„Dowodów na to, że Jan Paweł II podejmował walkę z niegodziwościami, także w Kościele, jest mnóstwo. Dowody na to, że czyny takie ignorował, są żadne, albo bardzo, bardzo wątpliwe" – mówi Mateusz Morawiecki w nowym spocie w obronie papieża. Obydwa zdania są nieprawdziwe
„Jeżeli jako chrześcijanie nie staniemy w obronie pamięci naszego wielkiego rodaka z Wadowic, to nasze sumienia pokryje gruba warstwa znieczulicy (...) Staję dziś w obronie naszego kochanego papieża, bo jak zdecydowana większość moich rodaków wiem, że Janowi Pawłowi II zawdzięczamy, jako naród, bardzo, bardzo wiele. Być może zawdzięczamy wszystko".
Te słowa powiedział dziś arcybiskup? Pudło. Ich autorem jest Mateusz Morawiecki, osoba świecka. Choć pomylić się nietrudno, bo
premier w nowym spocie mówi językiem kościelnego hierarchy, pokroju husarzy w purpurze – Marka Jędraszewskiego albo Sławoja Leszka Głodzia.
Spot to odpowiedź na reportaż TVN24 pt. „Franciszkańska 3", który pokazuje, że Karol Wojtyła – jeszcze jako krakowski biskup – chronił sprawców przestępstw seksualnych. W reakcji na materiał TVN i książkę holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka na ten sam temat, politycy Zjednoczonej Prawicy i PSL-u ruszyli do obrony papieża.
Jednak Morawiecki przebił ich wszystkich. Raz, że do obrony papieża wzywa premier rządu świeckiego (?) państwa, dwa – w jego patetycznym i agresywnym spocie nie ma miejsca na żadne szarości. Każdy, kto krytykuje Jana Pawła II, stoi tam, gdzie stało SB.
Mało tego, Morawiecki zestawia „cywilizacyjną wojnę", czyli krytykę papieża, z wojną w Ukrainie.
Nie ma też problemu, żeby w imię swojej krucjaty mówić zwyczajną nieprawdę.
Zostawiając już ton premiera i skandaliczne porównanie do wojny w Ukrainie, skupmy się na kilku zdaniach, w których premier ocenił działania Jana Pawła II dotyczące problemu pedofilii w Kościele.
Dowodów na to, że Jan Paweł II podejmował walkę z niegodziwościami, także w Kościele, jest mnóstwo. Dowody na to, że czyny takie świadomie ignorował, są żadne, albo bardzo, bardzo wątpliwe.
Premier dodaje również, że w papieża „uderza się na przykład zeznaniami donosiciela bezpieki, zeznaniami ubeka sprzed kilkudziesięciu lat". To jasne odniesienie do reportażu TVN24 „Franciszkańska 3", w którym opisano wydarzenia z lat 1964-1978, kiedy Karol Wojtyła, jako arcybiskup, a potem kardynał, stał na czele archidiecezji krakowskiej.
Czy, tak jak mówi premier, dowody jego winy są „żadne, albo bardzo, bardzo wątpliwe" i opierają się na zeznaniu ubeka?
Nie. Marcin Gutowski z TVN24 oraz autor książki Ekke Overbeek przygotowywali swoje materiały przez wiele miesięcy. Ich źródłem nie były zeznania jednego ubeka. Dziennikarze:
Wreszcie, nie bez znaczenia jest fakt, że krakowska kuria strzeże dziś pilnie swoich archiwów. Gdyby dopuściła do nich niezależnych badaczy i dziennikarzy, moglibyśmy poznać dużo więcej informacji świadczących na korzyść lub na niekorzyść Wojtyły.
Przejdźmy do głównych zarzutów TVN-u i Overbeeka. Na podstawie ich ustaleń można stwierdzić, że w przypadku co najmniej dwóch księży Karol Wojtyła dopuścił się tuszowania – jakbyśmy dzisiaj powiedzieli – ich przestępstw. Trzeciego księdza pedofila potraktował wyjątkowo łagodnie.
Pierwszy to ks. Bolesław Saduś, serdeczny znajomy Wojtyły i współpracownik SB.
Jak wynika z akt SB, w 1972 „ks. Saduś dostał ustne wypowiedzenie od kard. Karola Wojtyły z funkcji proboszcza parafii św. Floriana. W kurii istnieje obawa, że nie da się ukryć skandalu, jaki ks. Saduś wywołał swoim zachowaniem się. Okazało się, że zdemoralizował wielu młodych chłopców, których wykorzystywał do spraw seksualnych. Ostatnio np. ks. Saduś jest zatrzymywany na ulicach Krakowa przez matki tych chłopców, które pomstują na niego i odgrażają się, że zrobią z jego anormalnych poczynań użytek”.
Te informacje potwierdził w materiale TVN24 blisko stuletni były pracownik kurii.
Wojtyła nie wymierza Sadusiowi żadnej kary. Jak wynika z akt oraz z korespondencji między Wojtyłą a biskupem Wiednia, przyszły papież organizuje Sadusiowi wyjazd do Austrii i załatwia posadę w parafii w miejscowości Gaubitsch.
Drugi ksiądz to Eugeniusz Surgent. Od początku pracy duszpasterskiej jest przez Wojtyłę bardzo często przenoszony z parafii na parafię. Skandal wybucha, kiedy Surgent pracuje w oddalonej od świata górskiej osadzie Kiczora. Gutowskiemu udało się dotrzeć do człowieka, który w 1973 roku złożył w kurii krakowskiej – w obecności Wojtyły i kanclerza kurii – doniesienie na księdza. „Znów to samo zrobił, co na wszystkich innych parafiach” – tymi słowami miał zareagować kanclerz.
Wojtyła z kolei poprosił go, żeby tego nigdzie nie zgłaszać i pytał, czy ów człowiek jest w stanie uciszyć te sprawę.
Dziennikarze dotarli też do zgłoszenia matki ofiary, która pisała do kurii jeszcze przed pojawieniem się Surgenta w Kiczorze. Co więcej, zarówno w Kiczorze, jak i w innej parafii Surgenta znaleźli ofiary duchownego.
Sprawa w Kiczorze jest na tyle głośna, że Surgent zostaje aresztowany. Chwilę przedtem Wojtyła umywa ręce i odwołuje księdza z pracy w swojej diecezji. Surgent w czasie przesłuchania zeznaje: „Uprawiając ten proceder z chłopcami szukałem chwili zapomnienia od codziennych trosk”.
Zostaje skazany na trzy lata więzienia. Po kilku latach od wyjścia z więzienia wraca do pracy i uczy religii w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Przez kolejne kilkadziesiąt lat wykorzystuje seksualnie nieletnich. Umiera nieniepokojony w 2008 roku.
Trzeci ksiądz, Józef Loranc, odsiadywał w więzieniu rok za molestowanie dziewczynek. Po wyjściu na wolność Wojtyła jedynie początkowo ogranicza mu możliwości pracy, niedługo potem jednak duchowny wraca jednak posługi. Przyszły papież przenosi go na stanowisko kapelana w szpitalu z oddziałem pediatrycznym.
W swoim spocie premier Morawiecki do jednego worka wrzuca dokonania i przewinienia Wojtyły-biskupa oraz Wojtyły-papieża. W tym drugim przypadku twierdzenie premiera, że „dowody na to, że czyny takie świadomie ignorował, są żadne, albo bardzo, bardzo wątpliwe" jest jeszcze bardziej fałszywe.
Jak mówił OKO.press historyk i watykanista, prof. Aleksander Stempin, zarówno Jan Paweł II jak i Benedykt XVI realizowali ideę „nowej ewangelizacji”, która miała walczyć z „cywilizacją śmierci”. Awangardą tej idei były oprócz Opus Dei na wpół sekciarskie formacje parazakonne jak Legioniści Chrystusa, Sodalicja Christianae Vitae, czy francuska wspólnota apostolska św. Jana dominikanina Marie-Dominique’a Philippe’a.
Wszystkie one okazały się wylęgarniami przestępstw seksualnych.
Na temat zaniedbań papieża wobec tragedii pedofilii w Kościele pisaliśmy już wiele tekstów, które można znaleźć tutaj. Poniżej wynotujmy jednak najważniejsze argumenty za tym, że papież świadomie otaczał opieką sprawców przestępstw seksualnych:
Kary za czyny pedofilne znalazły się w ostatnim rozdziale Kodeksu, w części poświęconej karom za poszczególne przestępstwa, między przepisem o handlu „wbrew przepisom kanonów” a przepisem o „naruszeniu obowiązku rezydencji”. Kodeks wyłączył czyny pedofilne z rzędu najcięższych przestępstw przeciw wierze katolickiej. Uczynił z nich przestępstwo pospolite. Dotycząca ich i nic niemówiąca formuła „powinien być ukarany sprawiedliwą karą” powtarza się w Kodeksie kilkanaście razy w odniesieniu do wielu banalnych przestępstw.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze