0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

Piotr Pacewicz, OKO.press: Kiedy rozmawialiśmy 17 listopada 2023 roku pani szanse, by zostać rzeczniczką praw dziecka, wydawały się prawie żadne. Faworytem był dr Konrad Ciesiołkiewicz. Decyzja większości sejmowej o pani nominacji to była sensacja. Pani też była zaskoczona?

Monika Horna-Cieślak, Rzeczniczka Praw Dziecka: I tak, i nie. Ostatnie wybory dały mi dużo nadziei, także jako kobiecie, że wyjdziemy z cienia, że dostaniemy w życiu publicznym to, na co zasługujemy. Chciałam więc doprowadzić do tego, żeby mówiło się odtąd o Rzeczniczce Praw Dziecka, kobiecie, która jest kompetentna, ma wiedzę i doświadczenie. I to się udało. Ale przede wszystkim chciałam dobra dzieci, bo tu nie chodzi o mnie, moja kariera adwokatki przynosi mi wielką satysfakcję.

Przeczytaj także:

,

Wygrała pani głosowanie w Sejmie, teraz Senat. Jak pani to przeżywa? Czy osoba publiczna może w Polsce przyznać się do radości?

Tak, może. Ja w ogóle jestem osobą radosną, ale wszystko to przeżywam też bardzo serio, bo objęcie takiego urzędu to wielka odpowiedzialność. Jestem w ogóle odpowiedzialną osobą, wiele rzeczy mam przemyślane, przedyskutowane z bliskimi i współpracownikami.

Ani przez chwilę nie czułam się sama. Te kilka dni przeżywałam razem z młodymi, z dziećmi i młodzieżą, z którymi współpracuję. Oni byli ze mną przez cały czas. I w komisji sejmowej, i na galerii.

Aleks z fundacji Autist Team, chłopak z neuroróżnorodnością, przeczytał nam to, co sobie zapisał w telefonie podczas mojego wystąpienia w komisji:

że dałam czadu i że to dało mu powera do życia i jeszcze dodało mu skrzydeł.

O to mi zawsze chodziło, o to mi chodzi, żeby włączać młode osoby wykluczane z różnych względów i żeby one dostały tego powera do życia, a nie siedziały zamknięte w domach, dlatego że nie ma dla nich miejsca w społeczeństwie.

Młodzi przeżywali to razem ze mną, każde z nas po swojemu, mieliśmy messengera, mieliśmy swoje narady, co tam jeszcze zrobić, co powiedzieć. Super, tak właśnie ma wyglądać mój urząd.

Miałam też wsparcie od przyjaciół, rodziców, od mojego męża, co też mi dało po raz setny pewność, że mam tylu pięknych ludzi wokół siebie, są dla mnie taką – nazwijmy to – skałą.

Wybór pełnej energii kobiety na ważne stanowisko daje nadzieję, że po 15 października nastąpi prawdziwa zmiana.

To już pana refleksja (śmiech). Ja też kładę akcent na kobiety, których głos przesądził przecież o wyniku wyborów. Ale także na młodych ludzi, którzy masowo poszli głosować, co było równie ważne.

Dla mnie to sygnał, że tę energię młodych trzeba zagospodarować, bo oni nam pokazali, że chcą decydować, że mają przemyślenia, że mają wizję. I to jest ten czas. Koniec z myśleniem, że młode osoby się nie liczą, albo co tam młodzi wiedzą. No nie. Ich obywatelskość wybrzmiała bardzo mocno.

Generalnie jestem optymistką. Żeby od tylu lat zajmować się takimi sprawami, przemocą wobec dzieci, krzywdą dzieci, wykorzystaniem seksualnym dzieci, musisz patrzeć optymistycznie na życie, musisz mieć nadzieję i w ten sposób szukać sensu swojej pracy. Nie możesz załamywać rąk, nawet jak sprawa jest bardzo trudna, i narzekać, że świat jest beznadziejny.

Nauczyłam się patrzeć na zasadzie, że świat naprawdę można zmienić, mimo tego, że jest tyle zła. Uczyłam się tego, pracując z osobami młodymi, także z pokrzywdzonymi, bo

to one nawet w dramatycznej sytuacji mają nadzieję, chcą mieć inne życie i w to wierzą, wierzą też, że mogę im pomóc.

Dlatego przychodzą i mówią, że cierpią, i szukają pomocy.

W mojej kancelarii, która działa od 2017 roku, kiedy zdałam egzamin zawodowy, ale już od 2014 roku jako aplikantka adwokacka występowałam na sali sądowej, nigdy nie reprezentuję osób dorosłych.

Prowadziłam setki spraw, dzieciom i młodym osobom udzieliłam tysięcy porad prawnych. To była moja lekcja, że świat może się zmienić w skali mikro, ale też w skali makro, kiedy pisaliśmy ustawę antyprzemocową 1.0 i 2.0 czy tzw. ustawę Kamilka z Częstochowy, kiedy razem z młodymi tworzyliśmy kampanie społeczne, kiedy szkoliłam pracowników wymiaru sprawiedliwości i instytucji pomocowych.

Teraz staje przed panią wyzwanie zmiany makro-makro.

Tak, ale to będzie kontynuacja, bo bycie rzecznikiem to wciąż bycie adwokatem, tyle że na dużą skalę. Konstytucja opisuje zadanie rzecznika jako ochronę interesów dziecka. Jako adwokaci jesteśmy nawet nazywani rzecznikami interesów osób, które reprezentujemy. Dlatego wejście w nową rolę jest dla mnie naturalne.

Art.72 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej

  1. Rzeczpospolita Polska zapewnia ochronę praw dziecka. Każdy ma prawo żądać od organów władzy publicznej ochrony dziecka przed przemocą, okrucieństwem, wyzyskiem i demoralizacją.
  2. Dziecko pozbawione opieki rodzicielskiej ma prawo do opieki i pomocy władz publicznych.
  3. W toku ustalania praw dziecka organy władzy publicznej oraz osoby odpowiedzialne za dziecko są obowiązane do wysłuchania i w miarę możliwości uwzględnienia zdania dziecka.
  4. Ustawa określa kompetencje i sposób powoływania Rzecznika Praw Dziecka.

Dzisiaj dziennikarz zapytał, że owszem, wszystko to pięknie brzmi, ale jak ja sobie wyobrażam konkretnie udział młodych w pracy RPD. Odpowiedziałam, że tak jak do tej pory. Od młodych ludzi dowiadywałam się, jakie mają problemy w szkole czy w rodzinie, z nimi pisałam ustawy, z nimi robiłam kampanie społeczne. I tak to będzie nadal wyglądać.

Ale chyba z dorosłymi też będzie pani współpracować?

W ostateczności (śmiech). Poważnie, liczę na duży zespół zatrudniony w urzędzie RPD. I na współpracę z rządem i parlamentem. Konieczne będzie współdziałania z ministerstwem edukacji w obronie praw ucznia, które są w Polsce łamane. W dyskusjach edukacyjnych organizacji społecznych pojawia się ten postulat.

Dostawałam sygnały, że dzieci są wręcz prześladowane przez szkołę na przykład za tzw. nieodpowiedni ubiór, choć prawo nie formułuje tu żadnych wymagań albo że zabierane są im telefony komórkowe. Do mojej kancelarii zgłaszali się rodzice i same dzieci z neuroróżnorodnością, które są karane za to, że są „niegrzeczne”.

Będziemy dalej walczyć o to, żeby system edukacji rozumiał i uwzględniał potrzeby dzieci z niepełnosprawnościami.

Jako adwokatka i aktywistka liczę też, co oczywiste, na współpracę z organizacjami pozarządowymi oraz ekspertkami i ekspertami.

Chcę zaprosić młodzieżowe organizacje, które bronią praw ucznia, w tym Stowarzyszenie Umarłych Statutów, w którym działają studenci, wcześniej jako uczniowie. Świetne rzeczy robią.

W adwokaturze warszawskiej sprawdzaliśmy niedawno szkolne statuty ze stołecznym Rzecznikiem Praw Ucznia. Tym wszystkim zajmie się mój urząd.

Bliska mi jest idea Kongresu Praw Dziecka oraz ustawy o prawach uczennic i uczniów.

Trzeba chronić młode osoby przed stresem wynikającym z nadmiernych, często absurdalnych wymagań szkolnych.

Na spotkania z ministrami czy do komisji sejmowych będę chodzić z młodymi ludźmi. Taki jest sens instytucji RPD. Razem będziemy przekonywać, młodzi będą mówić o swoich doświadczeniach, a ja będę tubą, żeby ich postulaty były usłyszane.

Zyskała pani nominację trzech partii prodemokratycznych, wyprzedzając trzech panów, w tym wydawało się pewnego faworyta Konrada Ciesiołkiewicza. Nie zatknęła się pani z niemiłymi komentarzami?

Nie, nie zetknęłam się. Nie miałam żadnego wpływu na tę decyzję. Deklarowałam już, że zapraszam swoich kontrkandydatów do współpracy, bo każdy z nich ma znaczący dorobek, każdego z nich szanuję.

W debacie o powołaniu RPD posłowie PiS próbowali podważyć pani kandydaturę, zwracając uwagę, że w odróżnieniu od Mikołaja Pawlaka nie zapowiada pani obrony praw zarodków.

Moją odpowiedzią jest pokazanie istoty urzędu RPD. Będzie sprawowany dla kogoś i w czyimś imieniu. Nie będę mówiła głosem żadnej partii czy ideologii. A nawet nie głosem własnych poglądów, tylko głosem osób młodych, tego, co powinni mieć, a nie mają – bezpieczeństwa, szacunku, swobody, radości dzieciństwa, prawa do ekspresji swoich przekonań i swojej tożsamości.

Raz jeszcze zacytuję art. 72 Konstytucję: „Dzieci mają prawo być wysłuchiwane, a ich opinie mają być brane pod uwagę”. Młodzi mogą wyjść protestować na ulice, ale teraz mają urząd, który właśnie do tego służy.

Ostatnie pięć lat to był czas rzecznika, który mówił językiem partii i swoich osobistych poglądów, ale w ten sposób naruszał istotę urzędu.

Poseł PiS twierdził, że nie odpowiedziała pani na jego pytanie o prawa zarodków. Rzecz jest o tyle uzasadniona, że w ustawie o rzeczniku praw dziecka jest definicja dziecka jako „istoty ludzkiej od poczęcia do pełnoletniości”, którą przyjął Sejm AWS i UW w 2000 roku.

Odpowiedziałam i będę tu konsekwentna jak jakaś zdarta płyta. Jako rzeczniczka praw dziecka nie mogę dzielić, nie wolno mi toczyć wojen ideologicznych. Muszę i chcę łączyć i mam przekonanie, że jeśli mamy patrzeć na ochronę dzieci, to będę reprezentować interesy dzieci, niezależnie od tego, czy chodzi o tęczowe piątki, czy o religijną procesję. Prawa są równe dla wszystkich grup. Mówiłam, że osoby LGBT są narażone w szkołach na dyskryminację, to także jest zadanie dla rzeczniczki.

A kwestie dotyczące ciąży, zarodków itd. znajdują miejsce w innych ustawach,

jak choćby w ustawie o in vitro z 2015 roku czy teraz o finansowaniu in vitro.

Jeszcze raz – to nie będzie urząd moich poglądów. Ja nikomu nie będę narzucać wartości, trybu życia, bo każde z nas ma prawo do swoich wyborów.

Przestańmy sobie w Polsce narzucać to, jak trzeba żyć.

Niestety, ludzie są do tego przyzwyczajeni i teraz oczekują ode mnie, że powiem, jak młodzi ludzie mają żyć. Nie będę się tak wypowiadać. To by zaprzeczało mojej wizji bycia rzeczniczką.

Czy w czasie tych kilku dni czegoś się Pani dowiedziała nowego?

Że jesteśmy tak spolaryzowanym społeczeństwem. I to mnie boli, smuci, że żyjemy każde w swojej bańce... Chciałabym, żebyśmy po prostu zaczęli rozmawiać. I mam nadzieję, że prawa dzieci, szanse i zagrożenia, jakie stoją przed młodymi ludźmi to tematy, które mają szansę łączyć. Wiem o tym, bo ustawa Kamilka z Częstochowy, czy tzw. ustawy antyprzemocowe 1.0 i 2.0, połączyły wszystkich w Sejmie.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze