0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Od samego początku pandemii SARS-CoV-2 rządzący popełniali wiele błędów. Nie to, że nie docenili – wręcz zbagatelizowali zbliżające się zagrożenie. Nie zabezpieczyli na czas środków ochrony osobistej. Nie wyciągnęli żadnych wniosków z dramatu toczącego się w szpitalach północnych regionów Włoch, w Hiszpanii, a nieco później na obszarze Stanów Zjednoczonych Ameryki. Nie mieli chęci i umiejętności słuchania tych, którzy wiedzieli i swoją wiedzą chcieli się dzielić.

Bez względu na poziom, na którym decyzje były podejmowane: premier, Ministerstwo Zdrowia, wojewodowie, dominowały - brak działań zgodnych z zasadami zarządzania kryzysem i niedostatki w umiejętnościach ograniczania ryzyka szerzenia się zakażenia. I to charakterystyczne dla Zjednoczonej Prawicy przeświadczenie, że „moja jest tylko racja, i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza” (z filmu „Dzień świra”).

Przeczytaj także:

W czerwcu i lipcu, kładąc na szali zdrowie i życie Polek i Polaków, wybrano polityczne igrzyska. Letnie miesiące pandemijnej „flauty” nie zostały właściwie wykorzystane. W ogóle nie zostały wykorzystane. Minister Szumowski dopiero w lipcu 2020 roku powołał zespół do spraw opracowania strategii walki z epidemią COVID-19. Odchodząc ze stanowiska 18 sierpnia poinformował, że resort opracował nową strategię walki z koronawirusem, który to dokument pozostawia następcy.

Zamiast latem, w listopadzie

Strategia okazała się być kwintesencją niekompetencji osób, które z racji pełnionych funkcji powinny być kompetentne. Zlikwidowanie w połowie województw szpitali jednoimiennych, wprowadzenie do wszystkich szpitali powiatowych wirusa przez obowiązek tworzenia tam izolatek i przyjmowania potencjalnych chorych na czas potwierdzenia lub wykluczenia rozpoznania COVID-19, czy wprowadzenie do POZ chorych z niepełnoobjawowym COVID-19 (obowiązek osobistego badania fizykalnego osoby, u której nie występują wszystkie cztery objawy choroby) przed zleceniem testu potwierdzającego COVID-19, to tylko te najciekawsze przykłady.

O planach sensownego zapewnienia dodatkowych miejsc do leczenia chorych COVID-19 w formie szpitali tymczasowych wspomina dopiera wersja 3.0 „Strategii walki z pandemią COVID 19 – jesień 2020” opublikowana 3 listopada 2020 roku. Napisano w niej o konieczności „przygotowania rozwiązań szczególnych jakimi są tzw. szpitale tymczasowe, organizowane ad hoc w budynkach użyteczności publicznej zapewniających warunki lokalowe niezbędne do zapewnienia miejsca i opieki nad pacjentem, w tym umożliwiające natychmiastowe zapewnienie wymaganej terapii zaawansowanej – planowane przy zbliżaniu się do 20 000 zakażeń dziennie. Uruchamiane sukcesywnie w zależności od sytuacji epidemicznej w poszczególnych województwach. Wczesne utworzenie takich punktów opieki medycznej pozwala elastycznie reagować na gwałtowny wzrost liczby osób wymagających hospitalizacji, zwłaszcza z izolacji domowej. Przewidywanymi lokalizacjami mogącymi wymagać wsparcia szpitali tymczasowych są duże miasta i aglomeracje. Zgodnie z poleceniem Prezesa Rady Ministrów w proces organizacji szpitali tymczasowych w poszczególnych województwach zaangażowane zostały spółki Skarbu Państwa”.

Kilka dni wcześniej, 27 października 2020 roku, zostały opublikowane „Ogólne wytyczne w zakresie przygotowania i uruchomienia szpitali tymczasowych w obiektach wielofunkcyjnych: arenach, stadionach, centrach kongresowych, centrach wystawienniczo-targowych, w związku z pogarszaniem się sytuacji epidemicznej wirusa SARS-CoV-2 w Polsce, na przykładzie doświadczeń organizacji placówki na terenie Stadionu PGE Narodowy w Warszawie”. Był to pierwszy dokument, w oparciu o który mogły zacząć toczyć się rozmowy na temat stworzenia kolejnych szpitali tymczasowych. Ten na terenie Stadionu PGE Narodowy otwarto 29 października, czyli w dniu, w którym po raz pierwszy w trakcie pandemii SARS-CoV-2 dobowa liczba nowych zakażeń w Polsce przekroczyła granicę 20 tysięcy.

Narodowy i inne przypadki

Na podstawie wytycznych tworzenia szpitala tymczasowego na terenie Stadionu PGE Narodowego wszyscy wojewodowie podejmowali decyzje o lokalizacji szpitali tymczasowych. Przeważnie wskazywane były obiekty wielofunkcyjne, takie jak hale widowiskowo-sportowe, centra kongresowe, czy centra targowo-wystawiennicze. Można dyskutować, czy wybór obiektów wielofunkcyjnych był właściwy, kiedy trzeba było podjąć decyzję o wydaniu dziesiątków milionów złotych. Na pewno był najprostszy w wykonaniu. Uwzględniając wszelkie niedostatki w ochronie zdrowia był też prostszy, jeśli chodzi o zapewnienie kadr.

Można było dokonać innych wyborów, czego przykładem jest np. zlokalizowanie szpitala tymczasowego w Szczecinie na trzech piętrach należącego do Szpitala Klinicznego nr 2.budynku będącego w stanie surowym. Pandemia minie, a wydane pieniądze pozostaną w wykończonym i wyposażonym budynku.

Byli też tacy wojewodowie, którzy szpital tymczasowy ulokowali w szpitalu już istniejącym. Taki wybór pozwolił na istotne ograniczenie kosztów utworzenia czy dostosowania, ale na mieszkańców województwa sprowadził zagrożenie dalszym pogorszeniem dostępności do leczenia wielospecjalistycznego chorych bez COVID-19. Przykładem jest Kraków i wybór szpitala uniwersyteckiego z centrum urazowym, centrum udarowym i innymi kluczowymi jednostkami.

Gdyby nie profesjonalne zarządzanie i kluczowe decyzje menadżerskie, Kraków pozostałby bez skutecznego zabezpieczenia wielospecjalistycznego dla ciężko chorych w wielu dziedzinach medycznych.

Taki los dotknął np. Poznań w chwili wskazania wielospecjalistycznego szpitala miejskiego jako szpitala jednoimiennego. Funkcjonujące tam wcześniej centrum urazowe przestało działać ze szkodą dla chorych z ciężkimi obrażeniami ciała. Z konieczności zawieszonych musiało zostać wiele innych medycznych działalności. Czy po utworzeniu w Poznaniu szpitala tymczasowego dostęp do leczenia wielospecjalistycznego uległ poprawie?

Chyba jeszcze nie, chociaż nie dowiadujemy się tego od samego wojewody wielkopolskiego, który na pytania zadane przez posłankę Hannę Gil-Piątek ze Stowarzyszenia Polska 2050: czy szpital tymczasowy funkcjonuje, ilu osobom do tej pory udzielił medycznej pomocy i ilu pracowników ochrony zdrowia zostało w nim zatrudnionych, w swoim piśmie z dnia 20 stycznia odmówił odpowiedzi, wskazując inny podmiot jako posiadający tę wiedzę. Z odpowiedzi tej wynika jedynie, że do 20 stycznia na utworzenie szpitala tymczasowego na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich wydanych zostało 27 mln PLN. Przykre, jeżeli funkcjonariuszowi publicznemu brak odwagi na zderzenie się z teraźniejszością. W wiadomości ogłoszonej na stronie internetowej Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu 29 stycznia zostaliśmy poinformowani, że dopiero od 1 lutego szpital tymczasowy na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich będzie mógł przyjmować pacjentów z COVID-19.

Dodatkowym wzbudzającym zainteresowanie elementem całej tej niezrozumiałej gospodarki finansami publicznymi są kolejne koszty związane z obowiązkiem doprowadzenia wynajmowanych lokalizacji do pierwotnego stanu. O ile w przypadku lokali wielkopowierzchniowych koszty te są możliwe do akceptacji (poza ich wysokością od 0,8 do 3,0 mln PLN), to istnienie tych kosztów w przypadku dostosowywania, czy prowadzenia prac wykończeniowych jednostek szpitalnych zastanawia. W przypadku Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Zielonej Górze to koszty 1,42 mln PLN, w Szczecinie (SPSK nr 2) – 542 tys. PLN, a w Rzeszowie (Szpital MSWiA) – 850 tyś. PLN. Wysokość tych kosztów powinna zostać wyjaśniona i uzasadniona.

SSP tworzą szpitale tymczasowe na potęgę

Wreszcie na koniec pozostawiłem kwestię szpitali tymczasowych, których polecenie realizacji otrzymały spółki skarbu państwa. Dane, które tu przedstawiam, pochodzą z odpowiedzi Zbigniewa Gryglasa, podsekretarza stanu w Ministerstwie Aktywów Państwowych na interpelacje poselskie Hanny Gil-Piątek (Stowarzyszenie Polska 2050). Z tych odpowiedzi wynika, że z 15 zaplanowanych lokalizacji realizowanych jest 11. Tworzenie pozostałych czterech szpitali tymczasowych zakończyło się na etapie prac projektowych, musiały zatem zostać poniesione przynajmniej koszty projektowe. Tych danych w odpowiedziach brak.

Z odpowiedzi ministra Gryglasa wynika natomiast, że „w szybkim tempie uruchomiono szpitale: (1) w Wałbrzychu, w dniu 27 listopada 2020 r., utworzony przez KGHM Polska Miedź S.A., (2) w Płocku, w dniu 1 grudnia 2020 r., utworzony przez PKN Orlen S.A., (3) w Siedlcach, w dniu 7 grudnia 2020 r., utworzony przez Bank Gospodarstwa Krajowego, oraz (4) w Krynicy-Zdroju, w dniu 18 listopada 2020 r., utworzony przez TAURON Polska Energia S.A., które obecnie aktywnie funkcjonują w krajowym systemie opieki zdrowotnej w zakresie hospitalizacji pacjentów chorych na COVID-19. Ponadto ukończono również szpitale, które obecnie zachowują status pasywnych, to znaczy są w stałej gotowości do uruchomienia działalności leczniczej w przypadku pogorszenia sytuacji epidemicznej w kraju: (1) w Pyrzowicach, gotowy od dnia 30 listopada 2020 r., utworzony przez Węglokoks S.A, oraz (2) w Ostrołęce, gotowy od dnia 20 grudnia 2020 r., utworzony przez PKN Orlen S.A. Nie są one obsadzone personelem, by bez potrzeby nie generować dodatkowych kosztów. Utworzenie kolejnych szpitali tymczasowych przewiduje się w krótkim czasie, ze względu na znaczny stopień zaawansowania prac przy ich organizacji. Wszystkie te obiekty będą stanowić rezerwę szpitalną w danych województwach, gotową do niezwłocznego uruchomienia w razie potrzeby”.

Spośród wymienionych jednostek znane są jedynie koszty poniesione w związku z utworzeniem szpitala w Wałbrzychu: 233,5 tys. PLN. Posiadane dane pokazują jednak też, że w grupie wymienionych czterech już działających, lub dwóch gotowych do uruchomienia szpitali nie ma kolejnych dwóch, na które poniesione zostały koszty w wysokości 25 milionów PLN (Tarnów PKOBP – 20,13 mln i Radziejów PGZbr – 4,87 mln PLN).

Wirtualne łóżka, wirus we wszystkich szpitalach

Jedno jest pewne – plany stworzenia szpitali tymczasowych powinny powstać w miesiącach letnich i od razu powinna zostać uruchomiona procedura ich realizacji. Wtedy też należało rozpocząć szkolenia lekarzy i pielęgniarek w prawidłowym poruszaniu się w środowisku chorych zakaźnie, czy środowisku chorych w stanie ciężkim i krytycznym. Wtedy należało opracować systemy pracy i zasady współpracy dostosowane do posiadanych kadr medycznych.

Właśnie w taki sposób działali zarządzający ochroną zdrowia w pandemii w większości pozostałych krajów Unii Europejskiej.

Gdy jesienią pandemia zaczęła szaleć, szpitali tymczasowych nie było. Ten w Szczecinie pierwszych chorych przyjął dopiero 23 grudnia 2020, gdy wielu z mieszkańców województwa zachodniopomorskiego z powodu COVID-19 i przez COVID-19 zdążyło umrzeć.

To zarządzający pandemią - brakiem decyzji o tworzeniu i szerokim uruchamianiu szpitali tymczasowych i jednocześnie gwałtownymi decyzjami zamykającymi kolejne oddziały szpitalne, które z dnia na dzień, technicznie nieprzygotowane przemianowywano na oddziały kowidowe - odpowiadają za wprowadzenie wirusa po kolei do wszystkich polskich szpitali.

Zresztą przez długi czas przeciwpandemiczne działania rządzących w zasadzie ograniczały się uruchamiania przez wojewodów kolejnych wirtualnych łóżek i oddziałów kowidowych. Nawet gdy w Warszawie w trakcie kolejnej konferencji prasowej został oficjalnie uruchomiony szpital tymczasowy ma Stadionie Narodowym, przy wzrastającej liczbie ciężko chorych na COVID-19 i pomimo ogromnych kolejek karetek przed wszystkimi warszawskimi (plus okolice) szpitalami nie tylko „kowidowymi”, szpital na Narodowym przez jeszcze kilka dni chorych nie przyjmował. Premier szpital uroczyście otworzył, a wojewoda mazowiecki w tym samym czasie słał polecenia blokowania kolejnych łóżek w zwykłych szpitalach na potrzeby chorych COVID-19. Gdy do sieci trafiło nagranie z hotelu, w którym mieszkają zatrudnieni w szpitalu na Narodowym, przyjęto do niego kilku pierwszych skąpoobjawowych chorych. Nie bez kozery od razu otrzymał łatkę niezwykle kosztownego „Narodowego Izolatorium”.

Spośród wszystkich zaplanowanych szpitali tymczasowych jedynie kilka spełnia swoje funkcje: Szczecin, Kraków, Nidzica, Katowice, Białystok i Rzeszów. Pozostałe szpitale tymczasowe pełnią funkcje najdroższych na świecie punktów szczepień: Szpital Narodowy, Hala EXPO w Krakowie za 35 mln, hala MTP w Poznaniu za 27 mln, hala w Białymstoku za 14 mln, Netto Arena w Szczecinie za 13 mln PLN, albo pomimo poniesionych ogromnych kosztów nie pełnią funkcji żadnych. W Szczecinie oficjalnie się mówi, że szanse na uruchomienie dla chorych Netto Areny są mniej niż minimalne, ale ponad 13 mln PLN na dostosowanie lokalu już wydano. Na budowę i wyposażenie szpitali tymczasowych zarezerwowano ponad 600 mln PLN i większość z tych pieniędzy wydano. Wciąż znaczna część szpitali tymczasowych nie przyjmuje i nie leczy chorych z COVID-19. Środki publiczne wylano w piach.

Strach przed trzecią falą, czy chodzi o pieniądze?

Strach przed trzecią fazą pandemii powoduje, że wojewodowie nie posiadając gotowych do działania szpitali tymczasowych wciąż nie chcą zamykać kolejnych oddziałów „kowidowych”, żeby możliwe było przywrócenie ich pierwotnych zadań. W dalszym ciągu nie ma gdzie leczyć chorych z innymi schorzeniami, bez COVID-19. W dalszym ciągu chorzy bez COVID-19 z umierają z niedodiagnozowania i niedoleczenia.

W Szczecinie mamy trzy oddziały neurologiczne. Dwa w szpitalach „kowidowych”, niemal puste, po kilku leczonych chorych oraz jeden oddział „niekowidowy” z obłożeniem wszystkich sal, całych korytarzy, z przejmowaniem kolejnych sal chorych na terenach kolejnych klinik (to z kolei ogranicza dostępność dla chorych tych innych klinik), z personelem lekarskim, pielęgniarskim i wspomagającym na skraju wycieńczenia. W tak ekstremalnych warunkach od kilku miesięcy funkcjonuje jedyna „niekowidowa” neurologia dla większości obszaru województwa zachodniopomorskiego i jedyna z możliwością zabiegowego udrażniania naczyń mózgowych. Pomimo monitów nie zapada decyzja o uwolnieniu drugiego oddziału neurologicznego. Program odbudowy zdrowia po COVID-19 w pełnej krasie.

W tym samym czasie mamy gotowe szpitale tymczasowe, które nie przyjmują chorych. Z punktu widzenia braku dostępu chorych bez COVID-19 do szpitalnej opieki medycznej, marnotrawstwo publicznych środków finansowych jest przeogromne.

Oprócz wspomnianej już kwoty 600 mln, którą wydano na stworzenie szpitali tymczasowych, za każde zgłoszone łóżko w szpitalu tymczasowym oraz w szpitalu „kowidowym”, bez względu na to, czy jest wolne, czy zajęte, państwo płaci za każdą kolejną dobę. Jeżeli łóżko jest wolne, za tzw. gotowość tego łóżka do przyjęcia chorego szpital otrzymuje za łóżko zwykłe 822,43 PLN za każdą dobę i 3773,70 PLN za każdą dobę za łóżko respiratorowe, wreszcie 18 299 PLN za każdą dobę za gotowość do pracy izby przyjęć. Gdy na wymienionych łóżkach leżą chorzy, stawki za leczenie są o kilkaset złotych wyższe. Dodatkowo cały personel zatrudniony w szpitalach tymczasowych i „kowidowych” otrzymuje pensje w wysokości 200 proc. wynegocjowanej stawki brutto w umowie o pracę lub częściej umowie cywilno-prawnej.

To wciąż nie jest koniec wydawania środków publicznych w związku z COVID-19. Każdy oddział „kowidowy” w szpitalu zwykłym (nie tymczasowym) również dostaje za każdy dzień 717 PLN za gotowość każdego łóżka do przyjęcia i leczenia chorych. W przypadku łóżka respiratorowego ta gotowość to 3773,70 PLN za każdy dzień bez pacjenta na łóżku. Każdy chory leczony na łóżku respiratorowym, oprócz wskazanej stawki za gotowość za każdą dobę jest dodatkowo finansowany kwotą zależną od stopnia ciężkości stanu chorego od 919 do 5298 PLN. Daje to stawki od 7,5 do 9 tys. PLN za każdą dobę leczenia chorego wentylowanego respiratorem. I znowu, ponieważ w szpitalu są chorzy COVID-19, większość pracowników (nie tylko ci z oddziału „kowidowego”) nabywa prawo do specjalnego sposobu wynagradzania – tak niejasne są przepisy.

Paradoksalnie może się wydawać, że nie wszyscy dyrektorzy szpitali z oddziałami „kowidowymi” są zainteresowani zlikwidowaniem u nich takiego oddziału. Właśnie z powodu płacenia za dobogotowość każdego dnia za każde puste łóżko. Może właśnie dlatego w Szczecinie wciąż działa tylko jeden oddział neurologii. Niedawno w onet.pl napisano, że na Pomorzu jest ponad 800 wolnych łóżek dla chorych z COVID-19, a jednocześnie pacjenci internistyczni (bez COVID-19) mają problem w znalezieniu dla siebie miejsca do leczenia.

Czy problem szpitali tymczasowych da się jakoś podsumować? Koszt jednego uratowanego zdrowia, jednego uratowanego życia, lub podjęcia próby ratowania tego zdrowia i życia przez szpitale tymczasowe jest niebotyczny. Liczba osób, którym we wszystkich szpitalach tymczasowych do dnia 19 stycznia udzielono pomocy nie przekroczyła 2000, a poniesione do tego dnia koszty przekraczają 600 mln PLN. Opiekę nad chorymi najtrudniejszymi, czyli tymi, którzy wymagają prowadzenia technik intensywnej terapii zgłasza tylko kilka jednostek tymczasowych. Pozostałe co najwyżej leczą tlenem. Funkcjonowanie szpitali tymczasowych na danym terenie nie skutkowało wyraźną poprawą w dostępie do łóżek dla chorych bez COVID-19. Wreszcie z biznesowego punktu widzenia cały ten program musi zostać poddany wnikliwej prawnej weryfikacji. Począwszy od podstawy prawnej utworzenia i finansowania szpitali tymczasowych, przez negocjowanie umów, sposób wyłaniania wykonawców i ocenę organizacji świadczonych usług. Najwyższa Izba Kontroli będzie miała z tym projektem wiele pracy.

;
Na zdjęciu Cezary Pakulski
Cezary Pakulski

Dr hab. n. med., lekarz anestezjolog, intensywista, medyk ratunkowy. Od roku 2020 członek zespołu medycznego, a następnie Kolegium Ekspertów w Instytucie Strategie 2050. Współautor kilkunastu analiz programowych, które tematycznie obejmują spektrum całego systemu ochrony zdrowia. Obecnie sędzia w Sądzie Lekarskim Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie. W latach 2019 i 2023 kandydat w wyborach do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej IX i X kadencji.

Komentarze