Po przegranej w wyborach samorządowych PiS może się już nie podnieść – mówił w TVN24 prezydent Warszawy, Rafał Trzaskowski. Tymczasem najnowszy sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM pokazuje, że to PiS może zdobyć przewagę w tych wyborach
W Sejmie zakończyło się pierwsze czytanie projektu lewicy o zmianie definicji gwałtu. Wszystkie kluby poza Konfederacją opowiedziały za przekazaniem go do dalszego procedowania
W Sejmie skończyła się debata nad zmianami w kodeksie karnym zaproponowanymi przez Lewicę. Jak pisaliśmy, projekt zakłada m.in. zmianę definicji gwałtu tak, by był nim seks bez otrzymania „świadomej i dobrowolnej zgody”. A także zaostrzenie kar: zamiast grożącej obecnie sprawcom kary od 6 miesięcy do 8 lat więzienia, byłoby to od 2 do 10 lat więzienia.
Minimalną karą za zgwałcenie osoby bezradnej (np. nieprzytomnej lub upośledzonej umysłowo) miałyby być 3 lata więzienia. Takie przestępstwo w kodeksie karnym określa się jako zbrodnię.
Podczas debaty o projekcie brawurowo opowiadała posłanka-sprawozdawczyni Anita Kucharska-Dziedzic z Lewicy. Wskazywała m.in., że projekt dostosowuje polskie prawo do zapisów konwencji stambulskiej o prawach kobiet, którą Polska ratyfikowała w 2015 roku.
Zdecydowana większość polityczek i polityków jednoznacznie opowiedziała się za zmianami w prawie.
Gwiazdkę przy swojej zgodzie postawili przemawiający politycy PiS i Suwerennej Polski. Marcin Warchoł zapowiedział, że klub PiS zagłosuje za dalszym procedowaniem projektu. Stwierdził jednak – nie po raz pierwszy – że konieczność uzyskania „świadomej i dobrowolnej zgody” na seks mogłaby naruszyć konstytucyjną zasadę domniemania niewinności. Mimo tych wątpliwości PiS zgadza się, że nad projektem należy dalej pracować.
Politycy PiS demaskowali też rzekomą hipokryzję Lewicy, która w poprzedniej kadencji głosowała przeciwko zmianom w kodeksie karnym podnoszącym górną granicę kary. Chwalili się dokonaniami ministra Zbigniewa Ziobry, który rozpoczął „wypalanie gorącym żelazem” przestępczości seksualnej w Polsce.
Politycy Konfederacji próbowali wykazać, że projekt może być niebezpieczny dla mężczyzn, którzy zostaną niesłusznie oskarżeni o gwałt. Witold Tumanowicz stwierdził, że „wprowadza domniemanie gwałtu”. „Nie tak dawno w Wielkiej Brytanii 22-latka niesłusznie oskarżyła kilku mężczyzn o gwałt. To zdarza się także w Polsce” – dowodził.
Niespodziewanie krytycznie o projekcie wypowiedział się poseł KO Marcin Józefaciuk.
„Moim zdaniem proponowana zmiana definicji przyniesie więcej złego niż dobrego. Przeciwdziałając wynaturzeniom i wykorzystywaniu sytuacji wygląda na to, że po wejściu w życie tej zmiany, musiałbym jako jedna ze stron zabezpieczyć się materiałem, w którym wykazałbym zgodę, świadomość oraz przewidywany zakres uprawianego seksu. Aby chronić swoje prawa jako mężczyzny, jako możliwej ofiary bądź jako możliwej osoby pomówionej [...]. Proponowana zmiana definicji może pozbawić nie tylko spontaniczności, ale przede wszystkim romantyzmu i intymności z tak ważnej relacji międzyludzkiej” – przekonywał.
Ponieważ projekt zakłada zmiany w kodeksie karnym, wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski po zakończonej debacie przekazał do komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach.
Najnowsze dane unijnej agencji klimatycznej Copernicus potwierdzają, że miniony miesiąc był najcieplejszym lutym w historii instrumentalnych pomiarów temperatury. To dziewiąty taki miesiąc z rzędu
Najnowsze dane unijnego serwisu klimatycznego Copernicus potwierdzają, że na świecie drugi miesiąc roku był najcieplejszy w liczącej ok. 250 lat serii pomiarowej. Średnia temperatura Ziemi w lutym 2024 roku wyniosła 13,54°C, czyli 0,81°C powyżej średniej z lat 1991-2020, a także więcej o 0,12°C od poprzedniego lutowego rekordzisty w roku 2016.
Luty 2024 jest dziewiątym z rzędu najgorętszym miesiącem od kiedy ludzkość wprowadziła regularny pomiar temperatury.
Dane Copernicusa pokazują również, że miniony miesiąc był o 1,77°C cieplejszy od średniej z lat 1850-1900, przyjętej jako tzw. okres przedprzemysłowy i w odniesieniu do której wyznaczone zostały progi wzrostu temperatury, których planujemy – my, jako cywilizacja ludzi – nie przekroczyć do roku 2100. A więc za życia dzieci wielu czytelniczek i czytelników OKO.press (przeciętna długość życia dziewczynki urodzonej w 2022 roku to nieco ponad 81 lat).
Problem w tym, że pierwszy z tych progów – 1,5°C – właśnie przekraczamy, a drugi, wynoszący 2°C – przekroczymy z dużym prawdopodobieństwem, biorąc pod uwagę obecną trajektorię wzrostu emisji gazów cieplarnianych ze spalania węgla, gazu i ropy. Minione 12 miesięcy (marzec 2023-luty 2024) było cieplejsze o 1,56°C od średniej z okresu przedprzemysłowego. Już dziś trafiają się dni, w których temperatura osiąga poziom 2°C ponad średnią z lat 1850-1900.
W minionym miesiącu z taką (wciąż jeszcze) krótką serią mieliśmy do czynienia między 8 a 11 lutego. W Europie luty był znacznie cieplejszy od średniej globalnej, gdyż wzrost temperatury osiągnął poziom 3,3°C ponad średnią z lat 1991-2020; szczególnie ciepło było w Europie Środkowo- Wschodniej, podaje Copernicus.
Najbliższe miesiące mogą przynieść lekkie osłabienie wzrostu temperatury na skutek kończącego się efektu El Niño, który dodatkowo ogrzewa atmosferę. Po El Niño z reguły następuje zjawisko chłodzące znane jako La Niña – jednak na skutek kryzysu klimatycznego chłodniejsze lata La Niña stały się cieplejsze niż najgorętsze okresy zdominowane przez El Niño zaledwie kilkadziesiąt lat temu.
Szczegółowe omówienie lutego znajdziecie na stronie Copernicusa tutaj.
Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że wśród zatrzymanych przez CBŚP znalazł się Krzysztof B., były prezes spółki NCBR Investment Fund ASI, oraz trzy inne osoby
Narodowe Centrum Badań i Rozwoju to rządowa agencja zajmująca się dystrybucją funduszy (unijnych i krajowych) przeznaczonych na badania i rozwój. W ubiegłym roku NCBR znalazło się w środku politycznej afery, gdy media ujawniły, że wielomilionowe dotacje otrzymują podejrzane podmioty, w niejasny sposób powiązane z władzą.
Niemal 55 mln złotych z programu „Szybka Ścieżka” miał otrzymać projekt firmy prowadzonej przez 26-letniego Kacpra W., zarejestrowanej na 10 dni przed terminem zgłaszania ofert w konkursie. Największą, prawie 123-milionową dotację przyznano firmie Piotra M., znajomego ówczesnego wiceministra funduszy i polityki regionalnej Jacka Żalka, który zarządzał NCBR.
Posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba odkryli potem, że osobą, która łączyła obie dotacje był Krzysztof B. Ten, w styczniu 2023 roku (jeszcze przed wybuchem afery), został prezesem NCBR Investment Fund ASI, spółki działającej w ramach NBCR. Zrezygnował ze stanowiska wkrótce po pierwszych prasowych doniesieniach o nieprawidłowościach z dotacjami.
To właśnie B. miał być źródłem stenogramów nagrań, które tuż przed wybuchem afery trafiły do niektórych redakcji. „Taśmy” obciążały kierownictwo NCBR, w tym ówczesnego prezesa Pawła Kucha, wybranego dzięki wstawiennictwu Adama Bielana. „Republikanie”, czyli partia Bielana, sprawowali polityczną kontrolę nad NCBR. W wyniku afery Jacek Żalek, również z Republikanów, musiał pożegnać się ze stanowiskiem wiceministra.
Według ustaleń WP poza Krzysztofem B. Centralne Biuro Śledcze Policji – na polecenie Prokuratury Regionalnej w Lublinie – zatrzymało we wtorek także trzy inne osoby związane z aferą w NCBR. Śledztwo w tej sprawie trwało wiele miesięcy. W ubiegłym roku sam B. był przesłuchiwany, funkcjonariusze zabezpieczyli też dokumenty i sprzęt pracowników NCBR.
Śledczy postawili Krzysztofowi B. zarzuty oszustwa i prania pieniędzy na 8 mln zł.
Osobne dochodzenie w tej sprawie prowadzi Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF).
Piotr Gliński z PiS dopytywał w Sejmie, dlaczego rząd zablokował wypłaty dotacji dla NGO z Narodowego Instytutu Wolności. Ministra Agnieszka Buczyńska wyliczała dowody na brak transparentności NIW
W Sejmie trwa wysłuchanie pytań poselskich w sprawach bieżących. Piotr Gliński z PiS, były minister kultury i wicepremier, zapytał nowy rząd o wstrzymane fundusze dla organizacji pozarządowych. Chodzi o dotacje z Narodowego Instytutu Wolności, powołanej przez PiS rządowej agencji do wspierania NGO. NIW-em do niedawna zarządzał właśnie Gliński. Instytut w latach rządów PiS słynął z regularnego przekazywania dotacji organizacjom związanym – ideowo bądź osobowo – z poprzednią władzą.
„Dlaczego zostały wstrzymane te fundusze? Dlaczego wstrzymane została realizacja wieloletnich programów wsparcia rozwoju społeczeństwa obywatelskiego na rok 2024 w wysokości prawie 250 milionów złotych?” – pytał Gliński z sejmowej mównicy.
„Myśmy stworzyli ten system. Kiedyś dla organizacji pozarządowych. Z jednego ministerstwa było 60 milionów. W tej chwili jest prawie 250 milionów. Jest dziewięć programów [...]. I większość tych programów została już przygotowana do rozstrzygnięcia w listopadzie [...]. W tej chwili Narodowy Instytut Wolności, który jest operatorem tych programów, w zasadzie stoi bezczynny” – tłumaczył.
Glińskiemu odpowiedziała Agnieszka Buczyńska z Polski 2050, ministra ds. społeczeństwa obywatelskiego oraz przewodnicząca Komitetu do spraw Pożytku Publicznego.
Podkreśliła, że w NIW trwa obecnie kontrola. I że Gliński jako szef Komitetu do spraw Pożytku Publicznego przez sześć lat nie skontrolował poprawności działania Instytutu obracającego tak dużymi kwotami.
„NIW w tym czasie udzielił 6,5 tysiąca dotacji i zadziwiające jest to, że zaczął się pan poseł Piotr Gliński interesować działalnością NIW-u dopiero wtedy, kiedy przestał nadzorować NIW, a kiedy wszczęto tam kontrolę” – stwierdziła Buczyńska. I wyliczyła szereg „patologii” w działaniu NIW za poprzedniej władzy. M.in. organizację transmitowanej w TVP „Gali Wolontariatu” za 2,6 mln zł.
„Kolejna rzecz to przypadki piętrowego konfliktu interesów. To wtedy, kiedy między innymi pracownicy departamentu, którzy w swojej funkcji też mają nadzór nad Narodowym Instytutem Wolności, sami są prezesami Fundacji, które otrzymują milionowe dotacje z Narodowego Instytutu Wolności. Już nie będę wspominać w fundacji [Polska -red.] Wielki Projekt panie pośle, z którą też Pan współpracuje. Przecież ta Fundacja otrzymała 5 mln zł w ramach programów Willa+ od pana Czarnka, ale też z Narodowego Instytutu Wolności 2,5 miliona złotych” – przypomniała Buczyńska.
Po wypowiedzi ministry wzburzony Gliński ponownie wszedł na mównicę.
„Pani minister nie była łaskawa odpowiedzieć mi na pytanie, z jakiego powodu zostały wstrzymane te fundusze. Bo to, co pani mówiła, to są wszystko oskarżenia bez pokrycia, to są ogólniki. Nie ma pani nawet wyników jednego jednej kontroli poza inwektywami. [...] Pani wie doskonale, że wszystkie procedury były transparentne, że jest Rada NIW-u, która była pluralistyczna i jest pluralistyczna, że były kontrole przeprowadzane” – przekonywał.
"No i już robicie polityczną robotę, wstrzymujecie fundusze dla organizacji pozarządowych w całej Polsce tylko dlatego, że próbujecie udowodnić tezę, że jakoby ta wasza urojona rzeczywistość, którą kreujecie od dawna, że tam się działy jakieś straszne rzeczy [...]. Trzeba to teraz udowodnić. Pan Tusk wymaga od pani, żeby pani to udowodniła, a pani niepotrzebnie, pochodząc z sektora pozarządowego, angażuje się tak głęboko w politykę i w te recepty, czy też no te nakazy mszczenia się na poprzednikach.
Wszystko było przygotowane od lat transparentnie, normalnie funkcjonowało"
– stwierdził.
Buczyńska zaprzeczyła słowom posła.
„Właśnie dlatego wstrzymane są dzisiaj i nie niepodpisana jest umowa na finansowanie, żeby przeprowadzić kontrolę i żeby środki, które będą dedykowane organizacjom pozarządowym, trafiły do nich poprzez transparentną, uczciwą ocenę wniosków” – podkreśliła.
„Chciałabym zagwarantować, że już niedługo środki trafią do organizacji pozarządowych. [...] Nie będzie żadnego politycznego klucza dystrybucji środków” – zapewniła.
„Mamy poważne wątpliwości, czy zachowania policji nie wynikały z poleceń politycznych”. PiS zaczyna kontrole poselskie w komendach i MSWiA po wczorajszej bijatyce protestujących rolników z policją
„Rozpoczynamy cykl kontroli poselskich, zarówno w tej komendzie, jak i komendzie głównej jak i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Dlaczego? Dlatego, że wczoraj doszło do sytuacji, które oburzyły większość opinii publicznej, widzieliśmy zdarzenia, które do tej pory, w ostatnich latach się nie pojawiały” – powiedział dziś na konferencji prasowej pod stołeczną komendą policji poseł PiS Waldemar Buda.
„Nie było tak wielu rannych, nie było tak dużo agresji, nie było też takiej dynamiki działań policji w negatywnym tego słowa znaczeniu” – zaznaczył Buda.
Posłowie Buda i Paweł Szefernaker tłumaczyli, że chcą sprawdzić, jak doszło do wybuchu agresji i czy mieli w tym udział sami rolnicy.
„Mamy tutaj poważne wątpliwości, czy te zachowania policji nie wynikały z interwencji, z poleceń politycznych, z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Mamy takie podejrzenie, że zarówno prowokacje, jak i agresywne zachowanie policji wynikało z jasnych, konkretnych poleceń, że tak rolnicy mają być potraktowani, żeby ten protest, który wczoraj się odbył, był ostatnim protestem” – powiedział Buda.
„Pan minister Kierwiński mówił wczoraj o prowokatorach, w związku z tym chcemy dzisiaj rozstrzygnąć tę sprawę, tzn. po pierwsze, czy policja miała informację wcześniej, że może dojść do prowokacji? Jeżeli policja miała taką informację, czy przekazała tę informację organizatorom? Jakie działanie policja podjęła, żeby nie doszło do prowokacji?” – dodał Paweł Szefernaker.
Cytaty za portalem 300polityka.pl.