Mamy już setki relacji od mieszkańców przygranicznej strefy, od wolontariuszy, dziennikarzy o wypychaniu chorych, poranionych, odwodnionych i wygłodzonych ludzi do lasu, na deszcz, wiatr i temperatury w okolicach zera. To narażanie ich zdrowia i życia. I nikt za to nie poniesie kary
Pod siedzibą Straży Granicznej w Michałowie, skąd miesiąc temu wywieziono do lasu grupę Kurdów z dziećmi, odbyła się 23 października 2021 akcja solidarności z uchodźcami „Matki na granicę”. Były dwie byłe pierwsze damy.
„Jolanta Kwaśniewska i Anna Komorowska przyjęły zaproszenie funkcjonariuszy SG. Komendant placówki oraz funkcjonariuszki ze stowarzyszenia Łączy nas granica opowiadają o pomocy udzielanej cudzoziemcom” – napisała na Twitterze Straż Graniczna, przekuwając propagandowo akcję sprzeciwu w wydarzenie towarzyskie.
Po polskiej stronie granicy, w strefie nieobjętej zakazem wstępu, do tej pory ujawniono opinii publicznej osiem ciał.
W czwartek, 21 października, Andrzej Duda, którego żona nie solidaryzowała się z uchodźcami, podpisał ustawę wywózkową. Na stronie prezydenta opisana jest tak: „Celem ustawy jest usprawnienie postępowań prowadzonych przez organy Straży Granicznej w sprawie nielegalnego przekroczenia granicy zewnętrznej Unii Europejskiej”.
Daje ona Straży Granicznej podstawę do tego, co robi od dawna, a masowo od lata: wypychania ludzi za granicę, bez możliwości złożenia wniosku o azyl. Ustawa jest sprzeczna z międzynarodowymi konwencjami chroniącymi prawa uchodźców. Konwencjami gwarantującymi podstawowe prawa, takie jak prawo do życia, ochrony przed nieludzkim i okrutnym traktowaniem czy zasada poszanowania godności człowieka.
Ustawa ma uspokoić funkcjonariuszy, że nie będzie im grozić odpowiedzialność karna. Do tej pory podstawą ich działań było rozporządzenie szefa MSWiA. Sprzeczne z ustawą o ochronie uchodźców, więc mogli się jednak obawiać konsekwencji.
Ustawa wywózkowa łamie prawo międzynarodowe (tu pisaliśmy o opinii na ten temat przygotowanej na wniosek RPO przez Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE), ale nikt karnie za to nie odpowie. Jej inicjatorem jest rząd, ale uchwalił ją parlament: Sejm i Senat.
Nie ma możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności karnej parlamentarzystów za przyjęcie prawa, nawet sprzecznego z prawem i zasadami humanitaryzmu. A więc nie można również pociągnąć do odpowiedzialności rządu za zlecenie napisania i posłanie do parlamentu takiego prawa. Ani prezydenta za jego podpisanie.
Jedyna odpowiedzialność, jaka mogłaby spotkać polityków, to odpowiedzialność polityczna, czyli utrata poparcia społecznego. Ale dzięki ustawie wywózkowej poparcie dla PiS i rządu rośnie.
Im brutalniej poczynają sobie z ludźmi na białoruskiej granicy, tym bardziej rosną im słupki poparcia. Stan wyjątkowy, wyrzucanie dzieci do lasu, mur na granicy – wszystko to tylko umacnia w większości opinii publicznej przekonanie, że rząd PiS jest tym, który najskuteczniej, nie bawiąc się w sentymenty i skrupuły, dba o interes Polaków.
Ustawa wywózkowa nie została jeszcze opublikowana w „Dzienniku Ustaw”, więc nie obowiązuje. Ale wywózki stosowane są na masową skalę: codzienne raporty SG o „udaremnieniu kilkuset prób nielegalnego przekroczenia granicy” to raporty z łamania prawa.
Jak to wygląda – mamy już setki relacji od mieszkańców zakazanej przygranicznej strefy, od wolontariuszy i dziennikarzy, którzy działają w pobliżu. Wypychanie chorych, poranionych, odwodnionych i wygłodzonych ludzi do lasu, na deszcz, wiatr i temperatury w okolicach zera, to narażanie ich zdrowia i życia.
Art. 160 kodeksu karnego: „Kto naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”. Wyższa kara – do pięciu lat – grozi temu, kto naraża zdrowie i życie, chociaż ciąży na nim „obowiązek opieki nad osobą narażoną na niebezpieczeństwo”.
Orzecznictwo sądów, w tym Trybunału Praw Człowieka, mówi, że funkcjonariusze policji i inni są odpowiedzialni za każdą osobę, która znajdzie się w ich rękach.
Mamy też relacje o szykanach spotykających osoby udzielające pomocy humanitarnej ludziom w lesie: mandaty, zastraszanie, wielogodzinne kontrole. Te szykany mogą być oceniane pod kątem nadużycia władzy – np. przez bezpodstawne pozbawienie wolności, bo tak należy zakwalifikować dobrze znane opozycji ulicznej wielogodzinne „legitymowanie” i „kontrole pojazdów”.
Kilka dni temu w „Wysokich obcasach” ukazała się rozmowa z lekarką współpracującą z Grupą Granica Pauliną Bownik. Mowa w niej m.in. o młodym mężczyźnie znalezionym przez wolontariuszy w stanie hipotermii, z objawami zapalenia płuc i odwodnienia.
„Po ogrzaniu miał temperaturę 32 stopnie, czyli przed ogrzaniem miał pewnie około 30. Wezwaliśmy Medyków na granicy, bo nie mamy takiego specjalistycznego sprzętu. (…) Samo wkłucie w żyłę, żeby podać mu ciepłe płyny, trwało ze 20 minut. Tak był odwodniony, że krew krzepła w wenflonie”.
Dalej jest o tym, że dyspozytorka pogotowia odmówiła podania nazwy szpitala, który go przyjmie. Po 40 minutach przyjechała „państwowa” karetka. Zawiozła chorego do szpitala, gdzie był pilnowany jak przestępca. Lekarka mówi, że zdarza się, iż ludzie w takim stanie są wypisywani po udzieleniu pierwszej pomocy i wiezieni – tu cytuje pograniczników – „tam, gdzie zawsze”.
Co z odpowiedzialnością zawodową i karną lekarza, który dokonuje wypisu człowieka w takich okolicznościach? Co z odpowiedzialnością dyspozytorki pogotowia, która celowo wstrzymuje udzielenie pomocy osobie w stanie zagrożenia życia?
Pewnie nic. Nawet jeśli ktoś zgłosi takie przypadki prokuraturze, praktycznie nie ma szans na postawienie zarzutów, bo wszystkie te rzeczy dzieją się na życzenie władzy politycznej, popieranej przez większość opinii publicznej. Prokuratura zaś działa nie w interesie ochrony praworządności, a władzy, której podlega.
Nieliczni sprawiedliwi wśród prokuratorów mają zarzuty karne za przestrzeganie prawa. Jak Ewa Wrzosek (tegoroczna laureatka nagrody Edwarda Wende), wobec której wszczęto postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień. Bo wszczęła postępowanie w sprawie nadużycia władzy przez premiera, gdy zarządził wybory kopertowe. Niedawno sąd polecił wszczęcie tego śledztwa – umorzonego przez prokuratorkę, która przejęła je od Ewy Wrzosek.
Są dzielni, niezależni prokuratorzy.
Są wrażliwi, przestrzegający prawa i zasad humanitaryzmu pogranicznicy, którzy pomagają wolontariuszom ratującym ludzi w lasach i starają się przestrzegać procedur azylowych.
Są – zapewne w większości – medycy ratujący ludzi przed wywiezieniem do lasu. Są Medycy na granicy, którzy wolny czas poświęcają ratowaniu ludzi uwięzionym na granicy zdrowia i życia.
Są sprawiedliwi wśród mieszkańców pogranicza, którzy pomagają. Którzy nocami, z latarkami, pakietami ratunkowymi i jedzeniem patrolują lasy, karmią, opatrują rannych, przebierają ich w suche ubrania.
Są NGO-sy, prawnicy, wolontariusze.
Jest Rzecznik Praw Obywatelskich, jedyny organ państwa, który jest po stronie krzywdzonych. Ale nie ma władzy. Może jedynie mediować. I milczeć, jeśli chce być nadal obecny w strefie zakazanej.
Ale państwo polskie w tej sprawie stało się zorganizowaną machiną represji, okrucieństwa i bezprawia.
Ewa Siedlecka jest publicystką "Polityki". Ten tekst ukazał się na jej Blogu Konserwatywnym
Policja i służby
Uchodźcy i migranci
Prawo i Sprawiedliwość
Rząd Mateusza Morawieckiego
Granica polsko-białoruska
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Komentarze