0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.plFot. Maciek Jaźwieck...

Ostatni dzień kampanii samorządowej

Na żywo

Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach

Google News

09:03 28-12-2023

Prawa autorskie: Fot. Genya SAVILOV / AFPFot. Genya SAVILOV /...

AP News: wysadzenie tamy w Ukrainie przez Rosjan zabiło przynajmniej setki, nie dziesiątki osób

Rosjanie twierdzą, że po powodzi wywołanej wysadzeniem tamy na Dnieprze w Nowej Kachowce, zginęło 59 osób. Śledztwo AP News pokazuje, że ofiar były co najmniej setki, a Rosjanie systemowo ukrywali ich liczbę

Przypomnijmy: w pierwszych miesiącach wojny Rosjanie zdobyli pierwsze duże miasto na Dnieprze – Chersoń. Później w ramach kontrofensywy Ukraińcy odbili Chersoń. Jednak część obwodu chersońskiego na południe od Dniepru znajduje się wciąż pod rosyjską okupacją.

We wtorek 6 czerwca o 2.50 nad ranem w położonej na południu Ukrainy w obwodzie chersońskim okupowanej przez Rosjan Nowej Kachowce rozległa się seria eksplozji. W jej wyniku zniszczonych zostało 11 z 28 przęseł zapory piętrzącej wody Zbiornika Kachowskiego na Dnieprze. Wysadzono także część instalacji miejscowej elektrowni wodnej. Woda zalała oba brzegi Dniepru, w niektórych miejscach podnosząc stan wody o dwa metry.

Choć Rosjanie temu zaprzeczają, tama najpewniej została wysadzona przez Rosjan, by utrudnić Ukrainie kontrofensywę.

Systemowe ukrywanie

Według śledztwa dziennikarzy AP Rosjanie celowo i systemowo zaniżyli liczbę ofiar katastrofy, jaka nastąpiła po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce i zalaniu dziesiątek miejscowości. Ich śledztwo skupia się na okupowanej przez Rosjan miejscowości Oleszki (24 tys. mieszkańców przed wojną, w momencie powodzi według ukraińskich szacunków – 16 tys.), gdzie mieszka kilkanaście osób, z którymi udało się skontaktować.

Jak pisze AP, Rosjanie ściśle kontrolowali wydawanie aktów zgonu, a ciała ofiar, których nie zidentyfikowały rodziny, były chowane w sekrecie. Lokalnym wolontariuszom i pracownicy ochrony zdrowia zabraniano dostępu do ciał ofiar. Tym, którzy próbowali zignorować te rozkazy – grożono.

Rosjanie oficjalnie przekazali, że na okupowanym przez ich terytorium z powodu powodzi wywołanej wysadzeniem tamy, zginęło 59 osób. Tymczasem zdaniem AP w samych Oleszkach ofiary trzeba liczyć w setkach. AP rozmawiało z trójką pracowników ochrony zdrowia z Oleszek, którzy zaświadczyli o masowych grobach, gdzie chowano ofiary bez identyfikacji. Jedna z pracowniczek ochrony zdrowia, w tekście zidentyfikowana jako Jelena, szacuje, że ofiar w mieście było 200-300. A to sugeruje, że pełna liczba ofiar katastrofy jest znacznie większa. Jej rzeczywistej skali możemy nie poznać nigdy.

Powrót Rosjan

Przez pierwsze trzy dni władz okupacyjnych w Oleszce nie było. Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce. W pierwszych dniach wystawiano akty zgonu po ukraińsku, czego prawo okupacyjne zakazywało. 9 czerwca do miasta wrócili Rosjanie, a po kilku dniach ponownie przejęli pełną kontrolę. Ponownie zakazali wydawania aktów zgonu po ukraińsku i przejęli pełną kontrolę nad procesem. A pracownicy ochrony zdrowia stracili możliwość przekazywania informacji o zgonach do Kijowa.

Po powrocie Rosjan, osoby, które pod ich nieobecność zajmowały się zbieraniem, identyfikowaniem i chowaniem ciał ofiar, były przesłuchiwane. Rosyjskie zespoły ratownicze wywoziły ciała poza miasto. Jeden z kierowców powiedział jednej z wolontariuszek, że wiozą je na sekcję zwłok do miasta oddalonego o trzy godziny drogi z Oleszki.

Według relacji mieszkańców, dziś miasto jest doszczętnie zniszczone, dwie trzecie jego powierzchni nie nadaje się do zamieszkania. Większość przedwojennej populacji zniknęła, wiele rodzin zostało rozdzielonych. Niektórym mieszkańcom udało się wyjechać na tereny kontrolowane przez Ukrainę, część wyjechała w głąb Rosji.

07:21 28-12-2023

Henning-Kloska: pracujemy nad nowymi parkami narodowymi

„Rozpoczęliśmy prace nad tworzeniem nowych parków narodowych, powiększaniem tych obecnych. To jest i będzie dla nas priorytet” – mówiła wczoraj wieczorem w TVN24 ministra klimatu, Paulina Henning-Kloska.

W umowie koalicyjnej znalazł się jeden, krótki zapis na temat parków narodowych: „W porozumieniu z lokalnymi społecznościami zwiększymy powierzchnię parków narodowych”.

Jeśli rząd na poważnie weźmie to zobowiązanie, jego realizacja nie będzie łatwa. Od 22 lat w Polsce nie powstał żaden nowy park narodowy. Nie bez powodu. Obowiązująca od 2000 roku ustawa wymaga zgody wszystkich zainteresowanych samorządów lokalnych, wcześniej parki powoływał jednostronną decyzją rząd. W 2001 roku powołano w uzgodnieniu z mieszkańcami i samorządem Park Narodowy „Ujście Warty”. Później nie udało się stworzyć już żadnego nowego parku narodowego, pomimo wielu projektów, jak choćby Turnicki Park Narodowy na Pogórzu Przemyskim.

Ministra zapowiedziała też przegląd protestów wobec wycinek na terenach lasów państwowych i w obszarach chronionych.

"Tych protestów było bardzo wiele, być może jakieś pierwsze decyzje w tej sprawie jeszcze w tym roku zapadną. Natomiast oczywiście należy to też robić z odpowiednią starannością, bo stron tam zaangażowanych w proces jest bardzo wiele

20:36 27-12-2023

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

27 grudnia – podsumowanie dnia. Minister Sienkiewicz postawił media publiczne w stan likwidacji

Donald Tusk poświęcił dziś sytuacji w mediach publicznych sporą część swej konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. Dwie godziny później minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz postawił TVP, Polskie Radio i Polską Agencję Prasową w stan likwidacji

Oto najważniejsze wydarzenia środy, 27 grudnia:

Sienkiewicz „likwiduje” TVP, Polskie Radio i PAP

Minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz postawił dziś w stan likwidacji Telewizję Polską, Polskie Radio i Polską Agencję Publiczną. W tym ruchu nie chodzi o faktyczną likwidację mediów publicznych – jej ogłoszenie ma jedynie otworzyć ministrowi najmniej kontrowersyjną i ryzykowną w sensie prawnym drogę do przejęcia kontroli nad nimi. Wyznaczeni przez ministra likwidatorzy zajmą miejsce dotychczasowych prezesów i zarządów spółek. Ten stan może potrwać aż do wyborów prezydenckich – czyli do momentu, w którym możliwe będzie wejście w życie nowej ustawy o mediach publicznych.

Tymczasem w TVP odbyło się pierwsze spotkanie nowego zespołu Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Nowego – a zarazem starego, bo w jego składzie znalazła się znaczna liczba pracowników TAI z czasów rządów PiS. Więcej o tym w tekście Krzysztofa Boczka w OKO.press:

Przeczytaj także:

Tusk mówił o planach rządu

Na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu Donald Tusk zapowiedział:

  • uruchomienie prac rządu nad nowym systemem finansowania Kościoła – odpisy podatkowe zamiast Funduszu Kościelnego
  • gruntowną restrukturyzację TVP, koniec z dotychczasowym „Bizancjum” w jej funkcjonowaniu
  • możliwość dofinansowania mediów publicznych z rezerwy budżetowej do dyspozycji premiera
  • prace nad ustawą o związkach partnerskich „jeszcze tej zimy”
  • przegląd kontraktów zbrojeniowych zawartych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Przeczytaj także:

Duda złożył w Sejmie własny projekt ustawy okołobudżetowej

Prezydent Andrzej Duda wysłał do Sejmu projekt ustawy okołobudżetowej – tej samej, którą wcześniej zawetował, by utrudnić nowemu rządowi przejęcie kontroli nad mediami publicznymi. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia wydał dziś oświadczenie, z którego wynika, że nie zamierza zmieniać grafiku pracy Sejmu, by ekspresowo uchwalić ustawę. Rząd Donalda Tuska najprawdopodobniej przedstawi kolejny własny projekt ustawy.

Przeczytaj także:

Kamiński i Wąsik jeszcze nie idą do więzienia

Obrońca prawomocnie skazanych na 2 lata więzienia za nadużycie władzy czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości – Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – złożył w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia dwa wnioski, które odwleką ich umieszczenie w zakładzie karnym.

„Obrońca chce umorzenia postępowania wykonawczego, bo uważa, że skuteczne jest ich ułaskawienie przez prezydenta Andrzeja Dudę w 2015 roku. Sąd na rozpoznanie tego wniosku ma 14 dni. Obrońca skazanych złożył też wniosek alternatywny. Chce by sąd nie wszczynał wykonania wyroku do czasu publikacji w Monitorze Polskim postanowienia Marszałka Sejmu Szymona Hołowni o wygaszenia mandatów poselskich Kamińskiego i Wąsika. Na rozpoznanie tego wniosku sąd też ma 14 dni.” – pisze w OKO.press Mariusz Jałoszewski.

Przeczytaj także:

PiS składa wniosek o wotum nieufności dla Bartłomieja Sienkiewicza

„Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości dziś złoży wniosek o wotum nieufności wobec pułkownika służb specjalnych Bartłomieja Sienkiewicza delegowanego przez Donalda Tuska na urząd ministra kultury i dziedzictwa narodowego” – zapowiedział Mariusz Błaszczak z PiS, były szef MON. Powodem złożenia wniosku ma być „próba siłowego przejęcia mediów publicznych”.

PiS zapowiedział złożenie wniosku jeszcze przed postawieniem TVP i reszty mediów publicznych w stan likwidacji przez Bartłomieja Sienkiewicza.

Przeczytaj także:

Jacek Kurski i syn Mariusza Kamińskiego tracą intratne posady za oceanem

„Otrzymałem pismo z Banku Światowego potwierdzające zakończenie współpracy z panami Kurskim i Kamińskim” – napisał minister finansów Andrzej Domański, który w ubiegłym tygodniu został gubernatorem Polski w Banku Światowym. Zadecydował o tym rząd Donalda Tuska.

Jacek Kurski, były prezes TVP i polityk PiS trafił do Banku Światowego w grudniu 2022 roku, niedługo po odejściu z Telewizji Polskiej. Podjął pracę jako zastępca dyrektora wykonawczego polsko-szwajcarskiej konstytuanty (konstytuanty to grupy państw członkowskich, w polsko-szwajcarskiej jest osiem krajów). Przez rok zarobił ok. miliona złotych.

Wg informacji podanych przez Domańskiego Bank Światowy zakończy także współpracę z Kacprem Kamińskim, synem byłego ministra spraw wewnętrznych i wiceprezesa PiS Mariusza Kamińskiego. Kacper Kamiński dostał posadę w BŚ w 2018 roku, jako 29-latek. Był doradcą wicedyrektorki wykonawczej Katarzyny Zajdel-Kurowskiej. Zarabiał ok. 500-600 tys. złotych rocznie.

Przeczytaj także:

Trójka kandydatów PiS nie zostanie europejskimi sędziami

Kancelaria Premiera poinformowała dziś, że rząd wycofał tzw zatwierdzenia dla trójki wyłonionych przez rząd PiS kandydatów na europejskich sędziów z Polski. Dotyczy to dr hab. Dobrochny Bach-Goleckiej – kandydującej na urząd sędziego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej na kadencję 2021-2027 oraz sędzi Aleksandry Rutkowskiej i dr hab. Arkadiusza Radwana kandydujących na urząd sędziego Sądu Unii Europejskiej na kadencję 2022-2028. Powodem są daleko idące nieprawidłowości w procedurze ich wyłaniania. Rząd PiS przeprowadził ją w pośpiechu, już po przegranych wyborach parlamentarnych.

Przeczytaj także:

19:06 27-12-2023

Rząd wycofał poparcie dla 3 kandydatów na europejskich sędziów zgłoszonych przez PiS

Kancelaria Premiera poinformowała dziś (w środę 27 grudnia), że rząd wycofał tzw zatwierdzenia dla trójki kandydatów na europejskich sędziów z Polski. Dotyczy to dr hab. Dobrochny Bach-Goleckiej – kandydującej na urząd sędziego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej na kadencję 2021-2027 oraz sędzi Aleksandry Rutkowskiej i dr hab. Arkadiusza Radwana kandydujących na urząd sędziego Sądu Unii Europejskiej na kadencję 2022-2028.

Przyczyną są poważne wątpliwości dotyczące procedur konkursowych pospiesznie przeprowadzonych przez rząd Prawa i Sprawiedliwości już po przegranych wyborach. Wszystkie trzy kandydatury zostały zatwierdzone przez gabinet Mateusza Morawieckiego 7 listopada.

Opisywaliśmy już w OKO.press, jak to wyglądało w wypadku Dobrochny Bach-Goleckiej, prawniczki i teolożki aktywnie współpracującej z Ordo Iuris.

Przeczytaj także:

Nowy rząd doszedł do zbliżonych wniosków.

„Kandydaci zostali przesłuchani pospiesznie – wszystkie wysłuchania przeprowadzono w bardzo krótkim czasie, w ciągu jednego dnia. Ponadto, w skład zespołu konkursowego weszły niemal wyłącznie osoby, które nie są ekspertami w dziedzinie prawa Unii Europejskiej, w szczególności, jeśli chodzi o orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE. W rezultacie, w rozstrzygnięciach zespołu aspekty merytoryczne nie mogły zostać uwzględnione w wystarczającym stopniu.” – wskazała Kancelaria Premiera w swym komunikacie.

18:18 27-12-2023

Prawa autorskie: Armatohaubice K9 produkcji koreańskiej na poligonie pod Toruniem. Pierwsze strzelanie w Polsce. Fot. Maciej Wasilewski / Agencja Wyborcza.plArmatohaubice K9 pro...

Tusk: Okazało się, że nie ma koreańskiego kredytu na zakup uzbrojenia

Donald Tusk zasugerował dziś na konferencji prasowej, że Korea Południowa może nie udzielić Polsce kredytu na ogromne zakupy uzbrojenia dokonane przez rząd PiS w tym kraju. Chodzi o równowartość 60 miliardów złotych

„Z koreańskimi zakupami pojawił się problem, nie wiem, kto kogo wprowadził błąd, czy źle to skalkulował minister Błaszczak, czy Koreańczycy się wycofali, ale istotną część zakupów koreańskich miał sfinansować kredyt, który miała udzielić Korea. Okazało się w finale, że doszło do jakiegoś nieporozumienia. Nie chcę teraz zrzucać na nikogo winy, ale okazało się, że nie ma tego kredytu koreańskiego, więc jeśli pojawiają się wątpliwości co do kontraktów koreańskich, to wynika to z tego, co ujawniło się jeszcze zanim wygraliśmy wybory” – tak mówił o tym Tusk.

Rząd PiS zamówił w Korei Południowej czołgi K2, armatohaubice K9, samoloty FA-50 i będące odpowiednikami amerykańskich HIMARS-ów wieloprowadnicowe wyrzutnie rakietowe K239 Chunmoo. Rządzący bardzo długo nie ujawniali wartości kontraktów ani szczegółów związanych z ich finansowaniem. Najważniejszego dowiedzieliśmy się dopiero z... koreańskiej prasy.

Pod koniec lipca dziennik The Korea Times poinformował że Polska zwróciła się do rządu Korei Południowej o kredyt w wysokości 20 bilionów wonów na finansowanie kontraktów zbrojeniowych. To równowartość 15,6 miliarda dolarów, czyli – po dzisiejszym kursie – około 60 miliardów złotych. Pod koniec czerwca koreańska prasa informowała z kolei o zaciąganiu przez Polskę w Korei zobowiązań o łącznej wartości około 76 miliardów złotych – kredyty te miały pokryć aż 70 procent wartości zawartych w Korei Płd kontraktów zbrojeniowych.

Jeśli to do tych kredytów odnosił się dziś Tusk, to skala problemu wydaje się być znaczna.

Podczas tej samej konferencji premier zapowiedział przegląd kontraktów zbrojeniowych zawartych przez rząd PiS.

„Przez ostatnie półtora roku prosiłem, żeby pokazano, na czym polega każdy z dużych kontraktów, niezależnie z jakim krajem zawartych, czy wszystko jest OK, czy nie ma gdzieś pułapek. Nie udało nam się zdobyć tych informacji. Biorąc pod uwagę skalę wydatków i kwestie bezpieczeństwa, będziemy starali się zrobić uczciwy i błyskawiczny przegląd dotychczasowych kontraktów. Z intencją ich kontynuowania, żeby nie było wątpliwości” – mówił Tusk.