0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Albert Zawada / Agencja GazetaAlbert Zawada / Agen...

9 kwietnia 2021 Sąd Apelacyjny w Warszawie wydał prawomocny wyrok w procesie wytoczonym znanemu psychologowi społecznemu i specjaliście od badań nad uprzedzeniami, prof. Michałowi Bilewiczowi z Uniwersytetu Warszawskiego, przez rysownika Cezarego Krysztopę.

View post on Twitter

Pozew Krysztopy - który został m.in. nazwany przez Bilewicza „notoryjnym antysemitą” i zarzucił psychologowi naruszenie dóbr osobistych - został oddalony.

„Rzekomo zniesławiłem pana Krysztopę poprzez nazwanie go w mediach społecznościowych «notorious antisemite» w 2018 roku i przez użycie jego rysunku satyrycznego podczas prezentacji w Muzeum POLIN w 2018 roku”

- mówi OKO.press prof. Bilewicz.

Czy to znaczy, że dziś można nazywać osobę publikującą antysemickie rysunki po prostu „antysemitą”?

„Moim zdaniem nadal można powiedzieć o Cezarym Krysztopie, że na świecie stał się znany właśnie z antysemickiego charakteru jego obrazków”

- dodaje Bilewicz.

Proces był długi i niełatwy. Ekspertyzy popierające opinię prof. Bilewicza pisali znani naukowcy - m.in. historyk, prof. Piotr Osęka, specjalizujący się m.in. w badaniu propagandy antysemickiej z marca 1968 roku. Psychologa reprezentowała pro bono znana kancelaria prawna Dentons.

Przeczytaj także:

Pozwany za wykład o antysemityzmie

Sprawa rozpoczęła się od wykładu prof. Michała Bilewicza „Epidemie mowy nienawiści. Jak blisko Marca ’68 jesteśmy?” wygłoszonego w Muzeum POLIN 13 marca 2018, w 50. rocznicę antysemickiej nagonki i zarazem w szczytowym momencie napięć dyplomatycznych pomiędzy Polską a Izraelem (można go wysłuchać tutaj).

Wykład stał się wydarzeniem politycznym: na żywo na Twitterze relacjonował go polityk Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowego, a jego relacja odbiła się szerokim echem w prawicowej prasie.

Jednym z przykładów mowy nienawiści użytych przez Bilewicza był rysunek Cezarego Krysztopy „Polish Holocaust”.

Krysztopa lubi prowokować. „Z urodzenia podlaski śledź. Z wykształcenia architekt. Z zawodu rysownik. Z zamiłowania płatny s-syn” - przedstawiał się w tygodniku „Do Rzeczy”, który stale publikuje jego rysunki. Na swoim profilu na Facebooku zamieścił rysunek z przerobionym logo „Wyborczej” – na którym słowo „Gazeta” przerobione jest na „G.żreta”.

Rysunek Krysztopy pokazany podczas wykładu Bilewicza przedstawiał dwie sylwetki mężczyzn z pistoletami mierzących w głowę Polaka – na jednej sylwetce była swastyka, na drugiej – czerwona gwiazda Dawida.

Prof. Bilewicz stał się po wykładzie przedmiotem ataków ze strony mediów i polityków prawicy PiS-wskiej (w tym dwóch senatorów PiS). W obronie naukowca wystąpił m.in. prof. Marcin Pałys, rektor Uniwersytetu Warszawskiego. „Rolą nauki nie jest wypełnienie oczekiwań polityków, tylko poszukiwanie prawdy” – mówił 21 marca 2018 roku.

Na początku listopada prof. Bilewicz otrzymał pozew sądowy od Krysztopy. Rysownik zarzucał mu dwie rzeczy.

Na Twitterze prof. Bilewicz pisał o nim krytycznie, używając określenia „notoryjny antysemita” (ang. „notorious antisemite”; słowo „notorious” tłumaczy się jako „notoryjny”, a więc „znany z antysemityzmu”, a nie „notoryczny” czyli „wielokrotny” – jak w pozwie wskazywał Krysztopa). Rysownik poczuł się pomówiony.

W toku wykładu prof. Bilewicza o antysemityznie został przedstawiony rysunek Krysztopy. Według rysownika to po pierwsze naruszenie dóbr osobistych, ponieważ rysunek nie miał charakteru antysemickiego, a po drugie – naruszenie jego praw autorskich, bo rysunek rzekomo nie został podpisany. Z tego zarzutu Krysztopa się wycofał - nagranie dowiodło, że Bilewicz powiedział w czasie wykładu, kto jest autorem. (Sprawę opisywaliśmy szczegółowo, m.in. tutaj.)

View post on Twitter

Prokurator nie widzi problemu

Także w listopadzie 2018 r. stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita powiadomiło organy ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa przez Cezarego Krysztopę.

„Są one elementem publicznego oczerniania Żydów, podsycają antysemicki mit o żydowskim spisku, trywializują zbrodnię Holokaustu” – pisała Otwarta Rzeczpospolita.

Stowarzyszenie zarzuciło Krysztopie, że naruszył on art. 256 kodeksu karnego:

„§ 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.

Kodeks karny wyjmuje spod ścigania działalność edukacyjną, kolekcjonerską i naukową, a także artystyczną. Dlatego stowarzyszenie dołączyło do oświadczenia opinie historyków sztuki. Rozważają oni, czy twórczość Krysztopy można zaliczyć do działalności artystycznej. Stowarzyszenie opierało się na ekspertyzach specjalistów — m.in. dr Agnieszki Skalskiej, autorka książki „Obraz wroga w antysemickich rysunkach prasowych Marca ’68”, oraz Andrzeja Osęki, historyka sztuki (cytowaliśmy je obszernie tutaj).

Po niecałym miesiącu od zgłoszenia - w grudniu 2018 roku - prokuratura umorzyła sprawę. Nie dopatrzyła się propagowania nienawiści wobec narodu żydowskiego w rysunku „Polish Holocaust”. Według prokuratury osoba, która jeździ z taką naklejką na samochodzie, zwraca jedynie „uwagę na pewne fakty historyczne i cierpienie doznane przez Polaków w trakcie wojny”.

Zwycięstwo wolności wypowiedzi

Prof. Bilewicz nie ma żadnych wątpliwości w sprawie przesłania obrazka Krysztopy.

„Na obrazku «Polish Holocaust» jest przedstawiony charakterystycznie ubrany enkawudzista strzelający w potylicę polskiego patrioty. Ten enkawudzista ma na sobie wielki symbol czerwonej Gwiazdy Dawida. To ewidentnie jest przedstawienie nawiązujące do ikonografii katyńskiej, jeszcze od czasów propagandy nazistowskiej tak przedstawiano zbrodnię katyńską - że polski patriota jest rozstrzeliwany przez zbrodniarza enkawudzistę. Insynuowanie, że odpowiedzialność za tę zbrodnię spoczywa na Żydach, jest absurdalne. Ta ilustracja jest oburzająca”

- mówi OKO.press naukowiec.

Czy antysemitów można więc legalnie nazywać antysemitami?

„Polskie prawo nie jest prawem precedensowym, jak w USA. Niemniej jednak orzecznictwo jest jakoś inspirujące do tworzenia linii orzeczniczej w podobnych tego typu sprawach. Wydaje się więc, że sądy stają tutaj po stronie wolności naukowców do tego, aby nazywać akty antysemityzmu po imieniu. Gdybym ten proces przegrał, można byłoby się zastanawiać, czy w Polsce w ogóle można to robić. Jest to na jakimś poziomie gwarancja wolności wypowiedzi”

- komentuje prof. Bilewicz.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze