0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Michal Ryniak / Agencja Wyborcza.plMichal Ryniak / Agen...

Co mówili? Jak głosowali? Gdzie manipulowali? O co się kłócili? Co sobotę rekapitulujemy dla państwa, czym próbowali mamić nas politycy w mijającym tygodniu.

Początek tygodnia upłynął pod znakiem zwierzeń prezydenta Andrzeja Dudy, który we wtorek 5 lipca obwieścił obywatelom, że niewesoła sytuacja gospodarcza w kraju i wysoka inflacja (15,6 proc. w czerwcu) również Dudę jako głowę państwa dotyka do żywego i wpływa na pogorszenie standardów życia:

"Moje wynagrodzenie też spada. To jest taka sama sytuacja, jak ma każdy z moich rodaków. Też mam kredyt, którego dotykają podwyżki stóp procentowych i muszę w związku z tym płacić dużo wyższe raty niż to miało miejsce jeszcze pół roku temu" - powiedział Duda, cytowany przez Polską Agencję Prasową.

Ubolewając nad smutną prozą życia prezydenta, przypomnijmy jednak podstawowe fakty:

  • Według oświadczenia majątkowego Andrzeja Dudy jego kredyt hipoteczny wynosi 487 tys. złotych, czyli jest o prawie 46 proc. wyższy niż przeciętna wartość kredytu hipotecznego w Polsce, która w 2021 roku wyniosła trochę ponad 334 tys. zł.
  • Jednocześnie jednak Duda w ubiegłym roku zarobił prawie 282 tys. zł brutto, czyli o 397 proc. więcej niż osoba zarabiająca w 2021 roku średnią krajową (w zaokrągleniu 71 tys. zł rocznie).

Nie od rzeczy jest więc wniosek, że wzrost cen i wyższe stopy procentowe przekładające się na wyższe raty kredytów, jednak nie dotykają prezydenta w podobny sposób "jak każdego z jego rodaków".

Grunt to optymizm! Nawet mimo przejściowych trudności

Wypowiedź Dudy jest również przykładem ciekawego fenomenu: wywodzący się z wyższych sfer populiści lubią pozować na ludzi wywodzących się z ludu w czasach względnej prosperity, natomiast w czasach kryzysu zdradzają swoje uprzywilejowanie.

Przyjrzyjmy się krótko uprzywilejowaniu prezydenta.

Większość błyskotliwej i pełnej sukcesów kariery politycznej Andrzeja Dudy upłynęła na budowaniu iluzji, że urzędujący prezydent jest z ludu i dla ludu: rozumie problemy zwykłych ludzi, z niejednego pieca chleb jadł, różne trudności pokonywał, aż wreszcie dotarł na szczyt, z wyżyn którego nieba ludowi przychyla.

To iluzja, bo jak wiadomo Duda nie jest przedstawicielem klasy ludowej z Podkarpacia, tylko synem krakowskiej, profesorskiej rodziny z odziedziczonym potężnym kapitałem kulturowym i siatką społecznych powiązań, które już na starcie sytuowały go na samej górze polskiej drabiny społecznej.

Uprzywilejowanie Dudy i zarazem nagłą utratę słuchu społecznego dobrze pokazuje kolejna wypowiedź prezydenta z tego tygodnia:

"Proszę, żebyście trochę zacisnęli zęby i byli optymistami. Nikt z nas się nie spodziewał, że to do nas przyjdzie"

- mówił Duda podczas spotkania z mieszkańcami Lipna.

To klasyczna gafa populisty z wyższych sfer: Andrzej Duda tak bardzo utożsamił się ze swoim wizerunkiem ludowego trybuna, aż zapomniał, że nie pochodzi z ludu, tylko z elit. Zapomniał, że to, co dla niego jest przejściowym problemem, który należy z optymizmem przeczekać, dla innych może być życiową katastrofą.

Dla klasy średniej w pierwszym pokoleniu, bez siatki bezpieczeństwa rodzinnego, bez odziedziczonego kapitału kulturowego i ekonomicznego, dla osób, którym wzrost cen i kredytów nie tylko skrajnie utrudnia życie tu i teraz, ale również odbiera aspiracje (np. dotyczące edukacji dzieci), słowa Dudy muszą brzmieć jak opowieści człowieka spektakularnie oderwanego od rzeczywistości.

Przeczytaj także:

Nieznośna lekkość optymizmu

Ale klasa średnia klasą średnią, grunt, że wezwania prezydenta Andrzeja Dudy posłuchali przedstawiciele szeroko rozumianego obozu Prawa i Sprawiedliwości, sprawującego władzę - przypomnijmy - w imieniu ludu i dla ludu. Konkretnie, daleko idący optymizm i dobre samopoczucie okazywali w ostatnim tygodniu:

W niedzielę 3 lipca premier Morawiecki pochwalił się modelową wręcz stabilnością polskiej gospodarki pod rządami jego gabinetu:

"Nie ma silnej armii bez silnej i stabilnej gospodarki. Naprawa finansów publicznych stworzyła możliwość zdecydowanej poprawie jakości polskiej armii".

W poniedziałek 4 lipca kolejny sukces szef rządu ogłosił w TVP Info:

"Po to jest też obniżka VAT do zera na żywność, żeby ta żywność była trochę tańsza. Ona jest dzisiaj trochę tańsza".

Co prawda z ostatniego "Indeksu cen w sklepach detalicznych" wynika, że w maju 2022 roku za żywność płaciliśmy w sklepach średnio o 17 proc. więcej niż rok wcześniej, zaś analitycy Allianz Trade spodziewają się, że w Polsce "może nastąpić największy w regionie wzrost cen żywności, a tym samym polskie gospodarstwa domowe najmocniej odczują wzrost inflacji", ale grunt, że u premiera jest taniej. Jako się rzekło, optymizm to podstawa.

Skoro zaś żywność jest trochę tańsza, choć płacimy za nią więcej, nic dziwnego, że Mateusz Morawiecki w sobotę 9 lipca zawitał w Myśliwcu na konkursie Polska Smakuje, gdzie optymizmem wręcz zarażał, również po angielsku:

"To co tutaj widzę, to jest coś przepięknego. Tyle polskiej tradycji, kolorów, kuchni - to jest coś pięknego. Jak patrzę na nasze wspaniałe panie z Kół Gospodyń Wiejskich to wiem, że jesteście takimi superwomen - Dziękuję Wam za to".

Najlepszy

Serce rośnie. Rośnie również, gdy słucha się prezesa NBP Adama Glapińskiego, który wg własnych słów jest najlepszym prezesem, ma najlepsze prognozy, a dzięki jego prognozom, prezesurze i polityce cała Polska jest po prostu najlepsza. Optymizmem prezes podzielił się z rodakami w piątek 8 lipca:

"Prognozy i przewidywania Narodowego Banku Polskiego okazały się z perspektywy dwóch lat, jak dzisiaj to możemy powiedzieć, najlepsze, najbliższe rzeczywistych wydarzeń ze wszystkich instytucji międzynarodowych i bankowych"

- powiedział Glapiński, który w styczniu 2022 roku prognozował, że inflacja osiągnie swój maksymalny poziom w czerwcu i wyniesie wówczas ponad 8 proc.

Oczywiście w tzw. międzyczasie Rosja zaatakowała Ukrainę, dezorganizując światowy ład gospodarczy oraz wywracając prognozy do góry nogami, natomiast pesymista po takim przestrzeleniu prognozy i tak stałby się mniej pewny siebie. Na szczęście prezes Glapiński jest optymistą, więc przedstawił kolejne, ekstremalnie wręcz precyzyjne, przewidywania:

"Inflacja zejdzie w przyszłym roku do poziomu gdzieś tak 6 proc., no 9 proc., powiedzmy, a wzrost PKB będzie ponad 2 proc., no może 1,5 proc. Zależy, czy tarcza antyinflacyjna będzie, czy nie będzie tarczy, no jak nie będzie tarczy, to 12 proc., jak będzie, to 9 proc., a na koniec roku 6 proc.". Jak dodał, kredytobiorcy dostali od rządu "wspaniały prezent", tj. wakacje kredytowe.

Stabilnie i optymistycznie jest również w rządzonym przez Julię Przyłębską Trybunale Konstytucyjnym, mimo że prawdopodobnie sam Władimir Putin zagiął na prezes Przyłębską parol. Oto z najnowszych przecieków rządowych maili wynika, że minister Michał Dworczyk konsultował z Przyłębską trzy sprawy w Trybunale, których opóźnienie oznaczało oszczędności kosztem najuboższych obywateli. A do tego Mariusz Muszyński z TK sugeruje już całkiem jawnie, że był naciskany w sprawach wymienionych w przecieku.

Ale choć sprawy te są trudne i bolesne, przejmowałby się nimi tylko pesymista. Natomiast Julia Przyłębska - w ślad za pozostałymi przedstawicielami elit władzy - jest optymistką, jest rozbawiona, a także bezkompromisowo idzie naprzód:

"To są totalne bzdury. Jesteśmy zmuszeni do mówienia o rzeczach, o których nie powinniśmy rozmawiać. Informowanie o tych mailach też jest dość zabawne (...) Absolutnie ataki mnie nie złamią. Mam nadzieję, że zdrowie mi dopisze. Tak jak zawsze mówię, każdy swój krzyż nosi, ja dostałam takie zadanie i zamierzam je wykonać do końca"

- mówi szefowa TK Jackowi Karnowskimi.

I my swoje zadanie wypełniliśmy dziś do końca. Optymistyczni. Z nadzieją i zaciśniętymi zębami ufnie spoglądając w przyszłość, bo gospodarka jest stabilna, ceny żywności spadają, prognozy są trafione w punkt, a sąd konstytucyjny działa jak w zegarku. A jak u Państwa? Te same fatamorgany?

;

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze