odpowiedział nam do dzisiaj!

W sobotę wieczorem MON nagle obudził się i zareagował na nasz tekst. Prawdopodobnie dlatego, że sprawa zbulwersowała czytelników, a zawarte w nim informacje podały inne portale.

Choć to ministerstwo zachowało się niezgodnie z prawem, nie udzielając nam odpowiedzi, w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej resortu, nieprofesjonalne działanie zarzuciło naszej redakcji.

W oświadczeniu resort pisze, że informacje podane przez OKO.press "są nierzetelne i miejscami nieprawdziwe".

MON przekonuje, że nie ma kolejnej fali roszczeń. Choć od jesieni wpłynęło 60 nowych wniosków

„MON rzeczywiście rozpatruje wnioski kilkudziesięciu osób o wypłatę rekompensat, lecz są to wnioski złożone w większości w 2016 roku. Nie można zatem mówić o fali nowych wniosków, ani - tym bardziej - o ich związku z ekshumacjami” - przekonuje resort.

Jakie są fakty? Owszem, część wniosków została złożona w 2016 roku. Dokładnie tak napisaliśmy w tekście. Napisaliśmy też, że pierwsze zadośćuczynienia wypłacono bliskim ofiar katastrofy smoleńskiej w 2011 roku. Druga fala nastąpiła po wygranej PiS w wyborach parlamentarnych - pisaliśmy wówczas w OKO.press, że do zawarcia ugód wzywało MON około 60 osób. Znaczna część otrzymała pieniądze. To oraz bardzo elastyczne podejście resortu Macierewicza do wypłat zadośćuczynień, sprawiło, że już po nagłośnieniu tej sprawy przez OKO.press (a potem także przez wiele innych mediów), do sądów napływać zaczęły kolejne wnioski.

Od 2016 roku, kiedy pisaliśmy o tej sprawie, wpłynęło ich drugie tyle co przed naszymi publikacjami. W sumie rodziny złożyły do sądów blisko 120 spraw. Kilkanaście najnowszych w ostatnich dniach.

Według MON wnioski nie mają związku z ekshumacjami. A jednak rodziny się na nie powołują

MON twierdzi, że nie można mówić o związku wniosków z ekshumacjami. Przywołajmy więc jeszcze raz - cytowane w naszym sobotnim tekście - uzasadnienie wniosku Piotra Walentynowicza, wnuka Anny Walentynowicz . Pisze on, że "narażony jest na traumę związaną z ekshumacją zwłok, w wyniku zaniedbań aparatu państwa".

Wniosek do sądu Walentynowicz złożył w grudniu 2016 roku, w marcu podpisał ugodę z MON - na 250 tys. złotych.

Córka gen. Kazimierza Gilarskiego we wniosku złożonym we wrześniu 2016 roku pisała: „Znaczne pogłębienie traumy i krzywdy spowodował dochówek szczątków ojca w październiku 2015 r. Był to dla mnie nie opisany szok. Muszę się liczyć z kolejnymi ekshumacjami z powodu nierzetelnie przeprowadzonego postępowania”. W lutym 2017 roku, uwzględniając te argumenty, MON podpisał z nią ugodę - także opiewającą na 250 tys. złotych.

O groźbie ekshumacji, która nie pozwala zakończyć żałoby, pisała też we wniosku o zadośćuczynienie żona Bartosza Borowskiego, przedstawiciela Federacji Rodzin Katyńskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Zgodnie z ugodą zawartą w lutym 2017 roku, otrzyma 200 tys. złotych.

Na początku czerwca 2017 roku wiceminister Bartosz Kownacki mówił w Radiu Zet, że są podstawy, by rodziny ofiar kierowały kolejne wnioski o odszkodowania, bo nieprawidłowości, które wyszły na jaw przy ekshumacjach „to jest naruszenie dóbr osobistych rodzin, pamięci po zmarłych”. OKO.press obiecuje, że sprawdzi w ilu wnioskach z tych, które wpłynęły do sądów w ostatnich dniach (a których akt jeszcze nie czytaliśmy), bliscy ofiar katastrofy powołują się na te słowa albo ból związany z ekshumacjami.

Ministerstwo przyznaje, że wypłaca odszkodowania w przedawnionych sprawach. I powtarza przytoczone przez nas uzasadnienie

MON przyznaje w swoim komunikacie, że wypłaca zadośćuczynienia także w sprawach, w których wnioski złożone zostały po terminie, a więc roszczenia się przedawniły. W artykule napisaliśmy, że resort nie podnosi w sądzie zarzutu przedawnienia spraw np. ze względu na wiek albo stan zdrowia bliskich ofiary katastrofy smoleńskiej. Takiego szczęścia nie mają inni obywatele, którzy procesują się ze Skarbem Państwa o wypłatę rozmaitych zadośćuczynień. Resort tłumaczy, że: "MON ma obowiązek ustalić czy w danej sprawie nie zachodzą takie okoliczności podmiotowe, które powodują, że ewentualny zarzut przedawnienia nie może być podniesiony jako kolidujący z normą art. 5 kodeksu cywilnego".

Przywoływaliśmy tę argumentację w tekście, wyjaśniając, że zgodnie z art. 5 kodeksu cywilnego „Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno - gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego”.

Resort twierdzi, że "w niektórych sprawach do ugody nie doszło właśnie dlatego, że MON stwierdził, że roszczenie uległo przedawnieniu". Być może tak było - ale nie zmienia to faktu, że w wielu innych sprawach, w których roszczenia były przedawnione, MON podpisał jednak ugody. Chętnie poznamy listę bliskich ofiar, którym zadośćuczynień nie wypłacono.

Resort twierdzi, że ugody zamykają drogę do dalszych roszczeń. Kłamie

MON zapewnia też, że zawierane obecnie ugody, zawierają klauzulę o zrzeczeniu się dalszych roszczeń przez rodziny ofiar katastrofy.

Tu ministerstwo - delikatnie mówiąc - mija się z prawdą. Ugody, które czytali w sądzie dziennikarze OKO.press, zarówno te zawarte w 2016 jak i w 2017 roku, nie zawierają klauzuli zrzeczenia się dalszych roszczeń w przyszłości.

Krewni zrzekają się jedynie odsetek liczonych od 2010 roku i zwrotu kosztów poniesionych na prowadzenie sprawy ugodowej w sądzie.

To oznacza, że jeśli pojawią się nowe okoliczności w przyszłości, będą mogli znowu wystąpić do MON z roszczeniami. A nowe okoliczności to m.in.: ekshumacje, nowe ustalenia śledztwa, które mogą „pogłębić traumę”, czy nowe orzecznictwo sądów, które mogą w przyszłości podnosić zadośćuczynienia za śmierć bliskich.

W dodatku zawierane ugody dotyczą tylko zadośćuczynienia za krzywdy niematerialne, czyli za ból po stracie bliskich. Nie zamyka to drogi do dochodzenia roszczeń za szkody materialne np. obniżenie stopy życiowej po śmierci członka rodziny. Krewni mogą domagać się też od MON rent.

Znamienne jest w tej sprawie, że resort Macierewicza, zgadzając się na ugody, przyjmuje, że za śmierć bliskich odpowiada państwo polskie (reprezentowane przez MON). Stoi to w sprzeczności z tezą lansowaną przez podkomisję smoleńską, którą powołał Macierewicz. Według niej winę za katastrofę ponoszą Rosjanie. A skoro tak - to do Rosji, a nie Polski powinni kierować roszczenia krewni ofiar.

Już wkrótce na portalu OKO.press kolejne publikacje o ugodach smoleńskich.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze