0:000:00

0:00

Antoni Macierewicz ze swoim fanatycznym antykomunizmem i obsesją smoleńskiego zamachu był dla części elektoratu PiS i niektórych prawicowych mediów żywym dowodem, że w Polsce dokonuje się rewolucja moralna i polityczna. Jego dymisja wywołała szok, niedowierzanie i wściekłość, która skupiła się na postaci prezydenta Dudy jako rzekomego sprawcy. Jarosław Kaczyński schował się, jakby to nie on podejmował decyzję.

Sam Macierewicz do samego końca walczył o przeżycie. Sięgnął po swój główny oręż - kolejną bałamutną wersję "pancernej brzozy". Dodał nowy argument: w jaki sposób samolot o rozpiętości skrzydeł 40 metrów mógł się obrócić po zderzeniu na wysokości 5 metrów.

Duda czyli zdrada, czyli ZOMO

Najostrzej krytykowano Dudę w "Gazecie Polskiej". "Nieuzasadnionymi, a bardzo często wręcz prymitywnymi atakami na ministra Antoniego Macierewicza, prezydent Duda definitywnie pozbawił się szans na drugą kadencję, a przez wielu swoich wyborców zostanie zapamiętany jako polityk, który po prostu ich zdradził. A w kluczowych sprawach, jakimi są wyjaśnienie Smoleńska i oczyszczenie armii RP ze złogów i nominatów Kiszczaka,

stanął po stronie, którą plastycznie można opisać: tam, gdzie stało ZOMO",

mówi Katarzyna Gójska, zastępczyni redaktora naczelnego "Gazety Polskiej".

Metafora "oni stoją tam, gdzie stało ZOMO" wylansowana przez Jarosława Kaczyńskiego w 2010 roku na określenie polityków rządzącej wtedy PO, stanowi jedną z najcięższych obelg języka prawicy.

"Można powiedzieć, że prezydent dopiął swego, a ja dotrzymam słowa - już nie zagłosuję na tego prezydenta" - wtóruje Gójskiej Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "GP".

"Wymuszenie dymisji Antoniego Macierewicza na stanowisku szefa MON, jest to decyzja prezydenta i prezydent musi za to ponieść odpowiedzialność.

Tym bardziej, że jakoś zupełnie przeszli do porządku dziennego na temat tego, co dalej ze śledztwem smoleńskim. To była obietnica PiS, z którą doszli do władzy, również rękami naszych Czytelników i Klubów Gazety Polskiej" - mówił Sakiewicz.

Oburzony dymisją był także syn Anny Walentynowicz, Janusz Walentynowicz: "Uważam, że jest to najgorsza i najgłupsza decyzja, jaka przez te dwa lata zapadła. Czy to ze strony prezydenta, czy ze strony rządu. Moim zdaniem, zwykłego obywatela, który nie zna się na polityce, jest po prostu niegodne i haniebne potraktowanie w ten sposób człowieka, który tyle pracy włożył i był na tyle odważny, by stawać naprzeciwko tym wszystkim popłuczynom KGB-owskim, generałom, którzy do tej pory siedzieli na stołeczkach w wojsku, w BBN-ie.

Odważył się stanąć do walki i czyścił Wojsko Polskie".

Zwyciężyła narracja "Wyborczej" i TVN

Prawicowy pieśniarz Paweł Piekarczyk, który z rąk Andrzeja Dudy otrzymał Krzyż Kawalerski Polonia Restituta, zapowiedział, że zwróci go prezydentowi.

"Prezydent stanął po stronie ludzi WSI/WSW, a nie polityka, który z wielką odwagą od wielu lat z tym środowiskiem walczył. Antoni Macierewicz konsekwentnie przez całe życie działa w obozie niepodległościowym. Jemu zawdzięczamy lustrację, rozbicie WSI, działania na rzecz wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej i odbudowę polskiej armii. Teraz, w wyniku uporu prezydenta Dudy, Antoni Macierewicz stracił stanowisko, a tacy ludzie jak Dukaczewski czy klan byłych politruków w BBN mogą otwierać szampana.

Teraz już wiem, że order dostałem z rąk, które są niegodne. A zatem go zwracam. I będę namawiać do tego samego wszystkich odznaczonych przez prezydenta Dudę".

Prawicowe media czują się dodatkowo oszukane, bo postać Macierewicza była przedmiotem ostrej kontrowersji. Media niezależne zarzucały mu skrajną niekompetencję, wyśmiewały jego kompromitujące wpadki, a serial z Misiewiczem wywoływał na przemian rozbawienie i oburzenie. Padły też poważne zarzuty o powiązania Macierewicza z politykami rosyjskimi.

O wpadkach i kompromitacjach Macierewicza więcej czytaj tutaj:

Przeczytaj także:

Do chóru opłakujących dymisję dołączyła też redaktorka naczelna TV Republika Dorota Kania.

"Ze smutkiem można stwierdzić, że zwyciężyła kłamliwa narracja Tomasza Piątka, «Gazety Wyborczej» i TVN. Te środowiska domagały się dymisji Antoniego Macierewicza. Do dymisji byłego już szefa MON dążyli także ludzie związani z WSI, którzy mają wciąż wiele do powiedzenia w życiu publicznym. Absolutnym skandalem jest, że część politycznych elit uwierzyła w tę narrację.

Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że dymisji Antoniego Macierewicza domagał się prezydent Andrzej Duda. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje w BBN, sprawę gen. Kraszewskiego, przywołuje to najgorsze skojarzenia".

Dymisję skrytykował też były premier Jan Olszewski, autorytet w środowisku PiS, choć nie tak ostro jak prawicowi publicyści: "Odwołanie Antoniego Macierewicza to posunięcie co najmniej przedwczesne. Mamy obecnie wyjątkowo newralgiczny moment w przekształcaniu i przezbrajaniu armii. Dokonują się zasadnicze, o długofalowym znaczeniu, transakcje dotyczące rodzajów uzbrojenia, głównie z USA. To obszar bardzo atrakcyjny dla różnych lobbystów, a Macierewicz dawał gwarancję, że żadne lewe korzyści nie będą tu dla nikogo osiągalne".

Marszałek na pocieszenie?

Gdy szef MON otrzymał dymisję, w świat poszła informacja, że w zamian zostanie Marszałkiem Sejmu. Nie ma jednak żadnego potwierdzenia tych doniesień. Na twitterze tempa nabrała akcja #MuremZaMacierewiczem. "Polityka w sieci" poinformowała, że 8 stycznia, czyli jeszcze przed dymisją, hasztag tej akcji miał już zasięg 134 tys. osób.

55 proc. nie ufa Macierewiczowi

Te opinie zapowiadają bunt na prawicy. Antoni Macierewicz miał (i ma nadal) specyficzną "publiczność". To niewielka, ale bardzo zaangażowana grupa bezkrytycznych fanów, których łączy głównie przekonanie o katastrofie smoleńskiej. Od początku rządów PiS - od listopada 2015 roku - nieufność do Macierewicza w sondażach utrzymuje się na poziomie 52-55 proc. Pod względem nieufności Macierewiczowi ustępuje nawet Jarosław Kaczyński, wobec którego poziom nieufności także był zawsze wysoki (ale poziom zaufania dużo wyższy niż u byłego szefa MON).

Słaby wynik zawdzięczał Macierewicz niskiemu poparciu w samym PiS. Wielu bardziej umiarkowanych zwolenników dobrej zmiany uważało, że szef MON jest dla partii rządzącej ciężarem.

Jak przyznała rzeczniczka klubu Beata Mazurek, na dymisję ogromny wpływ miał prezydent Andrzej Duda. Ich konflikt trwający już ponad rok stał się publiczny, prezydent blokował wszystkie nominacje w wojsku, a Macierewicz skutecznie za pomocą Służby Kontrwywiadu Wojskowego odebrał dostęp do informacji tajnych generałowi Kraszewskiemu, najbliższemu współpracownikowi Dudy.

Wydaje się jednak, że i Kaczyński tracił już cierpliwość - 10 października 2017 zapowiedział, że w kwietniu 2018 roku, w ósmą rocznicę, miesięcznice zostaną zakończone i że być może „prawdy [o przyczynach katastrofy] ustalić się nie da”.

Antoni Macierewicz, jak donosi niezalezna.pl, tak pożegnał się z żołnierzami: "W ciągu ostatnich dwóch lat zmieniliście Polskę i zmieniliście armię. Dlatego, że zaczęliście zmieniać armię, mogła się także zmieniać Polska. Po raz pierwszy od dziesięcioleci Polacy mogli powiedzieć, że czują się bezpieczni, że są dumni ze swojej armii, że są dumni ze swoich córek i synów, braci i sióstr, którzy noszą mundury Wojska Polskiego. Podnieśliście głowy Polaków, sprawiliście, że bezpieczeństwo, duma, honor, przestały być pustym frazesem, pustym hasłem, zastępczym narzędziem propagandowym i zaczęły stawać się treścią naszego życia narodowego".

Ostatnia szarża Antoniego

Jeszcze 8 stycznia w programie "W punkt" w TV Republika próbował kontratakować. Krytykował, a raczej wyśmiewał raport komisji Millera na temat katastrofy smoleńskiej, ale przede wszystkim skarżył się, że "«fałszywe tezy» nadal są forsowane przez dużą, dominującą wciąż niestety część mediów. Poza TV Republika - w zasadzie przy milczeniu mediów rządowych, prawdy o Smoleńsku jest w mediach państwowych «jak na lekarstwo»" - ubolewał.

Ironizował na temat "absurdalnej historyjki, że pod Smoleńskiem gigantyczny, pancerny samolot, został zniszczony przez jedną brzozę o objętości 30-35 czy 40 cm".

OKO.press dokładnie zanalizowało zestaw argumentów Macierewicza i przedstawiło dowody z raportu komisji Millera na faktyczny przebieg katastrofy.

Ciekawostką jest dorzucenie nowego argumentu o "absurdalności tezy, że samolot na wysokości 6 metrów obrócił się dookoła własnej osi na plecy. Samolot, który ma rozpiętość skrzydeł blisko 40 metrów, a na wysokości 6 metrów obrócił się do góry nogami" – oburzał się Macierewicz.

OKO.press chętnie wyjaśni Macierewiczowi tę ostatnią zagadkę.

Rozpiętość skrzydeł TU 154 M wynosi nie 40 lecz 37,5 m, ale długość skrzydła - ok. 16 m. Według raportu MAK po zderzeniu z brzozą oderwała się jego część długości 6,5 m, czyli pozostała część miała ok. 10 m. Po zderzeniu z brzozą samolot uniósł się w górę - już wcześniej piloci wznosili maszynę i prawie udało im się odejść na drugi krąg - i dopiero po chwili odwrócił na plecy i uderzył o ziemię znacznie słabiej wzmocnioną górną częścią kadłuba.

Z pewnością kariera polityczna Antoniego Macierewicza nie dobiegła końca. Czekamy na nowy akt w jego tak bogatym życiorysie.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze