0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Mieczyslaw Michalak / Agencja Wyborcza.plMieczyslaw Michalak ...

Rząd wciąż próbuje uspokoić dyskusję wokół wysokich cen biletów kolejowych, choć nadal nie daje konkretów dotyczących zapowiadanych obniżek. Jeśli wierzyć zapewnieniom premiera taniej będzie najpóźniej od marca. Nadal nie wiadomo jednak, w jaki sposób ekipa Mateusza Morawieckiego miałaby zrealizować ten scenariusz. Wiadomo, że rząd próbuje zrzucić pełną winę za podwyżki na kolejarzy.

Przypomnijmy: od 11 stycznia obowiązują nowe ceny biletów. Podwyżki wyniosły:

  • 17,8 proc. dla kategorii EIP (Pendolino);
  • 17,4 proc. dla kategorii EIC (ekspres);
  • Dla kategorii TLK/IC : 11,8 proc.

Dla przykładu: za Pendolino z Krakowa do Kołobrzegu przed podwyżką trzeba było zapłacić 225 zł w drugiej klasie i 344 zł w pierwszej. Po podwyżce: 264 zł i 404 zł.

Ceny biletów w dół na ciągu kilku tygodni?

„Poleciłem odpowiednim instytucjom, a w szczególności zarządowi PKP, poprzez Ministerstwo Aktywów Państwowych i Ministerstwo Infrastruktury przegląd wszelkich kosztów: procedury zakupowe, procedury operacyjne, po to, aby ta korporacja (PKP Intercity) mogła wypracować odpowiednie oszczędności i aby te oszczędności wraz z zastrzykiem z budżetu państwa jak najszybciej przełożyły się na znaczące obniżki cen biletów. Chcę, aby te obniżki były do takiego poziomu, jaki obowiązywał w 2022 roku" – mówił prezes rady ministrów.

Rządzący trzyma więc w tej sprawie spójną narrację. Wewnętrzne zmiany w PKP Intercity postulował też rzecznik rządu Piotr Müller. Według jego wypowiedzi, w pierwszym tygodniu lutego tematem oprócz premiera zajmował się też minister aktywów państwowych Jacek Sasin i szef resortu infrastruktury Andrzej Adamczyk.

„Co do konkluzji, jaki byłby zakres zmian cenowych, to uspokajam państwa, to będzie dosłownie w ciągu kilkudziesięciu godzin zakomunikowane" – mówił Müller. Po upływie dwóch dni nadal jednak nie wiemy, jak miałby wyglądać nowy cennik dalekobieżnego przewoźnika.

Nie będzie zerowego VAT-u, a zażegnanie kryzysu to sprawa kolejarzy

Jednocześnie Müller zapowiedział, że rząd nie sięgnie po jedyne narzędzie, którym mógłby bezpośrednio obniżyć ceny biletów. W ten sposób zadziałałyby zmiany w podatku VAT, którym obłożone są bilety kolejowe. Na wprowadzenie zerowej stawki VAT-u zdecydowała się ostatnio Finlandia. W Polsce nadal będzie wynosić ona 8 procent. Rząd i tak zrobił już dużo, by zapobiec wzrostom cen biletów – przekonywał w styczniu minister Adamczyk.

„Zdecydowaliśmy, że z rezerwy (...) dopłacimy do biletów 575 mln zł. Gdyby nie było takich działań wspierających, osłonowych, podwyżka nie wynosiłaby 12 proc., a około 50 proc.” – mówił szef resortu infrastruktury.

Przeczytaj także:

Wprowadzenia zerowej stawki VAT-u domagała się Lewica, proponując też zmniejszenie stawek opłat za dostęp do infrastruktury (czyli do torów i dworców) oraz zawieszenie opłaty mocowej, z której finansowane jest utrzymanie elektrowni i sieci energetycznych. Lewica zarzuca rządowi, że nie zrobił wystarczająco dużo, by zapobiec podwyżkom.

„Ministerstwo Infrastruktury budzi się teraz z zimowego snu. Ta powieść może wydawać się śmieszna, ale ona jest bardzo kosztowna dla pasażerów i pasażerów. Dlatego domagamy się natychmiastowego rozwiązania zarządu spółki, ale domagamy się także odpowiedzi na jedno kluczowe pytanie: kto odda polskim pasażerom pieniądze?” – mówiła posłanka Paulina Matysiak.

Ceny biletów nie biorą się znikąd – koszty kolei są wysokie

Branża od połowy 2022 roku zwracała uwagę na to, że bez odpowiedniej reakcji rządu podwyżki będą nieuniknione. Sektor postulował objęcie kolei tarczą energetyczną, dzięki czemu podwyżki cen energii byłyby mniej dotkliwe. Jednak finalnie taką pomoc otrzymały tylko koleje regionalne.

Eksperci organizacji branżowych apelowali między innymi o rezygnację z obciążenia sektora kolejowego kosztami uprawnień do emisji CO2 lub zapewnienie rekompensat. Zdaniem branży obniżyłoby to koszty energii o 11 proc. Jednocześnie już działa program Zielona Kolej, który zakłada, że do 2030 roku 85 proc. energii zużywanej na kolei będzie pochodziła z odnawialnych źródeł. Eksperci wskazywali też na absurdalnie wysokie stawki dostępu do torów.

„Spółka PKP Polskie Linie Kolejowe udostępnia przewoźnikom sieć torów o długości ok. 18,5 tys. km i za każde uruchomienie pociągu wystawia fakturę. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zarządza porównywalną siecią infrastrukturalną, ale 80 proc. jej długości jest darmowe. Tzw. e-TOLL, czyli System Poboru Opłat Elektronicznych, zarządzany obecnie przez Krajową Administrację Skarbową, obejmuje wybrane odcinki autostrad, dróg szybkiego ruchu i niektórych obwodnic miast. Ich lista pochodzi sprzed siedmiu lat i obejmuje 3,6 tys. km z prawie 18 tys. km” – tłumaczył portal Rynek Kolejowy.

Brak konkurencji ze szkodą dla pasażera

Podwyżki nie byłyby tak bolesne, gdyby na rynku kolejowym istniała zdrowa konkurencja – przekonują eksperci. W Polsce dostęp prywatnych przewoźników do torów jest mocno ograniczony. Starające się o uruchomienie własnych połączeń firmy zarzucają Urzędowi Transportu Kolejowego, że faworyzuje PKP Intercity i chroni państwowego przewoźnika przed pojawieniem się alternatyw dla jego oferty.

„Lecąc samolotem, mamy wybór pomiędzy przewoźnikami. Korzystamy często z wyszukiwarek, które pokazują, którą linią polecimy tanio, a którą drożej. Na kolei nie mamy takiego wyboru. Połączeń jest kilka, ale oferuje je jeden przewoźnik. Mówi się w Polsce, że jedno wielkie PKP, kolej narodowa, będzie najefektywniejsza. Ale nie myślimy już, że chcemy mieć jednego przewoźnika lotniczego czy taksówkowego” – mówił w podcaście Agaty Kowalskiej dr Jakub Majewski, prezes Fundacji ProKolej.

Minister Adamczyk próbował odpierać te zarzuty, pokazując, że prywatni przewoźnicy w niektórych przypadkach nie korzystają z przyznanego im dostępu do torów. Chodziło o dwie międzynarodowe trasy, na których kursować chciały czescy przewoźnicy – Leo Express i RegioJet. Międzynarodowa organizacja zrzeszająca prywatnych przewoźników ALLRAIL zwróciła jednak uwagę na długą listę odmów wydanych przez Urząd Transportu Kolejowego. Dotyczyły one wniosków o udostępnienie torów dla prywatnych, ale i samorządowych przewoźników.

Kryzys na kolei trwa więc od niemal miesiąca, a rząd nie dzieli się receptą na jego rozwiązanie. Trudno powiedzieć, dlaczego premier nie zdradza szczegółów planu, który miałby doprowadzić do obniżki cen w ciągu najbliższych tygodni. Być może odpowiedzi dostarczy zaplanowane na wtorek (07.02) posiedzenie sejmowej podkomisji ds. transportu kolejowego. Sytuację będą wyjaśniać szefowie resortów infrastruktury i aktywów państwowych oraz szefowie dwóch państwowych przewoźników – PKP Intercity i odpowiadającego za lokalne kursy Polregio.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze