Nadchodzi największe święto Rosji Putina – rocznica zakończenia II wojny światowej w Europie. A w propagandzie o tej wojnie – inaczej niż w latach poprzednich – jest dużo mniej. Tym razem Putin organizuje wielkie święto “zwycięstwo nad Zachodem”. W 2024 roku.
7 maja Putin zaczyna swoją kolejną kadencję jako prezydent. Propaganda już zapowiada wielką uroczystość: będzie kapać od złota, a tłum zgromadzony w kremlowskim pałacu będzie władcę oklaskiwać. Dla maluczkich też coś będzie: Putin dostanie nową wersję luksusowej limuzyny marki Aurus. I propaganda szczegółowo opisuje, jak bardzo ten nowy duży czarny samochód będzie lepszy od poprzedniego dużego czarnego samochodu.
Nową kadencję Putin zamierza najwyraźniej rozpocząć od przekonania poddanych, że jest władcą zwycięskim. W związku z tym z przekazu zniknęły doniesienia o gigantycznej powodzi za Uralem – i o tym, że ludzie od miesiąca nie mają prądu, gazu, a władza nie wypłaca odszkodowań. Gdyż nawet nie wie, za co te odszkodowania wypłacać. “Nawet” rodziny walczących w Ukrainie pomocy nie dostają.
Od tygodnia tematem numer jeden propagandy jest zwycięstwo Putina w wojnie z Zachodem.
“Wiesti” nadają duże reportaże z Góry Pokłonnej w Moskwie, gdzie władza urządziła wystawę “zdobycznego zachodniego sprzętu”. 30 wraków stoi w rzędzie, każdy ma namalowaną flagę z kraju, z którego pochodzi. Jest i flaga biało-czerwona, ale propagandę interesuje przede wszystkim flaga amerykańska. Wrak czołgu Abrams jest tak ciężki, że do ustawienia go ściągano specjalny dźwig. I o dźwigu też był osobny reportaż.
Wraki stoją rzędem, a za nimi łopoczą czerwone flagi z napisem “Pobieda”, czyli zwycięstwo.
Przed wrakami przelewają się zaciekawione zachodnią techniką tłumy. Przewodnicy w mundurach pokazują, gdzie we wrakach widać dziury od trafienia wspaniałą rosyjską amunicją. Dowieziono tam też attachés wojskowych krajów globalnego Południa. Jeden z nich potwierdza to, co widzimy:
“Rosja naprawdę walczy z całym Zachodem”.
Czerwone flagi ponad głowami attachés dodają „i zwycięża”. „Armia rosyjska rozwiała mit o wyższości amerykańskiej broni”.
9 maja przez Moskwę przejdzie w paradzie 9 tys. żołnierzy i 75 sztuk broni. Poprowadzi to wszystko stareńki czołg T-34 z repliką flagi powieszonej 8 maja 2024 roku nad Reichstagiem. Ale to prawdopodobnie będzie jedyny historyczny akcent, bo Putin będzie chciał się pochwalić swoją nową bronią.
W paradzie przejdą natomiast po raz pierwszy żołnierze z frontu obecnej wojny – telewizja pokazywała już, jak ćwiczą.
Nie będzie – drugi rok z rzędu – parady “Nieśmiertelnego Pułku”, czyli przemarszu Rosjan ze zdjęciami przodków walczących w II wojnie światowej. Propaganda sugeruje, by przodków czcić bardziej kameralnie – zdjęcia można wywieszać na uroczystościach w pomieszczeniach zamkniętych. Można, korzystając z certyfikowanej przez państwo aplikacji, zrobić sobie T-shirta z przodkiem. Można zapoznać się z historią bohatera, którego imię nosi ulica.
Jeśli chodzi o koncerty pieśni wojennej, to w tym roku propaganda pokazuje w kółko koncert, w którym cudzoziemscy artyści z zapałem (zapał jest tu kluczowy, bo śpiewający artyści wyraźnie nie są utalentowani muzycznie) wykonują wojenne rosyjskie hity w swoich językach. A cała widownia wstaje wzruszona, gdy “Stawaj strana ogromnaja”, rosyjski hymn II wojny, intonuje jeden z cudzoziemskich artystów. Po chińsku.
I tak II wojna przechodzi płynnie w wojnę Putina.
Nie ma festiwali sadzenia drzewek ku czci poległych przed 80 laty. Zamiast wspominek II wojny w Machaczkale w niedzielę zorganizowano rajd samochodowy „Pamiętamy! Kochamy! Jesteśmy dumni!” pamięci poległych w operacji specjalnej.
Nie ma akcji dekorowania przechodniów wstążkami św. Jerzego – żółto-czarnymi symbolami zwycięstwa. Nowość – to ostrzeżenia przed bezczeszczeniem wstążek, jakby ludzie mieli ich dosyć:
“Za publiczne uszkodzenie wstęgi św. Jerzego grożą kary pieniężne w wysokości do 5 milionów rubli [200 tys. złotych! – aj], a nawet kara pozbawienia wolności do pięciu lat. Zachęcamy do noszenia wstążki św. Jerzego z szacunkiem, najlepiej na piersi, przy sercu. Nie zalecamy noszenia symbolu chwały wojskowej na ciele poniżej łokcia, na torbach, zwierzętach i samochodach na zewnątrz".
Zamiast opowieść o gierojach dawnej wojny, mamy opowieści o współczesnych bohaterach. Uszyte dokładnie tak samo, jak tamte: bohater od dziecka pomagał mamie i kolegom, a teraz wykazał się na froncie, a nawet poległ. Z tym że to jest front wojny Putina, a nie Stalina. Caryca propagandy Margarita Simonyan wzywa, by dzieci w szkole uczyły się wierszy współczesnych poetów frontowych.
Telewizja oczywiście pokaże na rocznicę kilka wojennych filmów – ale to nie jest festiwal wojny, jak bywało, tylko taki mały świąteczny akcent. Rosyjski “Kevin sam w domu” albo “Ogniem i mieczem” nadawane w znajomym rytmie, żeby człowiek poczuł się bezpiecznie w znajomym świecie.
Jeśli chodzi o prawdziwą rozrywkę, to propaganda na razie tylko obiecuje. Ale “za rok” ma się już pojawić gra komputerowa "oparta na Operacji Specjalnej”.
Kiedy “operacja specjalna” ze sztandarem z literą Z z trzydniowej zamieniła się w długotrwałą wojnę, propaganda Kremla przez dłuższy czas snuła analogię z II wojną – zwaną w Rosji “Wielką Wojną Ojczyźnianą” (w przeciwieństwie do II wojny zaczęła się ona dopiero w 1941 roku, a co było dwa lata wcześniej, spowija mgła niepamięci).
Było to porównanie poręczne – wszak Putin w Ukrainie walczy z “faszyzmem”. Jednak siła tego porównania już się wyczerpała
Równo 80 lat temu armia Stalina szła przez Ukrainę i przez tereny II Rzeczypospolitej już w lipcu docierając do Bugu. Teraz zaś Putin cieszy się, jeśli zdobędzie fragment umocnień albo osadę pod Donieckiem.
A przede wszystkim – zwycięstwo to polegać będzie na zatknięciu sztandarów we wrażej stolicy. Owszem, o zatykaniu sztandarów i docieraniu do Oceanu Atlantyckiego opowiada cały czas propaganda. Ale oficjele są ostrożni i cały czas zapewniają, że Rosja nie ma wrogich zamiarów wobec Europy. (Szojgu: „Rosja nie ma i nigdy nie miała planów ataku na państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dziś podczas specjalnej operacji wojskowej po prostu chroni interesy ludzi na swoich historycznych terytoriach”, Pieskow: "Rosja nie stanowi zagrożenia dla nikogo w Europie i oczekuje, że nikt w Europie nie stanowi dla niej zagrożenia”).
A wojna toczy się – UWAGA – “na rosyjskim terytorium”. Więc możliwa jest “miażdżąca reakcja np. w wypadku ataku na Krym”.
Tymczasem on woli mieć wolną rękę. To on zdecyduje, kiedy wygrał, i na czym to zwycięstwo będzie polegać. Może rzeczywiście szykuje ofensywę. A może 30 wraków na Górze Pokłonnej w Moskwie to już to zwycięstwo? Wszak to władza decyduje o tym, jak się co nazywa – ostatnio telewizja nazwała rosyjską katastrofę na lotnisku Hostomel pod Kijowem „zwycięstwem” (błyskawiczny rosyjski desant na lotnisko miał doprowadzić do opanowania Kijowa – nie udał się. Propaganda Kremla oznajmiła teraz, że Rosja odniosła sukces, gdyż “Ukraińcy się wycofali” – a wycofali się, kiedy nie było już tam Rosjan). Wcześniej propaganda zauważyła, że Rosja nie przegrała wojny w Afganistanie (1980-1988).
Tak ją opowiada propaganda: że stało się nieszczęście, ale ludzie się zmobilizowali i zniszczyli zło.
Propaganda Kremla tymczasem sprawia teraz wrażenie, jakby wojna stała się celem władzy i zawsze będzie trwała.
Putin nie chciał tej wojny, ale skoro się go nie słuchali, to nie miał innego wyjścia jak zaatakować. (Tu propaganda jasno się już przyznaje, że Putin zaczął. Że nie został zdradziecko zaatakowany – takie wyjaśnienie propaganda serwowała po pierwszym załamaniu się putinowskiego najazdu).
Teraz propaganda twierdzi, że prawo najechania i prowadzenia wojny jest dowodem na suwerenność władzy. Więc wojna może trwać albo i nie. Porównywanie tego z poprzednimi wojnami nie ma więc sensu.
Bombardowany w “Wiestiach” obrazkami wraku Abramsa i codzienną porcją strzelaniny na froncie, widz nie może już wiedzieć ani o co tu chodzi, ani co będzie dalej.
Ikonograficznym symbolem tej odmiany jest zdjęcie z kolejnej miejscowości zdobytej na froncie w Ukrainie: “bojcy” w telewizji pozują do zdjęcia nie z repliką flagi z Reichstagu, ale z flagą Rosji, która nie obowiązywała w 1945 roku.
To nie jest operacja specjalna ani nowoczesna rekonstrukcja II wojny. To prawdziwa wojna Putina – i tylko on wie, co będzie dalej.
A że właśnie minęła prawosławna Wielkanoc, propaganda uraczyła nas mądrością popa Maksyma Kozłowa, przewodniczącego Komitetu Oświaty Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej:
"Bać się końca świata nie jest rzeczą chrześcijańską”.
Co oczywiście oznacza, że należy się bać.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z wklejanych do tekstu linków mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze