Z okazji 231. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja wychwalali ją politycy. Premier Morawiecki powiedział, że „była nawet dalej idąca niż ta zza oceanu” oraz „wykluczała niewolnictwo”. Nieprawda: chłopów zostawiła w niewoli, zamiast znieść poddaństwo obiecywała im „opiekę”
W państwowe obchody Święta Narodowego Trzeciego Maja politycy — mówiąc o konstytucji Rzeczypospolitej uchwalonej 231 lat wcześniej — przede wszystkim nawiązywali do wydarzeń współczesnych.
Prezydent Andrzej Duda na Placu Zamkowym w Warszawie dziękował „wszystkim, którzy wspierają Ukrainę: osobom prywatnym, wolontariuszom, medykom, przedstawicielom instytucji i samorządów”. „Pokazaliście, co to znaczy odbudować wspólnotę” – mówił.
Duda przypomniał także deklarację podpisaną wspólnie rok wcześniej (w okrągłą 230. rocznicę) przez prezydentów Polski, Litwy, Estonii, Łotwy i Ukrainy w Warszawie. Podkreślali wspólnie, że polska konstytucja powoływała się na podstawowe wartości — wolność, suwerenność, integralność terytorialna, demokracja, rządy prawa, równość i solidarność.
„Jakże to było wtedy wymowne, jak patrzymy na to z dzisiejszej perspektywy” — komentował Duda, nawiązując jednoznacznie do rosyjskiej agresji na Ukrainę.
W uroczystościach na Placu Zamkowym uczestniczył też premier Mateusz Morawiecki.
„Pierwszy w Europie i drugi na świecie, po amerykańskim, tak nowoczesny i rewolucyjny jak na tamte czasy dokument ustrojowy, który okazał się nie do przyjęcia dla naszych absolutystycznych, antydemokratycznych sąsiadów, późniejszych zaborców - Prus, Rosji i Austrii. Zresztą, polska Konstytucja była nawet dalej idąca niż ta zza oceanu, bo wykluczała niewolnictwo”
W jego wpisie znalazły się także czytelne aluzje do współczesności. Pisał o twórcach konstytucji jako o osobach, „które wzięły na siebie ciężar bardzo trudnych, ryzykownych i odpowiedzialnych decyzji za losy państwa i jego bezpieczeństwo w wymiarze ekonomicznym i militarnym” — i porównywał ich do aktualnego rządu (a więc siebie i władz PiS).
Porównał także — chociaż nie wprost — przeciwników PiS do Targowicy (znów nie wymieniając jej nazwy): „Nigdy więcej nie możemy pozwolić, by ster rządów był w rękach polityków, którzy bardziej martwili się o stan zadowolenia obcych z naszej słabości, niż ich niezadowolenia będącego rezultatem naszej rosnącej siły. Przekonanie, że tylko słaba i usłużna Polska, która dla sąsiadów nie stanowi wyzwania i konkurencji, może być bezpieczna - nie sprawdziło się ani kiedyś, ani teraz!”.
Przypomnijmy: w 1791 roku przeciwko konstytucji opowiedziała się część konserwatywnej szlachty oraz grupa magnatów (w znacznej mierze opłacanych przez Rosję), która zawiązała konfederację i poprosiła imperatorową Katarzynę II o interwencję zbrojną. Skończyło się to wojną, przegraną przez Polskę, upadkiem konstytucji oraz trzecim rozbiorem kraju. Dziś do Targowiczan uległych Zachodowi propaganda PiS porównuje opozycję, przy czym Donald Tusk występuje tu zwykle w podwójnej roli uzależnionego i od Merkel, i od Putina.
Porównania opozycji do Targowicy wracają w retoryce rządzących równie bezsensownie, co regularnie — np. w 2018 roku robił to Antoni Macierewicz, a w 2017 roku Patryk Jaki.
„Ale bzdura. Konstytucjonalista z długim nosem” — skomentował wpis premiera o niewolnictwie prawnik-konstytucjonalista, prof. Wojciech Sadurski, na Twitterze. W istocie słowa premiera o konstytucji były nieprawdziwe.
Niewolnictwo najprawdopodobniej istniało na ziemiach polskich w średniowieczu, niewolnicy jednak byli nieliczni. Później zanikło. W XVIII w. w praktyce go nie było — większość ludności kraju (70-80 proc.) stanowili chłopi poddani, których los już wówczas porównywano do niewolników, a ich położenie nazywano niewolą (robili to zarówno autorzy rodzimi, jak i zagraniczni). Przypomnijmy, że w 1791 roku chłop poddany:
Niewiele. Nie znosiła bowiem poddaństwa, nie mówiąc już o pańszczyźnie. Odpowiedni rozdział konstytucji można przeczytać tutaj. Konstytucja zapowiadała „wzięcie chłopów pod opiekę rządu krajowego” — ale nie precyzowała, na czym ta opieka miałaby polegać.
Nawoływała także do zawierania „dobrowolnych” umów pomiędzy chłopem oraz dziedzicem. Jak one miały wyglądać — w warunkach całkowitej władzy pana nad poddanym — nie wiadomo.
Poddaństwo pozostawało w mocy i nadal było dziedziczne. Zacytujmy:
„(…) włościanie jakiejkolwiek bądź majętności od dobrowolnych umów, przyjętych nadań i z nimi złącznych powinności usuwać się inaczej nie będą mogli, tylko w takim sposobie i z takimi warunkami, jak w opisach tychże umów postanowione mieli, które, czy na wieczność, czyli do czasu przyjęte, ściśle ich obowiązywać będą”.
Konstytucja też jasno wypowiadała się o celu tych regulacji — chodziło o ochronę dochodów dziedziców. „Zawarowawszy tym sposobem dziedziców przy wszelkich pożytkach od włościan im należących” — pisali jej autorzy.
Był to postęp w stosunku do zasad obowiązujących wcześniej w Rzeczypospolitej — i zbliżał położenie chłopów do tego, które mieli polscy włościanie w zaborze pruskim i austriackim (Austria dała im wolność osobistą, czyli wolność opuszczenia właściciela, wcześniej).
Zresztą, polska Konstytucja była nawet dalej idąca niż ta zza oceanu, bo wykluczała niewolnictwo.
To powiedziawszy, warto zaznaczyć, że mimo wolnościowych ideałów zapisanych w konstytucji amerykańskiej (1776) oraz francuskiej (1793) także niewolnictwo na południu USA oraz w koloniach francuskich istniało jeszcze wiele dziesięcioleci. W posiadłościach zamorskich Francji zostało ostatecznie zniesione w 1848 roku, chociaż już wcześniej nakładano na nie różne ograniczenia. W USA do jego likwidacji potrzebna była wojna domowa (1862-1865).
Wolność chłopom obiecywał Kościuszko w 1794 r., ale powstanie upadło, zanim mógł obietnice wprowadzić w życie.
Na ziemiach centralnej Polski — w Księstwie Warszawskim — poddaństwo zniosła dopiero konstytucja 1807 roku, narzucona przez Napoleona. „Znosi się niewola” — brzmiał jej art 4.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze