W Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się przedostatnia rozprawa w sprawie znieważenia prezydenta przez Jakuba Żulczyka. Pisarz w listopadzie 2020 roku komentował na Facebooku zwlekanie przez Andrzeja Dudę ze złożeniem gratulacji Joemu Bidenowi po wygranych wyborach prezydenckich w USA. W poincie swojego posta napisał:
“Joe Biden jest 46. prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem”.
Podczas dzisiejszej rozprawy strony wygłosiły mowy końcowe.
Rozprawę OKO transmitowało na Facebooku:
“W tej sprawie oskarżony Żulczyk użył obraźliwego sformułowania, które nie dotyczyło kompetencji prezydenta, ale jego osoby. (…) Przyznać trzeba, że prezydent, jak inni politycy i osoby publiczne, narażony jest na ostrzejszą krytyką. Nie oznacza to, że ona może się odbywać w każdej formie. Jakub Żulczyk nie został oskarżony za to, że obraził prezydenta, ale za to, że zrobił to w takiej znieważającej formie” – mówił prokurator Michał Marcinkowski.
Powoływał się na opinię biegłego, według którego wypowiedź pisarza nie była felietonem, ale zwykłym wpisem na Facebooku. A nazwania kogoś debilem nie można uznać za satyrę.
Prokurator domaga się kary pięciu miesięcy ograniczenia wolności w formie nieodpłatnej pracy społecznej i opublikowania przeprosin na Facebooku.
Tłumaczył, że brak kary w tej sprawie doprowadziłaby do legitymizacji hejtu i wulgaryzacji języka.
Żulczyk z kolei powoływał się na opinię literaturoznawcy Michała Rusinka wykonaną na jego prośbę. Według niego tekst Żulczyka można potraktować jak felieton, a ten posługuje się takimi środkami wyrazu jak np. groteska. Co do samego słowa “debil” wypowiedział się tak:
„Przede wszystkim chodzi tu o kompetencje intelektualne lub ich brak. Więc synonimem będzie »niekompetentny«. To słowo najbardziej neutralne” – mówił na rozprawie Rusinek.
Końcową mowę Żulczyka za jego zgodą publikujemy poniżej w całości.
Mowa Żulczyka: ta sprawa jest testem obywatelskiego oporu
Wysoki Sądzie,
nie przyznaję się do winy, którą jest znieważenie urzędu prezydenta RP, natomiast sprawa, w której jestem oskarżony, ma parę wymiarów, o których warto dzisiaj wspomnieć.
Duża część opinii publicznej uznaje dzisiejszą rozprawę za sąd nad intelektem prezydenta Dudy, oraz jego samodzielnością sprawowania władzy. Chciałbym w tym momencie odciąć się od tego typu opinii i deliberacji. Nie jest tajemnicą mój, bardzo delikatnie mówiąc, krytyczny stosunek do obecnej władzy w Polsce, natomiast rzeczywiste niebezpieczeństwa, które niesie ze sobą precedens mojego oskarżenia, wykraczają daleko poza osobę Andrzeja Dudy.
Dla tej sprawy nie ma znaczenia, czy prezydent Duda jest mądry bardziej, lub mądry mniej.
Znaczenie ma możliwość krytyki władzy, wyrażenia sprzeciwu.
Co mamy zrobić, jeśli władza łamie nasze moralne standardy, jeśli przestaje się posługiwać kategoriami zdrowego rozsądku, tak jak to ma miejsce w przypadku relacji polsko-amerykańskich na przestrzeni ostatniego roku?
Jakie mamy możliwości działania, gdy władza zachowuje się źle, głupio, gdy władza kłamie? Czy władza może nas pouczać w jaki sposób ją krytykować?
Z tego co widzę, sympatycy prezydenta Dudy, odnosząc się do mojej sprawy, krytykują mnie głównie z pozycji „dobrego wychowania”.
„Nie wypada”, „nie można”, „to poniżej wszelkich standardów”, mówią popierający Dudę wyborcy,
a nawet sam prezydent zapytany o moją osobę podczas jednego z wywiadów. Może nie wypada, może to poniżej standardów. Co jednak, kiedy sama idea „dobrego wychowania”, „szacunku” staje się narzędziem do kneblowania opinii? I czy szeroko pojęte dobre maniery powinny być przedmiotem postępowania karnego?
Jestem przekonany, że w Polsce władza gra przeciwko obywatelom znaczonymi kartami.
Posłowie, ministrowie, dziennikarze sympatyzujących i dotowanych przez władzę mediów mogą mówić wszystko.
Mają za sobą immunitety, ochronę, pieniądze spółek skarbu państwa.
Mogą mówić o tym, że tam stało ZOMO, o lemingach i o moherowych beretach, mogą mówić, że osoby LGBT to nie ludzie, tak jak prezydent Duda, poseł Terlecki może nazwać kretynką kobietę, która grzecznie zadała mu pytanie w miejscu publicznym.
Mogą mówić to wszystko, a za słowami idą czyny, wymierzone w obywateli, w konkretne grupy zawodowe, w konkretne osoby. Mogą kreować nową, postawioną na głowie rzeczywistość, w której nawet podstawowe akty prawne, na których uformowany jest ustrój państwa, nie mają żadnego znaczenia.
Co może zrobić obywatel? Niewiele.
Może iść na demonstrację, na której dostanie po oczach gazem, zostanie zawleczony do radiowozu, będzie otoczony przez godziny szpalerem policjantów, a policja w trybie pilnym wyśle oskarżenie do prokuratury.
Może zostać zdyscyplinowany. Może na przykład zostać usunięty z pracy, jeśli pracuje w instytucji publicznej. Może stanąć przed sądem po prostu za to, co napisał w mediach społecznościowych.
Być może władzy na rękę jest demokracja pozorancka, demokracja, która ogranicza się do wrzucenia głosu do urny raz na cztery bądź pięć lat, podczas których bierny, zadowolony obywatel jest manipulowany za pomocą telewizji i mediów społecznościowych na to, aby oddać ten głos, który władzy jest potrzebny, gdy przyjdzie na to czas.
Muszę tutaj podkreślić, że żadnym wypadku nie czuję się dysydentem, ofiarą systemu, osobą prześladowaną – byłoby to bardzo obraźliwe w stosunku do ludzi rzeczywiście prześladowanych przez władze swoich krajów, chociażby za naszą wschodnią granicą.
Moją sprawę traktuję bardziej jako kłopot, trochę śmieszny, trochę straszny, ale na pewno istotny.
Wierzę, że ta sprawa jest pewnym papierkiem lakmusowym, jednym z wielu drobnych testów, podczas którego sprawdzamy nasze możliwości obywatelskiego oporu.
Stojąc przed sądem za słowa, które napisałem na Facebooku, czuję się jak poddany, jak petent, jak członek ciemnego ludu, który władzę ma jedynie wielbić, bo do tego władza jest, aby być wielbioną.
Nie, w demokratycznym społeczeństwie, którym zaczęliśmy się stawać jakiś czas temu, i którym wciąż się stajemy, to władza jest dla nas. Ma nas reprezentować i nam pomagać. A my mamy prawo – a nawet powinniśmy – reagować, gdy ta władza działa przeciwko naszym (i również swoim) interesom. Nawet kosztem bon-tonu, savoir vivre’u, ładnej polszczyzny i dobrego wychowania.
Nazwanie Prezydenta RP 'debilem' nie jest obrazą osoby, nie jest też kwestionowaniem jego kompetencji, lecz jest obrazą Majestatu Rzeczypospolitej, za co grozi odpowiedzialność karna – jak mniemam.
Podobnie jak nazwanie wiadomych Ministrów RP przez wiadomą osobę 'mordercami' za to, że, zgodnie z przysięgą, stoją na straży polskich granic – grozi zdublowana odpowiedzialność karna – jak mniemam.
Nie potrafiłbym wskazać w naszej najnowszej historii okresu, w którym Polskę można by było nazwać państwem majestatu. Takim, które coś znaczy, i w którym prawo jest szanowane zarówno przez obywateli jak i przez rządzących. A w ostatnich latach jest tylko gorzej. O czym więc mowa?
A jeśli byłby to fakt, to kto obraził majestat Rzeczypospolitej? Wyborcy, którzy wybrali takiego człowieka na Prezydenta? Osobiście nie czuję, żeby ktoś obraził Majestat Rzeczypospolitej Polskiej. Swoją drogą, gdy PiS-owscy sympatycy obrażali Komorowskiego, Tuska itd., to nie było obrażania Majestatu Rzeczypospolitej? Ciekaw jestem jaki wyrok wyda sąd…
Co to jest Majestat Rzeczypospolitej w wykonaniu obecnej władzy?
Konstytucja jako papier toaletowy.
Świetna mowa J. Żulczyka. Jego książki też.
Bzdura. Nazwanie dudy debilem może być i jednym i drugim i ewentualnie trzecim. Z tym trzecim jest jednak największy problem. Majestatu żulczyk nie atakował, chodziło mu wprost i wyraźnie o niejakiego Dudę, który uważany jest przez część obywateli za prezydenta. No ale czy jest nim? nawet prawicowy kandydat na prezydenta prof. Kul i niestety konstytucjonalista niejaki Mirosław Piotrowski twierdzi (i to nie było mniemanie), że wybory odbyły się z naruszeniem konstytucji, a poza tym wybór nie został wcale zatwierdzone. Ba, nawet okazuje się, że sobie ministrowie poszaleli pegasusami aby „wygrać”. Taki ma właśnie „majestat” owa RP zarządzana przez nie bójmy się tego słowa, bo cóż ono oznacza wobec przestępstw władzy, debili.
Z tą granicą to nie bardzo wiadomo o co chodzi. Prawo karne jak najbardziej przewiduje odpowiedzialność ministra za sprawstwo kierownicze. Może więc odpowiadać za przypadki śmierci na granicy. Poza tym nie ma czegoś takiego jak zdublowana odpowiedzialność karna. Może być natomiast kara łączna dla ministra i innych urzędników. Przepisów, których naruszyli jest więcej. Z każdego należy się kilka lat. TEgo się nie sumuje jak w stanach, tylko trzeba będzie wymierzyć karę łączną takiemu Kamińskiemu i Wąsikowi i komu tam jeszcze według zasług. Czy do tego dojdzie? Hm, się zobaczy.
'Poza tym nie ma czegoś takiego jak zdublowana odpowiedzialność karna'.
Jeśli to do mnie, to informuję, że miałem na myśli: 1) odpowiedzialność karną za znieważenie Urzędu Ministra i 2) odpowiedzialność karną za znieważenie osoby fizycznej Ministra.
'Majestatu żulczyk nie atakował, chodziło mu wprost i wyraźnie o niejakiego Dudę, który uważany jest przez część obywateli za prezydenta'.
Otóż Prezydent RP Andrzej Duda jest Prezydentem bez względu na to, jaka część obywateli 'uważa' go za Prezydenta. Czym innym jest 'być Prezydentem', a czym innym 'być uważanym za Prezydenta'.
'nawet prawicowy kandydat na prezydenta prof. Kul i niestety konstytucjonalista niejaki Mirosław Piotrowski twierdzi (i to nie było mniemanie), że wybory odbyły się z naruszeniem konstytucji,'
A mój szwagroszczak twierdzi, że to Słońce kręci się dookoła Ziemi, ale nie przekonał mnie jakoś.
"Nic nie poradzisz kolego mój kiedy na tronie siedzi ch….". Kogoś takiego nie da się obrazić a poza tym mieszanie do tego "Majestatu Rzeczpospolitej" jest żałosne.
No cóż, mam wrażenie (osobiste, subiektywne, które nie musi być zgodne z obiektywną rzeczywistością), że poczucie dumy i godności osobistej wśród przedstawicieli polskiej klasy politycznej (a prezydenta również do niej zaliczam) jest niestety odwrotnie proporcjonalne do poczucia przyzwoitości i poziomu zdrowego rozsądku. Ta sprawa jeszcze pogłębia to wrażenie. Czy ktoś jeszcze pamięta jak przed laty (u zarania prezydencji pana Andrzeja) policja dochodziła w jakiejś opolskiej pipidówie, kto w szkole na drzwiach kibla napisał ANDRZEJ D U P A? Wtedy można było otwierać oczy ze zdziwienia. Dziś nie dziwi już nic.
Jak wyleczyłem raka prostaty w stadium 4, który już naturalnie rozprzestrzenił się do kości i pęcherza za pomocą leków ziołowych na stałe bez skutków ubocznych.
Przeszłam 5 chemioterapii i operacji na raka prostaty bez ulgi i trwałego wyleczenia komórek rakowych, które regenerują się po 4 miesiącach operacji. Zalecono mi stosowanie leków ziołowych pochodzących z roślin, aby naturalnie zabić komórki rakowe w ciągu 1 miesiąca i całkowicie je zmniejszyć i zatrzymać rozprzestrzenianie się na inne części ciała. Zostałem mu polecony przez tę platformę, a serie jego produktów były reklamowane przez różnych pacjentów, którzy zostali wyleczeni z różnych chorób zarówno w Kanadzie, jak i Stanach Zjednoczonych i złożyłem zamówienie na jego produkt, które otrzymałem za pośrednictwem usługi dhl na mój adres, Udzielił mi instrukcji jak odmierzać i stosować preparat ziołowy w postaci płynnej. Odkryłam, że jego produkt jest bardzo skuteczny i pomaga wzmocnić odporność organizmu. Po 1 miesiącu leczenia poszedłem na badanie, które potwierdziło brak komórek nowotworowych w moim systemie, a moje zwiększone PSA było całkowicie uregulowane, dziś jestem całkowicie wyleczona. Będę polecać produkt każdemu, kto cierpi na wirus opryszczki i epidemie, choroby serca, zapalenie stawów, HPV, łuszczycę, mięśniaki, raka piersi, raka skóry, guza, boreliozę, raka kości, niepłodność, niskie nasienie, EBV, toczeń, detoksykację organizmu drożdże, rak płuc, POChP, Candida, zaburzenia erekcji, świerzb, powiększenie prostaty, zapalenie wątroby typu B, cukrzyca, marskość wątroby, problemy psychiczne, półpasiec i brodawki, cholesterol; jego informacje
[email protected]
lub whatsApp + 212703835488
Andrzej Duda jest debilem
Nie nazywanie rzeczy po imieniu dało już rezultaty. Unikanie jednoznacznych opinii, wielbienie ciepłej wody i odwoływanie się do poprawności politycznej zwolna eliminuje delikatną, polską inteligencję z walki o władzę. Zwłaszcza, gdy takie zachowania są droga do kariery (politycznej, ekonomicznej itp). Wiemy co to jest \\\"władza ciemniaków, zgniły kompromis\\\" itp. Jest to nowa odmiana polskiej zarazy, hołubionej ochoczo przez zachodnich komunistów. Poznało się na tym NATO i \"stare kraje\" UE nie dopuszczając Kwaśniewskiego (mistrz konsyliacji) do organów decyzyjnych.
Nie wiem, co jest gorsze. Niszczenie resztek "majestatu Rzeczypospolitej" ukrywaniem prawdy o poziomie intelektualnym jej prezydenta, czy też próby ochrony tego majestatu z wykorzystaniem tej nic nie znaczącej osobowości.
Andrzej Duda nie jest debilem, choć bez wątpienia jest człowiekiem niemądrym, o czym świadczy wiele jego wypowiedzi i działań. Na dodatek słowo debil służy nie tyle ocenie czyjejś inteligencji, co obrazie i poniżeniu danej osoby w oczach innych. Użycie go służy też wyrażeniu emocji autora wypowiedzi.
Żulczyk nazywając Prezydenta debilem zachował się w sposób nieodpowiedzialny. Ważny jest też kontekst tej wypowiedzi. Można by zrozumieć taką emocjonalną reakcję np. na wypowiedź Dudy, że nie ma ocieplenia klimatu, skoro za oknem jest zimno. Byłoby to być może usprawiedliwione działanie w afekcie. Ale ocenianie w ten poniżający sposób nieco kontrowersyjnego zachowania z dziedziny dyplomacji wydaje się być pewnym folgowaniem sobie.
Ochrona majestatu urzędu prezydenta ma swój sens. Gdyby uznać zachowanie Żulczyka za dopuszczalne, to od jutra każdy dziennikarz mógłby swoją wypowiedź o każdorazowym aktualnie urzędującym prezydencie zaczynać od słów „ten debil prezydent…”. Podobnymi wtrętami mogliby swoje wystąpienia przyozdabiać opozycyjni parlamentarzyści. A także zagraniczni politycy. Czy to byłaby pożądana sytuacja?
"Andrzej Duda nie jest debilem" – skąd wiesz?
Biorąc pod uwagę jego postępowanie publiczne przez ostatnie lata można by dyskutować czy nie jest pełnoprawną definicja podana tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Niepe%C5%82nosprawno%C5%9B%C4%87_intelektualna_w_stopniu_lekkim
ciąg dalszy:
Każdy ma prawo bardzo krytycznie oceniać działania każdorazowego aktualnego prezydenta. Myślę, że ma prawo nawet nazywać je debilnymi. Ale nazywać debilnymi czyjeś poglądy, wypowiedzi czy działania, to jednak coś zupełnie innego niż nazywanie danej osoby debilem. Powinien o tym wiedzieć choćby każdy użytkownik mediów społecznościowych, w których regulaminach jest nieobrażanie innych użytkowników poniżającymi epitetami.
Mowa obrończa Żulczyka przed sądem była dość żałosna, gdyż wyraźnie próbował dla swojej chamskiej i poniżającej wypowiedzi o aktualnie urzędującym prezydencie znaleźć usprawiedliwienie w ogólnej sytuacji politycznej w Polsce i w prawie do obywatelskiego sprzeciwu. To strzelanie z armaty do muchy. Wszystko to ma bardzo luźny związek z faktem określenia urzędującego prezydenta obraźliwym, poniżającym epitetem. Panie Żulczyk, niech Pan nie robi z siebie „męczennika za sprawę” obywatelskiego prawa do krytyki władzy, przyzna się do błędu (do niemądrego chamskiego zachowania) i z godnością poniesie jego konsekwencje. Czy zaakceptowałby Pan to, gdybym o Panu napisał „Żulczyk to debil”. Nawet dzieci wiedzą, że przerzucanie się wyzwiskami nie ma sensu.
Dzień Dobry,
Mam problem z wypowiedzią p. Żulczyka i to wielopoziomowy.
Po pierwsze jestem przeciwnikiem używania wyzwisk w sferze publicznej, ponieważ zamienia (a w zasadzie już zamieniło) to debatę publiczną w Polsce w kibolskie rykowisko, gdzie liczy się głównie – wstaw wulgarny synonim stosunku seksualnego – przeciwnikowi im bardziej wulgarne tym lepsze.
Słowem – w zależności od koloru szalików może to być "-wstaw wulgarny synonim idzie sobie w trybie rozkazującym- pisowskie – wulgarne okreslenie pracownic seksualnych" lub wręcz przeciwnie "Zawsze i wszędzie KO -wulgarny czasownik okreslajacy stosunek seksualny w formie ciągłej biernej – będzie".
Po drugie nie wierzę, że omawiany post został opublikowany np. pod wpływem zaćmienia spowodowanego chwilowym wzmożeniem. Jeśli jednak rzeczywiście p. Żulczyk nie jest w stanie kontrolować tego co "się mu samo pisze na fejsie" no to dla naszego i własnego dobra powinien zamknąć konto.
Jeśli zaś – jak odnoszę wrażenie – p. Żulczyk sądzi, że waga, odkrywczość i przenikliwość jego komunikatu stanowi wyższą konieczność no to proponuję mu zejść na ziemię, krok pierwszy przestać się nadymać.
Po trzecie, debil – oznacza osobę o niskiej inteligencji – kiedyś był to termin medyczny, teraz "zwykłe" wyzwisko mające na celu poniżenie adresta – bo oczywiście p. Żulczyk w nie uważa, żeby Andrzej Duda, był upośledzony intelektualnie w takim stopniu.
I teraz : gdyby p. Żulczyk zamiast tego co napisał napisał np. "x jest daunem" to podejrzewam, że znalezliby się oburzeni – słusznie moim zdaniem dodam – którzy wyjaśniliby autorowi niestosowność używania obraźliwych i poniżających wobec osób niepełnosprawnych wyzwisk dla doraźnej walki politycznej. Nie wiem dlaczego w przypadku debila nikomu to nie zaświtało w głowie.
Po czwarte. Uważam, że wolność słowa – również bezmyślnego – jest jedną z najwyższych wartości i fundamentem demokracji, więc jestem przeciw oskarżaniu p. Żulczyka za zbrodnię "obrazy majestatu" uważam ten przepis, za zupełnie niepotrzebny – a jeśli już jest, to powinien być stosowany wielce roztropnie i powściągliwie.
Jeśli AD poczuł się urażony – a miał moim zdaniem pełne prawo do tego – to powinien się sądzić z p. Żulczykiem z powództwa cywilnego.
Po piąte – i ostatnie – ubolewamy (a przynajmniej ja i kilku moich przyjaciół) nad jakością polskiej klasy politycznej, ale z drugiej strony, komu by się chciało wystawiać się na nienawistne i prymitywne ataki w zamian za stosunkowo niewielką (o ile nie kręci się jakiś lodów na boku) gratyfikację finansową?
Słowo "debil" jest pełnoprawnym słowem języka polskiego i, oprócz konotacji negatywnych, jest również określeniem cech psychicznych osoby opisywanej (patrz: https://pl.wikipedia.org/wiki/Niepe%C5%82nosprawno%C5%9B%C4%87_intelektualna_w_stopniu_lekkim).
Jako takie jest w pełni dopuszczalnym przy opisie osoby obciążonej "niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim" (na temat 'lekkości' w tym przypadku można by dyskutować, ale w takim przypadku określenie byłoby raczej melioratywne).
Witold Janik: "(…) Jako takie jest w pełni dopuszczalnym przy opisie osoby obciążonej "niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim" (…)"
Naprawdę? Jest to obecnie stosowane w dokumentacji medycznej, podręcznikach/publikacjach określenie/diagnoza?
Przypuszczam, że wątpię. Może jakaś osoba specjalistyczna potwierdzi/zaprzeczy.
Jeśli "debil" nie obraża, to co obraża? Jest przepis, powinna być kara – czy nie tak działa praworządność? Inna sprawa – ten przepis jest debilny. Więzienie za "debila"? – przegięcie. Max. zawiasy i/lub praca społeczna, byłby przynajmniej jakiś pożytek.
Maleńczuk coś ostatnio dostał. Walną jakąś ogoloną "lalę" od Bąkiewicza czy coś takiego. I nie płacze – respekt.
Widzę go w TK, z jego praktyką w sprawach wymiaru sprawiedliwości. Wzrosłaby kultura osobista sędziów. I spadła przestępczość pospolita, bo kto normalny (tylko debil) żre ciasteczka do piwa bez alko.
Może było to nieeleganckie ale sformułowane na podstawie obserwacji.
Skoro PAD się ciągle UCZY to znaczy, że jest niedokształcony pomimo posiadanego tytułu doktora prawa… A, że tego prawa, niestety, nie rozumie (zwłaszcza konstytucyjnego) to też przemawia na jego niekorzyść: jest niewątpliwie niedouczony (bo i wstydzi się przecież za niego i poziom jego wiedzy, jego promotor z UJ).
O czym tu dywagować?
P.S. Debil debilowi nierówny (cyt. za: wypowiedź kloszarda).
Od siebie: tegoż kloszarda spotkałem na ulicy w Poznaniu w styczniu 2019 roku. W dzień po wiadomości o zabójstwie Prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza…
Doszlo do tego, ze debila nie mozna nazwac debilem.
Przynajmniej prawdziwe w odróżnieniu od twojego nicka którym tak odważnie podpisujesz swoje bzdurne wypociny