Wraz z ogłoszeniem nowych obostrzeń spodziewano się od Mateusza Morawieckiego wezwania do jedności. Zamiast tego premier zaatakował opozycję, media i obywateli. Walkę z wirusem zmienił w walkę polityczną. Boi się nastrojów społecznych?
Nowych przypadków zakażenia w czwartek 25 marca 2021: 34 151. To rekord, drugi dzień z rzędu. A będzie jeszcze gorzej.
Zmarło 520 osób.
Drugi dzień z rzędu liczba zmarłych jednego dnia przekroczyła pół tysiąca. Tutaj też będzie gorzej. To prosta konsekwencja wzrostu liczby hospitalizacji i pacjentów w ciężkim stanie, a szczyt jeszcze daleko przed nami. Zakażeni dziś, będą wymagali hospitalizacji za 7 - 10 dni.
W tak dramatycznym momencie premier Mateusz Morawiecki podczas konferencji prasowej z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim rozpoczął polityczną wojnę o epidemię.
Najpierw zgodnie z faktami przedstawił powagę sytuacji:
"Polska znajduje się w najtrudniejszym momencie pandemii od 13 miesięcy. Musimy to otwarcie przyznać. Zbliżamy się do granic wydolności służby zdrowia, jesteśmy o krok od przekroczenia granicy poza która nie będziemy w stanie leczyć pacjentów. To nie sprzęt jest wąskim gardłem, nie łóżka, tylko personel" - mówił Morawiecki.
„Nie ma już żadnych wątpliwości, że trzecia fala przewyższy drugą falą. Większa liczba zachorowań, ale i zdecydowanie większa liczba hospitalizacji, za co odpowiada mutacja brytyjska” – dodawał minister Niedzielski.
Ale wkrótce dominująca stała się opowieść polityczna. Na konferencji o nowych obostrzeniach Morawiecki atakował opozycję, media, demonstrujących obywateli, sugerując, że to właśnie wraże wobec rządu siły są odpowiedzialne za skalę trzeciej fali epidemii i konieczność wprowadzenia nowych ograniczeń.
Premier Morawiecki atak na opozycję ubrał w szatę apelu o jedność:
"Apeluję do opozycji. Jeżeli nie potraficie działać solidarnie, razem z rządem, to przynajmniej nie zaostrzajcie, nie zaogniajcie sytuacji. Nie można przeszkadzać dzisiaj lekarzom, nie można kpić z tego, że robimy szpitale tymczasowe, bo one dzisiaj ratują życia".
Za "wyśmiewanie szpitali tymczasowych" dostało się również nie wymienionym z nazwy mediom, Morawiecki nie wytłumaczył jednak, na czym owo "wyśmiewanie" miało polegać.
Media krytykowały głównie sytuację, w której szpitale tymczasowe stały puste, leżeli w nich tylko pacjenci z lekkimi objawami zakażenia, lub wskazywały możliwe błędy i zaniechania rządu.
"Plany stworzenia szpitali tymczasowych powinny powstać w miesiącach letnich i od razu powinna zostać uruchomiona procedura ich realizacji. Wtedy też należało rozpocząć szkolenia lekarzy i pielęgniarek w prawidłowym poruszaniu się w środowisku chorych zakaźnie, czy środowisku chorych w stanie ciężkim i krytycznym. Wtedy należało opracować systemy pracy i zasady współpracy dostosowane do posiadanych kadr medycznych. Właśnie w taki sposób działali zarządzający ochroną zdrowia w pandemii w większości pozostałych krajów Unii Europejskiej".
Morawiecki kilkukrotnie odnosił się też do pomysłów Platformy Obywatelskiej na system ochrony zdrowia.
Między innymi mówił tak: "Przypomnijmy sobie tylko, co opozycja w sytuacji służby zdrowia proponowała. Komercjalizację. Czy służba prywatna dzisiaj, wobec której mam jak najwyższy szacunek dzisiaj, czy służba prywatna ratuje? Czy ratuje zdrowie i życie pacjentów Covid-19? Czy słyszymy o tym, że jakieś wielkie szpitale prywatne są otwarte i zamieniane na Covid-19? Otóż nie".
O ile do idei komercjalizacji można mieć poważne merytoryczne uwagi, Morawiecki nie wyjaśnił, jak pomysły sprzed wielu lat mają się do przygotowania Polski na skutki epidemii koronawirusa w sytuacji już 6-letnich samodzielnych rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Od premiera dostało się też protestującym obywatelom.
"Każdy kto zachęca do nielegalnych zgromadzeń, odpowiada za zwiększoną liczbę zgonów” - stwierdził Morawiecki. Powołał się przy tym na bliżej niesprecyzowane badania z Niemiec.
Masowe zgromadzenia w obecnej sytuacji pandemicznej bez wątpienia są groźne, choć badania - pisaliśmy o nich w OKO.press - nie wskazują jednoznacznie, że mają wpływ na znaczący wzrost zachorowań i zgonów. Jednak Morawiecki nie wyjaśnił, skąd ta tyrada w sytuacji, gdy w Polsce nie odbywają się obecnie tłumne protesty. Powstało wrażenie, że było to zdanie przeznaczone dla jednego słuchacza: Jarosława Kaczyńskiego, który mówił jesienią w Sejmie, że opozycja ma krew na rękach.
Nie dowiedzieliśmy się również, dlaczego śmiertelnie groźne są zgromadzenia na wolnym powietrzu, a msze w kościołach, które pozostaną otwarte na czas Wielkanocy, już nie.
Powody rozpoczęcia gry w zrzucanie winy na przeciwników politycznych stają się jaśniejsze, gdy spojrzymy na wynik sondażu Kantar dla OKO.press i "Gazety Wyborczej". Tydzień temu (badanie przeprowadzone metodą telefoniczną w dniach 17-18 marca) zapytaliśmy Polaków:
Rząd wprowadził kolejne obostrzenia w związku z epidemią. Czy Pana(i) zdaniem w obecnej sytuacji jest ich...
Ankietowani odnosili się wtedy jeszcze do łagodniejszej formy obostrzeń, a i tak ich akceptacja dzieliła badanych - 38 proc. uważało, że restrykcji jest za dużo, tylko 18 proc., że za mało. Na zbyt wielką liczbę obostrzeń narzekało też m.in. 20 proc. wyborców PiS. Po zaostrzeniu restrykcji od soboty 27 marca ta proporcja zapewne zmieni się jeszcze mocniej na korzyść grupy, która źle ocenia wprowadzone ograniczenia.
Również inne badania, m.in. IBRiS-u, pokazują, że Polacy są coraz bardziej zmęczeni pandemią: wg nich aż 66 proc. Polaków uważa, że nadszedł już czas, byśmy wrócili do normalnego życia, 58 proc. jest zmęczona obostrzeniami, a połowa obawia się o swoją sytuację finansową.
Stąd silna pokusa polityczna w obozie władzy, by gniewem społecznym "podzielić się" z opozycją. Ale skutki epidemiczne mogą być katastrofalne: im bardziej kwestia przestrzegania zasad stanie się deklaracją poparcia lub sprzeciwu wobec władzy, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że obywatele będą się stosować do nowych reguł.
Między innymi dlatego rządzący zazwyczaj w takich sytuacjach odwołują się do poczucia wspólnoty i wartości wykraczającej poza poparcie dla takich czy innych partii: narodu, patriotyzmu, przyszłości. PiS wybrał inną ścieżkę.
Minister Niedzielski pytany był przez dziennikarzy o to, czy pozostawienie kościołów otwartych nie jest niesprawiedliwym traktowaniem w obliczu zamknięcia wielu innych branż i miejsc.
„Najważniejsze jest przestrzeganie reguł. Strona kościelna zobowiązała się do egzekwowania i wspierania przestrzegania zasad bezpieczeństwa. Te regulacje mogą być wprowadzone w dialogu i nie ma tutaj elementu dyskryminowania, czy różnicowania różnych podmiotów” – odpowiedział szef resortu zdrowia.
Nawoływał także do spędzania świąt w wąskim gronie domowników. Przypomniał o limitach zgromadzeń wynoszących pięć osób, do których nie wliczają się osoby zaszczepione.
„Widzimy cały czas, że miejsce pracy jest jednym z głównych miejsc, gdzie wybuchają ogniska zakażeń. Dlatego rekomendujemy przejście na pracę zdalną” – dodawał.
Rząd nie zdecydował się wprowadzić zakazu przemieszczania się, o czym spekulowały jakiś czas media. Zdementował także pogłoski o planowanych obostrzeniach w kwestii wyjazdów zagranicznych. Zapytany o wycieczki Polaków na Zanzibar – wyspę, gdzie nie wymaga się żadnych badań na koronawirusa, skomentował, że jest to „głęboko ryzykowne i niestosowne”. „Mogę apelować o postawę solidarności i fair play” – stwierdził.
Na szczęście są też dobre wiadomości. Znów rośnie tempo szczepień.
Wraz ze zwiększonymi dostawami szczepionek coraz większa jest szansa, że powrót do względnej normalności to kwestia najdalej kilku miesięcy. Nawet jeśli szybko nie osiągniemy pełnej odporności zbiorowej, to już wkrótce liczba zaszczepionych i osób, które przeszły zakażenie, będzie na tyle znacząca, by stanowić mocną barierę przed kolejnymi, dużymi falami zakażeń.
Władza
Zdrowie
Mateusz Morawiecki
Adam Niedzielski
Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
Ministerstwo Zdrowia
Epidemia COVID-19
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze