0:000:00

0:00

Na konferencji prasowej w Sejmie wicemarszałek Ryszard Terlecki (PiS) wyłożył 12 stycznia główną PiS-owską interpretację zawieszonego kryzysu parlamentarnego. Nie wiadomo, o co chodziło, protest był bezprzedmiotowy.

Muppet show się kończy, będzie pewnie nudno w Sejmie, jak wyjdą posłowie z sali i przestaną się wygłupiać. Najwyższy czas, żeby ta komedia się zakończyła. PO nie wie, po co spędziła trzy tygodnie w Sejmie, my też nie wiemy, opinia publiczna też nie wie
Dokładnie wiadomo, czemu opozycja protestowała, nawet jeśli nieskutecznie
12 stycznia 2017

Terlecki twierdzi, że nie wiadomo, dlaczego opozycja protestowała w sali posiedzeń Sejmu. To zdanie jest jawnie fałszywe, a z pewnością sama opozycja wiedziała, co jest powodem protestu i jaki był jego cel. Wiedział o tym także PiS, bo opozycja komunikowała to w jasny sposób za pośrednictwem mediów i w bezpośrednich kontaktach. Nieskuteczność akcji PO i N w niczym tego nie zmienia.

Przeciw czemu protestowała Platforma?

  • Punktem wyjścia protestu 16 grudnia były plany marszałka Kuchcińskiego ograniczenie dostępu mediów do Sejmu;
  • bezpośrednim powodem rozpoczęcia okupacji mównicy a potem sali sejmowej było wykluczenie posła Michała Szczerby, które - zdaniem opozycji - nastąpiło niezgodnie z regulaminem;
  • Wywołało to ciąg zdarzeń: marszałek Kuchciński przeniósł obrady do Sali Kolumnowej, gdzie został przyjęty m.in. budżet. Następnie marszałek zamknął 33. posiedzenie Sejmu. Protestujący nie uznali żadnej z tych decyzji. Twierdzą, że wobec licznych naruszeń regulaminu i praw posłów wszystkie głosowania w Sali Kolumnowej są nieważne. Żądali kontynuacji 33 posiedzenia, podkreślali, że budżet trzeba uchwalić jeszcze raz;
  • Protestujący podjęli też - konsekwentnie - próbę uniemożliwienia przeprowadzenia 34. posiedzenia Sejmu 11 stycznia 2017, uznając, że trwa jeszcze poprzednie posiedzenie. Posłowie i posłanki PO (plus poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski) w tym celu zablokowali dostęp do mównicy sejmowej.

Przeczytaj także:

Terlecki może mieć natomiast częściowo rację, że opinia publiczna nie do końca rozumie cele protestu opozycji.

Po pierwsze dlatego, że - jak pokazują sondaże OKO.press

opinia publiczna jest radykalnie podzielona, zwolennicy i zwolenniczki PiS tworzą odrębna grupę, która podziela poglądy PiS i w pełni ufa "Wiadomościom" TVP.

Ta część opinii publicznej może nie rozumieć protestu opozycji.

Także niepisowska część opinii publicznej może być jednak częściowo zdezorientowana. A to za sprawą szumu medialnego dotyczącego form tego protestu.

Demokracja to Muppet show

W wypowiedzi Terleckiego pojawia się prześmiewczy ton. Metafora "Muppet show" wpisuje się w psucie wizerunku 28-dniowego protestu (od 16 grudnia 2016 do 12 stycznia 2017) - ukazywanie go jako niepoważnego wydarzenia, podczas którego posłowie i posłanki naruszają powagę poselskiej pracy. Przejawami tej niepoważnej, kabaretowej formy protestu było "robienie sobie selfie", pokazywanie scen świątecznych posiłków, a zwłaszcza piosenki (wokół słowa "pucz") w wykonaniu posłanki Joanny Muchy.

Media i politycy prawicowi przez wszystkie przypadki odmieniali słowo „powaga” i jej zaprzeczenia typu „śmieszność, groteska”. Przekaz został wzmocniony, bo w tę retorykę wpisało się sporo polityków i polityczek z innych opcji.

Działaczka Partii Razem Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w „Kropce nad i, komentowała, że protest opozycji „jest na wyrost, sięgnął śmieszności. Nie chciałabym, żeby to się obróciło w kabaret”. Barbara Nowacka z Inicjatywy Polskiej mówiła: „Mamy festiwal selfie na sali sejmowej, kiedy po przeciwnej stronie ulicy ludzie stoją i marzną w geście solidarności z posłami".

Nawet Ryszard Petru współtworzył tę aurę krytykując w wywiadzie dla 300polityka.pl Joannę Muchę: „Nie był to najlepszy pomysł. Powinna zostać zachowana powaga, bo to bardzo poważna sprawa”. Następnie sam udał się na urlop do Portugalii, co było najpoważniejszym ciosem w powagę protestu.

OKO.press zwracało uwagę, że zarzut braku powagi odwraca uwagę od głównego sensu protestu, który był politycznie desperacką - i jak się okazało nieskuteczną - próbą zatrzymania antydemorkatycznych praktyk forsowanych przez większość parlamentarną.

Działania PiS od 16 grudnia 2016 współtworzą - w praktyce parlamentarnej - system władzy, który określa się czasem jako „demokrację nieliberalną” czy „miękki autorytaryzm”.

Z tej perspektywy triumfalizm Terleckiego jest uzasadniony, bo PiS stosując przemoc parlamentarnej większości "pokonał" opozycję, która w dodatku skłóciła się między sobą. Sukces PiS oddalił nas od modelu demokracji liberalnej. Być może ona właśnie jest dla Terleckiego śmiesznym Muppet Show.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze