Budapeszt to miasto wolności, Unia Europejska jest jak Cesarstwo Rzymskie przed upadkiem. Bruksela jak starożytny Rzym choruje na biurokrację – mówił były premier Mateusz Morawiecki podczas wystąpienia na międzynarodowej konferencji narodowych konserwatystów
Były premier Mateusz Morawiecki wziął udział w międzynarodowej konferencji narodowych konserwatystów CPAC Hungary w Budapeszcie. Podczas swego wystąpienia w piątek rano krytycznie ocenił Unię Europejską oraz swego następcę w Polsce, czyli premiera Donalda Tuska. Chwalił natomiast gospodarza wydarzenia Victora Orbána.
Stwierdził też, że liberałowie atakują stabilność Europy za pomocą… nielegalnej imigracji.
O tym, że pokój w Europie atakuje przede wszystkim Rosja, zapomniał wspomnieć.
Jednocześnie wychwalał swoją partię PiS za to, że za jego rządów Polska pomogła Ukrainie bardziej niż Niemcy. I przestrzegał przed odwróceniem się USA od Europy. Tu znów zapomniał dodać, że taką opcję poważnie rozważa Donald Trump, który w tegorocznych wyborach kandyduje na prezydenta USA. Być może jego niepamięć wynikła z tego, że uczestnicy CPAC Hungary popierają Donalda Trumpa.
CPAC to odbywająca się od kilkudziesięciu lat konferencja amerykańskich konserwatystów. Ostatnio ewaluowała w kierunku wydarzenia gromadzącego zwolenników Donalda Trumpa. W tym samym czasie CPAC zaczęto organizować w kilku państwach poza USA, w tym na Węgrzech. W konferencji uczestniczą liderzy europejskich prawicowych i skrajnie prawicowych ruchów, jak:
Honorową gościnią jest także współpracownica Donalda Trumpa Mercy Schlapp. Sam Trump natomiast zwrócił się do uczestników konferencji za pośrednictwem specjalnie przygotowanego nagrania.
W Budapeszcie jest również Jack Posobiec, kontrowersyjny amerykański działacz alt-prawicy, który wspiera Donalda Trumpa, szerzy teorie spiskowe i fake newsy. Publicznie popierał atak na Kapitol USA, do którego doszło po przegranej Trumpa w wyborach prezydenckich. Amerykańska organizacja Southern Poverty Law Center umieściła Posobca na liście ekstremistów.
Na CPAC Hungary przyjechał również José Antonio Kast, chilijski polityk. Kast ma skrajnie prawicowe poglądy. Jest przeciwnikiem aborcji, rozwodów, antykoncepcji i małżeństw osób tej samej płci.
Z roku na rok rośnie liczba polskich polityków i działaczy, którzy uczestniczą w CPAC. W tym roku poza byłym premierem Mateuszem Morawieckim w Budapeszcie są także: Marcin Mastalerek, szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy, liczne grono przedstawicieli ultrakatolickiej organizacji Instytut Ordo Iuris, posłowie Suwerennej Polski: Patryk Jaki i Janusz Kowalski, posłowie PiS: Radek Fogiel i były marszałek Sejmu Marek Kuchciński.
Kuchciński tweetując o CPAC Hungary, napisał, że spotkanie to odbywa się „W obronie praw podstawowych, w obronie najważniejszych wartości: wolności, suwerenności i chrześcijaństwa”.
Jednak to nie kwestie chrześcijaństwa czy suwerenności dominują w przekazach na temat konferencji. Ze względu na silne reprezentacje ugrupowań nastawionych pozytywnie do Rosji lub wręcz z nią współpracujących
węgierskie CPAC jest uważane za wydarzenie o charakterze prorosyjskim.
Morawiecki podczas swego wystąpienia chwalił Victora Orbána, chociaż ten jest dziś najbardziej prorosyjskim premierem wśród szefów wszystkich państw UE. Polityk PiS skarżył się, że w Polsce jego udział w CPAC przedstawiany jest jako uczestnictwo w prorosyjskim zgromadzeniu. Wychwalał również wolność słowa panującą na Węgrzech.
Zaznaczmy od razu, że na Węgrzech wolność słowa jest znacznie ograniczona. Opozycyjne wobec rządu media albo nie istnieją, albo mają bardzo utrudnione działanie. W światowym rankingu wolności mediów, przygotowywanym przez organizację Reporterzy Bez Granic, Węgry są dopiero na 85 miejscu, gdy Polska – na 66 (dane za 2022). O tym jednak Morawiecki także nie wspomniał.
Jak widać, wystąpienie byłego premiera należy rozpatrywać w dwóch płaszczyznach. Pierwsza dotyczy tego, co Morawiecki powiedział. Druga – tego, co przemilczał.
Morawiecki zabrał głos drugiego dnia konferencji. Porównał Budapeszt z Brukselą i stwierdził, że Budapeszt jest miastem wolności. To nawiązanie do sytuacji w Brukseli z 16 kwietnia, gdzie policja nie dopuściła do przeprowadzenia konferencji narodowych konserwatystów National Conservatism (NatCon). Zdecydował o tym burmistrz jednej z brukselskich dzielnic. Premier Belgii Alexander De Croo stwierdził, że działania burmistrza były nieakceptowalne, ponieważ zakaz spotkań politycznych jest niezgodny z belgijską konstytucją.
Nie przeszkadza to jednak nacjonalistycznym konserwatystom obarczać odpowiedzialnością za tę sytuację władze Unii Europejskiej. Z lubością czynił to premier Węgier Victor Orbán podczas swego wystąpienia w pierwszym dniu CPAC.
„CPAC Hungary to konserwatywna konferencja, której nikt nie chce zakazać, a organizatorom nikt nie grozi. Konferencja nie jest przenoszona z miejsca na miejsce i nikt nie będzie wzywał policji” – wyliczał Orbán. – „Pomimo wszelkich plotek, tutaj (na Węgrzech – przyp. aut.) panuje praworządność. Każdy może zorganizować dowolną konferencję. Wynajmujesz taką przestrzeń, jaką chcesz. Mówisz, co chcesz. Tak jest u nas. Węgrzy nie lubią, jak inni wtrącają się w ich sprawy”.
Orbán wprost też wyraził poparcie dla Donalda Trumpa w tegorocznych wyborach prezydenckich w USA: „Kibicujemy mu, aby wygrał walkę o sprawiedliwość nie tylko w wyborach, ale także w sądzie”.
Wiele wystąpień podczas CPAC Hungary to wzajemne utwierdzanie się w przekonaniu, że narodowi konserwatyści mają rację i tylko oni mówią prawdę. Źródłem wszelkiego zła jest dla nich Bruksela i Unia Europejska. Natomiast starannie unikają tematu Rosji. To fascynujące, ale prelegenci (w tym były polski premier)
potrafią mówić o wojnie w Ukrainie i udzielaniu jej pomocy militarnej, nie odnosząc się przy tym wcale do państwa agresora.
„Czasy pokoju prawdopodobnie się skończyły” – mówił Mateusz Morawiecki i ostrzegał przed… Stanami Zjednoczonymi, które mogą odwrócić się od Europy i zaangażować na Pacyfiku. Nie wyjaśnił jednak, że prawdopodobieństwo takiego odwrócenia się gwałtownie wzrośnie, jeśli prezydentem USA zostanie popierany przez narodowych konserwatystów, a zwłaszcza przez Victora Orbána, Donald Trump. Trump już kilkukrotnie mówił o możliwości wystąpienia Stanów Zjednoczonych z NATO.
Morawiecki atakował też Niemców, których nazwał „przyjaciółmi obecnego premiera Polski Donalda Tuska”. Atakował ich za przekazanie zbyt małego wsparcia militarnego Ukrainie. „Zaoferowali jedynie hełmy, podczas gdy PiS przekazał Ukrainie realną pomoc”.
To oczywista nieprawda.
Niemcy przeznaczyły już na pomoc wojskową dla Ukrainy 6,6 miliarda euro. Przekazany sprzęt wojskowy i inne materiały wycenia się na około 5,2 miliarda euro. Są to między innymi: transportery opancerzone, gąsienicowe pojazdy terenowe, czołgi, amunicja (w tym niemal 49 mln sztuk amunicji do broni palnej), bojowe wozy piechoty, działa przeciwlotnicze i pociski do nich, systemy PATRIOT, drony, wyrzutnie rakietowe, systemy usuwania min, karabiny.
Zachwycający się tym fragmentem wystąpienia Morawieckiego poseł Solidarnej Polski Janusz Kowalski napisał na Twitterze: „To dzięki Polsce Ukraina walczy dalej!”.
Były premier Polski sporo mówił także o Unii Europejskiej. Jego zdaniem przypomina ona Cesarstwo Rzymskie tuż przed upadkiem.
„Rzymianie musieli stawić czoła chorobom tak samo, jak my stawiliśmy czoła pandemii. Zostali zdestabilizowani przez masowy przepływ ludzi, a my jesteśmy także świadkami nowej fali migracyjnej” – wyliczał Morawiecki. – „Cesarstwo Rzymskie zaniedbało swoją armię na krótko przed swoim upadkiem, teraz Europejczycy robią to samo.
Rzymianie również zostali zarażeni biurokracją w taki sam sposób, jak ma to miejsce w przypadku Brukseli”.
Jego zdaniem lekarstwem na to, by Europa nie upadła, jest silne przywództwo i wspólnota ambitnych narodów.
„Zamiast tego instytucje UE przygotowują obecnie zmianę traktatów mającą na celu centralizację władzy politycznej w Brukseli. Komisja Europejska i Parlament Europejski dążą do przejęcia całej władzy, a jest to proces niebezpieczny. Obecny polski premier Donald Tusk wspiera ten proces” – stwierdził.
Bieżącą sytuację Morawiecki nazwał „drugą próbą ataku lewicowych liberałów na stabilność i pokój w Europie za pomocą nielegalnej imigracji”. W tym kontekście chwalił też Victora Orbána za zbudowanie 150-kilometrowego muru na granicy między Węgrami a Serbią. Ogrodzenie postawiono, by ograniczyć napływ imigrantów do Unii Europejskiej przez tak zwany szlak bałkański.
„Gdyby nie decyzja podjęta przez premiera Victora Orbána w czasie kryzysu migracyjnego w 2016 roku, bylibyśmy dziś w Europie w środku chaosu związanego z nielegalną imigracją” – podkreślał.
Dziś w Europie prawdziwie twórczą i pozytywną siłą są, według Morawieckiego, konserwatyści. Dlatego podkreślał, że należy zrobić wszystko, by to partie konserwatywne wygrały czerwcowe wybory do Parlamentu Europejskiego.
„Jeśli konserwatyści nie zdobędą władzy, pojawi się ogromny nacisk na liberalny ucisk” – ostrzegał.
Na czym miałby polegać ów ucisk? Cóż, być może na to pytanie odpowiedziała goszcząca na CPAC Hungary Eva Vlaardingerbroek. Ta kontrowersyjna niderlandzka aktywistka w rasistowski sposób tłumaczyła, czym jest różnorodność: „To mniej białych ludzi wokół ciebie”. I dodała: „Totalitarna instytucja Unii Europejskiej musi upaść. Wieża Babel musi zostać zniszczona”.
Wezwała też do walki z „elitą”: „Elita wypowiedziała nam wojnę, musimy przywdziać tarczę Boga, walczyć i zwyciężyć”.
Nacjonalizm
Świat
Mateusz Morawiecki
Viktor Orban
CPAC
CPAC Hungary
Donald Trump
Jack Posobiec
konserwatyści
Węgry
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze