0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot.:fot.:

A więc tak, one tam były. Rodziny z dziećmi z niezliczonych tweetów prawicowych publicystów. Naprawdę były — i było ich wiele. Nie dysponujemy wprawdzie narzędziami pozwalającymi na precyzyjne wymierzenie odsetka nieletnich w wielotysięcznym tłumie, jednak można założyć, że jakaś

jedna czwarta uczestników Marszu Niepodległości to właśnie rodziny z dziećmi. Z dziećmi w różnym wieku, bo były wśród nich i nastolatki, i kilkuletnie maluchy, a nawet niemowlęta noszone na rękach i wożone wózkami.

Ba, niektóre z nich trzeba było nawet wysadzać na siusiu nad klombami stojącymi przy jednej z najważniejszych i najbardziej reprezentacyjnych ulic Warszawy. Ściślej mówiąc — przy Alejach Jerozolimskich, tych samych, którymi szedł w listopadzie 1918 roku Józef Piłsudski po przyjeździe z Magdeburga, tych samych, którymi wyruszały pod Radzymin kolumny ochotników w sierpniu roku 1920 i tych samych, na których rozegrały się najważniejsze wydarzenia pewnego majowego popołudnia 1926 roku. Dziś maszerują, a nawet siusiają tam i nieletni, i dorośli patrioci.

Rodzinny piknik martyrologiczny

Ale też nie, nie idźmy zbyt daleko tą drogą. Bo wcale nie o siusianiu tu mowa. Wśród rodzin z dziećmi liczebnie zdecydowanie przeważały takie, które z pewnością nigdy nie wysadziłyby dziecka na siusiu ani przy jednej z najbardziej reprezentacyjnych ulic stolicy, ani w ogóle w jakimkolwiek miejscu publicznym. Były to rodziny dzieci z domów, którym nic nie brakuje, przedsiębiorcy, pracownicy budżetówki, sektora handlu czy usług.

Normalsi. To samo zresztą się tyczy dorosłych bez dzieci biorących udział w Marszu Niepodległości.

Tzw. odzieży patriotycznej spod znaku Red is Bad już się na Marszu praktycznie nie uświadczy — zastąpiły ją akcesoria znane raczej z meczów reprezentacji Polski. Podpici i nabuzowani mężczyźni w dresach czy strojach charakterystycznych dla subkultur kibolskich lub neonazistowskich stanowią wśród uczestników mniejszość. Mniejszość widoczną i słyszalną, jednak taką, którą zwykli, „tacy jak my” uczestnicy marszu przykryją czapkami.

Przeczytaj także:

Dla każdego coś prawicowego

Nazwijmy rzecz po imieniu — Marsz Niepodległości stał się imprezą zdominowaną przez klasę średnią. Albo jak kto woli — to dziś impreza, na której rodziny z dziećmi czują się jak u siebie.

O ile tylko oczywiście te rodziny z dziećmi mają poglądy pasujące do oferty programowej marszu.

Bo uczestnictwo w Marszu Niepodległości bynajmniej nie polega na samym spacerowaniu i machaniu flagami. Nie, to bardzo intensywne doświadczenie wspólnotowe ludzi o podobnym spojrzeniu na świat. Ludzi, którzy razem maszerują, razem krzyczą i razem śpiewają, manifestując przy okazji swą wspólnotę światopoglądową i polityczną.

Marsz Niepodległości to impreza z natury i z założenia nieco sfragmentaryzowana. Kilkukilometrowej długości pochód składa się z wielu luźno rozgraniczonych sekcji tworzących się wokół platform i zwartych grup wystawionych przez organizacje i środowiska składające się na współorganizatorów Marszu. Były wśród nich platformy Młodzieży Wszechpolskiej i Konfederacji, były zwarte grupy braunistów, antyaborcjonistów, rycerzy chrystusowych i tak dalej. Ale były też na przykład wyróżniające się w tłumie ekipy narodowców z Żyrardowa albo członków Klubu Gazety Polskiej z Essen (sic!).

Te wszystkie grupy i sekcje kładą w marszu nacisk na specyficzne dla siebie tematy. U antyaborcjonistów na plakatach jest na przykład minister zdrowia Izabela Leszczyna — przedstawiona jako demoniczna zbrodniarka przemysłowo mordująca „życie nienarodzone”. Grupa z partii Brauna zapisuje do UPA Donalda Tuska i żąda deportacji Ukraińców. Wszystkich. Działacze Młodzieży Wszechpolskiej zajmują się w szczególności osobami LGBT. Chrystusowi rycerze chcą Polski katolickiej, a nie laickiej, zaś narodowcy stąd i stamtąd chcą silnej rasy białej i homogenicznej etnicznie Polski.

Polskim rodzinom skanduje się dobrze

A wśród nich wszystkich idą sobie — i są bardzo widoczne — rodziny z dziećmi. I razem z nimi wołają:

  • „Antifa ma hifa. Wszyscy macie hifa” albo „Śmierć wrogom ojczyzny” – to do grupy ludzi, którzy na swoim balkonie w Alejach Jerozolimskich umieścili transparent „prawdziwi patrioci nie maszerują z faszystami”
  • „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”, „Polska dla Polaków”, „Jebać pedałów”, „znajdzie się kij na lewaka/Ukraińca/pedała ryj” – to spontaniczne i entuzjastycznie podejmowane okrzyki łączące praktycznie wszystkie grupy z Marszowej wspólnoty.
  • „Deportować wszystkich Ukraińców”, „Duda w kamasze, a nie dzieci nasze” – tak krzyczało się w okolicach Brauna.
View post on Twitter
  • „Platforma, wy śmiecie, Polaków oszukujecie” – to hasło z platformy (nomen omen) Konfederatów.
  • „To jest gówno, to jest gówno” – tak skandowało się w okolicy jednej z platform, z której zapiewajło wygłosił krótką mowę krytyczną wobec idei progresywnych — speuntowaną właśnie tymi słowami.
View post on Twitter

Rodziny z dziećmi chętnie też śpiewają. Rozmaite są to piosenki.

  • „W górę sercaaa, jebać TVN. Jebać TVN, jebać TVN” – na melodię refrenu „Yellow submarine” Beatlesów.
  • „Zakaz pedałowaaaaania” (i tak w kółko) – na melodię „Go West” zespołu Pet Shop Boys, co zostało później przyswojone jako przyśpiewka stadionowa „Polska biało-czerwoni”.

To właśnie radośnie i ochoczo, ale przede wszystkim razem i zgodnie krzyczą i śpiewają na Marszu Niepodległości rodziny z dziećmi, stateczni emeryci, młodzi przedsiębiorcy, przedstawiciele klasy średniej oraz panowie spod budki z piwem „Husarz”.

Skrajna prawica w sercach klasy średniej

W 2024 roku na Marszu Niepodległości nie widzieliśmy praktycznie żadnej zwartej grupy z najbardziej radykalnego skrzydła skrajnej prawicy.

Nie spotkaliśmy w tłumie biało-czerwonych flag z krzyżami celtyckimi, które w poprzednich latach były nietrudne do wypatrzenia. Tak zwany „czarny blok” złożony z przedstawicieli organizacji czy to jawnie neonazistowskich, czy to ocierających się o neonazizm przeszedł jak co roku z symbolami „czarnego słońca”. Ale stanowili kroplę w morzu pozostałych uczestników. Spełniło się więc marzenie prawicowych publicystów — bo tym razem o wiele łatwiej było na Marszu spotkać rodzinę z dziećmi z klasy średniej z biało-czerwonymi chorągiewkami niż osiłka z celtyckim krzyżem i kastetem.

Zarazem jednak prawicowe marzenie o Marszu rodzin z dziećmi zrealizowało się w nieoczekiwanej formie. Dzieciom nikt nie zakrywał uszu przy skandowaniu pełnych wulgaryzmów bojówkarskich haseł. A ich rodzice wykrzykiwali je prosto z serca i co sił.

Skrajna prawica znalazła w końcu swe miejsce w domach i sercach pewnej części polskiej klasy średniej.

A rodziny z dziećmi z Marszu Niepodległości wydają się być już całkiem gotowe na głosowanie na polską wersję niemieckiej AfD czy też francuskiego Zjednoczenia Narodowego. Konfederacja i Ruch Narodowy aktywnie już działają na rzecz zagospodarowania tej nowej części sceny. I to one się nią zapewne podzielą.

Cichy PiS z rozmarynem

A PiS? Na Marszu była oczywiście widoczna – choć relatywnie mało liczebna jak na możliwości tej partii – również sekcja uczestników pod sztandarami Prawa i Sprawiedliwości. Szedł w niej nawet otoczony szpalerem ochroniarzy Jarosław Kaczyński z Barbarą Nowak u boku. Tak, tam też można było zobaczyć rodziny z dziećmi.

PiS-owską kolumnę od pozostałych różniło w Marszu Niepodległości jedno — było w niej generalnie cicho. Czasem ktoś zaintonował „o mój rozmarynie”, czasem próbowano skandować „Jarosław, Jarosław”. Jednak w porównaniu z zachowaniem reszty uczestników, działania tych spod znaku PiS wydawały się dziwnie niemrawe.

Rodziny z dziećmi z Marszu Niepodległości w swej większości zdecydowanie maszerują znacznie dalej na prawo, niż zawędrowała tam kiedykolwiek partia Kaczyńskiego.

;
Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze