0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto Daniel MIHAILESCU / AFPFoto Daniel MIHAILES...

Kontrowersyjny rumuński polityk George Simion, lider prorosyjskiej, skrajnie prawicowej partii AUR, złożył w piątek 14 marca 2025 zawiadomienie o swoim starcie w wyborach prezydenckich. Zrobił to w towarzystwie byłego polskiego premiera Mateusza Morawieckiego.

Towarzyszył mu jednak nie tylko Morawiecki. U jego drugiego boku stał Sorin Constantinescu, rumuński przedsiębiorca i doradca polityczny, nazywany w Rumunii „królem hazardu”. Od lat działa bowiem w branży hazardowej.

Jednak w ubiegłym roku o Constantinescu zrobiło się głośno nie ze względu na hazard. Pod koniec lipca 2024 roku przedsiębiorca pojechał wraz z żoną do Sankt Petersburga. Relację z pobytu w Rosji zamieścił na swoim kanale na YouTube. To długie filmy, na których Constantinescu zachwyca się Rosją pod rządami Putina. O odpowiedzialności Rosji za wojnę w Ukrainie nie wspomina.

Morawiecki i jego przyjaciel

Zarzuty o rosyjskie powiązania leżą u podstaw licznych kontrowersji, związanych z rumuńskimi wyborami prezydenckimi. Mateusz Morawiecki właśnie wpisał się w nie osobiście. Pojechał do Bukaresztu. A tam nie tylko poparł lidera AUR George`a Simiona, ale także towarzyszył mu podczas zgłaszania jego kandydatury w rumuńskim biurze wyborczym, a potem na konferencji prasowej.

„Jestem w Rumunii, żeby wspierać mojego przyjaciela. George Simion startuje na prezydenta Rumunii. Myślę, że to jest najlepszy człowiek na te trudne, niestabilne czasy” – mówi Morawiecki w nagraniu, które w piątek opublikował na platformie X. Stojący obok Simion odwdzięcza mu się. „Macie tutaj wspaniałego lidera, obserwujcie go!” – mówi, wskazując na Morawieckiego.

Zrzut ekranu

Podczas konferencji prasowej Morawiecki tak tłumaczył mediom swoją obecność: „Byłem ostatnio kilka razy w Waszyngtonie z George Simionem i widziałem go w akcji. Widziałem go, jak rozmawia z bardzo ważnymi ludźmi z amerykańskiej administracji i Partii Republikańskiej. I to jest to, czego potrzebujemy w Europie – więcej kooperacji między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. Jestem absolutnie pewny, że jeśli to będzie wybór Rumunów i jeśli George Simion zostanie wybrany, to będzie stabilizującą siłą nie tylko dla Rumunii, ale także dla całej Unii Europejskiej”.

Kampania pod znakiem Rosji

Morawiecki pełni obecnie funkcję przewodniczącego grupy Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy w Parlamencie Europejskim. Właśnie w tej roli pojawił się w Bukareszcie. Wydaje się jednak, że był w rumuńskim biurze wyborczym nie tylko po to, by zademonstrować poparcie dla kandydata. Celem mogło być również zagwarantowanie, iż Simion bez problemu zgłosi swoją kandydaturę.

Simion startuje w wyborach prezydenckich w zastępstwie Călina Georgescu, kontrowersyjnego, otwarcie prorosyjskiego kandydata.

To z jego powodu anulowano pierwszą turę wyborów w Rumunii. Służby przedstawiły bowiem dowody na to, że jego kampania była w niedozwolony sposób wspierana przez Rosję.

Mimo to Georgescu zamierzał ponownie wystartować w wyborach, kiedy ogłoszono ich nową datę (mają się odbyć w maju). W momencie, gdy zamierzał zgłosić swoją kandydaturę w biurze wyborczym, został zatrzymany. Prokuratura postawiła mu zarzuty podżegania do działań przeciwko porządkowi konstytucyjnemu państwa, założenie organizacji o charakterze „faszystowskim, rasistowskim lub ksenofobicznym”, utworzenie organizacji antysemickiej oraz rozpowszechnianie fałszywych informacji i oświadczeń.

Przeczytaj także:

Georgescu wypuszczono, ale rumuńskie Centralne Biuro Wyborcze zdecydowało, że nie może on startować w wyborach, ponieważ jego kandydatura nie spełnia warunków legalności. „Kandydat, nie przestrzegając zasad procedury wyborczej, naruszył obowiązek obrony demokracji” – orzekli urzędnicy.

Podejrzewany o kontakty z FSB

Właśnie wtedy zapadła decyzja, że startować ma Simion. A żeby tym razem nikt go nie zatrzymał, towarzyszył mu Morawiecki. Były polski premier tym samym osobiście zaangażował się w rumuńską kampanię wyborczą, chociaż sytuacja polityczna w tym kraju jego wyjątkowo skomplikowana.

Nie tylko wobec Georgescu, ale także wobec Simiona pojawiają się istotne zastrzeżenia. Ten polityk jest liderem partii Alianța pentru Unirea Românilor (AUR), opisywanej w Rumunii jako partia neofaszystowska, antysemicka i prorosyjska. Ugrupowanie wspierało przeciwników szczepień na COVID-19 oraz protestowało przeciwko obostrzeniom sanitarnym w czasie pandemii (Simion nazywał to „wolnością wyboru”).

Partia sprzeciwia się także udzielaniu Ukrainie pomocy militarnej oraz chce zakazać tranzytu ukraińskich produktów przez Rumunię.

Posługuje się przy tym typowym dla prorosyjskich ugrupowań w krajach UE hasłem: „To nie nasza wojna”. Ze względu na te poglądy Simion został objęty zakazem wjazdu na Ukrainę. Trzeba zaznaczyć, że polityk wypowiadał się także krytycznie wobec Rosji. W 2023 roku, po groźbach Rosji wobec Rumunii domagał się wydalenia rosyjskiego ambasadora.

Simion ma też zakaz wjazdu do Mołdawii. Jego partia postuluje bowiem połączenie Rumunii z Mołdawią, czyli likwidację państwa mołdawskiego. Mołdawscy i ukraińscy urzędnicy przedstawiali także dodatkowe argumenty przeciwko Simionowi.

Ich zdaniem miał się on spotykać z funkcjonariuszami rosyjskiego kontrwywiadu FSB. Simion zaprzeczył.

Płacił Nawfalowi?

Ostatnio pojawiły się natomiast informacje, że Simion miał porozumieć się z Mario Nawfalem, anglojęzycznym influencerem z platformy X, który jest wspierany przez Elona Muska i rozpowszechnia materiały rosyjskich mediów, objętych sankcjami na Zachodzie.

Promuje on Putina i udzielił wywiadu rosyjskiemu Sputnikowi. Promował również Georgescu – jak pisaliśmy wcześniej w OKO.press Nawfal zamieścił ponad 90 tweetów o rumuńskim kandydacie na prezydenta.

Rumuński dziennikarz Dan Andronic napisał na Facebooku, że wsparcie Georgescu przez Nawfala było płatne i kosztowało 800 tysięcy dolarów. Płacić miała partia AUR, a dokładniej – George Simion. Nawfal zaprzeczył, by dostawał pieniądze za wspieranie Georgescu. W tej chwili promuje już Simiona, również bardzo intensywnie. Tylko w ciągu ostatniego tygodnia zamieścił 13 tweetów na jego temat, w większości rozpowszechniając nagrania polityka.

Mimo tych wszystkich kontrowersji w piątek przy boku Simiona stanął Mateusz Morawiecki, by zaręczyć, że lider AUR to najlepszy kandydat na prezydenta Rumunii. Na tym jednak sprawa się nie kończy. Razem z Morawieckim i Simionem w biurze wyborczym był również Sorin Constantinescu.

Bukareszt, 14 marca 2025. Od lewej: Sorin Constantinescu, George Simion, Mateusz Morawiecki. Źródło: kadr z nagrania @Nicolae95, YT

To przedsiębiorca. W Rumunii nazywany jest „królem hazardu”, ponieważ jako jeden z pierwszych biznesmenów wprowadził gry hazardowe do Rumunii. Dziś jest właścicielem Gaming Consulting SRL, firmy zajmującej się doradztwem w zakresie gier hazardowych. Działa we wszystkich sektorach branży hazardowej – zakładach sportowych, kasynach, loteriach, bingo, loterie, hazardzie online.

„Król hazardu” na wakacjach w Rosji

Constantinescu miewał rozmaite przygody z polityką. W 2007 roku doradzał rumuńskiemu premierowi w dziedzinie gier hazardowych. W 2020 doradzał premierowi Węgier Victorowi Orbánowi. Wtedy też pojawiły się informacje ze strony rumuńskiego rządu, że przedsiębiorca próbuje szantażować rząd. Constantinescu zaprzeczył, ale od jego działań oficjalnie odciął się związek pracodawców i operatorów gier hazardowych w Rumunii.

Natomiast w 2024 roku przedsiębiorca dołączył do partii AUR. Jednak już trzy dni później wycofał się, tłumacząc to dobrem rodziny. A potem pojechał na wakacje z żoną do Sankt Petersburga. Nie ukrywał wizyty w Rosji, wręcz przeciwnie, na swoim kanale na YouTube zamieścił długie filmy relacjonujące ten pobyt.

Filmy Constantinescu na jego kanale na YouTube

Jego petersburskie komentarze tak opisał rumuński „Newsweek”:

„Jego opowieści są pochwałami Rosji, pieśniami o Rosji.

O państwie, które wyraźnie sprzeciwia się dekadenckiemu Zachodowi i zniewolonym przez niego Rumunom. Pod tytułem »Pokój w Petersburgu« (prawdopodobnie w opozycji do wojny/agresji Rosji na Ukrainę) Sorin Constantinescu przez wiele godzin transmituje na żywo swoje spacery po Petersburgu i rozmawia z różnymi obywatelami o tym, jak łatwo jest wjechać do Rosji, o godnych pochwały opowieściach o carskiej przeszłości, o czystości i braku bezdomnych na ulicach, o tysiącach atrakcji turystycznych i cywilizacji w drugim co do wielkości mieście Rosji itd.”.

Miękki wpływ Kremla

„Newsweek” zauważył, że w filmach tych ani Constantinescu, ani jego żona nie wspomnieli, że Federacja Rosyjska jest agresorem w wojnie przeciwko Ukrainie (choć Ukraina sąsiaduje z Rumunią). Podkreślili natomiast, że Sankt Petersburg nie został w żaden sposób dotknięty wojną z Ukrainą. Tak jakby zniszczenia wojenne ponosiła głównie Rosja, a nie Ukraina, choć to na jej terytorium toczą się walki.

Sorin Constantinescu podczas rejsu po Newie, Sankt Petersburg. Źródło: YT

Tego rodzaju oddziaływanie na obywateli Zachodu jest popularne zarówno w Rosji, jak i na Białorusi. Osoby znane są zapraszane do odwiedzenia kraju (tutaj nie wiemy, jak to się stało, że Constantinescu pojechał do Rosji). Tam oferowane są im rozmaite atrakcje, byle tylko pokazali Rosję, czy Białoruś, od dobrej strony w swoich internetowych materiałach.

Jeśli coś takiego robi zwykły influencer, można go wytłumaczyć niewiedzą. Ale w tym przypadku mowa o dużym przedsiębiorcy i osobie angażującej się politycznie.

Constantinescu musiał wiedzieć, że uczestniczy w budowaniu pozytywnego wizerunku Rosji na Zachodzie.

Właśnie z takimi ludźmi w piątek spotkał się Mateusz Morawiecki w Bukareszcie. Sławiący Rosję „król hazardu” oraz skrajnie prawicowy polityk z zakazem wjazdu do Ukrainy i Mołdawii, podejrzewany o kontakty z rosyjskim FSB wystąpili jako polityczni towarzysze byłego polskiego premiera z PiS. Morawieckiemu najwyraźniej dziś nie przeszkadzają ani podejrzenia o kontakty z Rosją, ani prorosyjskie i antyukraińskie poglądy. Tych ludzi nazywa obecnie swoimi przyjaciółmi.

;
Na zdjęciu Anna Mierzyńska
Anna Mierzyńska

Analityczka mediów społecznościowych, ekspertka. Specjalizuje się w analizie zagrożeń informacyjnych, zwłaszcza rosyjskiej dezinformacji i manipulacji w sieci. Autorka książki „Efekt niszczący. Jak dezinformacja wpływa na nasze życie” oraz dwóch poradników na temat zwalczania dezinformacji. Z OKO.press współpracuje jako autorka zewnętrzna. Pisze o dezinformacji, bezpieczeństwie państwa, wojnie informacyjnej oraz o internetowych trendach dotyczących polityki. Zajmuje się też monitorowaniem ruchów skrajnie prawicowych i antysystemowych.

Komentarze